Wybierz swój język

 

Od Ostrej Bramy mą powieść chcę zacząć bo to tak nostalgicznie, i prawidłowo

Dla tego człowieka, co z Wilnem związał wiele myśli,

Co od Adama i Maryli, zaczerpnął dużo jak u źródła,

Więc podążajmy w tym kierunku, gdzie lata płyną i nie wrócą.

 

 

BIAŁORUŚ

 

1.Wiezie kibitka nowoczesna, dwu księży dziwnych bo w sutannach,

Bo letnia pora i nikt nie chce ubierać się we fraki czarne.

Jeszcze dziwniejsze, że kibitka wkrótce się znajdzie za kordonem.

Imperium zła jeszcze nie znikło, choć jest już rok dziewięćdziesiąty.

 

2.Widziałem psy pośród zasieków, wąchały każdy wagon z dołu,

I wspominałem pewne filmy gdy pokazywały dzieciom wojnę.

Zdało się pociąg krótko jedzie do Grodna od Białegostoku,

Lecz mija on nie kilometry a mentalności próg tak wrogiej.

 

3.Wrogość wciąż czuje w deklaracjach, co wieziesz ile i dlaczego.

Wolno mieć tylko świeckie rzeczy a my :kadzidło, różańce, świeczki

Wolno mieć z sobą mało rubli 33-34

A my wieźliśmy może setkę – Czy to wystarczy aby przetrwać?

 

4.Celnik był łaskaw, bo wykreślił głupstwa z poważnej deklaracji,

Zachęcił by nie mówić wiele bo to go dzisiaj nie ciekawi.

Tak rozpoznałem, że życzliwi, mogą być wszędzie lecz dyskretnie

A kraj jest wciąż ateistyczny, trzeba więc mówić tak jak przedtem.

 

5.Taksówek wiele każdy chętnie i za złotówki i dolary

Grodno, Wołkowysk Lida, Wilno - dowiezie w każdy koniec kraju,

Myśmy nie mieli rubli dosyć, choć księża, lecz tylko diakoni

Już wyświęceni ale jeszcze studia niepełne trzeba dokończyć.

 

6.Toteż do Kurii najpierw wędrówka podobno blisko, prosta droga,

Z pociągu wieże widzieliśmy wiec szliśmy sobie na piechotę.

Kuria to była kurna chatka, za Niemnem z drewna jakich wiele,

Jak Orzeszkowa opisała - styl życia tutaj się nie zmienił.

 

7.Goraca woda w samowarze, prawda on teraz elektryczny,

Ksiądz Biskup działa jak ksiądz Robak, ściągając szlachtę na potyczkę.

Szlachta to teraz ochotnicy z Polski i z Włoch nawet Hiszpanie.

Każdy chce wiedzieć czy naprawdę, można odrodzić tutaj wiarę?

 

8.I ja to chciałem przyznam z lękiem: dotykać, wąchać i oglądać.

Pojedziesz blisko do Indury, Biskup momentem zdecydował!

W kurii się jadło sadło z czosnkiem, ogórki z miodem i coś jeszcze

Kunigas Zylis dał Cepeliny - duże, i tłuste - bo litewskie.

 

9.Gospodyń chór i Bernadetta, co miała norkę pod schodami,

Przestronniej mieszkał proboszcz Zylis, niż Biskup z kurią i z siostrami.

Przez dwa tygodnie zamiast Mszy świętej diakoni, kilku organistów

Śpiewali jak umieli głośno jutrznię żałobną albo nieszpory

 

10.A proboszcz Zylis jeździł stale filmując wielkie wydarzenia,

Jak to władyka Kościół święci, kluczem ogromnym drzwi otwier -

Gniezno i Piaski, Brzostowica, Mohylew, Homel, Mińsk - katedra.

Pochód zaprawdę to niezwykły a wódz bez armii - wciąż zwycięża.

 

11.Piotr (drugi diakon) Biskupa wspiera ja recytuję egzekwie

Trochę to nudne ale to warto wiedząc że zbliża się wieczór

Dzieci beztroskie, umorusane, czasem z butami czasem boso,

Śmiało ściągają pod plebanię, bo tam będzie ognisko polskie.

 

12.To co widziałem gdzieś pod Grodnem - I co przeżyłem jako kleryk

Znów zobaczyłem z mym kolega tuz po święceniach, (2 tygodnie)

Papież nam mówił, że potrzeba 10 przykazań zachowywać,

I o ekumenizm prosił naród - dał Boleslawę nam za przykład.

 

13.Mieliśmy piękną sekundycję Wolkowysk, Indura, Plebanowce

Lecz najpiękniejsza Ostra Brama, ona nam dała smak kapłaństwa.

I dobrzy ludzie co tam byli - nie było tłumów ni oklasków.

Warto z Adama czytać książek 100 razy czytać, raz zobaczyć.

 

14.Tymczasem w Boże Narodzenie wśród polowania w leśniczówce

Blisko od Grodna i Białowieży - trzech panów podzieliło Rosję

Tak jak dzielili Polskę niegdyś - szkoda nam pana Gorbaczowa.

Dobry był człowiek, ale Jelcyn tez swoja klasę nam pokazał.

 

 

BIEBRZA

 

1.Ja się tymczasem uczyłem sztuki nie byle jakiej bo kapłaństwa

Nie byle gdzie bo w Dolistowie - stąd Semenenko - Zmartwychwstaniec.

Tu się mój los znów z Adamem splata i o tym było wiele myśli

A jeszcze więcej zwykłej pracy jak w każdej wiosce na prowincji

 

2.Malowalismy dach i krzyże, Trzeźwość głosiliśmy w Zabielu,

W Moniuszkach szlachta jak od wieków to samo w sąsiednim Wroceniu.

Mikicin pije, są rozwody, bo w PGR dużo przyjezdnych­

Dobrze jest być z prostymi ludźmi na Nowy Rok i po kolędzie.

 

3.Na wioski jeździłem na rowerze, albo ktoś autem z kolejki

Podarowali mi radio i półkę, 10 klęczników a la Taize

Pytano mnie kiedyś czy swoje meble, do Rosji ze sobą zabiorę,

A ja myślałem, co za pytanie, wszystko potrzebne ja zmieszczę w torbie.

 

4.Czekając cierpliwie pozwolenia, a raczej bardzo niecierpliwie,

Woziłem dzieci na wycieczki do Białorusi i - na Litwę,

Dziwili się czasem rodzice, po co maluchom to potrzebne -

Ale na wiosnę z rewizytą, mieliśmy autobusy pełne.

 

5.To było piękne patrzeć jak się, nareszcie po upadku Imperium,

mogły spotykać parafie bratnie, co żyły latami przez miedzę

W Zabielu, Wroceniu i Moniuszkach, była tylko kłótnia wielka:

My też chcemy dzieci wziąć w gościnę - zwłaszcza te dzieci, z Domu dziecka!

 

6.Bo z Szalczininkai była grupa i byłem świadkiem pewnej sceny,

jak to stuletnia siostra skrytka, na parę minut przed śmiercią -

Spotkała wnuczkę swej uczennicy z czasów przedwojennych!

A nazywała się pani Bućko, imienia siostry nie pamiętam.

 

 

ROSTOW

 

1.Rzucił mnie los bardzo daleko, i Biskup Tadek już nie w Grodnie,

Jest rok 92-gi i spotykamy się w Rostowie.

Ludzi tu kupa jak w Warszawie - a wiernych jakby kot napłakał,

Trzy cerkwie mają Prawosławni, my mamy tylko chęć i zapał.

 

2.Azow - lub Aksaj to jest czerwony (z tureckiego chyba języka)

Imienia Azak Książę tatarski, wódz Złotej Ordy używał

Batajsk to błoto po mongolsku - Elista - piasek, Don to woda,

Z języka Alanów czy Kałmuków - Tanais - Tana śmierć, po grecku.

 

3.Takie to nazwy powtarzałem: Czaltyr, Armawir i Kagalnicka

Coś z ormiańskiego coś z chazarskiego (z języka Karaimów)

Nachiczewan, czyż nie brzmi pięknie (ormiańska część Rostowa)

Warto tam pobyć choćby miesiąc mnie 7 lat Pan Bóg zgotował.

 

4.I powiedziałem sobie: chude być może to były lata

Teraz już nie wiem, wydarzeń tak wiele - nie starczy na nie papieru.

Opowiem może jak przyjechałem, obejrzeć swoją parafię

I jak płakałem, jak pościłem wiedząc że sobie nie poradzę.

 

5.A Matka Boża Rosa mistica patrzyła na to surowo - I łzy mi zaschły

Gdy się spotkały, z jej wzrokiem moje oczy - mieszkałem po kątach

Z murzynami, to pierwsi parafianie - Angola, Mozambik,

Tanzania, Kamerun - chętnieśmy się odwiedzali.

 

6.Tak wiec francuski, angielski język przydał się bardzo w pracy,

Żeby nam było bardzo wesoło śpiewaliśmy po portugalsku.

Nie są potrzebni misjonarze, surowo nas w Moskwie krytykują

A ja się nim czułem od początku, taki w Rostowie był klimat.

 

 

PÓŁNOCNO-KAUKASKA PROWINCJA

 

1.Nie są to stepy Akermańskie choć wyobrazić sobie łatwo,

Wystarczy jechać do Kałmucji albo w pół drogi wysiąść w Salsku.

A jeździć trzeba bo w Rostowie tylko rok jeden pracowałem,

Teraz prowincja na mnie czeka i ja się cieszę z takiej pracy.

 

2.Gdzie dwaj lub trzej - najlepiej 10 się zbierze tam już jest parafia

Przynajmniej tak stanowi prawo, ażeby wyżyć wciąż je badam.

Obcokrajowiec, ja nie mogę jeździć swobodnie bez powodu,

Wiec staram się by ludzie znali co katolicy w Rosji mogą.

 

3.Taganrog, Batajsk, Nowoczerkassk - dla Polski to ogromne miasta,

Dla mnie to wioski bo tu mogę z trudem mieć msze i na niej parafian.

Chatka gdzie kiedyś narkomani, priton jak mówią tutaj ludzie

Jest miejscem gdzie zamieszka kapłan, siostry podobnie albo gorzej.

 

4.A do Rostowa trafił ks. Edward, też niedźwiedź mężny litewski

Gdy nas widziano razem w urzędach, ludzie pękali ze śmiechu.

Flip i Flap przyszedł albo Paweł i Gaweł pospołu

On mieszkał w mieście - a ja za rzeką, nie szkodził nikt nikomu.

 

5.Ale w nieszczęściu ja Pana Brata, znalazłem szybko, on biegł z pomocą

Żal że i jego w tym samym czasie nie polubiła Rosja!!!

Żal że już nie ma sióstr misjonarek, o które mieliśmy wciąż kłótnie

Czy więcej mają pracować w Rostowie czy też po wioskach się włóczyć.

 

6.Woda na skrzyżowaniu ulic, z wiadrem najlepiej czekać nocą,

W dzień nie ma wody w wodociągu bo rury stare są i wąskie -

Remont kaplicy dla Batajska, remont w Azowie w Taganrogu.

Mała kapliczka w Leningradzkiej - a lata płyną nie dogonisz

 

7.Pędzac z jednego końca w drugi - koleją albo autobusem

Po czterech latach wykrzyknąłem - dosyć! Samochód trzeba kupić!

Kiedy szczęśliwy byłem nie wiem. Miło jest wciąż żywym pozostać.

Najpierw kozacy chcieli zabić, potem samochód mój pomocnik

 

8.Rosjo ojczyzno moja przecież, znam cię z południa do północy,

Pokaż mi swoje całe piękno, pokaż mi czym naprawdę jesteś.

Mówią że ciebie tylko można sercem zrozumieć a nie głową

A serce to nie Moskwa przecież ani tym bardziej Petersburg.

 

9.Do Petersburga jechał Adam, tam spotkał grono Dekabrystów,

Potem obejrzał Krymskie stepy, jakże ci jestem Boże wdzięczny,

Że nie przymusem tu wiedziony lecz z ciekawości i dla sprawy

Poznałem Moskwę w czas podniosły, gdy na cokołach krzyże stały.

 

10.Przeżyłem wspólnie z tamtym klerem dzień odrodzenia seminarium

Walkę o kościół na Gruzińskiej i parę innych ważnych zdarzeń

W tych dniach jeździłem po Europie, szukać sponsorów dla swych pragnień

I się zmęczyłem choć widziałem że ten trud daje dobre owoce.

 

11.A czarne chmury nadciągały jak refren ciągła stara śpiewka

Że katolicy PROZELICI, I że ich z Rosji trzeba wygnać.

Wciąż Jelcyn rządził choć bardzo stary i krzyki te trochę tonował.

Papież mu listy płonne pisał. Jelcyn je czytał i szanował

 

 

SYBERIA

 

1.I wymyśliłem sobie nagle, że serce Rosji jest w Syberii

Tam klimat ciężki - ludzie dobrzy, jedź tam nie zwlekaj, szczęśliwy będziesz!

Tak mi mówili rostowczanie i serce też zakołatało,

Rok już 98, Jedz do Irkucka - tam JERZY MAZUR nowy Biskup!

 

2.Byłem, widziałem, zwyciężyłem, choć mi utarli wreszcie nosa.

Nie KOZAK pałka, nie samochód - brat prawosławny: Ignacy GROŹNY

Widząc mnie kiedyś w telewizji - na ziemi na pięknej na Kamczatce

Zmroził mnie wzrokiem, serce zranił a potem raportował w Moskwie!

 

3.Że ten Jarosław ludzi ciągnie, wciąż męczy swymi kazaniami,

I w telewizji i na radio i gada znów ze stronic gazet.

To Prozelityzm, to za dużo! Oni nam roznoszą ulotki,

I wciąż wmawiają, ze Chrzest Rusi był katolicki, bo w Kijowie

 

4.Tak, tak w Kijowie się zaczęło na długo nim książę Jarosław

Mądry, bo umarł właśnie wtedy gdy Grecy podzielili Kościół

A ja to Imię noszę z sobą po całym kraju i po świecie

I gdy pracować mi nie wolno, siedzę i pisze długie wiersze .

 

5.O tym jak Biskup ten z Irkucka mieszkając na ulicy Wolzskiej,

Otworzył mi żelazne wrota mieszkanka na piętrze piątym

Leciałem z Rostowa 5 godzin - zjawiłem się wcześnie rano -

W Rostowie była 12 w nocy i spać się wcale nie chciało.

 

6.To był listopad w Usolu odpust - czciliśmy Św. Rafała

Msza była w biurze 20 osób z okolic przyjechało -

Biskup odprawiał zmęczony drogą (sam był naszym kierowcą)

To duży zaszczyt więc kazanie - powie dziś ks. Jarosław.

 

7.Mówiłem ponoć dobrze, lecz cicho (to tajemnica wiary,

Jak taki kapłan - kotek mamrotek, może być misjonarzem),

Biskup dziękował ale powiedział, ze muszę nad sobą pracować -

Masz dużą wiedzę, lecz nikt tego nie wie! Postaraj się mówić głośniej!

 

8.Wcześniej wiedziałem (z Saratowa), że czeka na mnie Kamczatka

Biskup potwierdził lecz zaraz potem dodał: Sachalin, Chabarowsk -

Tam zamieszkasz (tam chory ksiądz kościół budował)

Potem dodano mi jeszcze Czite i słowa te jak zaklęte,

 

9.Powtarzam je w swoich modlitwach, bo tam jest prawdziwe serce!

Tam dekabryści i Polacy składali swoje kości,

Tam Dostojewski na hardych Polaków patrzył i bardzo sie złościł

 

 

10.Tam przyjaciele Adama dotarli pieszo, dziad Józef stracił zęby

Tam jego brat Bronisław Pilsudski pokochał Aborygenów.

Tam Pan Dybowski odnalazł wody lecznicze w Darsuniu i w Czicie

Tam wreszcie cierpiał mężny Beniowski lecz ukradł statek i czmychnął.

 

11.Rosjo, o Rosjo moja ojczyzno - zabrałaś mi życia ćwiartkę,

Nie była wzajemna ma miłość do ciebie, może nie byłem warty.

Dziś siedzę sobie w mej małej dziupli pod strzechą u o. Edwarda

I patrzę wciąż wokół: Japonia też piękna! Miasteczko Kawasaki.

 

 

JAPONIA

 

1.Jak Rostów tu ludnie, jak w Warszawie - ale uliczki mniejsze.

I chatki skromne chociaż dostatnie, to była dzielnica nędzy.

Kapliczka też mała jak w Batajsku i ludzi w niedzielę mało,

Nie wolno liczyć, trzeba cierpliwie dawać tym ludziom świadectwo.

 

2.Japonia Szinto, buddyjska Japonia, przyjęła mnie ze współczuciem

Może im taki kapłan potrzebny nie kolonizator buńczuczny.

Ksiądz Edward głosi Pana Jezusa, przeważnie kiedy jest w drodze,

Śmieje się głośno i zmusza do śmiechu japoński lud wyciszony.

 

3.On to mnie prosił bym opowiedział co nieco o sobie na piśmie,

W tym samym czasie z gazety NIEDZIELA - podobna prośba też przyszła.

Może to warto tak opowiadać, w dziecięcym stylu i prosto,

Niech się rodacy w końcu dowiedzą - ZA CO WYGNANO MNIE Z ROSJI.

 

 

EPILOG

 

Choć jest powodów 5 lub 50, nie jest to kryminałem,

Że się urodził człowiek poeta, że był nim w Seminarium,

Żyć twórczo dla mnie ważniejsze niż chleb jeść,

Tak mówią tez organiści - I wolą śpiewać, bo kto śpiewa Bogu

Ten ponoć już najadł się trzykroć.

I dodam jeszcze za moich dwu braci, księży jankesów z Chabarowska,

Że ich wygnano bardzo cichutko lecz nie mniej okrutnie - szyderczo.

A teraz proszę módlcie się bracia, za mnie za grafomana,

Bym za poezję na jakąś karę w Japonii się nie narażał.

 

 

 

Ks. Jarosław Wiśniewski , Kawasaki