WSPOMNIENIA Z KAZACHSTANU
Przedostatni wieczor pobytu prałata Świdnickiego w Taszkiencie spędziliśmy wspominając rożne sprawy przy kolacji. Pytań miałem wiele więc zostałem zaproszony do pokoju gościnnego, by gawędzić dalej.
Prałat jechał po raz drugi do wymierającej parafii w Samarkandzie bez entuzjazmu, bo mu się zdawało, że w Taszkiencie miałby więcej rozmowcow jak to było 2 tygodnie temu kiedy to ludzie na spotkaniu z nim siedzieli od 12.00 do 15.00 i nie chcieli wracać do domu. Tym nie mniej w grupie napotkanych w Samarkandzie na piciu herbaty osob była jedna taka pani, ktorej prałat dal odpowiedz na proste pytanie: “dlaczego katolicy żegnają się inaczej niż prawosławni”
Jej corka ruda pieguska w międzyczasie policzyła wszystkie płytki na podworku, mnie rozbolały nogi stać i słuchać a oni gawędzili i gawędzili. Ta rozmowa licząc od początku mszy świętej 17.30 do chwili pożegnania o 21.30 tez była rekordowa. Prałat podarował kobiecie swoja broszurkę. Inna parafianka stwierdziła, że szkoda książki, bo ta osoba przyszła tylko raz do kościoła i jak to często bywa z ciekawskimi, nigdy więcej nie przyjdzie. Prałat wrocił szczęśliwy, że jednak stało się inaczej. Kobieta przyszła znowu z gotową decyzją by przyjąć katolicyzm. Powiedziała, że latami szukała swego miejsca w religii ale prałat dal jej natchnienie, by zatrzymać swoj wybor na katolickim kościele.
Przyszedł czas na bardziej globalne tematy.
Wszystko wedle ulubionego klucza:
“Bądź zimny lub gorący, ciepły nie bądź”.
Oto dewiza Prałata.
I słusznie, to dewiza rownież chrześcijan.
1. Dwa miesiące w nieustannej podroży
Na przełomie roku 1982-83 za namową dystyngowanego Prałata Kellera ksiądz Jozef Świdnicki odwiedził 98 miejscowości w Syberii na Uralu i Powołżu. Miał pełne kieszenie zakonspirowanych domow zamieszkanych przez katolickie rodziny. Po drodze jego notes z adresami tylko rosł. W rezultacie w krotkim czasie w 14-tu syberyjskich, uralskich i nadwołżańskich miastach ludzie zmobilizowali się i zarejestrowali katolickie wspolnoty, ktore funkcjonują z dobrym skutkiem po dziś dzien. Po 27 latach udał się w podobny rejs. Miał odwiedzić głównie kraje Azji środkowej: Kazachstan, Kirgizje, Uzbekistan i Tadżykistan. Pracował tam z przerwami w latach 1975-1992. Tam rownież pozostawił niezatarty ślad i wiele wspolnot, kościołów oraz kaplic. W roku 2010 wyjechał jak za starych dobrych czasow w podroż dokoła świata 26 kwietnia i zakończy ją z Bożą pomocą 29 czerwca w uroczystość Piotra i Pawła.
Dwie lub trzy doby podrożował do Czelabińska gdzie spędził niemal tydzień.
Stamtąd udał się na kilka dni do Astany.
Z Astany podrożował do Karagandy, Pawłodaru, Oziornoje, Makejenki, Ałmaty, Biszkeku i Taszkientu
Najdłużej zagościł w Makejence zastępując nieobecnego Kapłana z Niemiec w przeciągu 11 dni. Najwięcej wrażeń przywiozł z Ałmaty, co ciekawe poruszyło go tam nie to czego dokonał nasz kościoł ale to jak i co w dziedzinie misji czynią Zielonoświątkowcy. Podobnie zresztą było w Ferganie i w Taszkiencie.
Prałat nie kryl swego rozczarowania poziomem misji katolickich ich osiągnięciami. Tym bardziej i tradycyjnie już był zdegustowany praca kościoła prawosławnego. Zadał nawet pytanie o to gdzie jest pies pogrzebany czy jesteśmy Malo kompetentni, czy może brak nam stanu laski???
2. Czelabińsk
Prałat nie zapomina o swych dawnych parafianach.
Czelabińsk to zdaje się jedyny ośrodek Foccolari w Rosji.
Jeśli nie jedyny to na pewno najstarszy.
Foccolari to wychowankowie Chiary Libich, włoskiej charyzmatyczki, ktora sens ewangelizacji widziała w tworzeniu wspolnot ekumenicznych tzw. Mariapoli (miast Maryi), ktore by pałały jak ogniska Bożej miłości na całym świecie powodując przemianę w duszach ludzkich. Członkami Foccolari byli moi dwaj koledzy Słowacy, ktorzy przejęli placowkę w Czycie. Dane mi było zarejestrować i obsługiwać w przeciągu Pol roku te parafie zanim przybył doń ks. Piotr Fidermak, wspaniały skądinąd budowniczy i jego słowacki wspołbrat, ktorzy zgodnie z diagnoza prałata Jozefa procz ognia miłości przynieśli jeszcze na wschod wizerunek Kapłana, ktory pali papierosy i nie krepuje się lampki wina.
Prałat Jozef odwiedził Czelabińsk w drodze do Taszkientu, tam się dowiedział o napiętych relacjach pomiędzy nuncjuszem Mennini i biskupem Werthem. Choć nasz prałat zwykle sceptycznie wypowiada się o Biskupie z Nowosybirska w tym konkretnym sporze wziął stronę rosyjskiego hierarchy. Wielokroć mogłem usłyszeć o nuncjuszu, ze to nie ryba ani mięso. Człowiek Wedla prałata nie rozumie Rosji choć bardzo się stara przypodobać Prawosławnym. Ta metoda jednak nie uzdrowi zepsutych nie z naszej winy relacji.
W Czelabińsku ksiądz Prałat napotkał pewnego parafianina, ktory opuścił Czyrczyk pod Taszkientem ale jak mowił pozostała tam jeszcze jego siostra. jakieś żałował, ze nie wziął adresu. Można by sprobować reanimować parafie do ktorej latami dojeżdżał.
Prałat widział w Czelabińsku 10 lat temu 400 osob na niedzielnej mszy teraz dostrzegł tylko 200, co sam sobie wytłumaczył sezonem działkowym, tym nie mniej
Jako duchowny ojciec chrzestny tej parafii był wyraźnie rozgoryczony.
Gdy jednak zapytałem go czy mogłby porownać Czelabińsk z parafiami kazachskimi to ku memu zaskoczeniu powiedział dobitnie, ze w Czelabińsku sprawy maja się dużo lepiej niż w Astanie.
3. Pietropawłowsk
Zatrzymał się prałat rownież w Pietropawłowsku Kazachskim.
Akurat trwały obchody stulecia jedynego kościoła, ktory sie zachował na terenie Kazachstanu sprzed rewolucji. Były jakieś festyny, jakiś ruch. W dwu parafiach w mieście ponoć jest kilkuset parafian…
To miasto o dwu kościołach w ktorym procz księży i siostr z zakonu Zbawiciela (Redemptoryści) SA jeszcze siostry z Łagiewnik.
Ocenił prałat ich prace jako nie najgorsza.
Ale na moje ogolne pytanie o kondycji kościoła w Kazachstanie machnął rką.
4. Pawłodar
W Pawłodarze jest piękny, dużych rozmiarow kościoł z piękną panoramą przedstawiającą objawienia fatimskie. Sposob wykonania dekoracji jest troszkę kiczowaty i przypomina mi atmosferę Lichenia. Tym niemniej dla tych udręczonych zesłańcow gra pewnie tą samą rolę co Licheń właśnie dla Polakow u schyłku komunizmu. Wokoł kościoła spore terytorium. Odwiedziłem to miejsce osiem lat temu i byłem zaszokowany rozmachem pracujących tu i modlących się ludzi. Jednym z proboszczow był obecny duszpasterz w kirgiskim Dżalalabadzie białostoczanin ks. Krzysztof Karolczuk. Podobno w czasie ostatnich wydarzeń nie opuścił placu boju i mężnie udzielił schronienia wielu pokrzywdzonym zarowno Uzbekom jak i Rosjanom. To polski Jezuita. Podobnie jak w Astanie budową kościoła i tutaj zajmowali się ojcowie z Towarzystwa Jezusowego. Obecny proboszcz podobno wybiera się w najbliższym czasie do Mińska, by stworzyć tam lokalną wspolnotę. W Pawłodarze są rownież siostry Franciszkanki rodziny Maryi a wśrod nich pochodząca z Taszkientu Marina Jurczenko.
5. Matka chrzestna parafii w Taszkiencie
Historie Mariny Prałat opowiadał wielokroć i na rożne sposoby. Miałem możność się z nią zapoznać rok temu w katolickiej gazecie Credo jaka wychodzi w Karagandzie.
Prałat, ktory już jakiś czas mieszkał w Ferganie pod koniec lat 80-tych często przyjeżdżał do Angrenu i Czyrczyka. Zależało mu na stworzeniu wspolnoty w Taszkiencie. Marine zapoznał na ulicy. Pochwalił jej pieska, ktory miał starannie strzyżoną sierść. Przedstawił się kim jest i spytał czy nie chciałaby pogadać. Pozwoliła. Umowili się na następne spotkanie, ks. Jozef potrafi godzinami i ciekawie opowiadać. Znalazł w Marinie wdzięczną słuchaczkę. Zauważywszy, że dziewczyna nie jest obojętna na sprawy religijne, prałat poprosił o znajomość z mamą. Poznajomiwszy się z dwojga poprosił ich o poznajomienie z sąsiadami i znajomymi. Byli wśrod nich, Żydzi, Tatarzy, Uzbecy, Rosjanie. Większość nie praktykowała żadnej religii ale po kilku spotkaniach prałat opowiedział im, ze potrzebuje ich podpisow dla rejestracji wspolnoty. Ludzie zgodzili się mu pomoc.
Marina z zawodu pielęgniarka bardzo nadawała się na role wolontariuszki i dobrze ja spełniła. Rozwieszała w metro ogłoszenia, ze są katolicy w mieście i że mają spotkania modlitewne. To były ostatnie lata ZSRR. Byli jeszcze tzw. wyznaniowcy, ktorym takie rzeczy się nie podobały ale każdy rozumiał, ze to kiedyś się skończy. Protesty wyznaniowca tylko dopingowały do lepszej pracy. Marina aby być regularnie na Mszy świętej i lepiej zapoznać się z kościołem odwiedza często Ferganę i Duszanbe. Z jej pomocą prałat znalazł i kupił dom na ulicy Sapernej od pewnego Żyda. W drugiej połowie posesji już była synagoga i miejscowi wierzący Żydzi prosili swego znajomego, by im to odsprzedał przed wyjazdem do Izraelka zapewniając, ze tam otrzyma wynagrodzenie za posesje. Stary Żyd nie ufał wspołbraciom i chętnie sprzedał dom katolikom, bo ci oferowali realne pieniądze w gotowce a nie wirtualne.
Lokalizacja była dobra. W tym rejonie była rownież Prawosławna katedra i dworzec kolejowy co było niemało ważne.
Zaczęli się pojawiać pierwsi Polacy, ktorym prałat dopomogł skonsolidować się i uczył polskich pieśni i zwyczajow. We wspolnocie zjawiły się siostry Tagijewy, ktorych mama w 1946-m roku ożeniła się z sowieckim oficerem pochodzenia azerskiego. Miały one silną osobowość i zadawały ton we wspolnocie. Pojawił się też Sasza Lewiński dziennikarz miejscowej telewizji. Po tak wielu latach doszło do kolejnego nostalgicznego spotkania. W trakcie odwiedzin u Tagijewych siostry Irena i Mirosława przypomniały księdzu Jozefowi, że nauczył ich śpiewać hymn “Płynie Wisła płynie po polskiej krainie”. Nawiasem mowiąc te spotkania zapamiętała rownież inna Marina nasza najstarsza organistka, ktora ma ormiańskie pochodzenie. Byłem świadkiem ich wzruszającej rozmowy po latach w zakrystii. Nawet udało się zebrać nam w dużym gronie na polskiej Mszy i wspolnie posiedzieć na herbatce w rezydencji biskupiej. Ja już wspomniałem chodziliśmy rownież do domu do Tagijewych. Dla nich polskość do dziś jest główną religią i do dziś mają żal, że księża mało się modlą po polsku. Dochodziło na tym tle czasami do nieporozumień. Wymagali oni od Prałata, by nabożeństwa były po polsku. To było nie do przyjęcia dla wytrawnego misjonarza. Młodzi parafianie nie rozumieli do końca natury kościoła i dochodziło do przykrych sytuacji. Posądzano nawet prałata o brak patriotyzmu.
Prałat opowiedział mi jak pewnego razu Sasza podszedł do niego po Mszy i w obecności parafian zrobił mu zarzut, że na mszy nie było polskich pieśni…
Marina była z pochodzenia Ukrainką i takich trudności nie przyczyniała prałatowi. Wciągnęła się na tyle w życie kościoła, że zapragnęła wstąpić do zakonu. Była jakiś czas u Eucharystek, potem jednak wybrała Franciszkanki, u ktorych spędziła nie tylko formację zakonną ale też pracowała długie lata ciągle marząc o misjach w rodzinnych stronach. Los tak sprawił, że spędziła około 16-tu lat w Polsce. Po tak wielu latach jej marzenie się spełniło, pozwolono jej wrocić w rodzinne strony, prawda nie do Taszkientu, bo w Uzbekistanie ten zakon nie ma swych placowek ale do Pawłodaru właśnie. Można się domyślać jak wzruszającym było jej spotkanie z księdzem Jozefem w tym mieście po tylu latach.
6. Tragiczny los Eucharystek
W ten dzień kiedy prałat odwiedzał Pawłodar była wizytacja biskupia i grupa młodzieży przyjmowała sakrament bierzmowania. Ludzi w kościele było około setki.
W parafii od lat pracują księża Jezuici.Były też od lat w Pawłodarze Eucharystki tzw. Białe i to niemało. Trzy lata temu przełożona powrociła na Litwę pozostałe wykruszyły się. Wiele opuściło zakon. Prałat mowił o tym spokojnie, bez emocji jakby to była normalna rzecz, ale dla mnie to wydawało się tragiczne, ze osoby ktore przybyły na tak trudne misje same były tak słabo utwierdzone, ze jedna za druga odeszły, zdaje się 7 osob, lub więcej.
7. Astana
Katedra w Astanie jest dziełem rąk jezuity Otto Messmera. Syn niemieckich zesłańcow z Karagandy. Świetlana postać, ksiądz Jozef ani razu nie nazwał go innym słowem niż: “męczennik“. To rodzony brat Biskupa z Biszkeku. Tytan pracy, w ostatnim czasie superior rosyjskich Jezuitow. Bestialsko zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach 2 lata temu.
Wzniesiona z miłością skromna katedra była świadkiem pobytu Jana Pawła II w tym mieście i pamiętnego bardzo rodzinnego spotkania z kapłanami i siostrami Azji Środkowej.
W nowej stolicy Kazachstanu Prałat nie był na Mszy niedzielnej.
W zwykle dni widywał w kościele po 10-15 cie osob.
Zarowno w Astanie jak i w Ałmaty czul się trochę nieswojo, jak intruz.
Miał rozmowy z Biskupem Peta, sugerował mu, ze warto się zaprzyjaźnić z protestantami i przejąć ich doświadczenia zwłaszcza w sferze telewizji.
Biskup wysłuchał sugestii ale nie podzielał entuzjazmu prałata w tej sprawie.
Z inicjatywy Ekscelencji w Astanie podobnie jak w Karagandzie jest w katedrze codzienna i całodobowa adoracja najświętszego sakramentu, w ktorej na gust prałata uczestniczy zbyt mało osob. Nie widział on nigdy więcej niż dwoje adorujących, stąd pomysł, że i łask na kościoł spływa mniej niż by się chciało.
8. Katedra w Karagandzie
Gdy pytałem o jego zdanie w sprawie Karagandy to owszem spodobała mu się katedra. Zdziwiły tylko rozmiary, bo ponoć jest 3 a może nawet 4 razy większa niż w Taszkiencie. Wielkie są rownież pomieszczenia kurialne.
Uznał, ze filary podtrzymujące chor są nieładne i zbędne. Słyszałem z ust pewnego przedstawiciela Renovabis, że ta niemiecka organizacja humanitarna odmowiła wsparcia w budowie tak wielkiej, jak zaznaczono zbyt wielkiej na potrzeby wspolnoty świątyni. Arcybiskup Lenga, ktory ma swoiste poczucie humoru obiecał temu panu, ze umieści na katedrze tablicę pamiątkową z napisem. PRZY BUDOWIE TEJ KATEDRY Z FUNDUSZU RENOVABIS NIE WPŁYNĘŁO ANI KOPIEJKI. Prałat natomiast opowiadał, ze budowę finansowali zwolennicy objawień Rotterdamskich o Matce Bożej Wszystkich Narodow. Ponoć pierwotnie ta grupa miała finansować kościoł pod Barnaułem nad pewnym jeziorem w odległości 40 km.
Nie znaleźli jednak w tej sprawie wspolnego języka z nowosybirskim biskupem.
Wiem skądinąd, że budową miał się zajmować pewien kapłan z neokatechumenatu, ktory po długim i triumfalnym pobycie w Wołgogradzie odszedł niestety z kapłaństwa. Być może to był kolejny powod, że w Ałtaju nic nie wyszło.
Wielokroć przekonuję się jak zawikłane są kapłańskie losy na misjach. Widać też, że każda świątynia na tych terenach ma swoją legendę i perypetie.
9. Biskup Schneider
Opowiadając o Karagandzie nie sposob pominąć postać Biskupa Schneidera, ktory jest tradycjonalistą i członkiem wspolnoty kanonikow Regularnych. Urodził się w Kirgizji. Jako mały chłopiec wyjechał z rodzicami do Estonii a stamtąd majac 12 lat emigrował do Niemiec. Zawsze był pobożny i zawsze drażnił go liberalizm w podejściu do wiary i obrzędow. Wiele widział w swym życiu, bo po studiach seminaryjnych był na misjach w Brazylii ale wschod ciągnął go jak magnes i ostatecznie wylądował w Karagandzie, gdzie otrzymał funkcję rektora seminarium i redaktora gazety Credo. Włączył się w redagowanie Mszału Rzymskiego i to on lansował pogląd, że należy pozostawić we mszale stary synodalny przekład modlitwy Pańskiej zgodny z wersją łacińską. Chodzi o fragment “Sikut In cello et In terra”. Redaktorzy z Moskwy przestawili słowa niebo i ziemia miejscami z powodow lingwistycznych. Rosyjski język ma swe osobliwości. Redaktorzy jednak z Karagandy całymi latami nie przyjmowali moskiewskich argumentow i ostatecznie wyszły dwie redakcje mszału moskiewska i kazachska.
Biskup Schneider oraz inni biskupi z Kazachstanu nie zgodzili się też na moskiewska redakcje Credo. Chodzi o fragment “wierze w jeden powszechny katolicki i apostolski kościoł”. Z powodow ekumenicznych w moskiewskiej redakcji nie ma słowa katolicki, co zbulwersowało biskupow z Azji. Rownież tekst dialogu “Baranku Boży, ktory gładzisz grzechy świata” brzmi inaczej w wersji kazachskiej.
Ksiądz Jozef, ktorego argumenty Moskwy bardziej przekonują oburzał się na biskupa Schneidera i wielokroć wracał do tych “wojen lingwistycznych” w swoich rozmowach ze mną. On uważa, ze nie warto wstawiać do tekstu starych i anachronicznych slow takich jak “dienno i noszczno”. Nie podoba mu się rownież słowo “ot‘jemluszczij”, podczas gdy w moskiewskiej redakcji jest “bieruszczij”(ktory gładzisz). On uważa, że lepiej energię tworczą skierować na inne tematy misyjne niż tylko sprzeczki o słowa. Co by nie mowić fakt pozostaje jawny, ze światopogląd hierarchow Środkowej Azji jest swoisty i rożny od tego jaki panuje w Rosji.
Biskup Schneider chętnie piesze rożne broszurki apologetyczne. Lubi jeździć po wioskach i jest niewątpliwie misyjnie umotywowany. Dla kościoła w Kazachstanie jego osoba to tez niewątpliwie szczegolny dar.
10. Karmelici
Karmelici są znani z zaangażowania misyjnego na całym świecie. Mają sporo placowek na Białorusi, w Ukrainie i jedna na Syberii w Usolie. To właśnie tam z narażeniem życia odbywał katorgę i uświęcał się odnowiciel polskich kapucynow sw. Rafał Kalinowski. Mają Karmelici rownież swoja placowkę w Kazachstanie. U Karmelitow jest Msza o siodmej rano i przychodzi na nią wedle relacji Prałata 6 osob.
Wynika z tego, ze na tle Marianow karmelici wypadają jak kopciuszki. Chwała Panu, ze się w ogole podjęli tej misji. Ciekawa rzecz, ze karmelitanek, ktore nie maja charyzmatu misyjnego, jest w Kazachstanie i w Rosji znacznie więcej niż Karmelitow.
11. Marianie
Marianie to dzielna formacja. Typowo polski zakon założony w 18 wieku przez błog. Papczyńskiego w celu walki z pijaństwem. Początkowo byli to eremici-pustelnicy w białych habitach. Po odnowie i reformie zakonu na terenie Litwy, co się dokonało za sprawa błogosławionego arcybiskupa Jurisa Matulaitisa zakon przystosował się do warunkow funkcjonowania w podziemiu i korzystania ze zwykłego stroju duchownych diecezjalnych. To było bardzo pomocne w ZSRR. Błogosławiony stworzył też żeński odłam zakonu, ktory rownież ma ogromne zasługi w odradzaniu kościoła na wschodzie. Marianie maja własną parafię w Karagandzie i wykazują wiele zapału oraz gorliwości, toteż i do nich przychodzi około 60 osob na Msze świętą. Jest to zakon, do ktorego należy abp Jan Paweł Lenga.
12. Seminarium
Istnienie Seminarium w Karagandzie to dla Prałata wielka radość ale od razu spostrzegł ze smutkiem, ze nazbyt wiele osob tam pali papierosy. Ponoć był czas, ze liczba klerykow dochodziła do 30-tu a teraz mamy o polowe mniej. Rocznie święci się dwu klerykow co dal 3-ch diecezji i 2 administratur(Atyrau i Biszkek) wydaje się zbyt Malo.
13. Neokatechumenat
W Karagandzie jest rownież od lat grupa neokatechumenalna.
Arcybiskup Lenga zawsze miał zastrzeżenie co do tego, ze ruch ten rozbija parafie, bowiem ludzie zamiast zjawiać się na niedzielna Msze świętą spędzali na sobotnim czuwaniu noc i już nie mieli siły, żeby przyjść do kościoła powtornie. Prałat z kolei wysunął. Zarzut, ze neokatechumenat psuje ludzi narzucając środziemnomorskie nawyki beztroskiego picia wina na spotkaniach wspolnotowych, co przeradzało w oczach wielu te spotkania w popijawy. Lekceważono tez w neokatechumenacie sprawę papierosow, ktore dal radykalnie nawroconych katolikow na wschodzi e są symbolem rozpusty i moralnego upadku. Jest to tym bardziej nie do przyjęcia, jeśli papierosami bawi się Kaplan. Prałat wspomniał pewną trudną rozmowę jaką miał z pewnym dominikaninem w Petersburgu, ktory miał krytykę prałata odrzucić beztroskim komentarzem: “jaki jestem taki jestem”.
14. Oziornoje
Ostrze prałackiej krytyki pośliznęło się tez po narodowym Sanktuarium Kazachstanu.
Oziornoje ma w Polsce i w całej Azji Środkowej oraz w innych krajach post-sowieckich dobra reklamę. Ludzie zesłani w te okolice przeżyli straszny głód pewnego roku i jedyne co im pozostało to modlitwa. Niewielki staw w sposob cudowny przemienił się w obfite ryba jezioro, ktore długi czas karmiło wioskę.
W chwili obecnej jest tu dużych rozmiarow świątynia, pomnik przedstawiający Matkę Bożą z sieciami pełnymi ryb i wielki krzyż wykonany w Polsce podobny do krzyża z Medżugorie w odległości 20 km od Oziornoje. Krzyż jest hołdem poległym zesłańcom a jednocześnie punktem geograficznym wyznaczającym o ile dobrze pamiętam środek Kazachstanu czy tez Eurazji.
We wiosce odległej o 40 km od rejonowego miasteczka Kellerowo jest zamieszkałych 600 domow z czego do kościoła tak wcześniej jak i dziś chodzi tylko sto osob tymczasem biskup urządził w tej miejscowości jakoby 4 klasztory, co prałata bulwersuje, bo w innych większych ośrodkach nie ma siostr wcale.
Twierdzi, ze lepiej byłoby zlokalizować sanktuarium w Szczuczyńsku, bo to miasto uzdrowiskowe. Obawia się ze surowa zima nie spodoba się misjonarzom i ze sanktuarium w miejscowości do ktorej trzeba jechać 30 km polnymi drogami, bo nie ma asfaltu a nawet nadziei, ze w najbliższym czasie będzie…
Ludzie tam utrzymują się z hodowli krow, kołchozy upadły, nie ma perspektyw na prace. Sąsiednie wioski się rozpadły i ta tez nie ma wielu szans.
Prałat dostrzegł w parafii pewnego Kaplana z Polski, ktory należy do Zgromadzenia Karola de Foucauld.
Nie zauważył tez zbyt wielu dzieci w kościele a to przecież ważne gdy się myśli o przyszłości. Owszem, wyznał, bardzo pobożny biskup w Astanie i wiele pobożnych siostr w diecezji. Tym nie mniej nie widać żadnego rozwoju przez ostatnie 10 lat, co najsmutniejsze tylko jednostki spośrod Kazachow przychodzą do kościoła i to tylko wtedy gdy maja domieszkę krwi polskiej, niemieckiej…
Realizm prałata i pragmatyzm zadziwił mnie, bo przecież Częstochowa, Fatima czy Lourdes tez były kiedyś zabitymi wiochami. Tym niemniej wszystkie jego uwagi zanotowałem, bo pewnie nie on jeden ma podobne rozterki i warto o tym rozmawiać jak powiada Janek Pospieszalski. Przypomnę, ze nie jest to krytyka kościoła w Oziornoje czy w Kazachstanie w ogole ale troska i bol, ze nie wiemy jaka droga podążać w budowaniu kościoła w tych okolicach. Skoro Oziornoje ma być sanktuarium to gdzie jeszcze jak nie tutaj szukać odpowiedzi na trudne pytania.
15. Makejenka
W Makejence w 1962-m roku pojawiły się siostry dzieciątka Jezus.
Zaprosił je tutaj pewien łotewski ksiądz dowiedziawszy się o tym, ze klasztor w Agłonie komuniści rozpędzili i siostry straciły miejsce zamieszkania i zatrudnienie na Łotwie. Ze starej gwardii znanych Prałatowi siostr pozostała tylko jedna siostra.
W tym rejonowym miasteczku z ludnością około 20 tys. Mieszkańcow jest około 40-tu parafian, słabiutka parafia prawosławna i wymierająca 10-cio osobowa wspolnota baptystow.
16. Ałmaty
W Ałmaty jest piękna katedra niewielkich rozmiarow. Są tam siostry Matki Teresy podobnie jak w Astanie i Karagandzie. Jest wspolnota Koreańczykow i brat franciszkanin, ktory leczy chorych akupunktura.
Ludzie w parafii okrążyli Jozefa po mszy by pogadać o jego książce.
Zebrało się pewnie ze 30 osob. Można to było niewątpliwie zrobić w sposob cywilizowany, urządzić promocje, pozwolić ludziom posiedzieć i pogawędzić z ciekawym człowiekiem. Widać legenda ks. Jozefa nie dotarła jeszcze do tych miejsc.
Ludzie jednak wypytywali o mnostwo szczegołów z historii zwłaszcza o pracy wieloletniego duszpasterza z czasow sowieckich grekokatolika Peterenki.
Prałat był rozczarowany, ze miejscowy Kaplan nie zaproponował mu wygłoszenia kazania czy złożenia świadectwa.
Nie katolicy jednak w Ałmaty zafascynowali Prałata.
Zadziwiła go wspolnota Zielonoświątkowcow, ktora prowadzi program CNL poprzez sputnik na cały świat mowiący po rosyjsku. Pastor Maksym Maksymow czterdziestolatek przez 10 lat pracy z 10-ciu osob zwiększył liczebność swej wspolnoty do 1000 w mieście i około 100 wspolnot poza Ałmaty, każde z nich po kilkadziesiąt lub kilkaset członkow.
17. Ukraina
Zapytałem tez prałata co słychać na Ukrainie i na Białorusi. Stęskniłem się trochę za tamtymi stronami. On mi chętnie odpowiedział. Zwłaszcza na temat Krymu wyznał ze smutkiem, ze kościoł w Symferopolu władze miejskie były gotowe oddać katolikom(od czasow sowieckich nadal. jest tam kino). Niestety miejscowy biskup prawosławny odwiedził ratusz i szantażował urzędnikow, ze przeklnie to miasto jeśli nie zmienia decyzji. Wydaje się śmieszne i gdzieś w Europie niemożliwe, by hierarcha jakiegoś wyznania wymuszał na władzach decyzje niekorzystne dla innego wyznania. Mało tego na zdrowy rozsądek to zachowanie niegodne kapłana tym bardziej chrześcijanina, tym niemniej nie tylko w stolicy obwodu lecz rownież w słynnym Sewastopolu sytuacja jest podobna. I tu i tam kościoła katolicy nie potrafią odzyskać pomimo szumnych deklaracji o demokratycznej i tolerancyjnej Ukrainie.
O tym jak tragiczna jest sytuacja relacji ekumenicznych w Rosji z powodu skandalicznego zachowania prawosławnego episkopatu szkoda nawet gadać. Jest to ciągnący się latami skandal. Oto jeden z licznych powodow dlaczego realnie myślący Prałat nie jest w stanie w sobie przezwyciężyć rosnącej fobii do prawosławnej hierarchii. Ze wstydem muszę wyznać, ze podzielam jego pozycję. Chciałbym by było inaczej ale to zbyt mocno boli, by było inaczej.
18. Białoruś…
Za największy sukces abp Kondrusiewicza prałat uznał zgodę władz na przybycie do Mińska Jezuitow. Ponoć postawiono warunek, by jezuici nie byli z Polski. Wielce prawdopodobne, ze będą to księża z Kazachstanu i z Kirgizji…
Epilog
Takie były nasze rozmowy w dzien moich 47-mych urodzin. Prałat nawet tego nie wiedząc zrobił mi wielki prezent swoim przyjazdem i te niemal trzy tygodnie obcowania były dla mnie jak jakies niesamowite rekolekcje. Patrzylem się z boku na te filigranowa postac z brzuszkiem. Nie moglem się oprzec wrazeniu, ze kogos mi ona przypomina. Powiem lapidarnie. Fizycznie Prałat Jozef to sobowtor Chruszczowa. Wyznałem mu to gdyśmy stali pod drzwiami ukraińskiej ambasady czekajac na audiencje.
Pralatowi zależało by przed wyjazdem złapać kontakt z tutejsza diaspora ukrainska i odszukac grekokatolikow. Pan Wlodzimierz Fedorowicz, ktory się z nami umowił na spotkanie spoźniał się i było przykro patrzeć na zmęczoną postać Prałata. To był nie tylko dzień moich urodzin ale rownież Dzień Konstytucji na Ukrainie, takie sobie ukraińskie 3 maja.
Patrzyłem jak chowa się w cieniu przed wielkim upałem i jak się kłania przed malutkim strumieniem wody płynącej z opryskiwacza trawnika.
Tak to jest nasz katolicki Chruszczow. Jego dokonania w kościele na wschodzie wzbudzają podziw i konsternację. Tak jak Chruszczow w ZSRR spowodował upadek kultu Stalina tak i prałat w swym zyciu pokonał wiele sowieckich mitow.
Ze względu na swoj ostry język apologety jest on też płachtą na byka i wyrzutem sumienia dla wielu tytułowanych osob tak pośrod prawosławnej hierarchii jak rownież i naszej. Nikt jednak nie śmie odmowić mu zasług, ktorych on sam sobie nie przypisuje. Gdyśmy z rana odprawiali Msze świętą u siostr i na pożegnanie opisałem siostrom fragmenty biografii i geografii prałata on mnie upomniał, że mogłem z tym poczekać na inną okazje, gdy go już nie będzie.
Tym niemniej mam wrażenie, że się nie obraził, że jak byliśmy tak pozostaliśmy kolegami z placu boju. Mam już nawet pewne intuicje co do kolejnych spotkań.
Oby tylko dopisało zdrowie.
Ks. Jarosław Wiśniewski
Taszkient 29 czerwca 2010