Wybierz swój język

Uczeni z Nepalu wysuneli teorie, ze malpy nie maja stalego adresu, czyli miejsca zamieszkania, snu i odpoczynku. Sa w drodze w poszukiwaniu pokarmu i spia gdzie popadlo. Chinczycy te teze odrzucaja i nawet stworzyli rezerwat "wyspe malp" skad wysiedlono nielicznych wiesniakow, by nie przeszkadzali "spokojnie zyc" prymatom.

Chociaz jak wiele dzieci "PRL-u", nie otrzymalem w spadku genealogicznego drzewa i latwo mnie nazwac "czlowiekiem znikad" patrzac jednak z odleglosci Azji na "daleka ojczyzne", wspominam pewne miejsca "skad mój rod" i konkretnych ludzi, którzy tworza "wirtualny dom wspomnien", do którego od czasu do czasu zagladam.

1. Moi przodkowie i krewni

Policzylem we snie... tak, tak choc humanista, lubie podswiadomie dodawac i mnozyc a nawet odejmowac... policzylem, ze moi pobozni dziadkowie wydali na swiat nie szczedzac geniuszu plodnosci 19 scioro dzieci a ci z kolei dali im 39 wnukow. Mam wiec w Polsce z najblizszej rodziny około 40 braci i siostr i z racji na regres geniuszu przodkow jedynie podobna liczbe malo mi znanych kuzynow i kuzynek tzw. pociotkow...

2. Moi dziadkowie

Dziadek Czeslaw Wisniewski był lesnikiem i wedle swiadectwa wielu w czasie wojny ukrywal Zydow w lesie czym uratowal zycie wielu ryzykujac wlasne. Babcia z nutka zadrosci motywowala to jego "pierwsza miloscia" miał jakoby zamiar ozenic się na pieknej zydowce, zabronili mu tego jednak rodzice. Z innych opowiesci babci wiem, ze w mlodosci dziadek zyl na tyle biednie, ze chodzil po swiecie i zebral. Gdy go strofowano, ze "taki mlody i zebrze", odpowiadal "chciałbym pracowac ale nie ma gdzie, proszę dajcie mi popracowac u siebie wtedy nie będę prosić".

Może wlasnie z tamtych czasow pochodza jego problemy z zoladkiem. Kiedys widzialem ukradkiem jak się ubieral z rana i zobaczylem ze na pepku ma jakies wybrzuszenie. Opowiedziano mi, ze miał operowany zoladek. Ostatecznie zmarl w 1979 roku zyl tyle samo co mój tato 66 lat.

Miał dlugi ostry nos i przenikliwy wzrok. Ponoc lubil spiewac i pieknie spiewal. Pamietam go jako dobrego, cichego czlowieka. To tez pewnie skutek choroby. Duzo palil i glosno kaszlal. Na lesniczowce w Czeronce przezylem z nim wiele niezapomnianych chwil choc w kontakcie ze mna przewaznie milczal. Prosilem go o wiele rzeczy. Najczesciej by pozwolil wejsc na strych. Nikt mi na to nie pozwala. On tylko milczac glowa pokiwal.

U dziadka na Czerwonce nauczylem się zbierac grzyby a także kosic siano dla krow. Tam spalem przewaznie w stodole pachnacej moczarami i pobliskim lasem.

Dziadek Wladyslaw Lewandowski starszy o 10 lat od dziadka Czeslawa. Zmarl w wieku 71 lat również na raka.Miał nature bardziej surowa. Mowili o nim "pan Lewandowski". Do tego tytulu upowaznialo duze 10 hektarowe gospodarstwo i "akuratnosc". Ciocia Zosia opowiadala mi, ze swoja bialutka koszula i czysciutkim garniturkiem robil wrazenie jeszcze w starosci, gdy ja odwiedzal w Liceum Nauczycielskim w Chelmnie. Niemcy, którzy z czasem wyslali go na roboty, gdzie zmienil się nie do poznania...na poczatku wlasnie jego zrobili soltysem. Zabrali mu jednak cegle, z ktorej miał budowac nowy obszerny dom. Po wojnie nigdy nie miał sil tego projektu dokonczyc. Dom w Lubiankach drewniany z przegieta wiezba i slomianym pokryciem był w gorszym stanie niż murowana szopa dla zwierzat.

Dziadka pamietam jako czlowieka lysego z waskimi zoltymi od dymu papierosow zebami i glosnym przenikliwym rechotem na wieczornych posiedzeniach z sasiadami. Przychodzili oni do dziadka pograc w karty albo popatrzec telewizor. Dziadek jako pierwszy we wsi kupil go sobie. Chlubil się swoim wyksztalceniem. To były trzy klasy carskiej szkoly w Oborach. Liczyl zawsze po rosyjsku. Nauczyl mnie okreslac polnoc poprzez obserwacje kory drzew.

3. Jadwiga i Janina

Babcia Jadwiga z Nowego kolo Chrostkowa z domu Zglinska była z bogatej rodziny i nawet dziadkowi to wypominala, ze on biedniejszy. Nie miala jednak zadnego wyksztalcenia i do konca zycia nie potrafila czytac. Dziadek, który zawsze prenumerowial wiele gazet wyraznie podkreslal swoja wyzszosc. Babcia wielokrotnie po jego smierci skarzyla się, ze ja ponizal.

W jej opowiesciach przeplatalo się wiele watkow. Jeden z ciekawszych dla mnie to opowiesc o braciach. Ponoc troje z nich walczylo w 1920 z Bolszewikami. Jeden z nich doszedl za do Kijowa, inny gdy Budionny wtargnal wglab Polski stacjonowal pod Toruniem piszac do domu ze : "slyszy jak w rodzinnym domu koguty pieja".

Babcia miala "dar" albo po prostu nerwowe ataki "mowienia ze zmarlymi". Portret slubny zmarlego syna Jana codziennie odiwiedzala otwierajac szafe. Opowiadala mu wszystkie swoje dole i nie dole. Czasami "klocila się z nim serdecznie". Podobny stosunek miala babcia do telewizora. Najbardziej ganila sportsmenki za to, ze się porozbieraly i chodza po ulicy. Do konca zycia babcia zachowala dlugi warkocz który kazdego rana splatala w malutki koczek. Warkocz był dlugi ale wlosow w nim widac niewiele. Podobna fryzure choc z krotkimi gestymio wlosami zaplatala tez i mama.

Babcia Jadwiga zyla w latach 1909-1982. Gdy ja ujrzalem w trumnie była bardzo piekna jakby odmlodzona. Snila mi się dlugo jako dziewczynka. Mam do niej wielki szacunek.

Babcia Janina primo voto Kazmierczakowa jest bardziej nowoczesna i oczytana. Choc nie mistyczka to również religijna osoba. Proboszcz z Okalewa dal jej kiedys klucze i powiedzial "jak się już namodlisz to zamkniesz kosciol i mi je oddasz" z czasem dostala wlasny komplet żeby mogla przychodzic kiedy zechce.

Jestem jej najstarszym wnukiem od najstarszego syna Ryszarda. Nic dziwnego, ze mam u niej spore fory. Przyznam, ze jako wnuk niezbyt dobrze spisuje się wobec niej. Cala rodzina ma mi wiele do wurzucenia gdy chodzi o odwiedziny czy zwykla korespondencje. Niech ta opowiesc będzie proba wynagrodzenia i potwierdzeniem, ze prawdziwie wszyscy sa mio drodzy i potrzebni. Los kaplana czasami jest taki, ze na szali kladzie się troske o najblizszych. Tak było ze mna gdy umierala mama i ja byłem za granica. Z trudem dojechalem na czas tzn., na pogrzeb. Na pogrzeb taty nie dojechalem. Taki sobie syn i wnuk...marnotrawny.

Nie mogę ci babciu obiecac, ze będę ci towarzyszyc w ostatniej twej drodze, bo nie wiem gdzie wtedy będę i co będę wtedy robic.

4. Krewni wedle krwi i powolania

Jako kaplan ciesze się, ze mam w rodzie zakonnikow w tym również za granica. Gdzies w stanie New Jersey mieszka sobie i się modli siostra Fidelma Klutkowska, ciocia mojej mamy czyli cioteczna babcia po kadzieli. Również tato ma ciocie w zakonie. To dlugoletnia przelozona za Tczewa s. Magdalena.

Po mieczu mam w tez rodzie wujka kaplana... Po tej samej linii sa krewni we Francji gdzies kolo Bordeaux i zapewne w Niemczech, bo w dziecinstwie nieraz slyszalem po katach powtarzana "za wstydem" wiadomosc, ze rodzony brat dziadka Czeslawa nie wrocil z Niemiec, bo tam chyba "na robotach", w jakiejs Niemce się zakochal. O tym, by zmarl czy zaginal, nie było mowy. Nie tobie gowniarzu takie rzeczy wiedziec...

Przodkowie z tej galezi pochodza gdzies z "lowickiego trojkata". Ktos mowi o Kutnie, ktos o Skierniewicach, nie wiem konkretnie jaka to była wioska. Obecnie ta czesc rodziny osiadla w Skierniewicach i ktos ponoc z moich krewnych skrzetnie zbiera nasz rodowod. Do tej wlasnie galezi należy Pallotyn z podwarszawskich Zabek, ks. Stanislaw Chabinski SAC, autor i wydawca skromnych broszurek duchownych.

Mam nadzieje, ze lista krewnych kaplanow na nas się nie zakonczy. Domyslam się, ze gdzies realnie lub w "bozych zamiarach" istnieja tez nie znani mi krewni kandydaci do zakonu czy kaplanstwa. Mocno, mocno bym tego pragnal.

5. Miasto Łódź i jego mieszkańcy.

Przypuszczam, ze w moim rodzie nie ma tzw. "wielkich tzn. publicznych osob", o których byloby glosno w kraju czy na swiecie a jednak, geografia Wisniewskich, Lewandowskich, Kazmierczakow czy Zglinskich jest tak obszerna, ze pewnie co 10-ty Polak może we mnie znalezc krewniaka albo ziomka.

Trzy siostry taty w tym moja chrzestna mama z dziecmi i wnukami wybrali sobie miasto Lodz na miejsce stalego zamieszkania. Najlepiej jest mi znana ulica Olsztynska, gdzies miedzy Lodzia Kaliska i Zabiami, w polnocnej czesci miasta pewnie z 10 przystankow od centrum. Tutaj bywalem w dziecinstwie. Mieszkalismy wtedy w Zieluniu Osada, wiosce w Zurominskim powiecie, gdzie najblizsza kolej była az w Lidzbarku Welskim albo w Sierpcu totez pamietam z tych wycieczek dworce kolejowe w tych dwu niewielkich miastach i"plonace kominy" Petrochemii w Plocku.

Mieczyslawa, Jadwiga, Zuzanna... to ich imiona. U Jadwigi i Ziutki nie bywalem. Pewnie zbyt skromnie mieszkaly aby nas zapraszac. Ponadto ich zycie rodzinne nie wyszlo. Moje kuzynki Andzelika i Monika, były kiedys u "babci na Czerwonce" totez wpadaly i do mnie w Skrwilnie z wizyta. Nie wiem jak teraz, wtedy to były piekne i nieglupie dziewczyny...domyslam się ze takimi sa dzis ich cory albo syny.

Piotr i Pawel synowie mej chrzestnej, "rasowe mieszcuchy", troszke mlodsi ode mnie, zdawali mi się zawsze madrzejsi i nieprzystepni. Przyznam szczerze, zawsze w stosunku do "miastowych", czulem kompleksy. Miałem wrazenie, ze czuja się najlepiej w swoim wlsnym towarzystwie i wizyty gosci "ze wsi" nie robia na nich zadnego wrazenia. Z czasem ten stosunek zmienial się na lepsze. Oni najgorliwiej odwiedzali babcie zyjaca (co daj Pan Bog) do dzisiaj. Mysle, ze dzis (obaj wyrosli na lekarzy) przy spotkaniu moglibysmy noc spedzic na pogawedkach bez poczucia dystansu i kompleksow.

W Lodzi imponuje mi stary okragly ryneczek. Cerkiew na Piotrkowskiej... Mile sa Lagiewniki na koncu miasta z grobem brata Rafala i nowoczesnym Seminarium. Zatrwazaja mnie identyczne i liczne osiedla podobne do siebie jak krople wody...

6. Bydgoskie gangi etc...

Bydgoszcz intrygowala mnie swoimi kanalami, pruskimi budowlami na starowce i nie tylko. Stosunkowo duzy dworzec kolejowy i pisk tramwajow na licznych wirazach starowki. Jako chlopiec byłem tu na wycieczce i wśród atrakcji pokazano nam pomnik ofiarom wojny, na którym były wyryte wszystkie miejscowosci naszego wojewodztwa, gdzie dokonywano masowych mordow na ludnosci. Była tam wyryta nazwa "Rak" odnoszaca się do "lasu skrwilenskiego", w którym zginelo 3000 ofiar zabitych przez gestapo w Rypinie inteligentow, ksiezy a także harcerzy z Grudziadza.

Tutaj operowano moja mame w slynnej Poliklinice. Tutaj stracila sluch na prawe ucho. Tutaj studiowala moja siostra Malgosia na WSP i niektóre kolezanki z Brodnickiego Liceum a także z Wloclawka stad moje liczne odwiedziny u niej w Akademiku.

Ciocia Teresa, imiennica mamy, mieszka w Bydgoszczy w starej kamienicy, na Bartosza Glowackiego. Stamtad już blisko do wielkich lasow. U niej czasami widywalem siostre Magdalene ukradkiem zanim zostalem klerykiem. Blizej poznac się wtedy nie udalo. Syn Darek jedynak jakis czas marzyl by zostac gornikiem, potem mu to z glowy wywietrzalo. Miał we krwi od swego ojca zdaje się zabijaki, pewne zapedy do awantur. Nawet pamietam gdy wyciagnal mnie do kina na niezly film Beatelsow "Sierzant Pieprz i jego orkiestra"a po projekcji, na osiedle pokazac autentyczna drake mlodziezowych gangow. Spocilem się niezle uciekajac z "pola bitwy" i szukajac w ciemnosciach drogi powrotnej. Za jakis czas w zyciu Darka pojawila się Kasia. Widzialem z jaka lekkoscia gasi jego temperament. Pamietam tez radosc Teresy z takiej synowej. Mam nadzieje do dzisiaj się cieszy.

7. Krewniacy na Ostrobramskiej

Do Warszawy jezdzilem czasami z mama jako dziecko na zakupy jako "body guard" na poczatku lat siedemdziesiatych. Jako uczen starszych klas dwukrotnie spedzalem wakacje na ulicy Szegedynskiej na Zolibozu. Tam po raz pierwszy po sasiedzku z Kolumna Zygmunta skorzystalem z ruchomych schodow. Mama straszyla ze jeśli nie podskocze to może "piety obciac". Tam w tunelu ponizej widywalem zebrakow, a zamiast Zamlu Krolewskiego jego zrujnowane sciany. Do Warszawy jezdzilem czasem na wagary, kupic sobie ksiazek. Ostrobramska zapamietalem wzrokowo nie zapisujac w zadnym notesie.

W Warszawie na Grochowie zamieszkala siostra taty Wladyslawa w 1970 roku. Dostali mieszkanie i wkrotce wyjechali na 8 lat do Japonii "na placowke". Pamietam dobrze ich pierwsze dni na Ostrobramskiej. Pachnacy farba i cementem nowiutki wiezowiec z najprawdziwsza winda. Dla 7 latka, to nie lada atrakcja. Pamietam potem ich krotkie wizyty u babci i drobne upominki dla taty w stylu "elektro-golarki". Pamietam tez ich powrot i dume brata z przywiezionej stamtad gitary elektrycznej i kolekcji plyt grupy Van Halen, która uslyszalem dzieki niemu pare lat wczesniej niż moi rowiesnicy z PRL.

Darek "Warszawski" probowal sil w biznesie i pewnie ma jakas firme i sukcesy. Nie wiem. Wiem za to, ze podobnie jak Darek Bydgoski ma sympatyczna zone i rezolutna corke. Cocia Dziunia, na pogrzebie mej mamy w Chojnicach w kilku slowach pochwalila wnuczke a także dodala,ze jestem jej idolem od czasu, gdy me nazwisko i zdjecie mignelo w telewizji gdy z Rosji "niewinnie" wydalano ksiezy. Widzialem ja dwa razy jakp kleryk. Rezolutna blondynka. U taty w rodzinie nie ma brzydkich siostr, wszystkie siedem podobaly mi się bardzo. Podkochiwalem się w nich jako chlopiec. To chyba fenomen wielodzietnosci nie wiem... Mam nadzieje ze nie wplynelo na urode ich wnuczek skromna ilosc dzieci.

8. Rodzinne Pomorze Kujawskie

Tato, jego tragicznie zmarly w mlodosci brat Janek i dwie siostry Zofia i Stanislawa zapuscili korzenie w Rypinskim powiecie. Tutaj i w Lipnowskim, skad korzenie mamy do dzisiaj pociotkow mam chyba najwiecej.

Dla osob religijnych pomocne będą w orientacji trzy sanktuaria Maryjne. Skrwilno rodzinna parafia taty jest miedzy Bernardynskim Skepem i Osiekiem Rypinskim, gdzie czczona jest Maryja poprzez pielgrzymki i cuda jakie latami lud pobozny tam sobie wyprasza.

Lubianki, gdzie wyrosla mama to "przedmiescie" malutkich karmelickich Obor lezace na drugim brzegu jeziora. Niegdys maly Szopen przyjechal tu z Szafarni Golubskiej dawac koncerty na miejscowym organie. Okazuje się ze wakacje w dziecinstwie spedzalismy z Szopenem w tych samych okolicach oddzieleni w czasie.

W czasie zaborow było to miejsce gdzie spedzono wszystkich polskich karmelitow i skazano zakon na wymarcie. W czasie II wojny swiatowej w klasztorze przetrzymywano ksiezy z calej plockiej diecezji.

Dwie starsze siostry mamy pozostaly po sasiedzku Rypina i Lipna totez w tych miastach i po sasiedzku sa ich dzieci i wnuki. Wiele siostr i braci ciotecznych mamy mieszka tez w Golubiu Dobrzyniu. Sa to rodziny wielodzientne. I opisac kazdego z osobna będzie trudniej wymienie niektóre imiona dla kolorytu i treningu glowy.

9. Krewniacy ze Skrwilna

Zaczne od "Rypinskich krewniakow" zamieszkalych w samym Skrwilnie i w poblizu. To malownicze miejsce na pograniczu Ziemii Dobrzynskiej i Mazowsza Plockiego. Najbardziej znane ze sporych potyczek i ofiar w Powstaniu Styczniowym a także kolosalnego skarbu zlotych przedmiotow z czasow szwedzkich przechowywanego jako oddzielna kolekcja w Torunskim Muzeum.

Zofia po mezu Frydrychowicz ma trzy cory i dwu synow. Anita i Dorota, najstarszej imie zapomnialem i nie wiem jakie sa ich losy choc mieszkalismy w jednej parafii w sasiednich wioskach. Robert, chore dziecko, zmarl po osmiu latach od wodoglowia. Cierpieli a nawet wstydzili się dziecka kaleki, za to Pan Bog wynarodzil i dal jeszcze jednego malucha, którego imienia tez nie pamietam.

Stanislawa z sasiedniego Okalewa ma tylko dwojke chlopcow Roberta i Piotra. Ojciec przystojny i wysoki. Tacy sa tez i oni. Uczyli się w Bydgoszczy i tam pewnie mieszkac będą w przyszlosci...

Mieszkaja w palacu, razem z babcia. O dawnych wlascicielach tego dworu jest legenda, ze ktos z rodziny zawarl kazirodcze malzenstwo i dziecklo z tego zwiazku kulalo. Oboje rodzice poszli pieszo do Rzymu aby Boga przeblagac. Zostali wysluchani czego dowodem jest wotywna srebrna nozka przy oltarzu sw. Antoniego w Skrwilnie a także okalewska kaplica, która z czasem stala się kosciolem parafialnym.

W samym Skrwilnie rosnie Marcin i Agnieszka dzieci wujka Janka Wisniewskiego. Ostatnio sprowadzil się do domu rodzicow mój sredni brat aktor, któremu cos nie wyszlo w Teatrze Lubuskim wiec "wystepuje" przed rodzinna publicznoscia. Jego wystepy nie wszystkim się podobaja. Najmlodszy brat Piotrek z Plocka opowiadal mi, ze nie ma już sil do niego dzwonic ani odwiedzac, bo zbytnio przypomina mu "pijanego tate".

Brat Czarek nazwal kiedys nasz skrwilenski dom na Targowej "przechowalnia". Prorocza to dla niego była nazwa. Ma 37 lat i tak jak Jozek Lipnowski nie zdazyl znalezc sabie pary albo po prostu nie szukal.

Domem dla rodzicow w ostatnich latach staly się Chojnice gdzie w miare dostatnio zyje srednia siostra Malgosia z parka dzieci. Tyle samo dziatek ma braciszek w Plocku.

10. Rodzina Lipnowska...

20 km na polnoc od Wloclawka na glownej trasie z Torunia do Warszawy rozposciera się miasteczko Lipno. W sercu miasta tak jak i w Rypinie niecka utworzona przez niewielka rzeczke. Oprocz kilku kosciolow na poludniu miasta Ewangelicki zbor. Z Lipna można dotrzec do Bobrowca gdzie malownicze ruiny zamku i skad można promem dotrzec do Ciechocinka.

Krewniacy z Lipna maja typowo niemieckie nazwisko Wenderlich i jakas tam krwi domieszke... Na Pomorzu nikogo to nie dziwi i w dziecinstwie nawet nad tym się nie zastanawialem ani przez chwile. Do glowy by mi nie przyszlo, ze ci prosci ludzie mogą mieć inne korzenie niż ja, zmieszana krew...Ciocia Genowefa narodzila 5 tke dzieci i mowila mi kiedys, ze urodziwszy kolejne dziecko w ten sam dzien "obula gumowce" i poszla na pole, choc krew ciekla po kolanach, trzeba było charowac dzien i noc. Potwierdzam, moi krewni pod Lipnem i pod Rypinem nigdy nie proznowali zawsze widzialem ich "przy robocie". Ich gospodarka była raczej zaniedbana, z czasem i tu i w Rypinie widzialem coraz wiecej nowinek. Obserwujac moich krewnych rolnikow widze jak los nagradza ciezka i cierpliwa prace prostych ludzi. Wszystkie dzieci Genowefy: Jozek, Jadzia, Staszke, Zbyszek i Bozena maja się dobrze. Dwojka ostatnich to dzisiaj nawet biznesmeni. Maja swoje sklepy w miescie i duze TIR-y, którymi sprowadzja sami sobie towar z roznych okolic Polski, kto wie może z zagranicy.

Jozek najstarszy flegmatyczny, zostal z rodzicami na gospodarce i do dzis nie znalazl sobie pary. Może po prostu nie szukal. Taki los wielu chlopcow z polskiej wsi...w latach przelomu. Może dzis dziewczeta chetniej zostaja na wsi. Wies już nie jest to dzis negatywny symbol, znak porazki Deo gracias.

11. Rypiniacy

Rypin to sredniowieczne miasteczko na Ziemii Dobrzynskiej. 25 km na Wschod od Lipna, tyle samo na poludnie od Brodnicy. Ma ciekawy herb w postaci rogatej glowy uzbrojonej zdaje się w korone. Jest batdzo gorzystym miasteczkiem, którego centrum w niecce utworzonej przez niewielka rzeczke, nad która krzyzacki kosciolek sw. Trojcy gdzie mnie ochrzczono latem 1963 roku.

Pierwsze cztery lata po slubie w Rypinie mieszkali moi Rodzice, na Jagiellonskiej 44, kolo Liceum Ogolnoksztalcacego zdaje się katem u Michalowskich. Wyjechali bo po moich urodzinach i siostry zrobilo się im za ciasno...6 nastepnych lat mieszkalismy jak w raju na Zielunskiej "agronomowce". Nareszcie tato wzial nas na ojcowizne "skrwilenszczyzne", tam do dzis jestem zameldowany.

W Rypinie mieszkal tez mój ojciec chrzestny. Najstarsza siostra mamy Filomena Pomianowska mieszka w Mariankach 5km od Rypina w strone Brodnicy ma trojke dzieci. Elzbieta mieszka w Toruniu, ma core.

Marek na przedmiesciach Brodnicy z zona wielkopolanka z Puszczykowa ma trojke dzieci. Najmlodszy Slawek pozostal na ojcowiznie z jednym dzieckiem jeśli się nie myle. Zyli ciezko, jak Lipnowscy, z pietnem "badylarzy", upornie siedzieli w swoich szklarniach. Ciocia marzla na rypinskich i skrwilenskich rynkach czasem razem z moja mama sprezdajac jesienia chryzantemy, latem pomidory i czeresnie, ziemkniaki zima i wiosna.

W Rypinie tez mieszkaja Malgosia chrzesniaczka mej mamy i Mirella dwie cory Janka Lewandowskiego brata mamy. Podobnie jak Janek Wisniewski zmarl on tragicznie i kontakt z rodzina się zerwal. Mama robila pewne starania, by odnowic ten kontakt...miala jakies wiadomosci i nadzieje. Jakis czas dziewczeta chodzily do szkoly w Ostrowitem, lekko było spytac o nie w szkole. Sam nawet miałem taki plan. Może dobrze, ze ich nie nastraszylem swoka nagla wizyta. Pamietam je tylko zLubianek jak bawia się z pieskiem z i z kaczkami.

W Rosji jest taki program "Szukam Ciebie"... widze po sobie, ze i w Polsce by nie zaszkodzil dla osob, które jakos zniknely i chca odnowic relacje rodzinne i przyjacielskie.

12. Krewni w Golubiu i Wąbrzeźnie

Inny brat mamy Jozef tez rolnik zamieszkal w polowie drogi miedzy Golubiem i Wabrzeznem. Stad i Torunskie jest mi bardzo bliskie. W samym Golubiu z mezem i dwojka dzieci mieszka najstarsza corka Jozefa Krysia pielegniarka.

Mlodszy jej brat Rysiek pozostal w Kurkocinie na ojcowiznie w wabrzeskim powiecie. Choc to tak blisko rypinskiego "pruski krajobraz" wywolywal zawsze dreszczyk emocji gdysmy ich odwiedzali. Zadziwiala tez ilosc krzyzackich swiatyn niewielkich ale pieknych w kazdej malutkiej wiosce. Po sasiedzku z Kurkocinem jeszcze dwie mlodsze siostry z rodzinami na gospodarkach. Zyja po europejsku, duzo lepiej niż rodzice: nowoczesnie i dostatnio.

Ostatnio Rysiek mlody rolnik polski, odszukal mój adres w internecie i wyslal mi SOS... odezwij się, nie mamy od ciebie wiesci. Zdziwil się ze jestem na Ukrainie teraz dziwi się jeszcze bardziej, bo miedzy innymi jemu dedykuje ten tekst za jego ciekawosc i chec odnowienia rodzinnej wiezi.

Ciekawe jest to mlode pokolenie Polakow. To nie sa już zamkniete w sobie zoltodziobe dzieci PRL-u. Na fali poszukiwania "ziemi odzyskanych", czesc krewnych taty tez ruszyla w tym kierunku.

13. Najliczniejsza gałązka z Biskupca Pomorskiego

Pewna galaz tej rodzina a konkretnie trzeci najmlodszy brat dziadka Czeslawa zamieszkal w Biskupcu i jedna z jego corek mieszkajaca w samym centrum miasta wychowala 16 dzieci, ktroe spotkalem tylko raz, na pogrzebie dziadkowego brata a chrzestnego mego taty.

Dzisiaj Biskupiec nie ma praw miejskich, kosciol wyglada skromnie i ubogo. Rynek jednak i dworzec kolejowy przywodza na mysl czasy dawnej swietnosci "biskupiego miasta". Już jako kleryk w 1986 roku byłem tam na krotko z misjonarzem z Argentyny o. Juanem Skowronskim. Okazalo się, ze on tez ma tam krewnych. Byliśmy bardzo krotko i wiecej czasu wśród czlonkow jego rodziny. Troche szkoda, czuje się tym bardzo zubozony. To tam dowiedzialem się o krewniakach z Bordeaux, zdobylem adres i krotko korespondowalem przed wyjazdem do Rosji.

Sa krewni w Suszu i nawet w Kwidzynie. Sa tam dzieci rodzonej siostry babci Janiny(od strony ojca), który mieszka w Palacu a także krewni po kadzieli. Jeden raz odwiedzilem Susz i spotkalem tam mlodsza od siebie ciocie.

14. Mazury

Piekno Mazur już opisano w wielu zrodlach. Ja dodam od siebie prywatny lek i intryge przy odwiedzinach starych "niemieckich cmentarzy". Jest wiele takich miejsc na Mazurach, które krzycza z bolu o swoich dawnych mieszkancach, którym poniekad wyrzadzono krzywde wyrzucajac z ojcowizny. Nowi gospodarze nie zawsze umieli wlsciwie uzyc stare domy i zapelnic ulice wlasciwa trescia. Takie same osierocone i "zgwalcone wydawaly mi się zawsze mazurskie dworce kolejowe i zdegradowane do poziomu PGR miasteczka niegdys duze i dostatnie dzisiaj biedne, zabrudzone. Taki w latach 80 tych był Elk, Olecko czy Goldap, nie mowiac o malutkich Wydminach, Stradunach czy Prostkach.

W Elku na Mazurach mieszka najmlodsza siostra mamy Zofia. Choc geograficznie najdalej, ciocia Zosia starsza ode mnie tylko 10 lat stala się mi najblizsza w czasie moich bialostockich studiow.

Pobliskie Grajewo to ojczyzna jej meza Antoniego. Poznali się w Stradunach. Tam Zosia trafila jako mloda nauczycielka. Pamietam z Lubianek czasy ich narzeczenstwa. Podobalo mi się jak jedli z jednego talerza i dlugo patrzyli sobie w oczy za stolem. Pierwszy raz w zyciu widzialem zakochanych...potem mi opowiedziano ze w tych samych Lubiankach podobnie zachowywali się moi rodzice... Dzieki najstarszej corce Zofii Julicie bliski stal mi się Szczecin, bo mieszka tam ona na stale i pewnie się tam kiedys spotkamy, dwoje mlodszych rodzenstwa Ola i Patryk pozostali na Mazurach choc o Patryku wczesnie mowic ostatecznie. Bywal we Wloszech "na robotach" dobrze, ze uszedl calo z zyciem i wyrywal się do USA, do znajomych...moze już tam polecial, jakos tam pewnie się dowiem.

Musze ze smutkiem przyznac, ze tutaj konczy się moja wiedza o krewnych i kuzynach. Od czasu wyjazdu za granice przestalem zbierac informacje. Zmarli tez rodzice i dziadkowie, którzy byli mi w tym pomocni.

15. Plock

Do Plocka jezdzilismy ze szkoly podstawowej ogladac ZOO, ulice Tumska i Teatr. Ksiadz Adam Walesiak zabral nas kiedys trojke chlopakow swoim samochodem, żeby pokazac Seminarium Duchowne i swiecenia kaplanskie. Tam w Nizszym Seminarium uczyl się sredni brat Czarek i wielu kolegow z podstawowki.

To najblizsze do Skrwilna geograficznie ze starych "wojewodzkich" miast. Petrochemia wszystkim nam spedza sen z powiek. Brat Piotrek, który mi kiedys obiecal ze trojke dzieci mieć będzie na pewno srednie dziecko "stracil", być może z powodu ekologii. Nie wiem nie wypytywalem go. Dziecko zmarlo w tym samym czasie co tato, gdy wlasnie nieoczekiwanie wpuszczono mnie laskawie na Ukraine i trzymalem się zebami tej nowej placowki zapomniawszy o calym swiecie, nawet o najblizszych. Wiem wiec o zdarzeniu tylko z telefonu.

Brat mieszka z zona Iwona i dwojka dzieci na odleglym osiedlu na Poludniu Plocka na trasie do Warszawy. Kontaktujemy się z rzadka przez internet. Tak wlasnie dostalem w Japonii wiesci o stanie zdrowia mamy i ona ode mnie ostatnie listy. Piotrek wyklada angielski w pewnym Gimnazjum gdzie zdaje się jest także opiekunem klasy wychowawca. Ma miekki, dobry charakter mamy choc widywalem go tez w zlym humorze gdy lekko podnosil glos na Bartosza albo malzonke Iwone. Byłem u nich kilkakroc w domu i choc miewalem uczucie intruza burzacego harmonie mlodziutkiej rodzinki to jednadk brat staral się jak mogl, bym tak nie myslal. Jestem prawde mowiac z niego dumny i nieraz podkreslam, ze to ostatnie dziecko kobiety 40 letniej. Wielokroc na podworko slyszalem jak moi koledzy powtarzajac slowa swoich rodzicow się smiali, ze "stara będzie rodzic". Taka sobie biblijna historia z zycia Abrahama czy Zachariasza odbyla się na moich oczach.

16. Chojnice

Brama Kaszub. Stamtad zaczynalismy z harcerzami wedrowke po "Borach Tucholskich" na zakonczenie podstawowki. Znam wiec okolice jak wlasna kieszen i miasto polubilem już wtedy choc mamtez i trwoge. Tam udala się siostra na przekor obawom moim i rodzicow, ze to daleko. Potem powoli strach odpoadl, gdy w malutkiej szkole w Brzeznie na przedmiesciach zamieszkal z Malgosia Piotr i tam zakonczyl Liceum.

Malgosia przez 3 lata była dla niego druga mama. Zreszta zawsze jeszcze w Skrwilnie cos ich wiazalo bardzo mocno. Nawet bywalem zazdrosny ze nie potrafie nawiazac tak dobrych stosunkow z bliskimi jak to potrafia Piotr i Malgosia. Oni kochali się jak brat z siostra a ja kochalem tylko kosciol, szkole i moje ksiazki. W jakims sensie tak jest do dzis.

Malgosia nie dala się uprosic. Mowi, ze jest zbyt surowa dla dzieci. Wystarczy ze dwojka się z nia meczy wiec trzeciego nijak nie będzie. Nie pomogl nawet argument Piotrkowy, ze jeśli jeszcze urodzi to może wlasnie to ostatnie dziecko o nia się potem zatroszczy...

Malgosia z Piotrem wzieli na siebie obowiazki starszego syna. To oni troszczyli się o rodzicow do konca i wykonali wszystko co trzba, żeby ich ostatnie lata nie były tragiczne. Nic wiec dziwnego, ze Ryszard i Teresa paradoksalnie maja swój grob nie w ulubionym Skrwilnie a wlasnie w Chojnicach, gdzie mieszkaja ludzie, którzy o ten grob obowiazkowo się zatroszcza.

Tam gdzie szczotka do zębów

Moja osobista geografia, do ktorej dolaczam przyjaciol czy po prostu religijne przezycia, inspirujace miejsca to sprawy do których chce wrocic w oddzielnym tekscie. Mam przeciez po porzuceniu domu rodzinnego wedle obietnicy Jezusa setki rodzicow, braci i siostr a nawet domow...

Pewien kaplan gdy pytal gdzie mieszkam na stale w Rosji a ja nie wiedzialem co odpowiedziec, bo miałem wiele "noclegowni", zapytal po prostu: "powiedz gdzie lezy twoja szczotka do zebow"...tam pewnie czujesz się u siebie, tzn w domu. Chinskie malpy zebow nie myja ale maja swoja wlasna wyspe.

Ja nie mam wyspy ani przyczolku. Czasami jakas lampa morska, z które można obserwowac horyzont.



ks. Jarosław Wiśniewski