Opowieść o kazachskiej zsyłce
W muzeum krajoznawczym w Azowie znalazlem mape ukazujaca kolejne fazy najazdow "dzikich plemion" ze Wschodu. Kolejno Hunowie, Awarowie, Osetyjczycy, Kipczacy, Mongolowie i Tatarzy na przemian dreczyli Azowska Scytie i ksiestwo Chazarskie jakie roslowkowalo się nad Azowskim Morzem i na Krymie. Hunowie z Awarami stanowia ponoc czesc skladowa narodu i Republiki Dagestan w skladzie Rosji, Osetyjczycy maja dwie malutkie Republiki poludniowa "buntownicza enklawa" ze stolica w Cchinwali w skladzie Gruzji i polnocna "spokojna" ze stolica we Wladykawkazie dawne Ordzonikidze (w skladzie Rosji). Z Mongolami i Tatarami sytuacja podobna. Rozdrobnieni na rozne mniej czy berdziej zalezne panstewka znikneli z areny dziejowej. Jedynie Kipczacy czyli dzisiejsi Kazachowie staraja się wrocic do aktywnej polityki i temu w opinii niektórych mialo posluzyc zaproszenie na adres Watykanu, akurat w tych dniach gdy Rosja glosila swoja wrogosc wobec Papieza i kosciola. Kazachstan, podobnie jak Ukraina i trzy panstewka Kaukaskie, ostentacyjnie zapraszaly papieza wlasnie na 10-lecie swojej niepodleglosci. Instynkt widocznie mowil im, ze ten slabiutki fizycznie starzec dopomogl im w jakis niewiadomy im sposób wybic się na niepodleglosc. Takie slowa padaly również na stronicach gazet.
Wzruszajace to były chwile nawet dla ateistow i muzulmanow. Prawoslawni, którzy teoretycznie nie chcieli tej wizyty, zaaprobowali ja poprzez obecnosc miejscowego Biskupa w niektórych uroczystosciach. Ciekawe jak zmienia się postawa tych ludzi w miare jak rosnie odleglosc od Moskwy.
Ojciec Swiety poruszal się z trudem w kierunku przygotowanego na glownym placu Astany oltarza w formie koczowniczej jurty. Spojrzal zmeczonym wzrokiem na zgromadzonych kaplanow. Zwykle w takich sytuacjach podchodzil do nich teraz nawet oni nie smieli go meczyc. Tekst liturgii po rosyjsku, bezblednie bez akcentu odczytal po rosyjsku. Również po rosyjsku była wieksza czesc kazania. Owszem mowil tez po polsku...Dedykowal swa podroz glownie zeslancom. Wypowiedzial wiele cieplych slow w ich adres. Wspomnial ze czcia imie ojca Bukowinskiego.
1. Kazachowie z Nowoczerkasska
W Nowoczerkassku pierwsza Msza swieta odbywala się na duzej scenie Domu Oficerow, z udzialem ks. Biskupa Kondrusiewicza i ks. Jana Zaniewskiego Salezjanina z Moskwy. Było niespelna 11 osob plus chorek murzynskich studentow z Rostowa, ja i kilka siostr. Razem moglo nas być 20 osob wiec sala obliczona na 1000 osob zdawala się przeogromna na takie spotkania. Na nastepny raz a było to sierpniowe spotkanie, w uroczystosc Wniebowziecia zamowilem mala sale na 20 osob...przychodzili powoli po jednemu. Był moment, ze spanikowalem z obawy czy w ogole przyjda. Gdy rozpoczynalem modlitwe było pewnie 7 osob. Kiedy nastapil akt pokuty nagle jak burza z nareczami kwiatow "wjechala na sale" staruszka Nelli Josifowna i kolejne 10 osob swity. To jej synowie z zonami i wnuki.
Na tym spotkaniu po zakonczeniu Mszy sw. omawialem wazne dla parafii sprawy: odczytalem komunikat z Moskwy w sprawie pierwszego naboru do seminarium, mowilem także o koniecznosci rejestracji wspolnoty i ze potrzeba w tym celu 10 paszportow doroslych osob.
W sprawie seminarium podszedl do mnie wysoki chlopak z sasiedniej wioski, dlugo wypytywal wreszccie podjal blyskawiczna decyzje: "To cos dla mnie...POJADE!" W sprawie rejestracji podeszla do mnie ta niezwykla nowa parafianka i zapewnila wskazujac na synow:"Oni wszystko co trzeba zrobia, nas jest doroslych w rodzinie Kazachstanskich Niemcow ponad 10 osob, powinno wystarczyc, mamy tez samochod gdzie trzeba chlopcy zawioza"!
To była rzeczywiscie niezwykla rodzina. Na ile niezwykla przekonalem się w Nowosybirsku, gdy po kilku latach podrozowalem do pracy na Syberie. Miałem jednodniowy przystanek w kurii. Biskup Werth z miloscia opowiadal o cioci Nelli Josifowny Gertrudzie, która była jego katechetka w dziecinstwie adaje się w Karagandzie.
To czym zajmowala się Gertruda w Karagandzie Nelli Josifowna czynila w Nowoczerkassku, nie miala wielkiego wyksztalcenia i nie uczyla nikogo katechizmu ale swojaj postawa zarazala do wiary. Wielu parafian nauczyla starych niezwyklych modlitw i koronek. Kiedys dziekujac za jej pomoc przy rejestracji parafii powiedzialem po niemiecku DANKE ona mnie poprawila: "Mowi się VERGELLST GOTT (Bog Zaplac)a nie DANKE. Od niedawna mieszkaja w Niemczech, parafia duzo stracila z chwila ich odjazdu. Ponoc dzwonia często do parafii i wypytuja nowiny, gdy im powiedziano, ze ja choruje pytali jakie lekarstwa potrzebne, ze wszystko co trzeba kupia! O swoim zyciu na zsylce malo mi opowiadala, nie zdarzyla, w tej parafii pracowalem zaledwie 3 miesiace, potem paleczke przejeli Salezjanie. Nawet dlugo potem gdy wpadalem na chwilke "na zastepstwo"dostawalem stamtad drobne upominki, slodycze mleko i wszystko co rosnie w ogrodzie. Widac było, ze zsylka nie pozbawila ich czystko narodowych cech takich jak pracowitosc i poboznosc.
2. Kałmuccy Kazachowie
Ostrowscy, Lagowscy, Morozowicze, Szoty, Zalewscy, Jablonscy... Wiederhollerzy. To tylko niektóre polskie i niemieckie nazwiska jakie po latach utkwily mi w glowie. To mieszkancy malej wioski Wesoloje, obecnie franciszkanska parafia w powiecie Gorodowikowsk, w samym Gorodowikowsku i w stolicy Republiki Eliscie.
Charakterystyczna cecha tych ludzi to "czystosc rasy". Owszem bywaly mieszane europejsko-kazachskie rodziny, lecz wiekszosc napotkanych zawieralo zwiazki w ramach polsko-niemieckiej diaspory, bo chodzilo wlasnie, by odnalezc w tlumie zeslancow Katolika. Powod dlaczego Polacy mieszkaja w Kalmucji jest taki.
W Kalmucji zawsze byli kolonisci niemieccy i oni powracajac ze ssylki na swe dawne ziemie brali ze soba swych "krewniakow polakow". O tym jak się spokrewnili opowiadala mi szczegolowo pani Szotowa z Gorodowikowska, która wyszla za maz nie za Niemca a za Wladka greko-katolika spod Rzeszowa, który trafil na ssylke na skutek akcji Wisla jako malutki chlopczyk...Otoz naszych wysylano z Ukrainskich wojewodztw przygranicznych w 1936 roku z Zytomierskiego, Winnickiego i Chmielnickiego...na puste pola, gdzie trzeba było kopac ziemianki, by przetrwac zime. Po kilku latach, kto przezyl miał już solidne chatki i wlasnie nadszedl rok 1941 kiedy zaczeto wywozic Saratowskich Niemcow, ci także owszem trafiali na puste pola, lecz czesciej pod dachy do Polakow, którzy uzyczali swych starych ziemianek albo brali do siebie do domu...tak oto się bratali w tym samym czasie gdy w Polsce na odwrot Niemcy wypedzali Polakow z ich wlasnych domow...
Pan Lagowski miał 3 miesiace gdy go wywieziono i gdy był chlopcem bardzo bolesnie przezyl, ze rowiesnicy Rosjanie przezywali go PANEM, od urodzenia był napietnowany � przestepca, do starszych lat (poznalem go gdy był po 50-tce) nie mogl zrozumiec za co tak naprawce był zeslany i gdy upominal się o ulgi dla represjonowanych, które bez slowa przyznano Niemcom uslyszal, ze "Polakow nie ma na liscie", był uparty i nareszcie udowodnil, ze był na zsylce to wtedy uslyszal "niech ci Ukraina placi odszkodowanie, bo stamtad byles zeslany, a Niemcoww zeslali z Rosyjskiego Saratowa", taka sobie ssylkowa biurokracja. Jeszcze mi się pan Lagowski dopytywal dlaczego Niemcy repatriuja swoich a Polacy nie. Odpowiadalem, ze Polska jest biedna ale wszystko jedno było mi wstyd.
Morozowicze przyznali, ze wiedza za co zeslano ich ojca. Podobno był zbytnio pobozny i w domu trzymal biblie. Zona Morozowicza z Elisty opowiedziala mi to w sekrecie, bo sam maz Edward nie lubil tych tematow i miał się za ateiste. Chodzil na Msze sw. ze względu na sparalizowana corke, dla ktorej modlitwa była jedyna w zyciu atrakcja i zaprzyjaznilismy się bardzo...dodam dla pewnego Happy Endu, ze około 20 osob z Kalmucji udalo mi się zabrac na pielgrzymke do Polski latem 1995 roku. Pan Lagowski był również i sparalizowana dziewczynka na wozku...
3. Kazachska kolonia na Kubani
Skakowscy i Michalscy, to dwa klany w Krasnodarskim Kraju w miasteczku Leningradzka, dawnym Humaniu. To bardzo dobrze zorganizowane rodziny podobnie liczebne jak Niemcy z Nowoczerkasska i jeszcze lepiej zorganizowani. W stanicy dzialalo towarzystwo polskie "Skowronek" i wlasnie na bazie tego towarzystwa powstala parafia Milosierdzi Bozego i blogoslawionej Faustyny. Tak w tamtych latach dopiero blogoslawionej.
Do Stanicy wpadalem na prosbe pewnej staruszki Ormianki do ormianskich rodzin jeszcze w 1994 roku, o Polakach dowiedzialem się 2 lata pozniej i pierwsze uroczyste spotkanie mialo miejsce z okazji pielgrzymki figury MB Fatimskiej.
Skakowskich w stanicy było 3 braci z zonami i z dziecmi. Nauczyciel, budowniczy Leonid i Prokurator. Wyrosli gdzies pod Alma Aty i kilkoro z ich klanu latalo samolotami, Franciszek rozbil się na Sachalinie jego syn Witold poszedl sladami ojca i lata w Ministerstwie Spraw Nadzwyczajnych pod kierunkiem Szajgu.
Aleksy na skutek moich staran zostal franciszkaninem a jego tato budowniczym klasztoru w Petersburgu. Co ciekawe babcia do konca trzymala się do nas z dystansem i choc goscila chetnie miala się za niewierzaca. Podobna postawe zajal Prokurator miasteczka Kazimierz Skakowski, tym niemniej nieoficjalnie wspieral i jako prawnik wiele spraw poparl w tym budowe kapliczki, znal się również troszeczke na budowaniu.
Michalscy pochodzili z okolic Astany, ich proboszcem był jakis czas ksiadz Lenga a to znaczy, ze wyjechali z Kazachstanu niedawno. Leonid i jego brat z rodzinami stanowili jak wspomnialem drugi potezny polski klan. Leonid weterynarz jego brat bezrobotny, bardzo rozni ludzie lecz obaj pobozni.
W Stanicy mieszkala również Stanislawa z corka, nie pamietam nazwiska lecz to wlasnie ona pelnila role katechetki, goscila u siebie kaplana, troszczyla się o kaplice. Jej corka Jana była ze mna na pielgrzymce w Hiszpanii. Michalskich i Skakowskich kilkakroc wozilem na Parafiade do Polski...jak umialem tak zaspakajalem ich aspiracje.
4. Saratowska kolonia
O zsylce Niemcow 28 sierpnia 1941 roku dowiedzialem siep o raz pierwszy od mego parafianina z Wolgoonska Edwarda Petersa. Wlasnorecznie wykonal on tablice poswiecona rocznicy tych smutnych wydarzen i tylko prosil bym mu podpowiedzial tekst.
Pewnych szczegolow dowiedzialem się tez od samego Biskupa Wertha na kolejnej rocznicy w Centrum Kulturalnym Niemieckiej Autonomii Kulturalnej w Nowosybirsku. Była tam mowa o pospiechu i brutalnosci. Wielomilionowy Narod Wolzanskich Niemcow z wlasnym dialektem i kultura z wlasnym zrzadem i Republika zniknal na zawsze z powierzchni ziemi decyzja Stalina w jeden dzien.
Jak potem skomentowal nuncjusz Colasuonno dalo to poczatek katolickiemu kosciolowi w Kazachstanie i w Syberii. Kosciol który rodzil się przez lzy.
Niemcow w Saratowie zostalo niewielu. Taka była polityka migracyjna. Pozwalano wracac ze zsylki lecz na nowe miejsca, by nie trwozyc Rosjan, którzy zajeli ich domostwa. Dziwnym zbiegiem okolicznosci nie było ograniczen względem Niecow z marksa. Do tego miasteczka na Powolzu trafila duza fala Kazachstanskich Niemcow, tam tez osiedlil się mlody ks. Werth zanim zostal biskupem w Syberii, pozostala jednak jego rodzona siostra Eucharystka Roza Werth, która nastepca Wertha bp Klemens Pickiel skierowal do pracy w Kurii.
Te same siostry sa w Karagandzie i to w ogromnej ilosci, widywalem je tez w Gruzji. Można rzec Kazachstanski fenomen poboznosci...poczatki przeciez to czasy podziemia. Dzis promieniuje na wszystkie rejony dawnego ZSRR.
5. Nowosybirska kolonia
Messmerowie, Werth, Kan... to kilka znanych mi niemieckich klanow z Karagandy, którzy osiedi wprawdzie w Nowosybirku lecz emigruja dalej. Ktos z nich zostal przelozonym misji Sui Iuris w Tadzykistanie, ktos w Kirgizji. Biskup Jozef Werth jest Przewodniczacym Episkopatu Rosji. W kurii podobnie jak w Saratowie dominuje ten sam zywiol siostr Eucharystek...do Kazachstanu niedaleko i wymiana kleru, doswiadczen z krajami sredniej Azji odbywa się nadal. Stamtad startowaly najwieksze grupy pielgrzymow udajacych się na spotkanie z Papiezem do Astany. Do nich dolaczylem również ja.
7. Kazachowie na Sachalinie
Na Sachalinie spotkalem kilka osob z koreanskiej diaspory, którzy wyrosli tam wlasnie na zsylce. Okazuje się, ze do azachstanu zsylano również azjatow z Dalekiego Wschodu obawiajac się ich separatystycznych nastrojow.
Moja organistka Gelia była malzonka takiego kazachstanskiego koreanczyka Stanislawa. Urodzila mu coreczke i syna Sasze nazywali się jak wiekszosc koreanczykow na swiecie Kim, co znaczy zloty lub kapusta...Ciekawa sprawa, ze w Kazachstanie koreanczycy zwykle do nazwiska dodaja koncowke "gaj", by ich nazwiska nie brzmialy egzotycznie.
Jej tesciowa była nasza sprzataczka. To jedna z niewielu koreanskich rodzin, która odniosla się pozytywnie do polskiego obyczaju koledowania. Kazachscy koreanczycy sa duzo bardziej "europejscy", otwarci i zywiolowi niż miejscowi z Sachalina.
Spotkalem tez jedna polska, wojskowa rodzine. Pan Wiktor był naszym strozem w nowym kosciele. Jego rodzicom udalo się emigrowac na Slask, on nawet o tym nie marzyl, bo rosyjskim zolnierzom do dzis utrudnia się podrozowanie po swiecie. Nie wydaje się po prostu zagranicznych paszportow, nie maja nawet dowodow osobistych zastepowane sa...kasiazeczka wojskowa.
8. Kazachowie na Ukrainie
Na Ukrainie po raz kolejny napotkalem parafian przybylych z Kazachstanu. Nazwe ich znowu klanem chociaz to tylko jedna rodzina jednak tak jak w przypadku Nelli Josifowny i tutaj jedna kobieta o silnym charakterze majaca dwie cory i trojke utalentowanych wnuczek nadaje ton calej wspolnocie. Ludzie ktorzy przeszli tak wiele nie latwo poddaja sie trudnosciom. Mam na mysli pania Jadwige Szewczenko.
O szczegolach pobytu w Kazachstanie niewiele wiem moge tylko sadzic po zachowaniu. Czasami zdaje sie trudna z charakteru i mimom ze ciezko ja na cos namowic to kiedy sie zgodzi robi to z pelnym oddaniem i gotowa zycie oddac. Ona albo jej wnuczki sa zawsze w kosciele nie wazne jaka pogoda bywalo 30 stopni mrozu a one trwaly ze swieczkami w dloni bo nie bylo elektrycznosci, nie bylo tez okien w swiezo zwroconym Artiomowskim kosciele. Patrzac na nich i ja trwalem, gdyby bie ich wytrwalosc parafia by sie rozbiegla a gdy zaczalem chorowac nadal chodzili i sami sie modlili az do wiosny. W maju ksiadz Biskup nareszcie znalazl dla nich kaplana ze Slowacji.
9. Kolonia na Podlasiu
Pani Apolonia Pawlowska to kolejna niezwykla kobieta z Kazachstanu przywiozla na Podlasie zdaje sie 3 synow z dziecmi i zonami i zajeli oni wsrod Zabludowskich lasow porzucone budynki PGR. Miejscowosc zapomniana na tyle, ze miejscowi ksieza dlugo sie zastanawiali czy to diecezja Bialystok czy juz moze Drohiczyn. Ktos inny pewnie by zwial z powrotem do Kazachstanu albo jeszcze dalej oni jednak w przedpotopowych warunkach trwali.
Z drugiej strony to ilustracja tego jak skromne sa wysilki Polski, by repatrianci z Kazachstanu czuli sie jak biali ludzie albo na odwrot jak murzyni w obozie dla uciekinierow.
10. Cyryl Klimowicz
O biskupie z Irkucka juz opowiadalem w artykule Bialorus dodam tylko komentarz ze to kolejny dowod na to jak silnego ducha posiadali ludzie z Kazachstanu skoro wychowali az dwu biskupow dla Syberii
11. Pawłograd
Na spotkanie z Papiezem nasze autokary z Nowosybirska jechaly przez miasteczko Pawlodar. Po raz pierwszy ujrzalem tak ogromny kosciol w stosunkowo niewielkiej miejscowosci. Otrzymalem pogladowa lekcje o tym w jak roznych warunkach rozwija sie wspolnota katolicka w sasiedniej Syberii i z wymeczonym ale przeciez wolnym, duzo wolniejszym od Rosji Kazachstanie. Takich dowodow w podrozy mialem wiele. Ksieza opowiadali, ze na kawalek ziemi nie trzeba czekac latami. Dostaja od reki i to w najlepszych czesciach miasta a nie jak w Rosji "na zapleczu".
12. Krzysiek Karolczuk
W Astanie mialem wielka prywatna radosc. Spotkalem wielu starych znajomych. Ojca Lucjana z Taszkientu ktory po mnie przejal wspolnoty kalmuckie i dopiero potem byl poslany do Uzbekistanu, ojca Michala minoryte rodem z Brodnicy, ktorego ostatni raz widzialem na nowicjacie w Zakliczynie i Krzyska Karolczuka jezuite,rodem z Bialegostoku, ktorego poznalem jako kleryka w latach pracy nad Donem. Bylem tez z rosyjskimi dzieciakami na jego Prymicji, kiedy to oglaszano "wole Boza" czyli dokad ma pojsc do pracy dany prymicjant. Nasza obecnosc wedle jego slow byla odczytana jako proroctwo. Wkroczylismy na Rakowiecka jak burza bosmy byli spoznieni ale wlasnie na moment nakladania rak...ja nakladalem ostatni.
13. Ksiadz Antoni Hej
Jeszcze jedna wazna i dobrze mi znana postac z Kazachstanu. Wyrosl w jednej z takich kazachskich wiosek gdzie kaplani przyjezdzajac nabozenstwa sprawowali noca przy zamknietych drzwiach i zaslonietych oknach. Ksiadz Antoni Hej, bo o nim mowa, przygotowywal sie do kaplanstwa u Jezuitow na Rakowieckiej w warunkach scislej konspiracji, nigdy nie uczyl sie w zadnym seminarium a obecnie los tak rozporzadzilm, ze po latach spedzonych na placowce w Moskwie jest Rektorem Seminarium w Petersburgu.
13. Unici
W trakcie pielgrzymki papieskiej spotkalem dwu mlodych unitow z Ukrainy, ktorzy podjeli pionierska misje tworzenia greko-katolickich wspolnot. Bylo kilkoro kaplanow w czasach zsylki i nawet kogos z nich tego pamietnego roku Ojciec Swiety betyfikowal, mieli wiec znak z nieba by sie zajac misjami choc Syberia na przyklad na Dalekim Wschodzie tez na ich posluge wyczekuje i chyba sie nie doczeka.
14. Kazachowie z Werony i z Mediolanu
O tym, ze w Kazachstanie pracuje sie prosciej swiadczy tez obecnosc licznych ksiezy Wlochow. W trakcie swej pierwszej podrozy do Wloch w podbergamskim Seriate napotkalem dwu medilanskich kaplanow ks.Massimo rowiesnika mojego, i ks.Edo, ktory jakis czas pracowal w kurii w Karagandzie.
Do Karagandy rowniez trafil dobry znajomy wszystkich katolikow w Rosji: don Bernardo z Verony, tworca gazety katolickiej wspolzalozyciel Kolegium Katolickiego i Seminarium Duchownego. Do Karagandy pojechal z podobna misja lecz dane bylo mu spedzic tylko rok w tym kraju. Czlowiek ktory kochal kaplanstwo zmarl bardzo symbolicznie w Wielki Czwartek.
Nawiasem mówiąc...
Do Kazachstanu zapraszano mnie trzykrotnie do pracy. Zaproszenia padaly w roznej formie i w roznym czasie.
Pierwszy raz ustnie... az w Fatimie, ciagnal mnie do siebie do Karagandy ks. bp Lenga. Ja po kilku miesiacach namyslu napisalem do niego list z Rostowa, ze zaproszenie przyjmuje, lecz nie było odpowiedzi, może list się gdzies zapodzial na poczcie albo w kurii...
Również w Fatimie na goscine zapraszal proboszcz z Kazachskiego Atyrau po drugiej stronie Kaspijskiego morza, patrzac od strony Kalmucji. Ksiadz Peta, dzis metropolita w Astanie, zapraszal jak kolega kolege. Dzis pewnie, by nie ryzykowal. Kazachstan nie bez pomocy kolegow z Moskwy zapisal mnie również na "czarna liste". Zostalem wydalony zanim zdazylem dojechac. Bez zadnych wyjasnien zwrocono mi paszport w Ambasadzie Kazachskiej na Wilanowie, gdy prosilem o wize na podstawie zaproszenia z Atyrau. Zaproszenie wystosowano na polecennie ks. Kalety obecnego Administratora Apostolskiego tej czesci Kazachstanu.
Mój krzyz misyjny, który wreczyl mi nuncjusz w Gnieznie, miał takie przeznaczenie. Miałem z nim powedrowac do krainy Kipczakow, do ojczyzny wielu wygnancow w tym również ks. Bukowinskiego... Chociaz do pracy nie dojechalem to jednak zapisuje w moim dzienniku jako "wlasny" ten odlegly kraj i podruzuje po jego bezkresach w sposób wirtualny. Tego mi żaden polityk zabronic nie może.
Ks. Jaroslaw Wisniewski
Pekin, 27 pazdziernika 2007