Moja Białoruś
Niektorzy mowia pol zartem pol serio, ze Bialystok to miasto bialoruskie. Sadza tak po miekkim "kresowym wlasnie" akcencie a także z powodu bialoruskiej prawoslawnej mniejszosci. Dla wielu bialostoczan takie obiegowe sady sa tak samo przykre jak mowienie o mieszkancach Torunia i okolic, ze to krzyzacy lub o mazurskich czy slaskich autochtonach, ze to Niemcy. Prawda jest bardzo zlozona.
Bialystok do dzis niesie brzemie rusyfikacji z czasow zaborow kiedy to nagle wszyscy greko-katolicy z diecezjalnym mistem Suprasl stali się wbrew swej woli Prawoslawnymi...skutki tamtych rusyfikacyjnych decyzji ciagna się do dzis. Nikt prostym ludziom "prawoslawnym"na bialostoczyznie nie tlumaczy, ze 200 lat temu wszyscy byli unitami i nikt ich nie pytal o zgode na zmiane wiary. Ponad sto lat szczuto ich sztucznie przeciwko lacinnikom. Bawiono się, inaczej mowiac, spekulujac w Petersburgu, co by jeszcze zrobic by pamiec o Unii wyniszczyc.
Podlasienie z Siedlec mieli wiecej szczescia, bo zyli w granicach "kongesowki", gdzie zwalczanie Unii rozpoczelo się o 50 lat pozniej i udalo im się dotrwac do ukazu tolerancyjnego w 1905 roku, gdy im dano do wyboru do jakiego chca nalezec kosciola nie ryzykowali, stuprocentowo wybrali katolicyzm i to rzymskiego obrzadku choc maja podobne "ruskie" czyli unickie pochodzenie jak podlasianie z Bialegostoku.
Wielu Kowalskich w tamtych czasach bez pytania o zgode otrzymalo nowe nazwiska. Kowalscy stali się Kowalczukami a z Nowakow zrobiono Nowikowych. To bardzo bolesna historia. Czy wiedzac o tym będziemy dalej zartowac z Bialostoczan i z ich kresowego akcentu?
Bialystok inaczej niż reszta Polski przezywal rok 1939 a nawet stan wojenny. W obu wypadkach wykorzystano zroznicowanie religijne w celach politycznych, by jatrzyc. W latach 1939-41 cale bialostockie wioski wywozono na Syberie i podczas gdy inne regiony Polski maja dzis oddzialy Sybirakow tylko w duzych miastach to na Bialostoczyznie Sybiracy mieszkaja wszedzie nawet w kazdej malutkiej parafii. Totez nieprzypadkowo Sanktuarinm i Muzeum w Bialymstoku przy kosciele sw. Ducha sa takie niezwykle. Podczas gdy dla przecietnego Polaka Syberia kojarzy się ze zsylkami 19 wieku dla Bialostoczan jest to duzo swiezsza historia. Wspomniane pomniki i grob Sybiraka nie mowia o sprawach odleglych lecz o dniu wczorajszym czy wrecz codziennosci. Kladac kwiaty na tym grobie wielu mysli o rodzicach a nie tylko o pradziadkach.
Owszem można się spierac o dialekt wioskowy w powiatach Sokolskim czy Dabrowskim, gdzie bardzo malo Prawoslawnych a mowi się jednak takze w tych wioskach do dzisiaj "po prostu" i ten prosty jezyk jest niewatpliwie dialektem jezyka bialoruskiego. W danym wypadku samoswiadomosc tych ludzi powinna być brana pod uwage. Oni się czuja Polakami i niech tego dowodem będzie postac ks. Jerzego Popieluszki, który wyrosl wlasnie w takiej "bialoruskiej" dialektycznie wiosce. Jeśli ktos watpi w jego Polskosc i patriotyzm, ten jest po prostu naiwny i glupi.
Ja powiem jedno i niech się nikt nie obraza na moje prywatne odbior i odczucia: przez 7 lat pobytu na Podlasiu i kolejne 7 gdy po kilkakroc do roku mieszkajac w Rosji podrozowalem do Polski z przystankami na Litwie czy Bialorusi, czulem się bardzo swojsko i wszystko co mnie otaczalo procz może i jedynie akcentu czy jezyka wydawalo mi się bardziej polskie niż galicki Krakow. Staropolskie wrecz, tam w kwestiach obyczajowych masz wrazenie jakby zatrzymal się czas na dacie 1795. Wszystko co było potem w dziedzinie kultury to: degradacja i swiadome niszczenie. Niech mi wybacza panowie Murawiow i Stalin, ze tak nisko ich geniusz oceniam.
1. Indura
Skierowal mnie do Indury ks. Biskup Kondrusiewicz, który rezydowal w tych czasach na skromnej plebanii przy franciszkanskim kosciel na lewym brzegu Niemna. Chcial bysmy z Piotrkiem jako diakoni glosili codzienne kazania i spiewali egzekwie. "Zylis slabo zna polski i mocno go kaleczy, niech ludzie posluchaja poprawnej polszczyzny"...tak oto okreslil nasza diakonska misje. Zylisa zabral na dluga podroz po diecezji w roli kamerzysty. Po kilku dniach potrzebowal jeszcze i diakona, zabral wiec Piotrka na swoje wojaze a ja sam zostalem "spiewac egzewkwie". Ponieważ do kosciola przychodzilo sporo ministrantow i grupka malych dziewczat przyszlo mi do glowy, by zbierac ich "na rozaniec" i troche się z nimi pobawic jak to robilem przy ognisku w rodzinnym Skrwilnie na kazdych wakacjach.
W Indurze jako diakon zbieralem dzieciarnie obok parkanu koscielnego i wieczorami uczylem ich spiewac wszystkiego co spiewaja polskie przedszolaki: "Stary niedzwiedz", "Baloniku", "Chodzi lisek"...nawet po powrocie przekserowalem w malutkim formacie i zadedykowalem im niektóre krotkie wiersze z tomiku "Katechizm Malego Polaka"z wierszykami i odeslalem, by nie przestaly się uczyc.
2. Plebanowce
Po roku na wakacje zaprosil mnie ks. Krzys Karolewski do Plebanowiec niedaleko Wolkowyska. Pomysl ten powstal w trakcie odpustu sw. Antoniego, na który przybylismy we czworke ja, Piotrek, Krzysiek i Boguslaw neoprezbiterzy Bialostoccy, by odprawic sekundycje w miejscowosci gdzie jako neoprezbiter był wikariuszem Sluga Bozy ksiadz Fordon, budowniczy kosciola w Dabrowie Bialostockiej...Przyjechalem w polowie sierpnia gdy byłem sam na Dolistowskiej parafii a pozostali ksieza na wakacjach. Trwaly zniwa, ludzi do kosciola chodzilo niewiele...Bardzo mi zalezalo na tej sprawie wiec sciagnalem na zastepstwo Salezjanina z Suwalk i...pojechalem. Byłem w tych czasach "opetany sprawa misyjna". Ciagnelo mnie na Bialorus jak magnes ciagnie metal. Tam miałem do pomocy trojke bialostockich i dwie animatorki z Suwalk. Uczylismy dzieci spiewac, rysowac a nawet pisac po polsku. Robilismy program oazowy z rozancem codziennym i terenowa droga krzyzowa na koniec bolesnych tajemnic. Były na plebanii skromne posilki dla dzieci, jedynie spac chodzily do domu. Zabiegany ks. Proboszcz z rzadka przyjezdzal z Rogoznicy, zwykle pod wieczor na ognisku i widac było wtedy, ze jest bardzo zadowolony.
Zadowolone tez były dzieci i rodzice, którzy przez dwa tygodnie wyjatkowo mieli tam Msze sw. codziennie.
3. Wołkowysk
To miasto odwiedzilem tylko 3 razy lecz bardzo dobrze pamietam. Pierwsz raz gdy zastalem tylko klerykow z Rygi w tym diakona Stefana z Ryskiego Seminarium a rodem z Ostrowca czy Gudogaju. Potem były misje redemptorystow razem z kolegami neoprezbiterami, z którymi przyjechalem glownie ze względu na ksiedza Krzysztofa i jego parafian z Plebanowiec...do ktorych miałem wielokrotnie wracac. Odprawilismy wspolnie z pewnym franciszkaninem odpustowa Msze prymicyjna i po sutym obiedzie była jeszcze wieczorna prymicja w Rogoznicy i nocleg na nowiutkiej plebanii. Na Misjach w Wolkowysku padalismy ze zmeczenia, mimo to szczesliwi, ze okazalismy się przydatni. Tam również obiad był odpustowy i wielu kaplanow, zawital nawet abp Kondrusiewicz, który rozmawiajac z dziekanem Henrykiem często przechodzil na litewski, widac uczyli się razem w Seminarium w Kownie i przydawala im się ta znajomosc do omawiania trudnych tematow nie chowajac się po katach. Do tych dyskusji wlaczal się ksiadz Zylis, rodowity Litwin. Do mnie tresc tych rozmow docierala, lecz nie odzywalem się, bo mój wiek i ranga neoprezbitera na to nie pozwalaly.
We wszystkich rozmowach i zdarzeniach czulo się ogromny entuzjazm i nadzieje zwiazana z pierestrojka i wlaszcza wolnoscia sumienia. Ludzie chwytali w pluca powietrze wiary nadrabiajac brak tlenu jaki odczuwali latami. Na misje zjezdzali się specjalnie wynajetymi autobusami z calego powiatu a glosniki rozstawione w oddalonych miejscach dudnily na cale miasto. To można było tylko porownac z entuzjazmem Polakow zebranych na spotkanie z Papiezem. Nigdy zwykly odpust czy nawet misje parafialne w Polsce nie miewa takiej oprawy.
4. Dokszyce
Gdzies w okolicach Wilejki sa liczne wspolnoty kapucynskie, prowincjal mieszka w Dokszycach. Kilka tych parafii z dawnego pogranicza odwiedzilismy jesienia 1998 roku razem z ksiedzem Mackiewiczem. Szukalismy dla mnie zamiany-zastepstwa do Azowa, bo taki wymog wysunal nowy biskup Saratowski, gdy nalegalem by mnie pusil na Syberie. Wtedy to również troche lepiej poznalem Minsk.
U ksiedza Jana Przelozonego Wiceprowincji Kapucynskiej, byliśmy z rewizyta, on nas odwiedzil nad Donem latem i ogladal nasze parafie. Teraz mysmy ogladali jego osiagniecia. Zaiste niewielkie miasteczko Dokszyce dzieki staraniom Kapucynow ma solidny kosciol i nie mniej solidny klasztor. W drodze do Minska o. Jan zawiozl nas na cmentarz który przylegal do tatarskich pochowkow, widac było ze jest ich tam wielka ilosc.
5. Oszmiana
W Oszmianie byłem dwakroc. Raz wracajac z nowicjatu, był rok 1996. Jechalismy z Warszawy przez Wilno, Minsk i Moskwe z siostra Teresa. Oszmiana była pol drogi z Wilna do Minska tam przy parafii pracowaly te same wilenskie i rostowskie siostry. Odwiedzilismy ich dom i piekny barokowy bialy kosciol odrestaurowany niedawno dzieki ofiarnej pracy Salezjanow. Jakos w tym samym czasie rozegral się tam jakis konflikt i Biskup Kaszkiewicz przekazal swiatynie ksiezom diecezjalnym.
Potem z ks. Mackiewiczem w roku 1998 byliśmy tam ponownie. To wlasnie on ubolewal, ze jego wspolbracia Salezjanie musieli z Oszmiany odejsc. Ja miałem nieoczekiwany podarek losu, bo wyjezdzajac autobusem z Oszmiany zaocznie odwiedzilismy Krewo, obecnie malutka parafijka a 700 lat temu sporej wielkosci miasto. Tam rozegralo się zbratanie Polski i Litwy. To co czytalem w ksiazkach w dziecinstwie teraz ogladalem wlasnymi oczyma wlaczajac proces wyobrazni. Troski nowicjackie powoli przemijaly ja pogrozalem się w pasji podroznika czekajac w sercu z niecierpliwoscia co tez nowego zobacze w Minsku.
6. Słonim
Slonim miasto znane mi z pielgrzymek. Zakochalem się jako kleryk na oazie w Bialowiezy w malej kopii jeszcze mniejszego oryginalu MB Zyrowickiej.
Zyrowice to unickie sanktuarium a jego los podobny do Suprasla: zabory, kasacja Unii pod przymusem, rusyfikacja.
Kto dobrze zna Minsk ten zauwazy, ze wiekszosc "prawoslawnych" swiatyn stolicy w tym również Sobor Katedralny to dawne katolickie koscioly lub klasztory albo swiatynie unickie. To się zdarzalo nawet w Wilnie!
Tak wiec zamiast Zyrowic gdzie obecnie się miesci Prawoslawna Akademia i Seminarium kult Matki Bozej Zyrowickiej szerza wlasnie kapucyni ze Slonimia. Do nich udalem się latem 1999 roku w drodze z Parafiady razem z dzieciakami, by się upewnic, ze Kapucyni do Azowa przyjada na zastepstwo. Moja ulubiona ikona mnie nie zawiodla. Jej to wstawiennictwu zawdzieczam, ze moglem pojechac na Syberie.
7. Pińsk
To miasto biskupie jest mi znane i bliskie poprzez katedre i grob Slugi Bozego Lozinskiego i osobe kard. Swiatka, którego widywalem w Seminarium w Bialymstoku, potem na pielgrzymce w Fatimie, az wreszcie u niego w rezydencji, na ulicy Szewczenki 12. Nie zapomniane chwile. Zajechalem, by zlozyc uszanowanie w 1998 roku latem, gdy odbieralem z granicy w Brzesciu "skladana kapliczke" podarek z Niemiec dla Wolgodonska.
Ekipa budowlana, która sterczala na granicy prawie tydzien jak w wiezieniu, bo brakowalo dokumentow celnych z Rostowa nagrodzila nasz przyjazd oklaskami. Poczta papiery szlyby jeszcze tydzien i transport by wrocil z powrotem do Niemiec. Tak oto skok desantem staruszka Niwa uratowal akcje humanitarna. W tym transporcie była jeszcze jedna kapliczka dla Togliatti, tak wiec dzieki tamtej przygodzie zapracowalismy sobie zaocznie wdziecznosc jeszcze jednej mlodej rosyjskiej parafii. Pomagal mi wtedy Andrzej Keller mlody rostowski Niemiec i utalentowany kierowca.
Na nocleg przyjal nas w Brzesciu ks. Olszewski z sasiedniej diecezji drohiczynskiej.
Czulem w drodze powrotnej dziwne zmeczenie i miałem zle mysli... slusznie 20 km za Brzesciem na przejezdzie kolejowym w Zabiencu w pol drogi do Pinska odlecialo nam lewe przednie kolo tam gdzie siedzi kierowca. Dobrze ze w tym czasie nie jechal żaden pociag i ze zwykle na przejazdach samochod jedzie wolno. Poprzednia dobe przebylismy 1800 km z predkoscia od 100 do 140 km ani na chwile nie zwalniajac tempa. Gdyby to stalo się wtedy...nie byloby co z nas zbierac. Czulem, ze musze chwile odpoczac i przemyslec to zdarzenie. Zaraz po blyskawicznym, remoncie zajechalismy do kardynala i nagrob Slugi Bozego. Slusznie uczynilismy, czekalo nas jeszcze mnostwo przygod. Transport z kaplica mocno nas wyprzedzil i postanowili nas czekac na rosyjsko-bialoruskiej granicy. Tam ich spotkalismy nastepnego ranka. Uzbrojeni modlitwa kardynala, który z ciekawoscia opowiesci wysluchal i blogoslawil ruszylismy spokojniej w dalsza podroz.
8. Baranowicze
Ulubione miasto kardynala. Tutaj rezydowal dlugie lata prowincjal wszystkich werbistow w calym dawnym ZSRR a mój przelozony jako Biskup w Irkucku, ks. Jerzy Mazur budowniczy i organizator. Na malym poletku stoi sobie wielka swiatynia MB Fatimskiej i klasztor siostr Misjonarek Sw. Rodziny.
Siostry maja tutaj nowicjat i paralelna z Werbistami strukture obejmujaca ogromne terytorium. Niewiele mniejszy kosciol ksiezy Werbistow ze studio radiowym i Centrum Katechetycznym polozony jest na tej samej wylotowej ulicy. Katecheci tu wyksztalceni mocno rozwineli misje w terenie wspierani przez ksiezy i siostry. Dobrze tez dziala akcja charytatywna i inne o których nie wiem. Ogolne wrazenie takie, ze wiele centralnych akcji diecezjalnych z Pinska przesunelo się do Baranowicz.
Ks. Mazur wydawal tutaj gazete Dyjalog, która rozsylana jest po calej bialoruisi i wychodzi na 3 jezykach. Po polsku, bialorusku i rosyjsku...Wyadano tu tez drukiem kilka tomow katechizmu dla dzieci, który trafil również na Syberie. Stad również z inicjatywy ks. Mazura chodza piesze pielgrzymki.
9. Nowogródek
Nowogrodek odwiedzalem dwukrotnie. Po raz pierwszy jako kleryk z Jurkiem Rojeckim i z bratem Czarkiem...dotarlismy poznym wieczorem i goscinny ks. Dziekan Dziemianko, rozlozyl u siebie w pokoju prowizoryczne 3 lozka a nawet karmil i poil do pozna w nocy. Iscie kresowa goscinnosc. Dziekan był niewiele od nas starszy lecz staz kaplanski miał wielki. Przyjal tajemnie swiecenia kaplanskie gdy miał zaledwie lat 20. Wystaral mu się o to jego proboszcz Pralat Lisowski, który miał wielki autorytet i wlasnie w sposób podziemny przygotowal do swiecen zdaje się 7 dmiu bialoruskich ksiezy. Opowiadal nam jak sluzac w wojsku w dalekiej Karelii nie miał mozliwosci sprawowania Mszy swietej. Obejrzelismy sobie slynna Gore Zamkowa i mogily siostr Nazaretanek, które wtedy dopiero czekaly na swoja beatyfikacje, lecz były glosne dostatecznie. Widzielismy domek Mickiewicza i kilka innych kosciolow w centrum miasta czekajacych na zwrot i remont. Podobna scenerie zastalismy po roku czasu gdy przyjechalem z dziecmi z Zabiela.
Osiem lat po naszym pierwszym spotkaniu, dziekan i kustosz sanktuarium blogoslawionych siostr meczenniczek musial przejechac do Grodna gdzie go mianowano najmlodszym 36 letnim biskupem.
10. Mohylew
Niezapomniane miasto pielgrzymkowe, niezapomniana katedra... niegdys archiwum KGB... niezapomniany ks. Blin z diecezji wloclawskiej. Urodzil się gdzies na Bialorusi co często podkreslal i ostatecznie zdobyl na powrot obywatelstwo taki sobie wtorny repatriant recydywista. Oprocz Mohylowa jakis czas obslugiwal rosyjski sasiedni Smolensk czym uradowal rodziny katynskie. Jego nadaktywnosc jak to bywa na misjach, odbila się na zdrowiu. Często slyszalem o jego niedomaganiach i wyjazdach na leczenie do Polski. Z Boza pomoca ma się dobrze. Dzis ks. Wladyslaw mieszka w Witebsku i pelni urzad biskupi. Katedra sw. Stanislawa prze dlugie lata była glownym kosciolem Rosji. Archidiecezja Mohylewska powolana do zycia z pominieciem kanonow przez caryce Katarzyne obejmowala wielkie terytorium: od Petersburga do Wladywostoku. Z czasem Biskupi mohylewscy, seminarium i kuria przejechaly do Petersburga lecz tytul diecezji pozostal. Katedra niegdys zrujnowana pod gospodarskim kierunkiem Dziekana odzyla dawna swietnoscia. Nie da się ukryc to dzielo jego zycia, to jego oczko w glowie.
Mohylew to również kolebka siostr Misjonarek sw. Rodziny, maja tu skromny domek i kontynuuja dziela zalozycielki.
11. Homel
Ks. Slawomir i Neokatechumenat. W parku niedaleko Akademii Medycznej w samym srodku wojewodzkiego miasta zbudowal wielki kosciol.
Widzialem go tuz przed odjazdem na Syberie. Podarowal mi figurke 12-letniego Jezusa, który mnie nieraz odwiedzal we snie. Ta figurka sobie teraz stoi daleko w Syberii w kurii w Irkucku. Ona tez w mej przygodzie syberyjskiej ma pewien udzial....
12. Mińsk
W Minsku podobnie jak w Mohylowie byłem po raz pierwszy jako neoprezbiter z dziecmi z Zabiela w 1992 roku...odwiedzilsmy wtedy remontowany Czerwony Kosciol, swiezo zwrocona Biala Katedre gdzie nadal Msza swieta odbywala się na 3 pietrze, na dole wciąż sala gimnastyczna. Spotkalem wtedy po raz wtory ks. Zawalniuka, który był niegdys w naszym Seminarium i wikariusza z katedry Slowaka werbiste.
Ksiadz Jan Kapucyn zawiozl nas z ks. Edwardem do Nuncjatury. Zapoznal z nuncjuszem z pochodzenia tez Slowakiem, to było krotkie i mile przezycie.
Dzieki Janowi poznalem ukryta wśród nowych osiedli kapliczke sw. Jozefa i dwoch mlodych kapucynow z bialoruskiego narybku. Wielokroc jeszcze miałem ich spotykac gdy potrzebny był mi w podrozy nocleg. Ktos z nich miał mnie odwiedzic z rekolekcjami, by ewentualnie potem przyjechac na zastepstwo. Ks. Jan sklanial się ku takiej mysli chociaz w Warszawie, gdzie byłem wczesnie u Prowincjala a nawet miałem rozmowe z Generalem w trakcie jego krotkiej wizyty w Warszawie...przyjeto mnie raczej chlodno.
Przy innej okazji odwiedzilem tez kosciol sw. Rocha, w którym na zmiane odprawial mój kolega z Seminarium i były wystepy Filharmonii, bo ten budynek podarowal je "szczodry do rozdawania cudzego mienia"Zwiazek Radziecki. W tym kosciolku ks. Anatol wprowadzil rzadkie w tych stronach wylacznie bialoruskie duszpasterstwo.
13. Głebokie
Do Glebokiego wpadlem na chwilke raz jeden w swoim zyciu. Pamietam z lektury, ze w tych okolicach i w Molodecznie pracowal pewien duszochwat, który setki "prawoslawnych" czyli dawnych greko-katolikow przywrocil do kosciola i zdaje się zmarl czy tez zaginal w czasie II wojny swiatowej.
W Glebokiem urzedowal wtedy ks. Cyryl Klimowicz, którego znalem z opowiesci jego kursowego kolegi a obecnie proboszcza w elckiej neokatechumenalnej parafii. Opowiadano mi wtedy w moich czasach kleryckich historie jego sowieckiego paszportu. Ponieważ przybyl z rodzicami w grupi ostatnich repatriantow z Kazachstanu, dlugi czas z wydaniem polskiego paszportu zwlekano. Proponowali gdy był już klerykiem w Warminskim seminarium odmowil jednak, miał jakies przeczucia, sowiecki paszport zachowal i na Bialorus przyjechal bez wizy i zaproszenia jak obywatel do wielkiej ojczyzny. Teraz mieszka sobie w Irkucku bez tych klopotow, które miałem ja czy Biskup Mazur...
14. Dunilowicze
U ksiedza Pozarskiego na plebanii uslyszalem szczegoly nagonki na ksiezy, która tu się rozpoczela na dlugo nim Pan Putin u siebie cos podobnego wymyslil. Bywalo, ze ksieza z Bialorusi wyjezdzali do Rosji, bo tam było dla nich wiecej wolnosci teraz trudno już się zorientowac kto wiekszy satrapa, imperator rosyjski czy imperator Backo.
15. Bieniakonie
W Bieniakoniach mieszka poeta Michal Wolosewicz, kolega szkolny mojej nauczycielki pani Goralskiej. Przejalem od niej wiele znajomosci i kult do Adama, który po sobie w tych stronach pozostawil niezatarty slad mlodzienczej tworczosci. Wielokroc zagladalem do Pana Michala, by pokazal kamien Maryli Wereszczakowny, przy którym się spotykali i który do konca zycia lezal sobie na trasie wedrowek tej mlodej wdowy.
W Bieniakoniach w tamtych czasach pracowali ksieza Pallotyni. Kosciol zdewastowali komunisci uzytkujac jako sklad zboza i garaz. Trzeba było wiele sil wlozyc by kosciolowi przywrocic dawna swietnosc.
16. Grodno
Dlugo by pisac o miescie Grodnie, cudne miasto, nawet nie wiem które ladniejsze i blizsze sercu: Grodno czy Bialystok? Ja bym powiedzial miasta blizniaki. W czyms konkuruja, w czyms wspolpracuja. W Bialymstoku jest Bialoruski konsulat co ciekawe miesci się w budynkach wzniesionych przez Proboszcza sw. Wojciecha.
W Grodnie jest konsul Polski. Choc oficjalnie Polska i Bialorus sa w roznych wrogich obozach nowej Zelaznej Kurtyny europejskiej, po obu stronach granicy jednak mieszkaja podobni sobie i nawet pokrewni ludzie.
Konkluzje
W ostatnich slowach chce wrocic do podjetej kwestii akcentu czy dialektu bialostockiego. Chce powiedziec wiecej, a co powiem wiem z bliskiego obcowania. Na jezykowych "purystow" obrazaja się nie tylko podlasianie: obraza się 80% mieszkancow Grodna czy innych grodzienskich powiatow z tych samych przyczyn. Gdy pomimo ich woli robi się z nich Bialorusow, czy Litwinow.
Pan Lukaszenko dal nam lekcje pogladowa "jak to się robi". Oni choc zmuszeni sa zyc w innym kraju i milczec, jednak sobie nie zycza by z powodu braku znajomosci jezyka polskiego nazywano ich Bialorusami, Litwinami czy ruskimi, nad nimi dostatecznie znecala się historia i politycy, by jeszcze cierpiec od rodakow przytyki, za to ze nie potrafia ladnie się wyslowic. A niby kto ich tego uczyl... przez stulecia zaborow i sowietyzacji.
Wlasnie na grodzienszczyznie i wilenszczyznie badalem prywatnie ten fenomen starozytnej i wielkiej diecezji wilenskiej, gdzie przez stulecia wszystko co polskie, litewskie i ruskie przeplatalo się w sposób genialny i dalo takie potegi umyslu jak Mickiewicz, Orzeszkowa i Milosz. Nie przemilcze braci Pilsudskich choc to jakby inny temat, oddzielny, polityczny a jednak, kto zabroni Polakom na Grodzienszczyznie czy w Wilnie czuc się gospodarzami na ojcowiznie alboczuc się podobnie, gdy przypadkiem przyjada do Warszawy,czy Krakowa. Ich kresowy akcent doda im tylko szlachetnosci za wytrwanie. To mój prywatny poglad a jednak marze, by zgodzil się z tym każdy mój rodak.
Z drugiej strony ci co tesknia za polskim Wilnem, czy Grodnem niech się pogodza z tym, ze podobne teksty padaja w Minsku w adres Wilna i Bialegostoku. Robmy co się da by nie zmieniajac granic ludzie czuli się godnie ze swoim dialektem, jezykiem i wiara tam gdzie wyrosli nie wybierajac. Tego od nas oczekuje a nawet wymaga zjednoczona Europa.
Ks. Jarosław Wiśniewski
Pekin, 25 pazdziernik 2006