Marzenie... by
Na mojej pierwszej parafii w Papui
Wszystko wygląda jak w opowieści
O Robinsonie i o Piętaszku
Albo o tajemniczej wyspie
Dzieci się bawią z Papugami
Czasem niestety je kaleczą
Łowią rękoma smaczne małże
Co na płyciźnie w morzu leżą
Są tutaj góry wulkaniczne
I duże rzeki tuż po deszczu
Kiedy jest sucho – koryto puste
Gdzie się podziały ryby – nie wiem
Głodują w tym czasie krokodyle
Są jakby w śpiączce po parę miesięcy
Gdy jednak złapią psa albo świnię
To nie wypuszczą z żelaznej szczęki!
Gdy patroluję moje wysepki
To obok łódki latają rybki
Nocą od licznych żyjątek z fosforu
Woda się bardzo ładnie błyszczy
Księżyc wygodnie leży na plecach
W czas pełni aureola świeci
Żaby szczekają zamiast kumkać
I słychać płacz malutkich dzieci
Do tego kraju los mnie rzucił
Pisałem o tym Wam już przedtem
I chociaż żyje się tu znośnie
Marzę by jednak było lepiej
By kiedyś była elektryczność
Nie tylko w mieście lecz i na wsi
By każdy mąż miał jedną żonę
I nie rozdawał swoich dzieci
By nie szalała tu malaria
By lekarz bywał też na wiosce
By nauczyciel nie bił dzieci
Gdy maluch czasem coś przeskrobie
Moja parafia taka zwykła
Ludzie wędrują tu na boso
Jeden samochód w dużej wiosce
I motorówka na probostwie!
ks. Jarek Wiśniewski