List otwarty do Dobroczyńców…
Witajcie
Dziękuję za liczne listy, jakie nadeszły na moją skrzynkę w okresie od Bożego Narodzenia aż do Trójcy Przenajświętszej... Mija 26-ta rocznica moich święceń. Na tę rocznicę los mi zafundował nieplanowany urlop. Od ponad miesiąca jestem na Wyspach Salomona... bez internetu, niestety, bo mieszkam w seminarium, które usytuowane jest na przedmieściach bez zasięgu. Miałem tam trochę wykładów "na zastępstwo" i jestem rozchwytywany po parafiach jako "rodak Faustyny i Jana Pawła II". Ojciec święty gościł tu 33 lata temu i wciąż go pamiętają.
Jak wspomniałem urlop - niespodziany.
Diecezja Kimbe w Papui nie przedłużyła mi wizy na czas. Biskup nasz William Fey jest mocno chory i prawie nieobecny. Miał w grudniu wylew krwi do mózgu i robiono mu trepanację czaszki... Bałagan sprawił, że choć mnie zapewniano, że wszystko będzie ok, to jednak na 2 dni przed wygaśnięciem mojej wizy zaczęto gorączkowo szukać biletu do Polski lub innego kraju, gdzie niepotrzebna wiza i będę mógł czekać na nową wizę papuaską.
Do Polski biletów nie było. Czekam więc po sąsiedzku. Nie próżnuję. Napisałem 150 kontrowersyjnych, być może, ale serdecznych wierszy. Jak się ma nóż na gardle to twórczość pomaga...Tak było 11 lat temu w Chinach i tak jest teraz.
To moje refleksje o Świętych, o Polsce i o świecie całym. Groch z kapustą, lecz być może coś tam do gustu przypadnie.
Co do akcji "pluszaki" działa świetnie. Udało się wszystko rozdać tuż przed wizową przygodą.
Podarunki spowodowały wielkie wzruszenie. Gdy rozdawałem dzieciom,był tumult – wręcz wojna. Zmieniłem taktykę i zapraszałem do odbioru mamy, zwłaszcza mamy niemowlaków, ale i tu był bój o lalki. Najfajniejsze co mnie spotkało to zagadkowa postawa ojców. Gdy oddałem sprawę w ich ręce, nie było żadnej wojny, wszystko wyglądało dostojnie, a panowie - co latami nie bywali w kościele - nareszcie zaczęli się zgłaszać po lalki dla swych dzieci. Ten wynalazek dokonałem na św. Józefa, bo tak się nazywa moja nowa parafia w Walupai, do której mam zamiar wrócić za 3 tygodnie. Co do wizy... taka szara misyjna rzeczywistość. Straszna korupcja i biurokracja, a Wyspy Salomona to bajkowy kraj bez wiz dla nas Europejczyków. Australia i USA muszą je mieć. Miłe, co nie?
Nie jestem pierwszą ofiarą tych wizowych pułapek na misjach. Już mam za sobą coś podobnego w Rosji.
Tym niemniej walczę i już mam bilet powrotny 7 lipca. Toteż akcja będzie trwać, ze mną czy beze mnie. To jest cecha pięknych idei, że same potrafią się wybronić.
Do internetu łaskawie dopuścił mnie arcybiskup Krzysztof. Wyspy Salomona to kraj bardzo podobny do Papui, ale dużo mniejszy i dużo bardziej sympatyczny. Przestępczość w porównaniu z PNG minimalna.
Proszę pozdrowić kogo tylko się da.
Ks. Jarek
P.S. Dziwne uczucie czytać górę listów po 7 miesiącach.
Mam nadzieję, że Wy również dostaliście górę papierowych listów z Papui. Starałem się odpisywać do wszystkich, kto wysłał paczki. Czasem było to niemożliwe, bo adres zwrotny był nieczytelny... Jeśli tak, to przepraszam. Dodatkowe internetowe podziękowanie składam i zachęcam do popularyzacji sprawy. Niech się dzieje nadal.
Na przyszłość proszę również o używane dewocjonalia. Ludzie proszą i cieszą się z każdego drobiazgu, bo to co w Polsce można znaleźć na każdym odpuście i w każdym parafialnym sklepiku, u nas nawet w diecezji jest niedostępne... Babcie wciąż mi wypominają, że mam zabawki dla dzieci, a różańców i obrazków dla dziadków nie mam. To najciekawszy komentarz z ich strony...