Wybierz swój język

Zabić Polskę...

Po wydaleniu z Rosji, cóż mógłbym robić. Pyta mnie wielu. Owszem, tęsknię za powrotem i chętnie przyjmę każdą misyjną ofertę... misje to przecież powołanie w powołaniu, a nawet narkotyk. Misje, to nasze jedyne imperium obiecane siostrze Faustynie... mamy ponieść "iskrę wiary", by nią zapalić świat. I już wiem, że w tym nie trzeba heroizmu, lecz to ma związek z adrenaliną, której za granicą wśród przygód zawsze dużo. Tymczasem pomagam na parafii w Czarnej Białostockiej, za radą życzliwych odpoczywam, nabieram sił i piszę, ale nie pamiętniki , a coś na wzór Turgieniewa "Notatek Myśliwego". Oto kolejna próba o księdzu Jerzym Popiełuszce i jego udręczonej, a jednak przykładnej, bohaterskiej matce.

1. Rekolekcyjna wycieczka

Trwają wielkopostne, wiosenne dzionki. Miałem już "misyjne rekolekcje" w Marianowie. Proboszcz zaryzykował i pozwolił mi przez 3 dni dzielić się przeżyciami ze Wschodu. Właśnie na drugi dzień rekolekcji wyrwałem się po południu na wycieczkę. Wystarczyło pół godziny, by dojechać do Okopów... aż się prosi dodać "Okopy Świętej Trójcy" jak u Krasińskiego... ale nie, to po prostu rodzinna wieś Popiełuszków. Żyją tak prosto, wręcz biednie, że dla kapłana z sąsiedztwa nie wymaga się tam ani przepustek ani zaproszeń, ni kurtuazyjnych telefonów. Dostaję kawę w tym samym pokoju, gdzie sypiał Jerzy odwiedzając rodziców i gdzie prymicyjne zasuszone kwiaty stoją do dziś pośród innych tragicznych pamiątek. 
Nie wiem, co mnie tutaj ciągnie, ale to jest tak mocne, niepojęte. Owszem, krępuję się, a jednak przyjeżdżam znowu i znów. Chcę wiedzieć jak najwięcej o tej zapomnianej sprawie. Jak opętany miotam się w pytaniach. Dlaczego? Jak i po co? Przecież tak naprawdę nic się nie zmieniło. Ta śmierć wydaje się bezsensownie wyszydzona ... rządzą nami te same władze. Robotnicy i chłopi nie mają w rządzie nikogo, kto dodałby im otuchy i realnie bronił. Gorzej, nie mają dziś swego kapelana! 
Zacząłem więc poszukiwać w pamięci i odkurzać zdarzenia.

2. Białostoccy męczennicy

Przypomniałem sobie morderstwo na Dojlidach i zapłakane oczy rodziców księdza Suchowolca. Tego, co "sam płonął i innych zapalał" pięknymi nabożeństwami "za Ojczyznę". Przypomniałem sobie sarkastyczny komentarz... "Upiekli go, ale nie zjedli"... zdobyłem o tym książkę... i zawiozłem na inne rekolekcje. Rekolekcje w Czarnej Białostockiej. Zawiozłem dzieciom z Metanoi, tym które jeszcze niepełnoletnie, a już dorosłe, poprzez przedwczesny kontakt z narkotykami, alkoholem i seksem. Chciałem im opowiedzieć na rekolekcjach te historie. Wlać im otuchę opowieścią o dobrych kapłanach, którzy mieli ideały. Wierzyli w istnienie prawdy, sprawiedliwości i za te ideały oddali życie. Może byłem głupi, ale marzyłem, by na rekolekcjach zobaczyli film Agnieszki Holland... 
Jako kleryk obejrzałem ten film z wdzięcznością dla autorki, za to że uwieczniła w nim kryształową postać kapelana Solidarności... byłem pewien, że teraz już na pewno ta historia nie pójdzie w niepamięć. 

Jakże się myliłem. 

3. Pierwsze wrażenia

Oto wróciłem do Polski. Wielu mnie pociesza, że sobie odnowię wiedzę o ojczyźnie, że mnie to uraduje. Tak! Czynię to, lecz z przestrachem stwierdzam, że tego filmu nie mogę sobie odświeżyć, bo go po prostu nie ma w wypożyczalniach, a znajomi nawet jeśli mieli... dawno pokasowali. 

Dla mnie to symptom. 

Po latach spędzonych za granicą stwierdzam, że owszem... ta sama Polska, te same ulice, ludzie i miasta. Jakże jednak inni... przygaszeni. Pozbawieni ideałów i złudzeń. Już nas ciężko rozruszać. Może tylko papież to potrafi, ale i On bywa u nas zbyt krótko.

4. Młodzi aktorzy

W trakcie rekolekcji moi podopieczni zrobili jednak niespodziankę. Obyło się bez filmu. Przygotowali sztukę misterium w stylu Rapsodycznym. Dwie ambitne wychowawczynie Ewa i Beata podeszły do sprawy z sercem! Słowo, gest, światło... żadnych strojów czy dekoracji. Tylko nastrój. Kilka zdawkowych scen jak maźnięć pędzlem... Maria w monologu rozpaczy, skarży się na gwałt zadany synowi, wieczernik, scena z Ogrójca, rozpacz Judasza, zdziwienie Piłata i intrygująca konkluzja... Dziś żałowanoby gwoździ i nie ukrzyżowanoby Cię... Zabito by przez obmowę lub zmowę milczenia... albo zesłano na niesprawiedliwą wojnę! 

Ukrzyżowanie rozłożone w czasie na wiele tysięcy lat !!! 

5. Odświeżona pamięć

Oto dziś pamięć o ks. Jerzym w moim odczuciu zanika... być może to mylne spostrzeżenie ale jeśli, nie daj Panie Boże... mam rację, to byłby to symptom. Symptom wzięty prosto ze sztuki i ta sama konkluzja. 
Zapoznałem się z mamą ks. Jerzego w Okopach 12 lat temu jako wikary Dolistowskiej, sąsiedniej z Suchowolą parafii. Byłem zaskoczony i zaintrygowany widząc, jak wiele energii kryło się w tej prostej, a jednak dystyngowanej kobiecie. Była rozmowna, wręcz gadatliwa. Nie oszczędzała ani mnie, ani innym przygodnym gościom, żadnego pikantnego szczegółu z dzieciństwa czy męczeństwa syna. Ona nie chciała milczeć, ona wręcz krzyczała, pragnęła wyrzucić z siebie tę krzywdę, ten ból. Tylko mąż był milczący i zadumany jak filozof. Biła od niego innego rodzaju szlachetność i dobroć, złamanego bólem ojca. 
Teraz zaczynam rozumieć bardziej. Dwukrotnie odwiedziłem ją w krótkim czasie jeszcze przed rekolekcyjną przygodą w Marianowie. Tak, przygasła, ale jeszcze bardziej dostojna! Właśnie została wdową, a jej najmłodszy syn Staś w tym samym okresie wdowcem. Mąż był stary, ale synowa tylko 37 lat, tak jak Jerzy niegdyś... 3 sieroty spadły niespodzianie na plecy staruszki i zapracowanego syna. Mają w sobie wiele łez... ale gdzieś w środku. Oni ich nie obnoszą na pokaz. Stanisław przyjął urząd sołtysa i jak może walczy z trudami całej wiejskiej społeczności. Inna to troszkę walka niż ta, którą podjął brat, ale przecież nie mniej bolesna, nie mniej wartościowa. Gdyby to Jerzy widział jak się dziś chłopstwem pomiata... Droga Krzyżowa - Zmowa Milczenia. 
Pani Popiełuszkowa, którą oderwałem od zajęć domowych... właśnie wychodziła z piwnicy w podwórku dźwigając ziemniaki na obiad dla sierot, dosadnie opowiadała mi jak trudno wyhodować krowę dziś na wsi i jak trudno ją sprzedać. Wchodzenie do Unii i blokady są jej znane z autopsji i ma na to wszystko swój zdecydowany pogląd. "Obrażają nas, proszę księdza!" 

"Nie ma komu nas bronić." 

6. Penelopa z Okopów.

Kobieta z rozdartym sercem, która nie ma już na co czekać, a jednak się nie poddaje, czeka, że być może w Polsce będzie lepiej. 
Czy myśli ktoś, że mama bohatera żyje lepiej od innych Polek, że opływa w dostatek i odbiera honory? Owszem, nie ma czym domu opalić, a dłonie długo oglądałem ze zdziwieniem z bliska i próbowałem ogrzać, bo palce twarde, zapracowane, skręcone reumatyzmem, wzbudzały litość i zadziwienie... Zostawiłem jej przypadkiem podarowany mi lek od Bonifratrów, jaki miałem ze sobą z kitu pszczelego. Mam nadzieję, że pomoże. Owszem, mama księdza Jerzego podróżuje po świecie. Chętnie jest pokazywana na uroczystościach w Polsce i za granicą. Wycieczki bywają krótkie, a praca w domu i wnuki nie mogą czekać bez opieki. Z tych wojaży przywozi książki, kasety i inne pamiątki ale to nie na wiele się przyda i wszystko jedno dalej się klepie starą biedę. 
Z radością wspomina odwiedziny biskupów, którzy wpadają jak Jurek, na chwilę po drodze do Studzienicznej... Zdaje się dla niej to największy honor, łaska i szczęście. Czy można dać więcej?

7. Domostwo Popiełuszków

Zwyczajne, jakich wiele na polskiej wsi, jeśli powiem średnio dostatnie, to przesadzę. Murowana chatka z żółtej cegły, na pierwszy rzut oka dokładnie taka sama jak rodzinny dom siostry Faustyny w Świnicach. Ta Matka Polka niesie swój krzyż lekceważenia i zapomnienia, niesie go do dziś i choć starsza od Faustyny tak bardzo chwilami podobna. 

W filmie Agnieszki Holland, jest scena bardzo uderzająca. Oto młodemu kapelanowi Solidarności, filmowemu wcieleniu Jerzego, proponuje się studia w Rzymie i odpoczynek. Nie przyjął. Nie chciał dostatków i honorów, bo pewnie we Włoszech miałby lepiej i po studiach byłby monsignorem. Tak samo i jego mama... honorowa! 
Zasługuje na pałace, pomniki i wdzięczność milionów za wychowanie męczennika i bohatera. Owszem, zasługuje nawet na lepsze pióro niż moje, bo przecież tak naprawdę... cóż ja wiem.?! 

A jednak klepie biedę w Okopach. 

W Okopach św. Trójcy... znowu chciałbym rzec.

8. Z "Dzienniczka" Faustyny

Przywołam scenę z innego kontekstu, aby porównać właściwie to, co ujrzałem w Okopach. Oto siostra Faustyna w swoim dzienniczku pisze o tym, jak trudno jej dźwigać było garnki na kuchni, zdaje się w Białej pod Płockiem, że robi to z miłości, ale czuje się zapomniana i odrzucona. I oto nagle na dnie garnka pełnego kartofli, niespodziane róże i piękny zapach. Taka nagroda niezwykła. Dla sekretarki Jezusa, Faustyny. 
Kochana "matko Jerzego", nie gniewaj się na moje zdawkowe wizyty powodowane ciekawością i dumą, że Cię znam od tak dawna taką, jaka jesteś... PRZAŚNA, ALE NASZA MATKA WSZYSTKICH KSIĘŻY! 
Tak wiele razy krzyżowanych w ukryciu już nie gwoźdźmi a pomówieniami, zmową milczenia. 
Jesteś też matką rolników, tych oszukanych stojących na blokadach, którym nie ma kto dopomóc, bo brak nam odwagi i męstwa Twojego syna. Matką robotników, wyrzuconych na bruk, dla których również nie ma nikt słowa otuchy. Jesteś matką zapomnianego bohatera, o którym nagle przestano mówić, dla "poprawności politycznej" i "świętego spokoju", bohatera, o którym filmy zepchnięto na najdalsze półki. 
Taki ktoś, dziś już niewygodny, zbyt staroświecki, upolityczniony. Takich z ideałami i dziś wysyła się na studia - byle milczeli, nie wyrywali się pod prąd. Po co się wyrywać i tak wejdziemy do bezbożnej Unii. I tak fiaskiem zakończą się blokady, a wrocławskie pielęgniarki i robotników z Ożarowa nikt nie przeprosi. I tak nasi pojadą na "niesprawiedliwą wojnę", a potem wszyscy razem, jak sto lat temu, "za chlebem" wędrować będziemy w łapciach po świecie, bo nareszcie mamy paszporty. I tak nasza Polonia na Wschodzie nie powstrzyma wyrzucanych księży, jest na to za słaba, a patrioci w kraju zbyt starzy, zastraszeni albo leniwi. 

Taką bezradną Polskę zastałem po 10 latach i taka jest wioska Okopy.

9. Dedykacja

Pani Popiełuszkowa... sparafrazowałem dla Pani opowieść o Faustynie i misterium Pana Jezusa, a także znany Pani film "Zabić Księdza". Dziś mi się zdaje, że zadawnione morderstwo dało powód, by inicjatorzy poczuli się tak świetnie, że już nie tylko księdza, ale całą Polskę chcą zabić, zadręczyć. Dedykuję Pani te "książkowe natchnienia" i ufam da Bóg, że znów się spotkamy i że w nagrodę za swój los, moi podopieczni pokażą Pani tę piękna sztukę, owoc mozolnych ćwiczeń, ale i łez tej młodzieży, dla której w Polsce nie znalazło nasze państwo innej rozrywki poza narkotykiem, alkoholem czy seksem. Tymczasem, mam tylko róże i to nie prawdziwe a wyrwane z kart dzienniczka Faustyny, bo tak sobie teraz myślę, żeście obie do siebie bardzo podobne... "królewny wybierające mak z popielnika" albo gotujące ziemniaki dla klasztoru czy sierot. "Pieta"... matczyne łzy, które latami nieotarte, bo niepostrzeżenie wpadające do środka.

 

 Ks. Jarosław Wiśniewski