Wybierz swój język

WSPOMNIENIA Z TADŻYKISTANU

NIEROZTROPNY FRANCUZ


Szanu Szaraf ISO !

Tak po tadżycku się mowi: “Niech będzie pochwalony Jezus”.

Takimi i innymi słówkami zapamiętanymi sprzed laty zadziwiał mnie ksiądz Jozef po powrocie z Tadżykistanu.

21-go czerwca 2010-go roku ksiądz prałat Świdnicki wyglądał na zmęczonego ale zadowolonego. Był to poniedziałek co jest bardzo wymowne, bo po persku Duszanbe na polski tłumaczy się właśnie jako Poniedziałek. Spędził on 5 dni w kraju dla ktorego podarował siedem najlepszych lat swego młodego misyjnego życia.

Już wcześniej słyszałem od niego, miał w Duszanbe ponad 1000 parafian i siedem punktow dojazdowych z czego niektore miały kaplice i status parafii.

Wracał przez drugie co do wielkości miasto Hodżent (Książęce) i nie od razu podzielił się wrażeniami stamtąd. Był bardzo zagadkowy i tylko jego towarzysz podroży Austriak Gotfryd narzekał, że przekraczając granice w okolicach Szahinzade mieli ogromne trudności z celnikami. Sprawdzali tam każdy banknot i każdy papierek. Zupełnie inaczej było na Ojbeku czyli na połnocnym przejściu granicznym w okolicy Hodżentu.


Sąsiedzkie sprzeczki


Być może, że te problemy na granicy wynikają z zadawnionego konfliktu miedzy Tadżykistanem i Uzbekistanem. Przed laty już wprowadzono wizy w ruchu przygranicznym dla Uzbekow i Tadżykow, mimo, ze są to pokrewne ze względu na wyznanie i obyczaje ludy. Podobno korzeń konfliktu tkwi w złym gospodarowaniu wodą. W czasach sowieckich Elektrownie wodne w Tadżykistanie pracowały zima i wiosna na małych obrotach zbierając jedynie wodę na czas lata, by spuszczając duże ilości zgromadzonych zapasow otrzymać elektryczność i potrzebna dla uzbeckich plantacji bawełny ilość wody. Teraz nikt o to nie dba i okrągły rok woda w Tadżykistanie jest spuszczana, bo Tadżycy potrzebują energii i o plantacjach uzbeckich się nie martwią. W ten sposob produkcja bawełny znacznie się zmniejszyła.

Uzbekistan ze swej strony jest krajem tranzytowym.

Aby przetransportować swe towary do Rosji i Europy Tadżycy musza korzystać z uzbeckich linii kolejowych, ale ci często blokują transporty i był okres wiosną tego roku, że nawet tory zostały rozebrane na długości kilku kilometrow.


Missio siu iuris


Ksiądz Jozef odwiedził Misje Tadżykistan, ktora uzyskała specjalny status jeszcze w 1997-m roku. Zarowno w sensie kościelnym przełożony misji jest niezależnym Ordynariuszem i podlega bezpośrednio pod Watykan konsultując bieżące sprawy z nuncjuszem, ktory ma siedzibę w Astanie. Jest to nuncjusz koordynujący Kirgizje, Kazachstan i Tadżykistan właśnie. Ksiądz Juan Carlos, Ordynariusz Missio sui Iuris też ma status dyplomaty czyli attache. Korzysta z samochody na czerwonych dyplomatycznych tablicach co niewątpliwie dodaje powagi jego osobie i ułatwia funkcjonowanie w muzułmańskim kraju. Tadżycy nie utrudniają pracy katolikom. Trudność polega na tym, ze praktycznie tylko jedna parafia jest obsługiwana w sposob intensywny. Zarowno księża jak i siostry należą do tego samego młodego zgromadzenia Verbum Incarnatum założonego 30 lat temu w Argentynie.

Dwaj księża obsługują Duszanbe i dwa punkty dojazdowe w Kurgan-Tube i w Hodżencie w sposob niezbyt intensywny.

Ksiądz Jozef chwalił bardzo, że siostry pięknie pracują z dziećmi, że katechizują wśrod dziewcząt a kapłani wśrod chłopcow. Parafia jest młoda i międzynarodowa. Posiada wielu tubylcow tzn. Tadżykow.

W Duszanbe mieszka rownież ksiądz Juan z pochodzenia Niemiec, ktory jest prowincjałem Verbo Incarnato na cały dawny ZSRR. Zakon ma placowki na ukraińskim Zakarpaciu w Tatarstanie, w Chabarowsku w Taganrogu nad Azowem i w Kazachstanie w uzbeckim mieście Czymkent.

Jedynym pomocnikiem spoza zakonu był tytułowy nieroztropny Francuz, ktory mieszkał w obwodowym mieście Kugan-Tube. Biedni ale też przewrotni ludzie przychodzili do naiwnego kapłana pożyczać pieniądze a on im wydawał po kilkaset dolarow jako gwarancję zwrotu brał u nich paszporty. Ludzie przynosili chętnie, bo zrobienie nowego paszportu jest dużo tańsze niż oddawanie długu. Zamiast zyskać sobie przyjacioł ten dobry ale nieroztropny człowiek musiał opuścić parafię pod eskortą, by uniknąć rozprawy ze strony jawnych bandytow, ktorych on “obraził” żądając zwrotu pieniędzy. Na dodatek na granicy miejscowe władze z sobie tylko znanych powodow wstawiły mu w paszporcie stempel persona non grata.

Ponadto są w Duszanbe siostry Matki Teresy, ktore maja swoj szczegolny charyzmat.


W czasach księdza Jozefa


W tamtych odległych czasach z księdzem Jozefem wspołpracowały siostry Eucharystki. Parafianie przeprowadzili remont domu. Podczas remontu przy pogłębianiu piwnicy na prałata zawaliła się ściana lecz dzięki Bogu nic mu się nie stało. Potem gdy eucharystki odjechały właśnie w tym domu osiedliły się siostry Matki Teresy z Kalkuty.


Wznoszenie świątyni


Jeszcze wcześniej ksiądz Jozef zajął się budowa kościoła co było o tyle proste, że tuż przed jego pojawieniem się w parafii miejscowi katolicy już poczynili starania, by legalizować wspolnotę i kapłana. Po dwu latach pobytu księdza Jozefa w Duszanbe powstała konieczność rozszerzenia budowli. Stara kaplica była z glinianych blokow czyli niepalonej cegły zwanej samanem. Był rok 1977-my. Prałat wyczekiwał na dogodną okazję, by zajął się budową. Składał kilka prośb a gdy władze odmowiły odczekał do wiosny i gdy komuniści zaczęli świętować 1-szego maja, co zwykle ciągnie się do 9-tego zaczął w pospiechu wylewać nowe fundamenty wokoł starej budowli, rozbierać ściany i dach starej. W ciągu tygodnia ściany kościoła już były gotowe. Władza była wściekła i zabroniła dalszych prac. Ludzie modlili się poł roku pod gołym niebem. Potem Prałat wykonał coś w rodzaju namioty a pod namiotem prowizoryczny dach tak by nikt nie widział, ze przystąpił do zadaszania nie czekając na zimę. Jeden z budowniczych nazywał się Eugeniusz i prałat go zachęcał: “jak przyjdą to mow, że to ty zbudowałeś dach, bo mnie mogą wygnać z parafii.”


Styl pracy


Ksiądz Jozef miał swoj niepowtarzalny styl pracy.

Przejmował wiele metod pracy od protestantow. Tworzył grupy biblijne z udziałem młodzieży. Szerzył akcje abstynencji od alkoholu, papierosow lecz nawet telewizji. Praktykował głodowki. Choć o tym Malo mowi ale z użyciem skorzanego pasa biczował swe ciało wypraszając u Boga wiele łask.

Był też bardzo taktowny w relacjach z organami KGB.

Starał się wyczuwać ich fobie i grał na ich uczuciach. Gdy tylko planował otwarcie jakiejś nowej parafii to najpierw robił fałszywy donos, ze do danej miejscowości przyjeżdżają nielegalnie kapłani i siostry z Litwy i w związku z tym on prosi, by zalegalizować jego działalność, aby dać odpor niesankcjonowanej działalności.

Czasami wyznaniowcy się na to łapali, czasami nie.

Ostatecznie w roku 1982-m stało się jasne, że dłużej wodzić za nos się nie dadzą i Jozef dobrowolnie opuścił placowkę.


Książęce miasto Hodżent


Drugie co do wielkości miasto Hodżent miał w planach ojca Jozefa obsługiwać litewski młody Kaplan, ksiądz Kazimiras, ktory miał zaledwie 25 lat gdy zjawił się w Tadżykistanie.

Ponieważ zachował się niedyplomatycznie po 2 tygodniach pobytu został wydalony z miasta i obecnie pracuje na Litwie w Mariampolu. Ma jeszcze jednego brata Kaplana i obaj są marianami.

W Hodżencie ksiądz Jozef odprawiał w prywatnych domach na osiedlu Czkałowo, ktore jest blisko lotniska i tam było wielu Niemcow. Radzi, by odradzając parafie budować kościoł w tym samym rejonie. Nieroztropny Francuz zarejestrował wspolnotę ale ludzie się rozbiegli, bo nie wiara ciągnęła do niego ale pieniądze ktore on rozdawał na prawo i lewo.


Kolejni pasterze


1984-1989 Benedykt kolega kursowy biskupa Nowosybirskiego Jozefa Wertha

1989 - 1995 Hieronimus, to najstarszy z 6-ciu braci Messmerow, pochodzących z Karagandy kapłanow, ktory dał się namowić na wyjazd do Niemiec, tam mu się nie powiodło, porzucił kapłaństwo, jego młodszy brat Otto prowincjał Jezuitow w Moskwie i budowniczy katedry w Astanie przyjął męczeństwo w 2008. Pozostałych czworo są Kapłanami w tym jeden biskupem w Biszkeku.

1990 - 1992 Klemens Pickel, wschodni Niemiec z dawnej NRD, syn emigrantow znad Wołgi, oprocz Jana Pawła Lengi to kolejny adept sztuki kapłańskiej, ktory po praktyce w Tadżykistanie otrzymał sakrę biskupią w Rosji. Najpierw był wikariuszem Hieronimusa, potem siedem lat proboszczem w Marksie nad Wołgą, od roku 1998-go sprawuje urząd biskupi w Saratowie.

Dopiero potem pojawili się księża z Verbum Incarnatum na prośbę Białych Eucharystek. Pisały one do Watykanu a Watykan do miasta Kazania. W Kazaniu w tym czasie piękne apostolstwo rozwinęło wspomniane wyżej zgromadzenie. Odpowiedz była pozytywna. Verbum Incarnatum objęło opiekę nad Tadżykistanem.


Kurgan-Tube


Trzecia zarejestrowana parafia w Tadżykistanie to Kurgan-Tube miasto 150 tys mieszkańcow znane z tego ze leży na trasie wiodącej przez Afganistan, Iran i Turcje do Europy. Trasę budują Chińczycy, by okrążając Kirgizje i Uzbekistan mieć tranzyt na Zachod. Czasem nazywają te drogę “Nowy Jedwabny Szlak”.

Podobnie jak w Duszanbe kościoł budował ksiądz Jozef. Kupił domek na ulicy Prawdy 21. Posesje kupił w 1977 roku jesienią a wiosna zniszczył i pobudował pomieszczenie na 500 osob. Parafia jest niedaleko dworca autobusowego i ma tytuł Rocha i Antoniego na cześć dwu parafian, ktorzy dwa lata bezpłatnie pracowali na obiekcie. Ich dzieci mieszkają w Niemczech a oni sami już są w wieczności.

W roku 1980 jesienią przybył tutaj do pracy obecny arcybiskup Karagandyjski Jan Paweł Lenga. Odjechał wiosną 1981 do Taincza kolo Kokczetawu. Dawniej ta miejscowość nazywała się Krasnoarmiejsk. Miał tam wiele punktow dojazdowych, bardzo lubił to miejsce i tam go zastała nominacja biskupia po 10-ciu latach wiosna 1991-go roku…

Po księdzu Lendze w Kurgan-Tube pracował ksiądz Bielecki kolejny marianin, ktory teraz jest w Sewastopolu.

Po nim przyszła kolej na księdza Michała z Litwy, ktory studiował w seminarium na jednym roczniku z Biskupem Werthem.

W latach 1990-93 w Kurgan-Tube były zamieszki i stan wojenny.

Wojowały klany pamirskie, kulapskie i Tadżycy. Parafia aż do 1995 roku nie funkcjonowała.

25 km od Kurgan Tube miał ksiądz prałat jeszcze jeden punkt dojazdowy w miasteczku Vaksz nawet kaplice ale Niemcy wyjechali i domek został sprzedany.


Dosti


Dosti to miasteczko w rejonie Kumsangir na afgańskiej granicy. Po Tadżycku i Uzbecku Dosti znaczy przyjaźń tutaj rownież była kamienna kaplica zbudowana przez Niemcow lecz gdy odjechali te posiadłość kupili Tadżycy.


Chłopkorob


Po rosyjsku to znaczy wytworca bawełny.

To była wioska w rejonie Kolhozabadu całkowicie zamieszkana przez Niemcow nadwołżańskich. Teraz już ich tam nie ma, nie ma rownież parafii.


Kalinabad


25 km na południe od Kurgan-Tube.

Msza odbywała się w domach prywatnych. Miejscowość oddalona o 100 km na wschod od Kurgan-Tube


Kurgan - Tepa


W tym małym miasteczku wedle slow księdza Pralata mieszkali sami swieci ludzie.


Słownik


Mimo upływu czasu prałat dobrze pamięta kluczowe słowa ze słownika tadżyckiego:

Każdy raz gdyśmy wsiadali do jakiegoś samochodu lub taksowki zaczynał dialogować z tubylcami szlifując stare znane sobie słowa i notując nowe.

Ten dorosły człowiek zamieniał się w takich chwilach w urwisowatego studenta.

Oto jego wiedza, ktora przetrwała 35 lat:

Tuczko hana - gdzie mieszkasz

Czan somy - ile kosztuje

Nas- dobrze

Bat - zle

Nasmi - jak się masz

Hop maile - dobrze

Czan soat - ktora godzina

Me tu czi - ja się nazywam

Bola - dzieci

Rahmet - dzieki

Kitob - ksiazka

Hona - dom

Mohi - ryba

Moh - księżyc

Duszanbe, seszanbe, czorszanbe, pajszanbe, żuma, szanba, jakszanba - to dni tygodnia…jak, du, Se, czor, pancz, szasz,szaf, haft, nu, da - to cyfry od jeden do dziesięciu…

Ciekawa rzecz, ze 80% tego słownika jest identyczne ze słowami uzbeckimi.


Krajobrazy


Wokoł Duszanbe piękne gory Pamiru dochodzące do 7 000 metrow.

Największy plac w mieście ma imię wielkiego poety astronoma i muzułmańskiego Kaplana Ajni. W mieście jest tylko jedna cerkiew prawosławna zbudowana w 1942-m roku i planowany jest największy w Środkowej Azji meczet na 40 tys. Wiernych.

Prałat miał dobre relacje zarowno z prawosławnymi jak i z islamskimi Kaplanami. Odwiedzali się a nawet chodzili do siebie na spowiedź.

Pewnego razu nawet głosił w cerkwi kazanie i pomagał rozdawać komunie świętą. To były rzeczywiście niezapomniane i romantyczne czasy.

Kiedyś grupa turystow z rodzinnej ukraińskiej Murafy spotkawszy handlarzy z Duszanbe na rynku w Petersburgu spytała się czy znają patera Josefa, oczywiście odrzekli bez namysłu. Prałat z duma mi to opowiedział, bo upłynęło wiele czasu od jego wyjazdu a pamięć ludzka ktora jest zawodna we tym wypadku nie starła jego osoby z pamięci muzułmanow. Ksiądz prałat nie rozdawał forsy na prawo i lewo, owszem pożyczali od niego rożni ludzie. Nabrał go nawet pewien grekokatolik. Tym niemniej, to co miał ludziom do zaoferowania, oferował chętnie. Dzielił się wiedzą i silną wiarą, otwartością, humorem. Te rzeczy ludzie zapamiętali i wspominają. Ma on drzwi otwarte do wszystkich tych miast, w ktorych pracował.


Ks. Jarosław Wiśniewski

www.xjarek.net

29 czerwca 2010