JEZUICKA MACHINA
Na przykładzie EAPI przekonałem się o genialności pewnych myśli ignacjańskich. Ogólnie wiadomo, że życie wspólnotowe nie jest najważniejszym charyzmatem Jezuitów. Wręcz na odwrót, zawsze sławili się wybitnymi jednostkami, zdolnymi do tworzenia nowych realiów w życiu kościoła i świata, w ekstremalnych warunkach. Ksiądz Wujek, ksiądz Skarga czy nawet mały Staś Kostka dokonali przewrotu kopernikańskiego w życiu naszego kraju, tworząc imię uczelni wileńskiej czy wynosząc imię Polski pod niebo, poprzez samotny wyczyn Stasia.
A co powiedzieć o Franciszku Ksawerym, który samotnie, ale w posłuszeństwie Ignacemu, przemierza cały Daleki Wschód: Indie, Indonezję i Japonię, kończąc na Chinach i wszędzie pozostawiając niezatarty ślad swej wielkiej myśli, pozostawiając po sobie naśladowców.
Tak więc w EAPI coś takiego ma miejsce. Szalony zapał kilku pojedyńczych wybitnych liderów z grona Jezuitów sprawił, że funkcjonuje w Manili coś niezwykłego. Nakładem geniuszu ludzkiego, bez wielkich funduszy czy nawet wielkiego kolektywu, EAPI rządzi się własnymi prawami. Sama sobą zarządza, wprzęgając w zarząd uczelni kolejnych jej studentów, a szkielet wykładowców i pracowników świeckich jakby nadaje kierunek wędrówki, ale tak naprawdę to sama uczelnia wędruje, bo wielki pomysł - na odrodzenie zmęczonych w swym powołaniu księży - dźwiga tę sprawę.
Pomnik Jezusa przed świątynią uczelnianą z cytatem: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni jesteście, a Ja was pokrzepię”, jest tym cytatem, który najlepiej oddaje to, co się u nas dzieje, a jak się dzieje - to już pomysł św. Ignacego i jego duchowych dzieci. Wracam więc do opowieści o "jezuickiej machinie", czyli uczelni o imieniu EAPI, która sama sobą zarządza i ma się dobrze, choć była skazana na zniszczenie przez chiński rząd i komunizm - jeszcze zanim stanęła na nogi i określiła swoje zadania.
Świeccy pracownicy
1. Elyor - klucznik
Elyor - niski, krępy, w silnych okularach - czterdziestolatek. Zarządza komputerem, kserokopiarką, pocztą i zakupami dla uczelni. Nazwałem go klucznikiem, bo pełni drugoplanowe funkcje - to jednak - są to kluczowe dla funkcjonowania EAPI zadania wspomagające.
Nie nosi kluczy ze sobą, często swoje biuro pozostawia otwarte. W jego małym pokoiku stoi komputer dla łączności ze światem. Tutaj piszą swe majle siostry, które nie mają ipadów i komputerów. Korzystamy z tego kompa dla wydruku materiałów potrzebnych wykładowcom. Jest tu w miarę sprawna kopiarka i gilotyna do cięcia papieru.
Przychodzę tu, gdy chcę napisać list. Elyor go waży, wycenia koszt znaczka i odwozi na pocztę. Bardzo mi pomaga, bo moje zadanie na ten rok jubileuszowy - to powiadomić maksymalną ilość osób o mojej misji w Papui i zapewnić jej wsparcie z zewnątrz, póki się to wszystko nie rozwali.
Znaczki - Elyor posiada ciekawy aparat do stemplowania kopert. Gdy nie ma czasu na przyklejanie znaczków, po prostu stempluje w ramach opłaty zryczałtowanej i list wędruje w świat. EAPI posiada więc i tego rodzaju udogodnienie. Elyor bardzo mi zaimponował tym swoim stempelkiem, bo wielokroć w życiu tak było, że mi język drętwiał od klejenia setek znaczków, a tu proszę...nie trzeba nic.
Wyślę w środę - Elyor ma dobre serce i nigdy niczego nie odmawia, ale ma też wiele pracy i czasem musi odłożyć na później to, co obiecał na dziś. Zdarzyło się, że partia listów, jaką przygotowałem do wysyłki, czekała cały tydzień. Elyor obiecał na środę, ale musiał zrobić pilne zakupy dla uczelni, w czwartek też coś wypadło, w piątek były zawody...W weekend poczta nie funkcjonuje, a w poniedziałek i wtorek jakieś święto państwowe...Więc w rezultacie listy dotarły do celu w środę wedle obietnicy, ale następnego tygodnia...Zupełnie jak w Rosji lub nie przymierzając w Papui...
Kalkulator
Elyor jest niesamowicie roztargniony. Któregoś razu szukaliśmy przez 10 minut kalkulatora, by podliczyć rachunek za znaczki. Trzeba było pomnożyć 55 razy 100. Wynik łatwy do przewidzenia 5500. On jednak uparcie szukał kalkulatora, czym mnie prawdziwie zadziwił.
Podkoszulki - Na Filipinach są tanie podkoszulki. Za cenę jednego znaczka pocztowego można kupić ładną koszulkę z nadrukiem uczelni. Załatwiał nam te uniformy Elior właśnie.
2. Mistrz karaoke
Nowa praca - Przez 27 lat jeden z pracowników EAPI był zaopatrzeniowcem podobnie jak Elyor, lecz Jezuici uznali, że jeden człowiek sobie ze wszystkim poradzi i zwolnili go. Był z nami na Mszy świętej pożegnalnej, uroczyście odebrał kopertę, a potem był wielki obiad z życzeniami i podarunkami. Miał zaziębione gardło i nie bardzo chciał śpiewać, lecz publiczność się domagała, więc wykonał pożegnalną piosenkę Lenona „Imagine”. Ogólnie wiadomo, że w tej naiwnej pieśni jest sporo przekrętów logicznych typu "wyobraź sobie świat bez religii". Takie ateistyczne agitki nie pasują do Ateneo, ale ze względu na piękno muzyki wszyscy mu to wybaczyli, a wielu pewnie nie dostrzegło, co w tym tekście siedzi...
Życie to podróż
Na pożegnaniu było sporo slajdów z życia EAPI...Nasz zwolniony pracownik przewijał się we wszystkich możliwych pozach i krajobrazach - razem z resztą personelu i każde zdjęcie publika oglądała z zadowoleniem.
Jedyna stała rzecz w naszym życiu, to zmiany - To był podsumowujący tekst, który nawet mnie zadziwił, wzruszył i zastanowił.
3. Nowozelandka Frances
Biały kostium - Frances dba o księgowość i jest ważnym filarem w strukturach Instytutu. Dyrektor się bardzo ucieszył, gdy powróciła z urlopu. Ona z kolei zamiast zakasać rękawy i pójść do biura, zasiadła razem z nami na wykładach, komentując, że czuje się świetnie w towarzystwie "tylu świętych kapłanów i sióstr". Najwyraźniej coś przeżywa i jak my wszyscy potrzebuje duchowego wzmocnienia.
4. Młoda babcia
Lepsza praca - To był pocieszający argument dla drugiej długoletniej pracownicy Instytutu, która otrzymała wymówienie. Superior jezuitów - ks. Marc - w pożegnalnym słowie nie omieszkał powiedzieć komplement, że ta młoda, piękna kobieta właśnie stała się babcią.
5. Kucharze
Kucharzy jest sporo, minimum 4 mężczyzn i jedna kobieta. Chłopcy są w wieku od 20 do 40 lat. Zauważyłem również 2 chłopaków, którzy czyszczą korytarze i piorą pościel, ale ci zjawiają się raz w tygodniu.
6. Security
W ochronie pracują następne dwie lub 3 osoby. Widujemy się często na podwórku i na kuchni, ale znamy się słabo. Chłopcy są małomówni.
7. Agnes
Motylki
Agnes jest w zasadzie na tym samym poziomie odpowiedzialności, co ksiądz Wenancjo i ks. Gogo. We trójkę są z nami zawsze na wykładach, by regulować jakieś bieżące sytuacje i motywować do studiowania i do dyskusji. Czasami trafiam do jej grupy dyskusyjnej, więc dowiedziałem się, że jest córką profesora biologa, który całe życie poświęcił kolekcjonowaniu i badaniu motylków. Ona sama jest filigranowa jak motylek.
Zmienić uczelnię
Inna wypowiedź biograficzna Agnes jest taka, że w młodości chciała porzucić studia, bo nie była pewna, czy dokonała właściwego wyboru...
Muzeum
Z inicjatywy Agnes nasza grupa "kulturalna" miała odwiedzić muzeum i zjeść kolację. Przedsięwzięcie okazało się drogie i połowa grupy zrezygnowała, niektórzy nie potrafili zlokalizować muzeum, bo podróżowaliśmy indywidualnie...
Matka Teresa - Zapytany pewnego razu - czy mam jakieś sugestie – wypowiedziałem, że mam marzenie, byśmy wspólnie obejrzeli film o Matce Teresie z okazji jej kanonizacji. Wiele razy się przypominałem i wreszcie dziś to ma nastąpić. To nasz wspólny wkład w te wielkie rekolekcje kapłańskie...
8. Tess
Wycieczka - Byliśmy w centrum miasta na starówce zwanej "Entra Muros" - kierowała naszą wycieczką księgowa Tess. Bardzo sympatyczna z wyglądu kobieta. Charakter dość trudny. Przekonałem się o tym, prosząc o pewne drobiazgi. Miałem wrażenie, że czasem mnie po prostu nie widzi i nie dostrzega, ale to już przypadłość wszystkich księgowych na świecie. Moja mama, gdy ją zamęczali interesanci w biurze, też się nauczyła ignorować natrętów...
Bilety - Tess ma ważną sprawę do załatwienia, przedłużenie turystycznych wiz, które na Filipinach trwają tylko 59 dni i załatwienie rocznych wiz, które kosztują 7000 peso... Nie jest to łatwa operacja i o ile mi wiadomo - po miesiącu pobytu w Manili - nasze paszporty wciąż leżą nie "załatwione". Biurokracja...
9. Bibliotekarz
W bibliotece pracuje przystojny 30 latek. Czasami mam wrażenie, że nasi Jezuici dobierają personel wedle podobnych kryteriów jak biznesmeni. Wszyscy pracownicy wizerunkowo odpowiadają standartom supermarketów: uśmiechnięci, młodzi, przystojni... Najprawdopodobniej superwykształceni, na uniwerku inaczej być nie może...
Mamy 30.000 woluminów, ale biblioteczne komputery stoją bezużytecznie...Coś się w nich popsuło i nie ma kto tych gratów wynieść. Aby nas zachęcić do odwiedzania biblioteki, dyrektor Instytutu wysłał nas wszystkich na pół godziny w trakcie zajęć, byśmy znaleźli dowolną książkę i po powrocie podzielili się treścią...
10. Chinka Go
Niedawno przysiadłem się za stołem do Chinki Go.
Dyrektor instytutu tak postanowił, że cały personel jada razem ze studentami, wszyscy jesteśmy równi, chociaż dostrzegłem, że pewne osoby personelu regularnie się spóźniają o całą godzinę, a w ten sposób jakby izolują się od reszty, bo refektarz jest niemal pusty, a ja o tym wiem, bo też jestem spóźnialski. Dla mnie obiad o 12.00 to trochę za wcześnie...
Go opowiedziała mi, że w Manili są chińskie szkoły i ona - choć całe życie spędziła w Manili - to jednak dobrze włada językiem swych przodków.
Scholastycy i specjalni studenci
Mieszka z nami w akademiku kilku studentów skierowanych z Afryki i Myanmaru na dłuższy pobyt w celu obrony magisterium lub doktoratu. Dość często celebruje z nami Zambijczyk Sylwester. Czasem zjawia się ksiądz i siostra z Mianmaru. Scholastycy, czyli klerycy od Jezuitów, są troszkę opryskliwi i wyniośli, ale tak to już bywa...
1. Zambia
Sylwester jest wyjątkowo wysoki i dwu jego współbraci z tego samego kraju mają sylwetki Zulusów. Są świetni w angielskim, ale akcentu nie da się ukryć. Jestem pełen podziwu, gdy słucham ich kazań. To nowy świat i nowa generacja, w niczym nie ustępują swoim mistrzom jezuitom z Europy i podobnie jak oni są troszkę aroganccy.
2. Mianmar - ksawerianka
Siostra z Myanmaru - jako jedna z niewielu - chodzi w habicie. Ma szlachetne rysy, piękną sylwetkę i bardzo przypomina mi siostrę Faustynę. Pisze magisterium i pewnie wkrótce wróci do siebie wykładać w seminarium albo rządzić w zakonie. Takie studia - dla malutkiej katolickiej wspólnoty w Mianmarze - to duży plus. Do niedawna misjonarze w tej dawnej Birmie musieli się ukrywać przed surowością Buddystów. Sytuacja powoli się normalizuje.
3. Szedłem po korytarzu
Kolejny Zambijczyk, jakiego tutaj poznałem, w słowie wstępnym przedstawił się na początku mszy w ten sposób: "Właśnie przed chwilą wędrowałem sobie beztrosko po korytarzu, gdy dyrektor zdecydował, że mam tę Mszę dla was odprawić". Niefrasobliwa sytuacja. Coś jak rzucenie płaszcza na Elizeusza przez Eliasza.
Konkluzje
Jak widać, każdy ma tu coś do roboty i leniuchować się nie da, bo dyrektor wszystko wie i wszystko widzi. Reaguje natychmiast.
Wczoraj 1-go września powrócił z urlopu, spędzonego w Polsce, mój jedyny rodak w kampusie -ojciec jezuita z Krakowa, o imieniu Artur. Jego wspólnota jest w Macao, tam spędził niemal 30 lat, ale teraz - podobnie jak ja - ma sabatical. Zabrał mnie do rezydencji Jezuitów na codzienną Mszę. Było jakieś 10 osób i msza trwała 20 minut. Mimo że to bardzo krótko, to jednak nie dostrzegłem pośpiechu. Po prostu nie było kazania i śpiewów, ale wszystko inne było bardzo dostojnie odprawione. Kaplica skromna, ale przestronna. Jak to się im udaje - ja nie wiem - ale to są bardzo rzeczowi i kompetentni ludzie. Mam na to liczne dowody.
Nic dziwnego, że z tego zakonu - na tak trudne czasy - wybrano nam na papieża - Józefa Bergolio, czyli Franciszka. A propos, był niedawno w Manili i zdaje się - na Ateneo również, bo widuję tu zdjęcia Papieża z wykładowcami starszej generacji, czyli z kolegami z młodości...
Wspomniałem na początku opowieści, jak bardzo imponuje mi ta jezuicka metoda surowego traktowania ludzi i swoich obowiązków, a przy okazji idealna prostota środków. Rezultat jest i owszem – żaden, ze znanych mi Jezuitów, nie sprawia wrażenia cwaniaczka, który nie wie, czego w życiu pragnie. Ich cele są oczywiste i to mimo wielkiego kryzysu, strat personalnych i pewnie materialnych. Mimo że liczba jezuitów przez ostatnie trzy dekady zmniejszyła się o połowę, ci - co pozostali, nadal są skuteczni, efektywni i profesjonalni.