Wybierz swój język

Biskupi na Wschodzie

9 etapów - 32 klęczniki



W opowieści o księżach "20 klęczników" aż trzech biskupów z przeszłości włączyłem i tylko przypomnę, że tacy byli: Eugeniusz Neve Apostolski Administrator Moskwy, Karol Śliwowski biskup Władywostocki i prawie legendarny Reinaldo de Spoleto dominikanin z Azowa. Opisałem ich jako najbardziej charakterystyczne postaci dla Wschodniej geografii i historii. Zaczynało się wszystko w czasach "złotej ordy" i zdawało się kończyć uwięzieniami, zsyłką aresztem domowym czy nie wydaniem wizy.

W innym moim tekście "Pogrom katolickich diecezji" wspominałem jeszcze los metropolity błogosławionego abpa Felińskiego przetrzymywanego w Jarosławiu nad Wolgą. Pisałem tam również o syberyjskiej wiosce Tunka, do której zesłano aż 200 kapłanów. Nie wiem czy byli wśród nich biskupi, lecz na pewno lista dręczonych hierarchów jest długa. Na tej liście bez wątpienia szczególne miejsce należy się grupie tzw. "ruskich katolików" z parą Abrikosowych, błogosławionemu Egzarsze Fiodorowowi (Lefortowo, Sokolniki, Sołowki + 1935 Wiatka) a także dziesięciu ukraińskim Biskupom aresztowanym zaraz po II wojnie światowej i zamordowanym w gułagach. "Zamordowano" w sposób fizyczny całą hierarchię. Sołowiow Sergiej wice-egzarcha przymusowo leczony w zakładach dla chorych psychicznie.

Kardynał Slipyj, który spędził ponad dziesięć lat w Gułagach i jako jedyny żywy hierarcha spośród zesłanych wyjechał na Zachod i przetrwał aktywnie pracując nad odrodzeniem kościoła ukraińskiego w Watykanie.

Oddzielny temat to plejada Apostolskich Administratorów ZSRR wsród, których nie wszyscy byli biskupami, ale wszyscy przyjmując odpowiedzialność za kościół przyjmowali, podpisywali dobrowolną zgodę na śmierć.


Moja wiedza o Biskupach męczennikach dawnego Sowieckiego reżimu a dziś "kanonicznego terytorium" Moskiewskiego Prawosławia ogranicza się własnym oglądem tych przestrzeni opracowaniami z archiwów komisji ks. Czaplickiego, wydawnictwa Russia Christiana i Franciszkanów.

Spory wkład w poznanie sprawy ma śp. pan Zdrojewski Prałat Peszkowski, ks. Dzwonkowski SAC i ks. Pożarski.

Chcę żeby mój tekst nie był akademicką zabawą a osobistą refleksją nad tematem, do której zapraszam.

Etap pierwszy Gruziński

Właśnie rozegrała się w Gruzji "trojandowa rewolucja" tak ją nazywają na Ukrainie i ja ją nazwę Różową Rewolucją albo Różańcową, bo nie wątpię, że cały czas ktoś się za Gruzję mocno modlił nie wypuszczając różańca z rąk. Domyślam się, że był też w tej grupie mój młodszy kolega z Sokółki ks. Grabecki, który dokładnie w tym czasie, gdy ja dostawałem misyjny krzyż do Kazachstanu wybierał się do wymarzonej Gruzji.

Nie wpuszczono mnie do Kazachstanu, więc z odległości ukraińskiego Donbasu spoglądam w kierunku Kaukazu i rozmyślam widząc czerwone krzyże na flagach jak on sobie tam radzi.

Gruzja Stalina i Saakaszwili, Gruzja Szewardnadze jest również krajem męczenników i krajem misjonarzy.

To właśnie w Gruzji powstały niepokojące filmy, jakie zwłaszcza "Agonia" film o zniszczonym kościele i drodze prowadzącej do niego, a teraz już niepotrzebnej, bo „komu potrzebna droga, która nie wiedzie do kościoła”. A z drugiej strony, komu potrzebny kościół zbudowany dla przepychu. W Gruzji są kościoły zbudowane na krwi męczenników i ponieważ dziś piszę o męczonych Biskupach Wschodu chcę wymienić ich imiona, by było wiadomo, że za wojnę przelali krew również oni:

Szio Batmanaszwili – Apostolski Administrator dla katolików Gruzji rozstrzelany na dalekich Sołowkach w uroczystość Wszystkich Świętych 1 listopada 1937roku. Trzy miesiące później rozstrzelano w tym samym miejscu abpa Johanna Rolfa Apostolskiego Administratora dla katolików Kaukazu. Myślę, że i jemu Gruzja nie była obca sądzę, że znali się z Szio może się przyjaznili a teraz tam z nieba na nasze trojandowe róże patrzą.

Nieco spokojniejsze a przynajmniej dłuższe życie dał los księdzu Emanuelowi Bardzidze, który dostał w spadku tytuł Apostolskiego Administratora i odpowiedzialność za wszystkich katolików w Gruzji, ale tak jak poprzednik na całym Kaukazie. Spędził dużo czasu pod aresztem w 1929 r. a w 1935 r. trafił do obozu w Karagandzie, gdy wrócił do Gruzji żył czas jakiś jeszcze i trzeba się domyślać, że nie tracił czasu na próżno. Zmarł w dzień Zwiastowania w 1966r. w Tbilisi. Kolejny Administrator Apostolski obecny biskup Pazotti choć młody Włoch niewątpliwie zna i czci imiona swoich poprzedników dużo lepiej od nas. Wypada mu życzyć tego, o czym każdy biskup marzy, by w jego diecezji było wiele powołań, by na krwi i łzach znów w Gruzji kwitły nie tylko trojandy politycznej wolności, lecz również nasz rozdeptany przez "Smoka ateizmu" katolicki kościół.

Etap drugi Nadwołżański

Choć słowo Niemiec podświadomości wielu ludzi na Wschodzie budzi dziwne asocjacje i lęki to warto pokusić się o rehabilitację narodu i tego, który jęczał pod nachalnym i natrętnym kłamstwem faszyzmu. Wydaje się mi, że poprzez sąd Norymbergi i karę podziału Niemiec. Wypędzenie Mazurów i Ślązaków a także obozy i cmentarze jenieckie Niemcy zapłacili za błędy Hitlera. Teraz pora, by rehabilitować "nadwołżański lud" nie tylko pozwoleniem na wyjazd do Niemiec, ale również zgodę na pozostanie w Rosji bez lęku i wolność odrodzenia swej wiary, parafii kościołów w tym również zwrotu pięknej Saratowskiej katedry! Katedry św. Klemensa. Na zwrot w Saratowie czekają budynki seminarium i Pałac Biskupi. Przecież to nie są zbyt śmiałe marzenia. To są wymogi rosyjskiego prawa, które w teorii pomimo wspierać wszystkie wspólnoty religijne w pragnieniu przywrócenia sobie dawnych świątyń i budynków sakralnych.

Pamiętam obchody stopięćdziesieciolecia diecezji Saratowskiej. Wtedy nam udostępniono jedną z sal katedry św. Klemensa i wielu prelegentów czytało swe artykuły o historii diecezji. Poproszono bym i ja wystąpił. Miałem świeżo przed oczyma moje artykuły o biskupach azowskich. 175 lat pobytu katolików w 14 i 15 wieku nad Donem. Około 20 biskupów przewinęło się przez te same okolice w czasach średniowiecza, na których potem urzędowali biskupi Saratowsko- tyraspolscy. Pamiętam wtedy ich imiona i cytowałem nie jąkając się i nie patrząc w kartkę. Jeśli czegoś zapomniałem, to żartowałem na ten temat, więc za niewiedzę klaskano mi głośniej niż za informację. Audytorium było życzliwe i szczęśliwe z jubileuszu. Nikt z nas nie oczekiwał, że wkrótce zaczną się represje. Że istnienie naszego kościoła i jego odrodzenie wiele ludzi zechce kwestionować.

Wzruszyła nas wszystkich opowieść młodego Biskupa Klemensa, który przyznał się, że znał osobiście ostatniego Biskupa z Saratowa, który prosił kleryków z Erfurtu we Wschodnich Niemczech, by korespondowali z niemieckimi katolikami w Kazachstanie i innych krajach w Azji Mniejszej. Te listy spowodowały w młodym kleryku Klemensie swego rodzaju namiętność, której logicznym skutkiem był wyjazd do ZSRR w 1989 r. i praca w Duszanbe przez dwa lata, aż do wyjazdu w 1991 r. do Marksa koło Saratowa na prośbę proboszcza Wertha, którego Watykan wyznaczył na Biskupa w Nowosybirsku.

Nie pamiętam nazwiska ostatniego Biskupa z Saratowa, o którym wspominał bp Klemens, ale pamiętam małżeństwo przybyłe z Niemiec to byli jego krewni. Biskup Klemens podtrzymywał kontakty z nimi i gdy jego wyznaczono następcą zmarłego niedawno starca udało się zabrać z Niemiec insygnia biskupów Saratowskich.

Było mi miło, gdy bp Klemens poprosił mnie bym był tłumaczem dla wspomnianej pary i oprowadzał ich po mieście Saratowie. Wieczorem był bankiet w pewnej restauracji, na którym zaintrygowała mnie obecność luterańskich księży.

Ponieważ jednak chcę mówić o przeszłości to jednak zacztuję pewne znane mi nazwiska, które jak echo tłuką się w mojej głowie. Wśród plejady niemieckich nazwisk zapamiętałem jedno polskie. Ks. Biskup Dmochowski otrzymał sakrę biskupia w 1861roku tuż przed powstaniem styczniowym i jako jedyny biskup pomocniczy miał za zadanie zorganizować seminarium duchowne, w którym studiowało na początku zaledwie kilka kandydatów a po 50 latach ich liczba dochodziła do dwustu.

Jeśli zaś mówić o martyrologu Saratowa to najważniejsze są tu trzy nazwiska: bp Anton Johan Zerr, który w warunkach konspiracji wyświęcił w latach 1922-26 dziewięciu księży i zmarł w 1934r. w niewyjaśnionych okolicznościach. bpa Aleksandra Frizona rozstrzelano 20 czerwca 1937 r. na Sołowkach. Jego następca Apostolski Administrator Powołża Baumtrog zginął jeszcze wcześniej na kilka miesięcy, bo w marcu 1937 roku w podobnym czasie i miejscu jak ich Gruzińscy koledzy.

Więcej poszczęściło się abp Józefowi Alojzemu Kessler, który w 1920 roku wyjechał z Rosji i zmarł w 1933 roku. Komunizmu nie zaznał w pełni i faszyzmu przy pełni władzy nie dożył.

Ziemia wokół Saratowa wioskowa, kołchozowa i sam Saratów choć wielkomiejski swojski. Czuje się jednak w powietrzu tragedię nieobecności, wypędzenia całego narodu, który częściowo odszedł, lecz przez ruiny swych świątyń i przez zaorane cmentarze i porzucone domostwa krzyczy i domaga się rehabilitacji prawdziwej a nie patosu.

Etap trzeci Petersburg

W Petersburgu mieści się dziś jak i niegdyś seminarium a kościół, który ukrywa się w murach uczelni i niewidoczny od strony ulicy nazywany jest katedrą. Ma Petersburg najpiękniejsze w całej Rosji kościoły, ale nadal nie ma stałego biskupa. W 18 wieku Katarzyna Wielka wymusiła na Watykanie utworzenie nowej struktury archidiecezji Mohylewskiej. Biskupi z tytułem mohylowskich przeważnie urzędowali w Petersburgu. Akademia Duchowna, która znalazła sobie miejsce w „północnej stolicy” jest w rzeczywistości Wileńska Uczelnia, którą Carat zamknął i przeniósł na początku 19 wieku. Pierwszym metropolitą mohylowskim był kontrowersyjny biskup Siestrzencewicz. Ostatni biskupi, których losy bardzo tragiczne wciąż wymagają refleksji. Choć wiele przemawia za decyzją by stolica Metropolii Rosyjskiej była w Moskwie nie widzę powodu, by odmawiać Petersburgowi prawa posiadania własnego biskupa. Potrzeby duszpasterskie powinny przezwyciężyć niekończące się pretensje panującej Prawosławnej Cerkwi.

Wedle opinii kleryków sam biskup Kondruszewicz dużo chętniej jeździ do Petersburga niż do Moskwy. Katolicy w Petersburgu zawsze byli u siebie, w Moskwie zawsze "nieproszeni goście".

Kiedy jako kleryk poszukiwałem w seminaryjnej bibliotece różnego rodzaju "białe kruki" ze wschodu udało mi się znaleźć opowieść o pierwszej pielgrzymce z Petersburga do Częstochowy. Pielgrzymka jechała pociągiem a kierował nią sam abp Kluczyński. Przypuszczam, że podróż była uzgodniona z carem Mikołajem II a nie wykluczone, że część wydatków wzięło na siebie państwo. O rozmachu tego zdarzenia w sposób pośredni świadczy wydana z tego powodu książeczka. O tym, że car Mikołaj podpisał i szczerze przestrzegał zasady Ukazu tolerancyjnego 1905 roku niech świadczy jeszcze inna pielgrzymka. Mam na myśli podróż biskupa pomocniczego Jana Cieplaka, który w tym samym czasie udał się na Wschód. Podróżował koleją transsyberyjską do Chabarowska, Nikołajewska i na Sachalin. Podróż trwała cały rok i jest jedynym tego rodzaju projektem potwierdzającym jak wielkie było niegdyś biskupstwo mohylewskie.

Arcybiskup Kluczyński zmarł w 1917 roku na Krymie i sądzić należy, że był to jeden z najszczęśliwszych metropolitów. Do jego władzy duchownej władze świeckie nie negowały a nawet wspierały.

Arcybiskup Cieplak jak biskup pomocniczy działał z rozmachem, gdy jednak przyjął sfer metropolii trzeba mu było przeżyć aż trzy areszty w 1920r., 1922,1923 ostatni raz siedząc w więzieniu Moskiewskim na Butyrce uniknął śmierci jedynie dzięki akcji dyplomatycznej wielu państw świata. W 1924 roku wyjechał na Łotwę, ostatnie dni życia spędził w USA gdzie zmarł w 1926 roku w opinii męczennika bolszewickich represji, których stał się symbolem i świadectwem.

Dwa najstraszniejsze lata rewolucji kierował diecezją Mohylowską abp Edward Ropp, na którego mogile wielokrotnie zadawałem sobie pytanie, co spowodowało, że ten arystokrata z niemieckim nazwiskiem aż trzykroć zmieniał stolice biskupie Saratów, Petersburg, Wilno i dlaczego jego trumna wylądowała w katedrze białostockiej. Dopiero pracując w Rosji zrozumiałem na wielu przykładach, że być biskupem na Wschodzie to nie przywilej a raczej Golgota. Po abpie Edwardzie na krótko zjawił się w Petersburgu w randze metropolity abp Ignacy Dub-Dubowski i podobnie jak Jan Cieplak cudem uniknął śmierci w czasie zamachu na swoje życie aresztowany w 1919 r. skąd udało mu się podobnie jak abp Cieplakowi i abp Ropp wyemigrować, żył jeszcze długo w Polsce i zmarł w 1953 r.

Jeszcze jeden wygnany biskup Petersburga A. Malecki. Wyświęcony tajnie w 1926 roku dwukrotnie trafiał na zsyłkę w 1927 roku do Archangielska a w 1934 r. trafił na Syberię. Jemu również udało się uciec za granicę. Zmarł w Warszawie w 1935r.

Ostatni biskup wypędzony ze swego miasta to Francuz – dominikanin Jean Marie Felice Armoudieux wyświęcony 30 kwietnia 1935 r. w sierpniu został wypędzony do Francji gdzie zmarł w 1961 r.

Etap czwarty Białoruś

Kiedy w 1989 r. na wiosną ogłoszono, że na Białorusi będzie wyświęcony na Biskupa ks. Tadeusz Kondruszewicz proboszcz z Grodna, mnie jako kleryka bardzo ucieszyła ta wiadomość. Znaliśmy tego księdza wszyscy, bo często odwiedzał nasze seminarium i nawet mówiono szeptaną pocztą jeszcze pół roku wcześniej, że to może się zdarzyć a mimo to był on dla nas bardzo zagadkowy jak każdy kapłan ze Wschodu. Życie nauczyło ich nie mówić nigdy zbyt dużo. Nie mówić rzeczy, któreby sprawie mogły zaszkodzić. Po raz pierwszy w prasie można było przeczytać, że ostatni biskup, jaki pracował na Białorusi był to Łotysz Sloskans Bolesław tajnie wyświęcony w 1927 roku w Moskwie w 1931 zesłany na Zachód Syberii. Jemu również podobnie jak biskupowi Moskwy Saratowa i Petersburga władze radzieckie nie pozostawiły alternatywy: emigracja albo śmierć. Żył on najdłużej ze wszystkich hierarchów wypędzonych na zachód i tylko 8 lat nie doczekał naznaczenia swego zastępcy.

Biskup Kondrusiewicz długo przygotowywał się do święceń, jakie odbyły się w Watykanie i często żartował, że szukali w całym Rzymie taki szeroki pierścień biskupi, który by pasował na jego solidne sowieckie spracowane ręce.

Nie było mu lekko. Miał sprawować urząd nad całą Białorusią i siedzibą jego miał być Mińsk. Dwa lata biskupstwa na Białorusi spędził w ciągłych podróżach a siedzibą pozostała drewniana plebania w Grodnie nie dlatego, że nie chciał mieć lepszej w stolicy. Po prostu w stolicy ani jeden kościół w tym czasie nie mógł pełnić roli katedry. Ani jedna plebania w Mińsku nie była lepszym pałacem niż drewniana chatka w Grodnie. W podobnych warunkach żył jego następca arcybiskup Mińsko-Mohylewski i AA diecezji Pińskiej przyszły kardynał ks. Kazimierz Świątek.

Do Grodna w 1991 roku trafił z Wilna ks. Aleksander Kaszkiewicz tymczasem przyszły kandydat nadal mieszkał w chatce na ulicy Szewczenki 12 i nie było szans, by zamieszkać w Mińsku. Abp Światek często porównywał swój los z losem swego ulubionego poprzednika.

Biskup Łoziński Zygmunt – sługa Boży za czasów carskich więziony był w Agłonie ogłoszony biskupem Mińskim dwa razy był uwięziony w tym mieście a rok później trafił na Moskiewską Butyrkę. Jemu również nie dano szans pracy w ZSRR, musiał zamiast w Mińsku zamieszkać w Pińsku gdzie zmarł w 1932 roku w opinii świętości.

Na Białorusi w okresie odrodzenia zjawiali się jeszcze nowi niezwykli ludzie na stolicach biskupich.

W 1996 roku w Grodnie święcenia przyjął młody kapłan Dziemianko, który latami wymawiał się od tej godności ze względu na swe niezwykłe losy, które warto opisać.

Prosty chłopak z Nowogródka zakończył podziemne kursy kapłańskie u swego proboszcza i przyjął tajne święcenia mając lat niespełna 20. Tak zastała go służba wojskowa na północy gdzieś w Archangielsku czy Petrozawodsku w Karelii. Sam mi to opowiadał, gdy go odwiedziłem jesienią 1990 r. wieczorną jesienną porą. Był już wtedy na tyle popularnym i niezwykłym księdzem, że chciałem go koniecznie zapoznać jako kleryk. Opowiedział mi i memu bratu a także Jurkowi Rojeckiemu, koledze z Seminarium o zamęczonych Nazaretankach i wiele innych ciekawych rzeczy jak kolega koledze a nie jak wielki dziekan ze sławnego Mickiewiczowskiego Nowogródka. Kto z nas mógł wtedy przypuszczać, że za 6 lat nie będę w stanie dopchnąć się do niego, by mu pogratulować tych święceń biskupich, których nie chciał przyjmować.

Tak to był bardzo prosty i miły ksiądz. Zdaje się takim pozostał jako biskup. Udało mi się z nim spędzić jeden wieczór w Rzymie na innej plebani San Gerardo gdzie trafiła młodzież z Syberii i gdzie trafili pielgrzymi z Białorusi zebrani na Światowym Spotkaniu Młodych 2000.

Osobiście też znałem mianowanych kilka lat później biskupów dla Witebska i Mińska. Ks. Władysław Blim z Mohylewa też był mi znany z młodzieńczych wojaży po Białorusi. Na trasie pielgrzymki dla dzieci wiosna 1992 był zarówno Nowogródek, Mohylew jak i miasto Głębokie z noclegiem w sąsiednich Duniłowiczach. Na pożegnanie z Polską i Białorusią odwiedziłem aż trzech znanych tylko Bogu i prostych jak chleb Biskupów Białorusi, trzeci ks. Cyryl Klimowicz był wtedy proboszczem w Głębokim… w Duniłowiczach pracowały karmelitki Dzieciątkowe i ks. Krzysztof Pożarski obecny proboszcz św. Stanisława w Petersburgu. Autor wielu opracowań z historii koscioła w Rosji.

Byłem w tamtych czasach również w Baranowiczach, ale z proboszczem Mazurem późniejszym biskupem Irkuckim dane mi było zapoznać bliżej w Fatimie w 1995 roku.

Myślę, że Pan Bóg miał jakiś plan stawiając mi przed oczy tych wszystkich ludzi. Pisząc dziś o nich chciałbym jakoś powiązać ich losy z historią, i odczuć przyszłość, która daj Boże będzie lepsza niż ta sprzed stu lat.

To bardzo niezwykle być męczennikiem, ale męczeństwa nie trzeba sobie szukać.

Etap piąty Litewski

Nie sposób opowiadać o katolikach rosyjskich i nie powiedzieć nic a wkładzie litewskim.

Litwa posiada plejadę wspaniałych biskupów żmudzkich i sejnenskich, którzy marząc o niepodległości stali się twórcami Valancius, Baranauskas… nie gorszym od nich pisamem był biskup Jerzy Matulewicz.

Odnowiony przez niego zakon mariański odegrał rolę niezwykłą tak dla Litwy, Polski jak i Rosji. Pamiętam jako kleryk z rozmów na plebanii z ks. Jankiewiczem MIC, który opisywał nam szczegóły jego beatyfikacji, która odbywała się w warunkach wciąż oficjalnie komunistycznego niezwyciężonego ZSRR. Beatyfikacja miała być podarunkiem Watykanu na 600—lecie Chrztu Litwy. Kardynał prosząc o beatyfikację podobno pocałował trzewik Papieża, czego na Watykanie nikt nie widział od 100 lat, ale też nikt wcześniej one uhonorował beatyfikacją litewskiego biskupa tym bardziej, gdy ten dzielny naród nadal czekał na niepodległość. Matulewicz zmarł własną, biologiczną śmiercią, ale wycierpiał się wiele od caratu od polskich białoruskich i litewskich szowinistów w latach, gdy zarządzał diecezją Wileńską.

Chcę parę słów opowiedzieć jak z kolegami kursowymi uczciliśmy 600- lecie w Białymstoku – polskim mieście, które swe tradycje kościelne czerpie z Wilna. Napisałem scenariusz wierszowany o biskupie Wicie dominikaninie, który miał objąć biskupstwo na Litwie, a święcenia przyjął w Łowiczu. To był polski kandydat za czasów Gedymina. Krzyżacy chcieli postawić swojego człowieka i wystarali się o pozwolenie na sakrę biskupią dla swego faforyta, którego wyświęcili w tym samym czasie: biskupa Alberta był zdaje się rok 1271. Żaden z kandydatów do Litwy nie dotarł. Mendog oszukał wszystkich, jakiś czas wahał się między tradycją Wschodnią i Lacińską i pozostał poganinem.

W ZSRR wyświęcono tajnie w Moskwie w 1929 roku Matulewicza Teofilisa, który wielokroć więziony i w Sokolnikach i Lefortowo, nie zginął jednak. Zmarł własną śmiercią w 1962 roku.

Los męczennika wypadł i polskiemu metropolicie Wilna Jałbrzykowskiemu, którego w 1942 aresztowali Niemcy a potem w 1945 NKWD, żył jeszcze 10 lat, ale podobno nie rozpakowywał walizek mieszkając w Białymstoku. Jego kości spoczęły obok trumny abpa tułacza Edwarda Roppa.

Dziwne były dzieje biskupa Stepanowicza, który pozostawał pod aresztem domowym i było niejasne dla nas kleryków, kto tak naprawdę zarządza diecezją wileńską aż do 1991 roku… ci, co pozostali na Litwie bez możliwości kierowania czy ci w Białymstoku. Pogodził wszystkich Gorbaczow, który stworzył warunki wolności religii na Litwie, Białorusi i w Polsce lżej było pracować księżom Biskupom Wschodnich Diecezji "Administratur" w Białymstoku, Drohiczynie i Lubaczowie. Diecezjami ogłoszono te Administratury w czasie pielgrzymki 1991 Jana Pawła II do Polski a potem w encyklice "Totus tuus poloniae populus".

Etap szósty Syberyjski

Ks. biskup Mazur żartował po swoim wydaleniu, że niegdyś zsyłali księży na Syberię a teraz z Syberii wydalają. Podobny żart mogliby zacytować Niemcy czy Polacy z tych okolic a także ze średniej Azji, bo w czasach Jelcyna i Gorbaczowa, jeśli ktoś czynił przeszkody etnicznym mniejszościom w pragnieniu powrotu do historycznej ojczyzny to jedynie władze tych krajów stawiając wymogi prawne i etyczne. Żeby powrócić do Niemiec trzeba było zebrać górę dokumentów potwierdzających niemieckie pochodzenie, ankiety, które potem trafiały do bazy danych i na podstawie których decydowano, w jakim terminie i do jakiego landu dana rodzina trafi. Polska bardzo zwlekała z przyjmowaniem rodaków a kiedy się zdecydowała to zaczęła stawiać podobne wymogi. Okazuje się, że prawo na powrót przyznaje się w obu wypadkach najpierw azjatyckiej diasporze a dopiero w drugiej kolejności rodakom z europejskiej części Rosji czy innych post – sowieckich republik. Wedle zasady, że tamci wycierpieli najwięcej. Trudno odmówić słuszności tej tezy, choć każdy wypadek indywidualny. Ks. biskup Werth a także jego kolega abp Lenga z Kazachstanu wielokrotnie próbowali przemawiać do rozsądku potencjalnych emigrantów. Z jednej strony apelowali do władz kościelnych w Niemczech czy w Polsce, by pomogli poprawić los swych rodaków na Wschodzie poprzez akcje humanitarne z drugiej strony przyzywali swych diecezjan, by nie porzucali Wschodu podobnie tworząc sobie nieprawdziwe mity o idealnym "słodkim życiu na Zachodzie".

Jest tu żelazna logika dobrego pasterza. Człowiek, który w Rosji cierpi słysząc zaczepki w sprawie swego "nieruskiego" rodowodu naraża się na podobne zaczepki za granicą. Wschodni Niemcy, którzy z ZSRR zawsze byli nazywani faszystami, po wyjeździe do Niemiec nagle słyszą, że to "ruscy do nas przyjechali". i adaptacja dokonuje się dużo trudniej. Bariera językowa i kulturalna często zdaje się nie do przezwyciężenia. Ci, którzy włączyli się w życie wspólnot religijnych na Wschodzie z łatwością włączają się w parafie niemieckie. Ci, którzy byli ateistami nie potrafią zrozumieć zachowań zwłaszcza społeczności wiejskich, które w sposób zdyscyplinowany świętują dzień Pański etc.

Istnieje też ważny moment ewangelizacyjny. Dla kościoła katolickiego rozproszenie "naszych narodów" po bezdrożach ZSRR stalinowskim pręgieżem była nie lada podarunkiem misyjnym. Obecnie nasi misjonarze mają prawdziwy powód, by pracować nie tylko w miejscach tradycyjnych zsyłek gdzie zachowały się kościoły jak Tiumeń, Czelabińsk, Nowosybirsk, Irkuck, Sachalin. Katolików więcej niż gdziekolwiek jest dzisiaj w Magadanie czy Karagandzie. Tych miast sto lat temu nie było na mapie świata.

Toliatti, Soczi czy Wołgodońsk mają dziś prężne katolickie wspólnoty, podczas gdy wielu mieszkańców tych miast są starsi niż one same i wiarę przywiozły z innych rodzinnych okolic emigrując w poszukiwaniu pracy etc.

Gdy kościół prawosławny robił nam zarzut, że nasi misjonarze zajmują się prozelityzmem i że niepotrzebnie szukają katolików tam, gdzie ich nigdy nie było nuncjusz Calasuonno odpowiedział, że katolików zwłaszcza na Syberię "grzecznie zaprosił towarzysz Stalin". Ja w swych komentarzach szedłem jeszcze dalej. "Wińcie cara Piotra i carycę Katarzynę ,że otwarli okno z Rosji na Europę i zaprosili niemiecką diasporę, by stepy nadwołżańskie skolonizować”.

Wspomniałem już, gdy idzie o los Biskupów tragiczną Postać Karola Śliwowskiego z Władywostoku dorzucę jeszcze dwa nazwiska pełniących obowiązki biskupie w tym niełatwym terenie misyjnym. Ojciec Gerard Piotrowski Apostolski Administrator dla katolików Wschodniej Syberii sprawował swój urząd nie w Rosji a na terenie Chin w Charbinie. Potem był przełożonym Misji Sui Iuris na Sachalinie. Wystarał się dla tej misji status Prefektury, ale musiał ustąpić nowemu przełożeniu. Był nim ojciec Feliks Herman. Większość misjonarzy do japońskiej części Sachalina przybyło dobrze przygotowanych do takiej pracy właśnie poprzez pobyt w Chinach w Charbinie. W Charbinie była wielka katolicka kolonia emigrantów z Syberii, kościoły, szkoły etc.

Apostolskim Administratorem Syberii zachodniej był od 1931 r. ks. Julian Grodziski, który trafił na Sołowki a w 1939 emigrował na Litwę gdzie zmarł. Teraz w niebie patronuje wysiłkom ks. Józefa Wertha, który od lat 14 sprawuje urząd pasterski w Nowosybirsku. Gdy zapoznałem się z nim osobiście w 1999 roku z żalem wspominał ks. Wojciecha Drozdowicza, który właśnie wyjechał na powrót do Warszawy, ale też nie mając nowej kandydatury na proboszcza parafii katedralnej żartował w sposób dokładnie taki sam jak już słyszałem z ust bpa Saratowa; jestem Biskupem na 40%, a na 60% proboszczem!

Etap siódmy Kazachski

Mam pewne wspomnienia z Kazachstanu. Owszem jako kleryk czytałem w samizdacie broszurkę ks. Bukowińskiego i jest dla mnie jasne jak wielkie wrażenie musiał uczynić ten sługa Boży na kardynała Wojtylę, gdy udało mu się spotkać go w Krakowie.

Ojciec Święty nie skrywał w Astanie w 2001 roku, że natchnieniem do tej pielgrzymki była osobowość ks. Bukowińskiego. Również bp Werth wielokroć podkreślał, że bez tej postaci Kazachstan nie byłby tak silną twierdzą kościoła.

Owszem biskupem Kazachstanu był ks. Aleksander Chira i w czasach ZSRR mało, kto się domyślał, że katolicy na antypodach mają swoją hierarchię podziemną, że potrafią się organizować.

Tajemnica być może kryje się jeszcze głębiej. Gdy studiowałem broszurki przygotowane z okazji przyjazdu Ojca Świętego znalazłem na nowo to, czego sam szukałem jako chłopiec informacje o siedmiowiecznych misjonarzach podróżnikach. Okazuje się, że w okolicach jeziora Bałchasz w legendarnym Amaleku złożyli swe kości dwaj biskupi średniowieczni franciszkanin Ryszard Burgundzki i jego świta z kwietnia 1314 roku a 50 lat później bp Jakub z Florencji 1362.

Dziś każdy kraj Azji Średniej ma swego Apostolskiego Administratora. Do Astany zjawili się przeżeni z Tadżykistanu, Turkmenistanu, Uzbekistanu i Kirgizji.

Biskup Lenga z początku opiekował się katolikami tych pięciu krajów w pojedynkę dziś w Kazachstanie jest aż 3 biskupów i jeden AA w Atyrau. Nic dziwnego przecież krew męczenników rodzi kościół.

Ma tu swój kler również kościół greko- katolicki i swój egzarchat, swoich męczenników.

Etap ósmy ukraiński

Omawiając los hierarchii unickiej nie sposób oderwać się od nastroju podróży po terenach zsyłki. Dla Ukraińców słowo Magadan, Karaganda czy Kemerowo stały się tak samo bliskie jak słowo Lwów czy Kijów. Nie potrafię zacytować nazwiska męczenników biskupów unickich zamordowanych przez Stalina zresztą to nie aż tak ważne dla danego przyczynku, można odszukać w innych źródłach. Fakt, że był taki plan "zgładzenia całego kościoła" demaskuje zamiar dokonania genocydu na całej „galickiej” wspólnocie. Jeśli zaczynałem swój opis etapem niemieckim z twierdzenia, że nie ma na świecie złych narodów a tylko chorzy bywają u tych nacji wodzowie. Jeśli dopominałem się pełnej rehabilitacji wołżańskich Niemców nie tylko na zachodzie, ale w samym Saratowie to podobne hasła chcę tu wypowiedzieć względem etnicznych Ukraińców. Przez krew biskupów unickich! Trzeba się domagać prawdy o wschodnich katolikach tam, gdzie oni żyli i tam, gdzie ich męczono.

Tak! Usłyszałem z radością, że formuje się na nowo hierarchia unicka w Rosji. Pierwszą namiastką był rosyjski egzarchat powstały sto lat temu z błogosławieństwa metropolity Andrzeja Szeptyckiego. On pragnął, by egzarcha Fiodorow dziś błogosławiony był z czasem biskupem, lecz do święceń nie doszło z powodu zsyłki. Egzarcha przeżył Sołowki i zmarł w 1935 roku w Wiatce. Ten piękny człowiek miał budować mosty. Potrafił zdobyć życzliwość Patriarchy Tichona, władz Imperium Rosyjskiego, ale nie zdołał przekonać bolszewików, jeszcze tragiczniej rozwijał się los wice-egzarchy Sergieja Sołowiowa. Kuzyn świetnego ekumenisty Włodzimierza, miał talent podobny do wujka i jeszcze bardziej otwarte katolickie serce. Pisał piękne wiersze, sprawował swój rząd w Moskwie pracując w kościele na Małej Gruzińskiej, lecz nie mógł znieść szykan, jakie czyhały na niego w szpitalu psychiatrycznym na przymusowym leczeniu, gdzie wymuszano na nim "powrót do Prawosławia" w imię czego? Zmarł w udręczeniu w 1942 r. w Kazaniu.

Podobnym udrękom "przymusowego Prawosławia" był poddawany cały naród unicki nie tylko w 18 i 19 wieku. Wszystko powtórzyło się w epoce sowieckiej. Zdziwiony był ludek na Łubiance, gdy po głodówce na Arbacie unici zdobyli sobie przychylność tłumów i Gorbaczów legalizował ich kościół. Wyszła z konspiracji odnowiona hierarchia. Ku zdziwieniu KGB kościół unicki zachował w konspiracji cały stan posiadania dusz i teraz poprosił o zwrot budynków kościelnych. Ta ostatnia prośba napotkała opór. Moskiewskie prawosławie zadomowiło się w podarowanych im przez Stalina Halickich Cerkwiach. Nie zlikwidowano też struktur prawosławia w Galicji. Sztucznie rozgłasza się e w Moskwie mit o 3 rozgromionych diecezjach prawosławnych i milczy o 10 rozgromionych w gułagach Syberii Unickich Biskupach Męczennikach. Patriarcha Konstantynopolski Bartłomiej II oficjalnie poprosił patriarchat Moskiewski, by na wzór Papieża, który poprosił prawosławie o przebaczenie za grzechy krzyżaków, by Moskwa poprosiła o przebaczenie za pogrom unitów, w czym Prawosławie zawsze było stroną aktywną.

Obecnie głową kościoła unichiego jest kardynał Huzar, który wspólnie z narodem zabiega w Watykanie o zatwierdzenie tytułu Patriarchy. Tytuł taki ma wielu Wschodnio-katolickich hierarchów. Unici są najliczniejszym kościołem wschodnim w jedności z Rzymem i mają prawo o to prosić Weto stawia tradycyjnie Prawosławny Patriarcha Moskiewski dając do zrozumienia, że po ogłoszeniu Patriarchatu greko-katolickiego na Ukrainie będzie utrudniać życie katolikom w Rosji. To oczywisty szantaż. U Moskwy jest okazja, by poprosić u Unitów przebaczenie. Moskwa pierwsza powinna się starać by na Ukrainie był Unicki Patriarchat i tak sobie zasłużyć przebaczenie i zdjęcie winy za kolaborację ze Stalinem – tego nie ma. Moskwa wykazuje, że brak braterskiej serdecznej więzi z innymi kościołami opustoszy ich własne szeregi. Właśnie w warunkach zsyłki dochodziło do nawróceń. Na Wyspach Sołowieckich Prawosławny Biskup Remow Mikołaj Filipowicz stał się biskupem greko-katolickim w 1933 r. Rozstrzelano go w 1935 r.

Etap dziewiąty ormiański

Ormianie to jeszcze jeden naród, który zabiega o rehabilitację.

Pierwszy holokaust miał miejsce zimą 1915 roku. W jedną noc Ataturk wydał wskaz wytępienia narodu. 1.5 miliona inni mówią 4 miliony. Niemcy potrzebowali 5 lat by zniszczyć podobną liczbę żydów. W Magadanie taki sam holokaust trwał 10 lat… Trzeba zapisać również do książki Ginessa.

Jest to naród wszędobylski łatwo się adoptuje nawet w warunkach Syberii. Wielu ich mieszka nad Bajkałem, mi się udało spotkać aż na dalekiej Kamczatce rodzinę Adamianów. Tę samą, u której kiedyś mieszkałem we wiosce Cchałbpiła na tureckiej granicy. Opowiadali mi wtedy o swoim nowym biskupie, który zamieszkał w Armenii w Aszocku po sąsiedzku z Leninakanem (dzisiejsze Giumri) i Spitakan.

Watykan sfinansował budowę szpitala dla ofiar trzęsienia ziemi w 1988 roku. Szpital i ofiary wzięły też pod opiekę siostry Matki Teresy ich dom poświęcił sam Papież w czasie swej pamiętnej wizyty w Gruzji. Nowego biskupa starca z Weneckiej wspólnoty Mechitarianów zwali Nerses Nersesian dziś jest już inny biskup, którego władza obejmuje wszystkich Ormian ZSRR we wschodnim obrządku wyprosili im w niebie odrodzenie tego kościoła kapłani Dilugian i Bagarotian pierwszy zmarł we wsi Łojno 1940 w Kirowskiej. obl. w zsyłce drugiego rozstrzelano w1938 na Sołowkach.


Ks. Jarosław Wiśniewski