NOCNY PATROL
Dzień Pański zapowiadał się pięknie. Wstałem o 5.55. Spokojnie odmówiłem brewiarz po polsku z internetu, bez pośpiechu. O 6.30 śniadanie i...pobożne marzenie, żeby się udać do parafii św. Tereski koło Antipolo, którą wczoraj wypatrzyłem z okna autokaru. Miałem pójść z rana. Niestety, utknąłem w internecie. Miałem zaplanowaną rozsyłkę "pokojowego apelu" w sprawie Donbasu. Poprawianie tekstu w 3 językach przeciągnęło się do dziesiątej, wysyłka trwała do samego obiadu, a gdy się zorientowałem, że mozolnie zebrane adresy różnych ukraińskich parafii źle się zachowały i zniknęły z pamięci, popadłem niemal w rozpacz. Tyle trudu na nic. Podjąłem go ponownie ze zdwojoną siłą jak syzyf. Skutek taki, że na pielgrzymkę poszedłem o 16-tej, a nie o 8-mej jak marzyłem. Osiem godzin poślizgu. To się zdarza. Pokój na Ukrainie ważniejszy od moich spacerów i pielgrzymek. Z drugiej strony, jeśli założyć, że pielgrzymka miała być w tej intencji, to pewnie bym wszystko na spokojnie zrobił wieczorem. Jest 21.00 i ja dopiero co wyszedłem z prysznica po mozolnej wędrówce. Nadrobiłem błąd dnia wczorajszego, kiedy to odwiedzając Sanktuarium Maria Rica ani ja, ani wielu innych pielgrzymów nie odmawialiśmy różańca, tylko w pośpiechu biegaliśmy z końca do końca, szukając atrakcyjnych widoków i przygód.
1. Znalezisko - Dormitorium
Dwa tygodnie temu patrząc od strony cmentarza na Marykina, zauważyłem na skarpie Wzgórz Loyoli dwa 7-mio piętrowe budynki. Ponieważ wszystkie są otoczone mnóstwem drzew, to gdy się chodzi alejami Uniwersytetu, nie sposób całego kampusu ogarnąć wzrokiem. Z dołu patrząc na skarpę, zrobiłem odkrycie i dopiero dziś, po 2 miesiącach pobytu w Ateneo zobaczyłem, że to studenckie dormitorium, pobudowane na skale w ten sposób, że od strony innych budynków nie widać, że to wysoka budowla...zacząłem więc zwiedzanie miasta od dostrzeżenia rzeczy, jakie mam pod nosem. Pod lampą rzeczywiście najciemniej.
2. Korek na molo
Wąskimi zaułkami dotarłem do osiedla, które od pierwszego dnia mi się bardzo podoba, ze względu na sąsiedztwo z wijącą się rzeką. Nie jest czysta ani pachnąca, ale trochę łagodzi klimat i urozmaica krajobraz. Już kiedyś pisałem, że Filipińczycy w pośpiechu betonują bulwary, zapełniając socrealistycznymi rzeźbami krów, rusałek, dzieci...początkowo śmieszył mnie ten kicz, ale z czasem zaczynam przywykać i z braku innej sztuki zaczynam się cieszyć z tego co jest. Wieczorami ruch jest większy niż w ciągu dnia, więc nawet w niedzielę są korki i milicjanci mają sporo roboty. W milczeniu tłumek obserwował ich wirtuozerię.
3. Santalen
Po przejściu mostu zbliżyłem się do wielkiej stacji metro, do niedawna, ostatniej stacji czarnej linii. Teraz jednak dodatkowe 6 km posiada konstrukcje i praca wre. Miałem wczoraj postanowienie, że pokonam te 6 km, czyli 3 stacje metro i choć z opóźnieniem zabrałem się dzielnie do roboty.
4. Choinki
Uprzedzono mnie, że na Filipinach przygotowania do Bożego Narodzenia zaczynają się we wrześniu i choć nie bardzo w to wierzyłem, dziś się przekonałem. Wieczorem nawet fajnie i nostalgicznie wyglądały gwiazdki, jelenie i aniołki wystawione na sprzedaż na trasie do Antipolo.
5. Złamana kładka
Idąc wzdłuż linii metra próbowałem liczyć kładki nad szosą, by zmierzyć odległość do Sanktuarium św. Tereski. Spodziewałem się, że będzie ich 5, ale po siedmiu straciłem nadzieję, że odnajdę dziś to sanktuarium. Bałem się, że to co było widać dobrze z okna wysokiego autokaru, dziś jako pieszy nie dostrzegę. Miałem jednak plan, by coś ciekawego przeżyć i tego czegoś wciąż brakowało, mimo że zapadał zmrok. Jedna z kładek była tak nisko zbudowana, że linia metra przylgnęła do niej i przecięła ją na pół. To zjawisko przypomniało mi opowieść Norwida o moście, "który stał się bramą". Najprawdopodobniej w tym miejscu powstanie stacja nadziemnego metra i kładka się przyda taka jaka jest. Nie tyle złamana, co przecięta na pół.
5. Metro East - Skrzyżowanie Fernandeza
Dotarłem do marketu o nazwie Metro East. Jeszcze długo czasu minie, zanim nowa linia metra zostanie oddana do użytku, ale już wielki market o nazwie stacji stoi i obsługuje klientów. Za marketem duże skrzyżowanie i kładka z czterema odnogami w czterech kierunkach, nad samym skrzyżowaniem, pełna nachalnie proszących żebraków. Niektórzy, wręcz utrudniali przechodniom wędrówkę, a mimo to nikt nie komentował, omijano nieszczęsnych jak święte krowy w Indiach.
6. San Beda College - Rizal
Gdy dotarłem do nowego collegu z ciekawą architekturą pomyślałem: "może to tu zakończę nieudany dzień". Nogi mnie jednak niosły do przodu. W oddali ujrzałem wysoki budynek z napisem Szpital Metro Autipolo.
7. Hospital Metro Antipolo
Kolejna niespodzianka polegała na tym, że nazwano szpital imieniem stacji metra, które jak wspomniałem, jeszcze parę lat się będzie budować. Przemknęła mi po głowie myśl. Trzy przystanki metra minąłem, więc i kościół musi być blisko. Miałem plan, że z zapadnięciem zmroku wracam. Dwie godziny wędrówki oznaczały, że z powrotem będę o 20-tej. Tak planowałem i byłem bliski wykonania planu, gdy tymczasem, obok ostatniej kładki za szpitalem dojrzałem witraże kościoła Tereski i jak na skrzydłach pobiegłem, bo widać było, że Msza trwa...
8. Pomnik rodziców Tereski - Korona u stóp Jezusa
To rzeczywiście wyglądało jak odpust. Na podwórku było więcej plastykowych krzeseł niż ławek w środku. Odświętnych dekoracji, które już wczoraj widziałem z okna autobusu sporo, ale to co zobaczyłem z bliska przerosło moje oczekiwania. Witraże wyjątkowo wyraziste i piękne. Wszystkie z twarzą Tereski powtarzające autentyczne zdjęcia z jej życia, na przykład scena z pralni...albo rodzice Tereski na witrażu, a nawet piękny pomnik jej samej i rodziców na dziedzińcu koło wieży. Nad wieżą króluje Jezus...
Patrząc na Jezusa, któremu udekorowano stopy wielką koroną, w której on stał jak we wianku...tu mi się przypomniała historia z Kościoła Jezuitów w Krakowie, gdzie jednemu z proboszczów ofiarowano piękną koronę dla Jezusa. Za jakiś czas proboszcz się zmienił i temu nowemu się korona nie spodobała. Kazał ministrantowi koronę zdjąć i legenda głosi, że ministrant się rozchorował, a korona jak była tak jest, tyle że u stóp, a nie na głowie.
Proszę zapytać mieszkańców Krakowa czy ta plotka jest prawdziwa. Usłyszałem ją w Manili, ale czego to ludzie nie mówią...
9. J.P. Rizal Ave
Przeżyć nagle zrobiło się tak wiele, że nie szedłem, ale biegłem w drodze powrotnej i na stacji Metro East dostrzegłszy skręt w kierunku centrum Marikiny, postanowiłem odszukać inny most do domu, niż ten równoległy do linii metro. Szedłem szeroką aleją w kierunku spodziewanego mostu. Nagle aleja zaczęła się zwężać i oświetlenie uliczne się skończyło, było natomiast na innych bocznych ulicach, dokąd zmierzały samochody. Poszedłem wiedziony potokiem samochodów i wylądowałem na wybrzeżu.
Dzięki tej śmiałej, ryzykownej decyzji błąkając się po zakamarkach na samym nabrzeżu rzeki znalazłem jeszcze jeden malowniczy kościółek, jakiego istnienia nie podejrzewałem.
10. San Antonio
Tam też trwała Msza i proboszcz ustawił na ołtarzu dwa relikwiarze z relikwią Matki Teresy. Jak je zdobył, nie zrozumiałem, bo tak jak i u Tereski, Msza była w języku Tagalog. Tym niemniej, jakoś mi się gorąco zrobiło na sercu, że zacząłem od jednej Tereski z Lisieux, a skończyłem na drugiej z Kalkuty. Niespodziany podarek.
11. Wąski chodnik
Drugi most widać było w oddali. Nie spodziewałem się, że odległość jest aż tak duża. Musiałem się przedzierać przez wąziutki chodnik po stromym bulwarze, aż do miejsca, gdzie bulwar się obniżył i rozszerzył. Poczułem się jak w Wenecji. Półmrok dodawał romantyki moim zamierzeniom. Szedłem czując ścianę budynków. W otwartych drzwiach stali ich mieszkańcy palący papierosy, robiący pranie lub bawiące się do późna starsze dzieci...
12. Grota z Lourdes
Tam usłyszałem dzwony jeszcze jednego kościoła w głębi osiedla, a na nabrzeżu piękne schody wiodące ku grocie MB z Lourdes. W tym momencie serce mi mocno biło od nadmiaru adrenaliny. Zmrok już dawno zapadł, a ja pośród obcych ludzi na wąskich zakamarkach. Tym niemniej upalna noc i zapachy jak z Taszkientu po prostu upajały moje nozdrza..
13. Ostatnie okrążenie
Dotarłem na duży wybetonowany odcinek bulwarów z kiczowatą figurą kobiety, która z oddali przypominała mi jakąś hinduską boginię, tymczasem to była zwykła rusałka, do której pleców przymocowano metalową barkę solidnym sznurem dla celów turystycznych. Obok, wysoki baldachim w chińskim stylu. Mnóstwo małych kafejek i młodzież na rowerach.
Pozostało mi jakieś 20 minut wędrówki. Siły powoli mnie opuszczały, ale plan wędrówki, mimo wielkiego opóźnienia wykonałem perfekcyjnie, nie bez pomocy Małej i Dużej Tereski oraz Różańca, który tu składam świadectwo: "naprawdę warto i trzeba odmawiać".
Metro Manila
Quezon city-Marikina-Antipolo
2 października 2016