Wybierz swój język

PSYCHOLOGIA DUCHOWOŚCI

Przez pierwszy tydzień, po zameldowaniu się w EAPI (Wschodnio Azjatycki Instytut Pastoralny,) wielu z nas, uczestników programu, było zaskoczonych i zaintrygowanych tym, jak mało zajęć przygotowano nam na pierwszy tydzień.

Dyrektor powiedział, że nasze zadanie polega na tym, żeby w ten pierwszy tydzień się wyciszyć i zapomnieć o swych poprzednich obowiązkach, tytułach i dystynkcjach. Radził, byśmy się do siebie zwracali po imieniu, bez przystawek ksiądz, siostra, proboszcz, pan czy pani... Usłyszeliśmy, że kościół działa nazbyt hierarchicznie i że papież Franciszek jest tym człowiekiem, który przyszedł "z nieba", by nas nauczyć nowych nawyków...

To już słyszałem rok wcześniej, bo dyrektor ośrodka ks. Artur Legere, prowadził dla księży, z kilku diecezji w Papui Nowej Gwinei, warsztaty zmierzające do zmiany nawyków w kościele. Dodajmy, złych nawyków złego liderstwa opartego na totumfackich proboszczach, przełożonych i biskupach...

Mamy się nauczyć w EAPI pracy zespołowej w kościele, toteż pod koniec tygodnia, mieliśmy sobie dobrowolnie wybrać team do obsługi zespołowej ośrodka, na zasadzie współgospodarzy.

Podzielono nas na 4 teamy, czyli ministerstwa: zdrowia i sportu, kultury, pracy i duchowości (liturgia). O tym, jak to działa, napiszę później. Najpierw się skoncentruję na wykładach, na personelu i kilku studentach, którzy jakby obok nas, ale w jednej rodzinie, zdobywają stopnie naukowe i widzimy ich na liturgii i posiłkach oraz na tych spośród nas, co lubią składać świadectwa i służyć na wykładach jako "obiekty naukowe".

Wstęp

Tak więc organizatorom zależało na tym, byśmy zainaugurowali zajęcia 31 lipca w niedzielę w uroczystość św. Ignacego Loyoli. Msza odbywała się w audytorium. Na ścianie "prezbiterium" były teksty pieśni, biografia świętego, a nawet okolicznościowe kazanie z rzutnika. Komputer zastąpił nam na mszy organistę.

Widać było, że ze strony organizatorów jest jakaś nerwowość. Msza nie miała spodziewanej oprawy ani pięknych, inspirujących do myślenia, słów. Owszem, wszystko to było wyjątkowo proste z maksymalnym zaangażowaniem mediów.

W poniedziałek i wtorek msze odbywały się w podobny sposób.

Zajęć nie było, czekaliśmy na spóźnialskich.

We środę Dyrektor ogłosił silentium sacrum na korytarzach i posiłkach. Słuchaliśmy pięknej muzyki... O 9-tej z rana mieliśmy godzinnej długości konferencję, miało to nas ukierunkować na cały dzień.

Dziękuję

Tematem pierwszego dnia było słowo „wdzięczność”. Mieliśmy sobie przypomnieć swych proboszczów, katechetów, nauczycieli i rodziców i podziękować za dar wiary lub inne ważne łaski otrzymane przez posługę i obecność tych ludzi na naszej drodze życiowej.

Na dodatek dostaliśmy jako zadanie domowe 3 pytania:

Jaki jest mój specjalny dar - talent, którym posługuję się na co dzień w swej wspólnocie?
Jakim darem, umiejętnością chciałbym się podzielić w trakcie warsztatów w EAPI?
Za jaki szczególny dar jestem wyjątkowo wdzięczny Duchowi świętemu?

Pusty dzban

Na ołtarzu postawiono wielki pusty dzban jako ikonę naszych dusz i zadanie do spełnienia. Kto czuł, że mu w duszy nabrzmiało i nazbierało się nazbyt wiele żółci, ten miał ją wyrzucić z siebie jak z dzbana nieczystości... po tym akcie oczyszczenia, trzeba się było zastanowić, czym chcemy się napełnić...

Praca domowa:

Jakie są trudności w moim życiu duchowym?

Jakie były moje "brudne reakcje" w odniesieniu do ludzi, którzy oczekiwali z mej strony aktu miłosierdzia?

Co mógłbym i powinienem zrobić, bym był postrzegany jako "ojciec miłosierdzia"?

Świeca

Na trzeci dzień skupienia w piątek, na ołtarzu stały świece i każdy z nas dostał świecę, by płonącą zanieść do swego pokoju i tam medytować o swym nawróceniu:

W jaki sposób inne kultury, religie i biedacy mogli odczuć we mnie „miłosiernego ojca”?

Co chciałbym zmienić w sobie, korzystając z zajęć w eapi?

Jakie są twe marzenia i nadzieje w odniesieniu do diecezji i regionu, z którego przybyłem?

I. Wykładowcy

1. Artur Legere - kluczowe słowa w opisie osoby dyrektora EAPI:

Francuz z Fiji - gdy spotkałem ks. Artura rok temu, zaskoczył mnie wieloma wypowiedziami w stylu: "Proponowano mi biskupstwo na Filipinach, ale ponieważ nie jest to kraj misyjny, nie przyjąłem propozycji", albo "Nie spełniliśmy oczekiwań naszych wierzących, nie byliśmy im oddani, więc nam podziękowali i poszli do innych kościołów pentakostalnych" albo "Papież Franciszek był bardzo złym Prowincjałem u Jezuitów, trochę lepszym Biskupem i...idealnym Papieżem, ze względu na zmieniający się kontekst historyczny"... Wszystkie te nonszalanckie skądinąd wypowiedzi, być może padają gdzieś w kuluarach, ale on potrafił je wyartykułować do dużej kapłańskiej publiczności i umotywować wedle sobie znanych standartów.

Człowiek bez uśmiechu – Przyznał się na zajęciach, że nie potrafi się uśmiechać, że wiele osób mu robi z tego zarzut, ale nie jest w stanie tego zmienić.

ABC - Nauczył nas posługiwać się w sposób interesujący alfabetem. Wszystkie zajęcia w Papui zatytułował ABC wedle klucza: attitude, belief, context. Wedle tego klucza zmiana zachowań, przy zachowaniu tradycyjnych struktur, może dopomóc w reformowaniu całego kościoła katolickiego, czym właśnie zajmuje się papież Franciszek. Zmiana struktur byłaby bardzo kosztowna, wymiana personelu również, więc dużo prościej jest wpłynąć na nawyki, zachowania tych ludzi, by cały kościół odetchnął z ulgą, od tego rodzaju "rewolucyjnych” przemian. Zgadzam się oczywiście, że zachowanie Franciszka jest szokująco inne niż poprzedników i że przy małym wkładzie finansowym, rzeczywiście, kościół zaczyna się zmieniać. Zmieniają się biskupi, kler, a zwłaszcza prości wierni, którzy masowo wracają do kościoła."

Obrazek zimowy - W Papui oglądaliśmy razem z Arturem slajdy pewnego mostu na niewielkiej rzece w Japonii. Mieliśmy się opowiedzieć, które ze zdjęć tego samego obiektu, zrobione zimą, wiosną, latem i jesienią, najbardziej nam odpowiada. Ja wybrałem zimowy krajobraz, a reszta letni, jesienny. Nawet wiosna dla papuaskich księży nie była fascynująca. Pomógł nam zrozumieć, dlaczego. Bo każdy z nas, nosi w podświadomości obrazy przyjazne, zapamiętane w dzieciństwie. Cudze - nasza podświadomość automatycznie odrzuca. Ponieważ ja wyrosłem w chłodniejszym klimacie i zima dla mnie w dzieciństwie była czasem licznych zabaw i bożonarodzeniowych ferii, jak najbardziej zimowy obraz wywołał we mnie pozytywną reakcję..

Psychologia duchowości - Wedle Artura, współczesny kościół potrzebuje psychologicznej refleksji nad sobą, w świetle wielu nadużyć seksualnych oraz nieadekwatnych zachowań wielu przełożonych w Ameryce, ale też na wielu innych kontynentach. Zamiast uleczyć sytuację, wielu biskupów czy przełożonych zakonnych, przesuwało swoich chorych emocjonalnie księży z miejsca na miejsce, szerząc problem po całej diecezji, zamiast rozwiązać w zarodku, kierując chorego na pedofilię księdza do psychiatry lub na policję. Kierowali na coraz to ciekawsze kościelne dystynkcje, "z litości" dla chorego. Nie było natomiast litości dla ofiar molestowania, co obecnie się mści w ten sposób, że diecezje muszą się zgłaszać do odpowiedzi na liczne zarzuty, co z kolei prowadzi do wielkich kosztów i bankructwa wielu kurii.

Zajęcia z psychologii są dla kościoła tańszym rozwiązaniem i koniecznym...tak argumentował nasz wykładowca przez cały tydzień, gdy wykłady sam prowadził dla połączonej grupy pastoralnej i sabatykalnej.

Praca zespołowa - Współczesny kościół musi wypracować nowy model lidera, który nie wykonuje wszystkich decyzji, ale je inspiruje i proponuje zespół, który może się daną sprawą zająć.

Definicja kapłaństwa - W Papui rok temu, Artur podzielił nas na grupy wiekowe, byśmy się wypowiedzieli, co oznacza dla nas słowo ksiądz. Najstarsi powiedzieli, że jest to alter Christus, najmłodsi, że to człowiek, który ma wychodzić do ludzi, a nie siedzieć w domu na plebanii, aż do niego przyjdą...

Zauroczony zjawami - Opisując trudności w pracy ośrodka, x. Artur wspomniał o braku komunikacji. Podał przykład księdza, który wagarował na popołudniowych zajęciach. Wyjaśniło się, że po południu odwiedzała go jakaś piękna, uwodzicielska zjawa. Z początku przyszło na myśl Arturowi, by zawołać egzorcystów, potem jednak skonsultował się z psychologiem, a ten znalazł przyczynę medyczną tych zachowań. Człowiek dostał tabletki i zjawa go więcej nie odwiedzała.

Nie siedź w domu - W związku z podobnymi historiami, Artur uczył nas, jak ważne jest to, by się przewietrzyć od czasu do czasu i nie siedzieć w domu bez przerwy, czekając na psychiczny czy psychiatryczny szok...

Archetypy liderów, czyli rodzaje kapłańskich osobowości:

Aby dobrze funkcjonować w kościele, warto sobie zdać sprawę, jaki charyzmat został nam przez Boga i rodziców wpojony. Łatwiej nam się wtedy z ludźmi komunikować i współpracować, bez tworzenia niepotrzebnych barier emocjonalnych. Oto 8 łatwych do zdefiniowania charakterystyk kapłańskich osobowości:

strategista, katalizator zmian, transakcjonista, budowniczy, innowator, procesor, trener, komunikator

Diecezjalni nie mają duchowości.

2. Edward Fugoso - Gestaelt

Biografia - Postać księdza Edwarda, naszego kolejnego wykładowcy, wzbudziła we mnie burzliwe kontrowersje. Filipińczyk, 60 lat, świetnie wykształcony w Niemczech i w USA psycholog, werbista. Był siedem lat na misjach, jako młody kapłan w Ameryce Łacińskiej. Podróżując na parafii konno, upadł i mocno uszkodził kręgosłup. Seria bolesnych operacji i rezygnacja z misji, początek kariery naukowej. Jakieś 5 lat temu zdiagnozowano mu ostatnią fazę raka węzłów limfatycznych. W warunkach stresowych, podjął decyzję o opuszczeniu zakonu i leczeniu na własną rękę i koszt, w rodzinnych okolicach u rodziców. Terapia dała nadspodziewany sukces, a w międzyczasie nadeszło upragnione zwolnienie ze ślubów zakonnych i dyspensa od święceń kapłańskich. Musiało się z nim coś dziać dużo wcześniej, bo dosłownie w rok po dyspensie, wstępuje w związek małżeński...sakramentalny i wraca do kariery naukowej, dając porady psychologiczne, prowadząc terapię i warsztaty, również w takich szanowanych instytucjach, jak EAPI. Wiem, że się czepiam i plotę głupstwa, ale jakoś nie mogę się uspokoić w tej sprawie, bo i sam Edward czyni wrażenie zakompleksowanego swym podwójnym statusem człowieka. Pewne osoby nie doczytały jego biografii. Znajomość angielskiego w naszej grupie jest zróżnicowana, stąd w trakcie zajęć, kilka osób zwracało się do wykładowcy per ksiądz.

Spokojnym, ale zdecydowanym tonem powtarzał uparcie, by nazywano go per Pan Edward i to było wkurzające, nie to, że zrezygnował z kapłaństwa w takich okolicznościach. Każdy by się zaplątał, mając raka, ale to, że mając wszystkie dyspensy, jako żonaty kapłan wraca w środowisko kościelne, by uczyć księży i zakonnice, jak walczyć z trudnościami natury psychologicznej, które często są skutkiem mniejszych czy większych upadków natury seksualnej i co wtedy Edward nam poradzi i powie: "Piszcie wszyscy podanie o zwolnienie ze ślubów, symulujcie raka, lub zachorujcie naprawdę"? Takie dziwne myśli mi towarzyszyły, gdy patrzyłem na jego szlachetne rysy, ale maksymalnie zakłopotany wyraz twarzy.

Korek - Początek znajomości z Edwardem był niefortunny. Zebraliśmy się w audytorium punktualnie o 9.00. Agnes - świecka pracownica EAPI odczytała nam biografię Edwarda, opuszczając detale związane z wystąpieniem z zakonu i ożenkiem, wyraźnie ją również skonfundował ten fragment biografii i powiadomiła, że nasz wykładowca utknął w korku i że prosi telefonicznie, byśmy sobie przeczytali historię o uczniach z Emaus...

Owszem, korki w Manili są okropne, każdy to wie, ale też każdy kalkuluje, wyjeżdżając do pracy, ile musi wziąć zapasu czasowego, by do pracy zdążyć... To druga niefortunna sprawa w naszych relacjach z Edwardem. Potem każdy dzień zmieniał sytuację na lepsze i sądzę, że udało się Edwardowi zaskarbić sympatię wszystkich...

Przypowieść z Emaus - Motyw wędrówki do Emaus, powtarzał się w naszych dyskusjach przez cały tydzień. Wykładowca pojawił się z godzinnym opóźnieniem i wyjaśnił, że tak jak uczniowie z Emaus nie znali Jezusa, mimo że on wędrował razem z nimi cały dzień, tak i każdy z nas nie zna samego siebie, póki nie otworzy się na pewne realia, o których Edward zamierzał nas powiadomić...

Jedną z centralnych idei, o jakich mówiliśmy na zajęciach, było samookreślenie w sferze dzieciństwa od 0-12 lat, kto z rodziców podobał nam się bardziej, a kto mniej. W sferze podświadomości, każdy z nas marzy, by znaleźć sobie partnera lub małżonka o cechach, tego bardziej kochanego rodzica.

Gdy chodzi o mniej kochanego, to wedle odkryć psychologicznej szkoły Gestaelt, która jest dalekim krewnym freudowskiej szkoły psychologicznej, w sferze podświadomości i samohipnozy dochodzi do przejęcia zachowań, po tym mniej kochanym z rodziców. Podświadomie dyspensujemy siebie z obowiązku pracy nad sobą, by dosięgnąć ideału i delegujemy obowiązki idealnego partnera na tą osobę wybraną przez nas, sami pozostajemy wierną kopią tego mniej atrakcyjnego rodzica...

Owszem, wszelakie spekulacje i dowody w tej sferze wydały mi się bardzo prawdopodobne, bo przyłapałem się na myśli, że sympatyzuję podświadomie wszystkim dziewczętom i kobietom, którew tym, czy większym stopniu przypominają mi mamę, ale w chwilach trudnych, zachowuję się dokładnie tak, jak się zachowywał tato. Zawieszam nogę na nogę, szyderczo się uśmiecham, nawet obgryzam paznokcie tak, jak to robił ojciec i podobnie, jak on kaszlę, mimo że tego rodzaju zachowania irytowały mnie w nim, a jednak nie uchroniłem się od błędów...

Jako przerywniki, mieliśmy na zajęciach scenki w rodzaju odwiedzin u terapeuty i opowieści o swoim dzieciństwie i doznanych wtedy traumach.

Również korzystaliśmy z you tube dla obejrzenia agresywnych sytuacji, ale zabawnych:

Dwie kobiety za kierownicą - Scenka zaczyna się niewinnie na światłach. Jedna z kobiet, otwierając drzwi swego samochodu, porysowała nieznacznie samochód nieznajomej kobiety i nie przeprosiła. Poszkodowana otworzyła drzwi swego samochodu, rysując w rewanżu samochód agresorki. Towarzyszył temu happeningowi miły, choć udawany uśmiech i głośne "przepraszam". To była poglądowa lekcja dla źle wychowanej kobiety. Lekcja nie poskutkowała i zaczęła się seria niegrzeczności. W końcówce dwie kobiety atakują się pobitymi samochodami, dokładnie tak, jak w korridzie matador atakuje byka. Pikantności dodaje napis na jednym z samochodów: „Wojna nie jest dobrym rozwiązaniem problemu!”

Nokaut przed meczem - Inne króciutkie wideo od Eda, za które jestem mu wdzięczny, to klip o rozmowie sędziego z dwoma bokserami. Tuż przed meczem, sędzia informuje obu o zasadach fair play. Obaj dotykają się czołami, wymieniając groźne spojrzenia, aż tu nagle, zanim zadzwonił gong, jeden ze sportowców zadaje cios nokautujący i walka nie dochodzi do skutku. Nokaut nastąpił przed bitwą... Motto mogłoby być podobne do poprzedniego...

Bardzo pouczający klip. W życiu też tak bywa. Gra wbrew zasadom, to nasza codzienność.

Dziennikarka w Iraku - Jakiejś ambitnej dziennikarce udało się zrobić wywiad z terrorystami. Kilka minut, na tle wrogiego oddziału informuje telewidzów, że oto nastąpił rozejm i podaje w pojednawczym geście mikrofon Arabom, uzbrojonym po zęby z zamaskowanymi twarzami, a ci do mikrofonu z zimną krwią recytują oświadczenie, że Amerykanie to kłamcy i żadnego rozejmu nie będzie...

3. Historia Chińczyka Ernesto Tan

Zadowolony ze swego imienia - Po jawnej konsternacji, do jakiej doszło w kwestii tytułowania Edwarda per pan, doszło do kolejnej, gdy przybył do nas kolejny wykładowca Ernest l. Tan. Ten sobie nie życzył, abyśmy go nazywali Panem, bo jak stwierdził, w pełni go satysfakcjonuje jego imię, Ernest (w dziwnej pisowni Earnest).

Jak widać, nigdy nie zgadniesz, do jakiego typa jak się zwracać, toteż propozycja dyrektora, by zrezygnować z tytułów, okazała się bardziej trafna w tym konkretnym przypadku. Ernest starcem nie jest, ale wykłady w EAPI prowadzi od 35 lat, czyli od czasu jak tylko zakończył studia z psychologii. Dużo pikantnych szczegółów opowiedział nam o sobie, robił ładne rysunki na tablicy i śpiewał nam swoje pieśni.

Na jednym z rysunków, przedstawił szkic głowy z sylwetką mózgu w środku i komentarzem, że my się w życiu codziennym kierujemy tym, co pływa na powierzchni mózgu, ale nie jesteśmy w stanie poznać samych siebie i kontrolować zachowań, dopóki nie pozwolimy świadomości dotrzeć do szarej strefy mózgu i to można osiągnąć w warunkach zaufania, intymnych przyjacielskich rozmów, rekolekcji czy spowiedzi. To bardzo, terapeutycznie, pożądane sytuacje.

Dom, szkoła, dom - Aby sprowokować naszą szczerość, Ernst opowiadał nam wiele szczegółów ze swej biografii. Nazwał siebie chińsko-filipińskim hybrydem, którego filipińskie dzieci nazywały owszem Chińczykiem, ale chińskie, na odwrót, wyzywały go od Filipińczyków, bo robił wiele starań, by się asymilować w nowej ojczyźnie, w której jego przodkowie zamieszkali od 3 pokoleń.

Jego dzieciństwo upłynęło w 3 rzeczywistościach: dom-jeepney-szkoła-jeepney-dom.

Tata bankrut - Dodatkowym utrudnieniem w kwestii budowania pozytywnej i silnej osobowości, były klęski ojca, który zbankrutował, grając w karty, utracił piękny dom w centrum i nie miał odwagi patrzeć w oczy członkom rodziny. Ukrywał się przed wszystkimi i pewnego dnia nocą wywiązała się walka w pokoju rodziców. Po jakimś czasie, okazało się wiadome, że ojciec próbował popełnić samobójstwo, a jego żona mu w tym przeszkadzała...

Piosenki, obrazki, książki - Jak już wspomniałem, Ernest pojawił się przed nami w roli psychologa, ale zaprezentował też cały wachlarz umiejętności, takich jak szkicowanie obrazów, komponowanie pieśni i pisanie książek...

Sympozja starszej pani - Podzielił się z nami sekretem, że nie był w stanie samodzielnie głosić warsztatów, póki starsza znajoma nie zaczęła go zapraszać na swoje własne wykłady, zabierając go w charakterze lektora dodatkowego. To spowodowało, że za jakiś czas utalentowany student zdecydował się na ryzyko i prowadzenie własnych wykładów, do których starsza znajoma miała wygłaszać krótkie komentarze...

Czy ja jestem perwersyjny - Głód skóry 

Bardzo ciekawy temat podjął Ernesto, tłumacząc nam szczegóły chińskich pieszczot, których dzieci w rodzinie nie doświadczają. Chińskie dzieci nie są całowane ani obejmowane przez rodziców. Jedyną oznaką miłości są podarunki...

Toteż Ernest gdy dorósł, ciągle marzył o pocałunkach i objęciach i miał na tym tle jakiś czas, obsesję. Szybko zawarł małżeństwo, by usatysfakcjonować swoją skórę, bo jak skomentował, dla normalnego funkcjonowania człowieka, potrzeba w dzień od 4 do 12 objęć albo pocałunków. Nasza skóra tego pragnie, tak jest stworzona i gdy zabraknie nam dostatecznej liczby czułości, stajemy się agresywni i nieadekwatni, zwłaszcza w dzieciństwie...

Pewnego dnia, nasz wykładowca zadał nam pracę domową, by się w obecności lustra obnażyć i powiedzieć na głos: Jestem zdolny, Jestem piękny.

Coś podobnego mieliśmy też powiedzieć naszemu partnerowi w audytorium.

Na zakończenie zajęć w piątek, Ernest nauczył nas pewnej zabawy, którą może przeprowadzić każdy nauczyciel, który pragnie pomóc uczniom w odnalezieniu i sprecyzowaniu własnego charakteru i preferencji.

Ernest zebrał nas na środku sali. Napisał na tablicy przeciwstawne rzeczywistości i prosił, byśmy się określili z czym się identyfikujemy bardziej. Wybrawszy, mieliśmy powędrować, w zależności od dokonanego wyboru, w prawy lub lewy zakątek audytorium. To również pomogło nam dostrzec, kto ze studentów robi podobne wybory. Mało jednak było identycznych odpowiedzi.

Oto główne pytania. Za kogo się uważasz, z czym się bardziej identyfikujesz:

żółw czy koń
słońce czy księżyc
dziecko czy rodzic
mercedes czy wolkswagen
młotek czy gwóźdź
ukrzyżowany czy dzieciątko Jezus
tak lub nie (nie - mówią tylko twardziele i takich mieliśmy w grupie tylko czworo)

Przy wszystkich pytaniach, publika dzieliła się mniej więcej na dwie równe frakcje.... Radzę nauczycielom wypróbować tę zabawę w szkole i ufam, że się świetnie uda. Konkluzje każdy wyciąga sam.

4. Johny Go i jego projekcje:

Ostatni jak dotąd i najbardziej błyskotliwy wykładowca, to jezuita ks. Johny Go. W przeciwieństwie do współbrata Artura, bez przerwy śmieje się, żartuje i chodzi po audytorium, wsuwając "do ust" mikrofon najmniej małomównym uczestnikom wykładów.

Wykłady są z rana, a po południu mamy filmy albo sesje dyskusyjne w małych grupach. Jako pracę domową mieliśmy pisać komentarze na jego stroniczce. Komentarzy do wysłuchanych kwestii i obejrzanych filmów.

Joanna d'Arc - Joanna d'Arc z rosyjską gwiazdą w roli głównej...

Milczenie - Film na podstawie książki japońskiego pisarza Endo Shusaku.

Obie pozycje miały prowokować dyskusję o trudnych wyborach bohaterów dwu filmów.

Rzeczywiście burzliwe to były rozmowy. Jedna z moich wypowiedzi była na temat dwu światowej sławy świętych z Francji: Małgorzaty Alacoque i Catherine Laboure. Obie za życia były lekceważone, ale po śmierci, tak jak Joanna d’Arc, stały się wielkie i znane na świecie.

Opowiedziałem też w komentarzach, jak bardzo Joanna d'Arc lubiana jest w Rosji.

Johny nauczył nas, czym się kończy doznany w dzieciństwie w nadmiarze strach, radość lub złość...Te uczucia skutkują, że jako "automatyczna reakcja" u dziecka przestraszonego zjawia się ucieczka, u złośliwego walka, u radosnego może być oziębłość i obojętność.

Krótko mówiąc, są ludzie niedopieszczeni i nadmiernie wypieszczeni przez życie. Reakcje tych dwu, a nawet trzech kategorii są całkowicie różne. Oto schemat uproszczony:

strach - ucieczka 
złość - walka 
radość - chłód 

Inna tabelka księdza Johny Go, to opis, skąd pochodzą nasze inspiracje i jakie dają rezultaty:

inspirowany złem - siła i pycha
inspirowany ciałem - instynkty wiodą do przyjemności lub bólu
inspirowany humanistycznie - wyczucie i moralna ocena sytuacji,wiedzie do uczynków dobrych lub złych, w zależności od oceny moralnej i determinacji
inspirowany po chrześcijańsku - popełnia uczynki dobre lub lepsze, jego wybór jest pomiędzy dobrem i większym dobrem. Zła unika jak ognia...

Od tego wykładowcy dowiedzieliśmy się, że istnieją w nas standardowe, automatyczne myśli. Warto je kontrolować, bo nie zawsze są one pozytywne, np: „Jestem słabym człowiekiem, nic mi się nie uda, nic ze mnie nie wyjdzie”.

Przeciwieństwem są myśli marzyciela: "Wszyscy mnie lubią, jestem piękny i mądry, zasługuję na zaszczyty, dobrą pracę i forsę".

Ksiądz Go uważa również, że do zbadania naszej osobowości, przydatna jest wiedza o pokusach Jezusa na pustyni, bo idąc przez życie, jesteśmy dokładnie w ten sam sposób kuszeni:

Pokusa chleba - Występuje zwłaszcza u ludzi, którzy w dzieciństwie nie dojadali.
Pokusa igrzysk - Ciągłe sterczenie przed telewizorem.
Pokusa władzy - Tzw. syndrom Napoleona, zaraźliwy w środowisku ludzi o niskim wzroście i zakompleksionych szyderstwami na ten temat...

5. Wenancio - Timor Leste

Wenancio to Jezuita ze Wschodniego Timoru katolickiej prowicji, która niedawno oderwała się od Indonezji. Wenancjo jest sympatycznym sangwinikiem, blisko pięćdziesiątki i pod nieobecność szefa, załatwia różne sprawy, między innymi, czasami sprawdza obecność. Bywa owszem, że niektórzy z nas wagarują...

Wenancio również często celebruje i głosi dla nas kazania. Oto niektóre motywy zapamiętane przeze mnie:

Rozwiedzeni

Zgłosiła się do Wenancjo para z oświadczeniem, że postanowili się rozwieść. Wenancjo był tego dnia zmęczony i zafrasowany. Nie wyszukiwał pięknych słówek, tylko ostro skomentował: "Skoro postanowiliście, to idźcie sobie do diabła i nie zawracajcie mi głowy. Nie ja was skojarzyłem i nie ja was poróżniłem. Bóg was osądzi, nie ja".

Dziwna rzecz, powiada Wenancjo. Ta para przyszła po 2 tygodniach, podziękować za piękną katechezę. Dzięki temu, co usłyszeli, zrozumieli, że nie mają prawa się rozwodzić!

Oto, powiada Wenancjo, jak dziwnie działa Duch Święty. Nie wszystko jest w naszych rękach i nie wszystko jesteśmy w stanie ogarnąć umysłem. Bóg wie lepiej i on sam działa w trudnych sytuacjach, jeśli mu te sytuacje oddamy i zawierzymy w całości...

Sprawdzamy obecność - Niektórych irytuje, że Wenancjo nas śledzi, starych ludzi, ale taki doping jest potrzebny. Wiem to po sobie. Wykłady są świetne i przykro byłoby coś z nich uronić przez własną głupotę.

Mówię szybko - Zatrzymaj mnie - Wenancjo ma kłopot z szybkością mowy. Jak się rozhuśta, to trudno mu się zatrzymać. Prosił nas, byśmy go powstrzymywali. To potrzebne dla tych, co gorzej władają angielskim.

6. Luke

Wyrzucić 20 tysięcy książek - Najstarszy pracownik EAPI, jezuita rodem z Belgii. Wnioskuję po jego zmęczonej fizjonomii, że wiele dokonał dla uczelni i jeszcze będziemy mieć z nim zajęcia, ale jak narazie wiem tylko, że w ciągu tygodnia ma usunąć 20 tysięcy woluminów książek z biblioteki. Skąd taka decyzja i po co, Artur Legere nam nie wyjaśnił.

7. Liczne kreacje księdza Gogo

Kolejny wykładowca zapasowy, który często jak Wenancjo, odwiedza nas na wykładach i posiłkach, to indonezyjski jezuita o. Gogo. Nie jest błyskotliwym księdzem, kazania ma trudne i czyta je z rzutnika komputerowego, ale ma pewną cechę, która rzuca się w oczy: długie włosy i typowe hinduskie długie koszule, które potrafi po 3 razy w dzień zmieniać, czym mnie trochę rozbawił, ale tak przypuszczam, że ma jakieś kompleksy i je ukrywa pod licznymi atrakcyjnymi kreacjami. W kukułczym gnieździe, nie tylko pisklęta mają problemy. Profesorowie też muszą walczyć i korygować swój charakter. Całe życie jest walką i to jest motto z wykładów Edwarda Fugoso, który podobnie jak ks. Gogo zmaga się ze sobą, ale nie przestaje pomagać innym.

8. Superior na wielkiej Mszy

Rezydencja Jezuitów znajduje się nieopodal naszego akademika. Zamieszkuje tam przełożony naszego dyrektora i kurator EAPI. Nie zjawia się często, ale niedawno przyszedł na piątkową Mszę. Przedstawiono go jako o. Marka. On z kolei przedstawił nam decyzje o zwolnieniu z pracy dwu osób z obsługi. Jednego pracownika w wieku 40 lat, znanego z talentu do śpiewu i pracownicy kuchni, która pozostaje w Ateneo, ale idzie do innego korpusu. Marek opowiedział nam sekret, że ta młoda i piękna Filipinka została niedawno babcią.

Szczyt poprawności. Pożegnanie było na uroczystej mszy. Oboje otrzymali koperty z wyprawką, a na uroczystym obiedzie były dodatkowe podarunki i koncert na ich cześć. Jezuici rzeczywiście się starają, żeby EAPI był jak rodzina, która ma trudności, ale się stara im sprostać.

Manila

Quezon City 1 września 2016