STULECIE MATKI TERESY
Matka Teresa nie potrzebuje Żadnej reklamy. Na odwrot, istnieje na świecie wiele charytatywnych organizacji ktore wykorzystują lub nadużywają imienia Matki Teresy dla samoreklamy. Siostry Kalkutki tracą wiele energii na walkę z tym zjawiskiem i pewnie nigdy nie uda się im tego przezwyciężyć. To nie jest ich główna misja.
Ich powołanie polega na tym, by głosić nie używając słów czyli głoszenie bez ambony. Ich ambona są ulice i zakamarki miast. Te najbiedniejsze miasta i te najciemniejsze zakamarki miast bogatych.
Obecność siostr na “jedwabnym szlaku” czyli w Azji Środkowej nie powinna dziwić. To teren podwojnie biedny. Źle zarządzany, bo bogactw jest dość ale autorytarne reżymy postsowieckie w Tadżykistanie, Uzbekistanie, Kazachstanie i super muzułmańskie w Afganistanie i w Pakistanie nie pozwalają podnieść ekonomiki na tyle, by zwalczyć nędzę niektorych kategorii ludzi. Dodatkowa trudność to mentalność. Owszem muzułmanie starają się dbać o swych starcow o ile są tej samej narodowości i tego samego wyznania. Wystarczy jednak, by przytrafił się człowiek z innego tejpu, innej denominacji i to może się stać przyczyna wyobcowania.
Siostry wyszukują mozolnie takich ludzi i służą im jak mogą.
Jedna z siostr przyznała, że np.. w Uzbekistanie jest dużo mniej pracy niż w Indiach. Trzeba te prace samemu sobie znaleźć. Ludzie swoja biedę wystawiają na pokaz jedynie przy wejściach do świątyń, cmentarzy, metro i supermarketow ale i stamtąd są od czasu do czasu wypędzani. Oficjalnej biedy nie ma. Państwo dba o swe dobre imię i zwłaszcza w stolicy ukrywa biedę. Nie dopuszczono nawet z takich pobudek do rejestracji Caritas w Uzbekistanie.
Stołówka, ktorą prowadzą siostry ma minimalny zasięg.
Marzenie o szpitaliku czy po prostu przechowalni jest blokowane wielka ilością biurokratycznych przepisow. Można uznać za cud, że kilkanaście lat temu udało się siostrom zdobyć posesję w mieście, zarejestrować się i zdobyć pewien szacunek.
To akurat jak sądzę mogło sprawić dobre imię Matki Teresy.
Zamiast koncentrować się na jej osobie chciałbym kilka słów poświęcić jej wychowankom. Dowiedziałem się niedawno od siostry przełożonej, ze na fotografowanie i filmowanie klasztorow trzeba mieć pozwolenie z Kalkuty. Nie jestem ani filmowcem ani fotografem. Tym niemniej kilka portretow pamięciowych udało mi się dyskretnie wykonać. Marze, by swoja opowieścią nie zranić żadnej z siostr. Moja “skryta kamera” ma zilustrować to ukryte dobro jakie tkwi w nich samych i jest sensem ich życia. Ten charyzmat jest wart opisania choćby z jednego powodu, żeby polskie dziewczęta na ten 100-letni jubileusz miały możliwość zapoznania się z charyzmatem zakonu.
Jeśli jeszcze nie określiły swego wyboru drogi życiowej to czytając opowieść niech rozważą i taką możliwość. Wiem, ze otwarcie dwu placowek w Turkmenii i w Kirgizji na dzień dzisiejszy jest niemożliwe tylko z jednego powodu: “brak powołań”.
Z podobnym argumentem się spotkałem, gdy poszukiwałem siostr potrzebnych do pracy na Donbasie. To najbardziej kontrowersyjny region Ukrainy i jak dotąd jedyny, gdzie jest parafia Matki Teresy. To miasteczko Jenakiewo, rodzinna miejscowość obecnego prezydenta Janukowycza.
Ilość zaproszeń do pracy w rożnych trudnych i egzotycznych miejscach jest tak wielka, ze 5000 rak nie wystarcza, żeby podołać potrzebom. Charyzmat matki Teresy, nie tyle sama Matka Teresa a jej charyzmat właśnie jest wart popularyzacji.
Toteż dziewczyny Polki: Odwagi! Cały świat u waszych stop. U Matki Teresy nie ma bezrobocia. Jeśli nie wiesz do jakiej furty zapukać, sprobuj u matki Teresy.
1. Maja “goralka”
Siostra prowincjalna Maja ma twarz i energie założycielki.
Jest średniego wieku, myślę, że koło 40-tki. Energia aż kipi ale potrafi też być smętna. Smutek jednak łatwo przechodzi na skutek permanentnego przemieszczania się po wszystkich placowkach, ktorych siostra maja ma w swej jurysdykcji ze 20.
Mało ktory biskup tak często i dokładnie wizytuje wszystkie parafie w diecezji jak robi to bez pompy siostra. Maja. Nic szczegolnego w jej zachowaniu co by podkreślało jej funkcje gdy bywa w Taszkiencie nie znajduje. Jest obecna na wszystkich modlitwach i tak jak inne siostry wykonuje “czarną robotę” w domu i na mieście. Gdy zdarzało mi się ją nazywać per “matka prowincjalna” lub matka przełożona, to zaraz poprawiała mnie, że u nich matka jest jena i nazywa się Teresa z Kalkuty. Dużym strapieniem jest zapewne koordynacja wszelkich dni skupienia i rekolekcji, ktore ze względu na dogodne polaczenia lotnicze odbywają się głównie u nas czyli w Taszkiencie. Za każdym razem udaje się znajdować wyrafinowanych rekolekcjonistow z całego świata.
Oczywiście najczęstsi goście to rekolekcjoniści z Indii i z Włoch.
Siostra Maja pochodzi z gor i nawet gdy mowi po polsku to czuje się ten goralski rytm. Często wygląda na strapioną zwłaszcza gdy zbliża się kolejna podroż w nieznane, lub gdy trzeba dokonać ważnych przesunięć w klasztorach. Bardzo żywo reaguje na potrzeby kościoła lokalnego. Pozwoliła siostrom na włączenie się w katechizację dzieci w Taszkiencie. Wystarała się o pozwolenie na siostr by jakiś czas pomagać pokrzywdzonym w rezultacie kirgiskich zamieszek mieszkańcom Uzbekom w Dżalalabadzie.
Ma pod swoją opieką i jurysdykcją Pakistan, Afganistan, Tadżykistan, Kazachstan i Uzbekistan. Planowana jest od lat placowka w Kirgizji ale wygląda na to, że powołań jest zbyt mało by zaradzić wszystkim potrzebom.
W obcowaniu z siostrą czasem można wyczuć żyłkę lidera ale to tylko pośrod przejawow dobroci. Siostra strofuje mnie gdy poszczę lub gdy mam na sobie porwane spodnie. Z jej “polecenia” zacząłem nosić sandały w skwarne lato i skrociłem pewnego razu włosy gdy uparcie krytykowała, że jestem obrośnięty.
2. “Basia” ze Świdnicy
Barbara to chrzestne imię przełożonej.
Siostra Terenia rodem ze Świdnicy korzysta ze zdrobnionej formy imienia Teresa, by nie mylono jej z Matką Teresą. Już wspominałem wyżej, że siostry tytuł “matka” rezerwują dla “założycielki“.
Pracuje rok czasu w Taszkiencie. Wcześniej była w Kazachstanie jeszcze wcześniej Az 7 lat w Moskwie, jakiś czas na Litwie. Rok czasu przed ślubami wieczystymi w Rzymie. Trzy lata jako juniorystka w armeńskim Spitaku, jakiś czas w Petersburgu.
Nowicjat spędziła w Częstochowie.
Z zawodu jest pielęgniarką. Ma jeszcze dwie inne specjalności. Do zakonu trafiła w 1984 roku poprzez zajęcia dla aspirantek w Częstochowie, tzw “come and see”.
Nowicjat był w 1985-m roku a dalej jak wyżej.
Od siostry dowiedziałem się szczegołów związanych z przyjazdem Matki Teresy do Polski i troszkę o niej samej. Okazuje się, że nie było tak lekko jak by się mogło zdawać. Matce Teresie na początku bardzo pomagały Franciszkanki z Lasek. Był czas, ze ich znajoma wynajmowała dla siostr kilka pokoi w swym Falenickim domu. Po paru miesiącach się jednak wycofała i siostry znowu wrociły na ulicę Piwną do stolicy. Ostatecznie w przeprowadzce na “swoje śmieci” pomogł kierowca siostr Franciszkanek od Krzyża. Dowiedział się on o pewnej nieruchomości w Zaborowie. Była to jakaś restauracja o zlej reputacji. Władze miejskie zamknęły lokal i wystawiły go na sprzedaż. Takim sposobem siostry zaczynały swe życie w Polsce.
Anno Domini 1983.
Po roku czasu był już częstochowski nowicjat.
Dowiedziałem się, że bywało w nim po 50 siostr na jednym roczniku. Teraz ta liczba znacznie zmalała. Aż się wierzyć nie chce ale w Polsce w dniu dzisiejszym siostry nie maja już nowicjatu. Kandydatki z Polski musza się fatygować do Włoch.
Gdy usłyszałem te wiadomość poszły mi ciarki po plecach. Utwierdziłem się w decyzji opublikowania tej opowieści, by jakoś zaradzić sytuacji i przekonać kogo się da, że ten charyzmat potrzebuje rąk do pracy. W czasach św. Maksymiliana fenomen dużej liczby powołań był spowodowany nie tylko korzystną demografią i pobożnością Polakow. Jeden z powodow był rownież taki, że trwało bezrobocie i młodzi chłopcy czuli się bezużyteczni. Chętnie więc szli za Maksymilianem.
Dziś demografia jest słaba, z pobożnością tez nie najlepiej. Jedyne co może skłaniać serce do klasztoru to bezrobocie. Choć to może zabrzmi głupio ale jeśli Bog zechce to nawet taki motyw można “uzdrowić” i usprawiedliwić. U Matki Teresy pracy jest zawsze w brod.
Można się o tym przekonać na przykładzie przełożonej z Taszkientu.
Jest energiczna, przeprowadziła sporo remontow kosmetycznych w klasztorze.
Między innymi zamowiła plandekę, by z nich wykonać zadaszenie na stołówce dla bezdomnych.
Posadziła nowe drzewa i odnowiła chodniki w podworku wykładając barierki dekoracyjnymi kamieniami. Co się zmieniło wewnątrz klasztoru trudno mi opisać, bo to pozostaje tajemnicą domu. Posiłki w obecności siostr może jadać tylko biskup wiec poza kaplicą i stołówką dla biednych reszta budynkow oraz obyczaje jakie w nich panują stanowi dla mnie stanowi tabu.
Jedno rzuca się w oczy każdemu kto tu przychodzi, siostry są proste i radosne w obcowaniu z każdym człowiekiem. Potrafią cierpliwie rozmawiać z alkoholikami, ktorych sam wygląd niejednego wystraszy. Mają też oddanych przyjacioł pośrod pracownikow polskiej i włoskiej ambasady.
Pewnego razu siostra Terenia przekazała mi listy do krewnych w Polsce gdy udawałem się w podroż. Z pomocą kolegi dotarłem do świdnickiej kurii gdzie napotkałem Marysie, młodszą siostrę s. Tereni i ta mi opowiedziała jakie jest chrzestne imie siostry. Jakoś jej Terenia nie przechodziło przez gardło, zresztą się nie dziwię. Marysia nie mogła pojąć dlaczego siostry nadal. Nie korzystają z Internetu i czasem prosi, bym “nielegalnie” jakąś pilną wiadomość z Polski przekazał “po znajomości”. Przekazuję więc pozdrowienia lub ploteczki od najbliższych. Najczęściej są to prośby, by się pomodlić za chorych czy zmarłych krewnych i siostry to czynią chętnie.
Z inicjatywy siostry Tereni zapełnił się bardzo nasz kościoł. Przedtem dzieci z trudnych rodzin po prostu odwiedzały klasztor w niedziele żeby pojeść i pośpiewać. Teraz przychodzą do kościoła z rodzicami i mają procz jedzenia i zabawy jeszcze ostry kurs katechizacji. W tym samym czasie ksiądz biskup ma zajęcia z rodzicami. Do pracy z dziećmi zaangażowała się niemal cala parafialna młodzież.
Dla mnie siostra wymyśliła katechezy dla bezdomnych w trakcie posiłkow.
Muszę przyznać, że początkowo obawiałem się co z tego wyjdzie a potem okazało się, że to najlepsza publiczność ze wszystkich możliwych.
3. “Ślązaczka” Morette
Nie znam świeckiego imienia siostry Morette. Nie jestem też pewien czy prawidłowo wymawiam jej imię zakonne, raczej nie. Wiem, ze ma brata Kaplana chyba diecezjalnego. Bardzo ładnie włada angielskim i widać, że mowienie w tym języku czy rola tłumaczki z angielskiego na polski czy rosyjski sprawia jej satysfakcję. Jest ambitna więc raczej z czasem przejmie obowiązki na miarę siostry Mai i Tereni. Poki co im się przygląda jak się domyślam surowym okiem młodego kontestatora. Młodzież w zakonie musi mieć ideały wyższe niż starsze pokolenie.
Inaczej świat stanąłby w miejscu.
Ta siostra bardzo polubiła “nieformalną młodzież z Angrenu”. Wielokroć dawała mi do zrozumienia, że idę w dobrym kierunku i takim sposobem kibicowała co dodawało mi animuszu. Zresztą ku memu zaskoczeniu moich “dzieciakow” z Angrenu polubiły wszystkie siostry. Wielokroć wspierały mnie gdy trzeba było je pokarmić podczas pobytu w Taszkiencie.
4. Maria Grace z Chełma
Z zachowania troszkę podobna do siostry Morette z tym wyjątkiem, że jest bardzo chorowita i miewa dni kiedy żołądek nie pracuje a znaczy i humoru nie ma dobrego. Nie może uczestniczyć w takim czasie w zajęciach i jest częstym bywalcem w domu.
Niedawno złożyła śluby wieczyste w Rzymie i czeka na wizę do Pakistanu. Świetnie włada angielskim i ma za sobą kursy języka urdu.
Rok temu w dzień imienin (Matki Bożej Łaskawej) otrzymała zgodę, by opowiedzieć na koniec Mszy świadectwo swego powołania i było to bardzo ujmujące.
Ponoć jako 16-to letnia dziewczyna uważała się za niewierzącą i do kościoła nie chodziła, aż pewnego razu przytrafił się tragiczny wypadek. O dwa lata starszy od niej kuzyn tragicznie zmarł i ona trafiła na pogrzeb. Obserwowała zachowanie krewnych i dostrzegła fałsz. Posądzała katolikow, ktorzy przybyli na ceremonię, że płaczą nieszczerze i tak naprawdę za zmarłego się nie modlą. Chciała uciekać z kościoła gdy nagle usłyszała psalm: “Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach”.
Psalm tak ją chwycił za duszę, że potem coraz częściej chodziła do kościoła tylko w tym celu, żeby słuchać psalmy. Ta pasja przerodziła się w fascynację kościołem tak silną, że pragnienie służenia w tym kościele przerastało wszystkie inne marzenia i krotko mowiąc siostra “przepadła”. Zgłosiła się do zakonu i pomimo ciężkiej choroby a może na przekor chorobie trwa w zakonie o bardzo ciężkiej regule.
5. Fatima z Włoch
Siostra ma pracować w Kazachstanie ale jako juniorystka przebywała w Taszkiencie i wspolnie z Marie Grace opiekowała się dziećmi w czasach gdy przełożoną była siostra Lilly. Władała nieźle językiem rosyjskim. Ona rownież pomimo młodego wieku ma trudności zdrowotne. Składała śluby wieczyste razem z Marie Grace w maju 2010.
6. Placyda - “Polka”
Siostra Placyda jakiś czas pracowała w Polsce i w Rosji.
Należy do starszej generacji siostr, ma chyba pod 50-tke ale jest pogodna i nie wyczuwa się u niej tych lat. Pochodzi z nowego indyjskiego stanu Jarkent na połnocnym wschodzie Indii niedaleko Kalkuty. Tylko jedna noc jazdy pociągiem jak się wyraziła o tej odległości. Dawniej Jarkent był częścią stanu Bihar ale kilka lat temu się usamodzielnił.
Do Polski trafiła w 1983. Mieszkała katem u siostr Franciszkanek na ulicy piwnej. Powiada, ze jakiś czas nie miały swego adresu wiec podawały telefon kontaktowy u siostr. Potem pracowała w Zaborowie i na Śląsku ogołem 5 lat
O tym jak trafiła do ZSRR w gronie pierwszych siostr w 1988 roku opowiadała mi bardzo szczegołowo i wymieniała wiele nazwisk, ktore mogłem niechcący poprzekreślać. Okazuje się ze wiele siostry zawdzięczają osobie o nazwisku Jean Patrick, ktora zrobiła film o Matce Teresie i działalności siostr. Film cieszył się sporym sukcesem i dzięki niemu siostry otrzymały zaproszenie do USA. Tam zapoznały Natasze Gold z Pokojowego Komitetu działającego w ZSRR. Jej się udało pokazać film w ZSRR, zainteresować władze i zdobyć zaproszenie dla Matki Teresy. Matka Teresa wystarała się zaproszenie dla 4 siostr i w trakcie załatwiania tych spraw wydarzyło się trzęsienie ziemi w Armenii. Matka odwiedziła to miejsce i powiadomiła siostry w Kalkucie, ze trzeba szukać nie 4 a 8 wolontariuszek do ZSRR. Zdecydowała się na otwarcie od razu dwu domow, by nie pozostawić ofiary trzęsienia ziemi bez opieki.. Sprawa z wizami się przeciągała i pewien austriacki Kaplan o imieniu Leo zaoferował swą pomoc. Zapowiedział też, ze może przez poł roku pomagać siostrom w Armenii, gdy się zorientował, ze w całym tym kraju nie ma ani jednego katolickiego kapłana, ktory mogłby spowiadać siostry i sprawować dla nich liturgie.
Siostra opowiada, ze po interwencji znajomych księdza Leo wizy przyszły szybko. Siostra wspomina swe wrażenia z lotniska. Powiada, ze zaszokowana była ciszą i małą ilością ludzi. Z tego kraju w tamtym czasie mało kto łatał za granicę. Słychać było brzęczenie much. Celnik długo sprawdzał dokumenty i nie był pewien czy właścicielka paszportu to ta sama osoba co na zdjęciu. W tym momencie Matka Teresa klasnęła w dłonie i siostra nie patrząc na wątpliwości celnika pobiegła “nielegalnie” przez granice, by się przywitać. Tylko gdy emocje opadły matka sama podpowiedziała siostrze, by ta zabrała swoje dokumenty.
Siostry w Moskwie mieszkały podobno bez jakiejkolwiek intymności w Domu Starcow natomiast te ktore pojechały do Armenii mieszkały z początku w hoteliku przy ormiańskim monasterze.
Ponieważ siostra Placyda była w tej grupie ormiańskiej wspomina, ze dwie siostry leciały ze znacznym, całodobowym spoźnieniem z powodu pogody. Spędziły siostry ten dzień na lotnisku mimo, ze było to Boże Narodzenie 2008. Modliły się, śpiewały w pomieszczeniu dla VIP-ow. Nareszcie siostry z Rzymu dotarły przez Holandię i o samej połnocy poleciały dalej. Po jakimś czasie zabrano ich z monasteru i osiedlono w Domu Dziecka bez prawa pojawiania się w mieście. Rownież księdzu Leo nie dano możliwości mieszkania w tym samym domu gdzie siostry.
Siostry w tym czasie bardzo blisko wspołpracowały z francuskimi “Małymi siostrami Jezusa”, potem z Kamilianami i ormiańskimi siostrami, ktore przybyły z Bejrutu.
Po Armenii na 4 lata siostra trafiła na Łotwę a stamtąd z powrotem do Indii.
Taszkient dokąd trafiła rok temu jest dla niej przystankiem w drodze do Kabulu dokąd ma się udać jak tylko otrzyma wizę.
Nasze siostry w Kabulu maja Mszę świętą we włoskiej ambasadzie. Nie jest im tam łatwo, bo nie ma żadnej parafii i wśrod ludności miejscowej żadnych oficjalnych katolikow. Ich pobyt jest najbardziej dyskretna misją z możliwych na świecie i jedyną możliwą do zaakceptowania w tym super-muzułmańskim państwie, gdzie pomimo sojuszu z NATO miejscowe władze nie dbają zbytnio o wolność sumienia i wyznania dla chrześcijan i nie gwarantują misjonarzom bezpieczeństwa.
Siostra Placyda najbardziej spośrod wszystkich zachęca mnie do katechizacji bezdomnych. Widocznie sama lubi te posługę bardziej niż pozostałe siostry.
Uśmiech z jej ust i oczu nie znika. Pochodzi ona z Indii.
7. Skarbniczka z Indii
Sprawy finansowe siostry powierzyły siostrze Lilian Paul, ktora pochodzi z okolic Kerali i Madrasu. Jej język ojczysty jest podobny do Tamilskiego. To tradycyjnie najbardziej katolicki region kraju. Tutaj mowi się o działalności św. Tomasza i Franciszka Ksawerego. Siostra nawet chwaliła się, ze św. Franciszek pracował w jej rodzinnej parafii. Pamięć o nim jest tak świeża jakby to było wczoraj.
Siostra ma ciekawa manierę mowienia, troszkę flegmatyczną. Ma melancholiczny charakter i czasami jakiś taki nieśmiały uśmiech jakby przez łzy. Z opowieści wiem od innych siostr, że prosiła o opoźnienie ślubow wieczystych, co nie jest jakąś wyjątkową sytuacją w zakonie. Przez to chyba potwierdza się opinia, ze decyzja o pozostaniu w zakonie ze względu na surowość reguły nie należy do łatwych. Tym niemniej siostra trwa i jest bardzo dzielna.
Spośrod wszystkich siostr jakie mieszkają obecnie w Taszkiencie ona właśnie spędziła najwięcej lat w Uzbekistanie. Przyjechała zdaje się w 1997- i mieszkała jakiś czas jeszcze pod starym adresem w okolicach metro Hamid Alomdżon. Siostry w roku 2000-m wyprowadziły się na obecny adres. Posesja znajduje się w okolicach metro Buyuk Ypak Yo’li, czyli Wielki Jedwabny szlak. Po siedmiu latach pobytu siostra wyjechała do Kazachstanu ale od roku pracuje ponownie w Taszkiencie.
8. Maria Gonza - Zyta
W Taszkiencie jest jeszcze jedna juniorystka rodem z Indii. Gdy ją zapoznałem miała na imię Zyta. To dość ładne imię i przynależy do patronki “gospodyń domowych”. To szczegolna patronka tych kobiet, ktore gotują księżom na parafiach. W międzyczasie jednak okazało się, ze zmieniła imię za zgoda przełożonych i teraz nazywa się Maria-Gonza czyli “Kwiatek” po albańsku. To imię matki Teresy jako osoby świeckiej.
Pochodzi z okolic Kalkuty a dokładniej ze stanu Madhia - Pradesz.
Maria - Gonza nieustannie się uśmiecha. Ma okrągłą twarz i określenie “od ucha do ucha” pasuje jak ulał. Tym niemniej nie jest to rechot. Jej uśmiech jest niemy i głęboki. Widać, ze jak każda siostra ma rozterki i jak wszystkie jest zabiegana. Widywałem jej poirytowanie, gdy trzeba było stanąć twarzą w twarz z krnąbrnym i pijanym mężczyzną, ktory chciał koniecznie przeniknąć do środka i pojeść sobie “na zagryzkę”. ktoregoś razu podczas wizyty w Polsce kupowałem przez znajomego z pewnej łódzkiej firmy nauszniki do milicyjnych aparatow do pomiaru poziomu alkoholu we krwi. Siostry maja taki aparat i nadmiernie pijanym wydaja chleb ale nie wpuszczają na teren klasztoru. Dokładniej mowiąc na klasztorny podworzec.
9. Emily
Siostrę Emily kojarzę dobrze, choć często zapominam imię.
Pochodzi z okolic Kalkuty. Chodzi w okularach, troszkę wyższa niż Maria - Gonza. Gdy się uśmiecha to słychać jej glos. Ma lekki falset. To właśnie ona pokazywała mi drogę do kościoła razem z siostra Irena, gdy pierwszy raz odwiedzałem klasztor 2 lata temu.
Jak większość siostr z rana po Mszy świętej i posiłku dla biednych wychodzi na miasto z bawełnianą torba odnieść zakupy dla obłożnie chorych lub na odwrot cos kupić.
Siostry są w ciągłym ruchu i Zycie zamiera jedynie w czwartki. Ten dzień “kapłański” jest dla siostr dniem spowiedzi i tzw. “prywatnych rekolekcji”.
To właśnie z tą siostrą i z Maria Gonza kilkakroć odwiedzałem chorych a w jednym wypadku modliłem się w domu zmarłego.
10. Cabrini z Kenii
Tej siostrze poświęciłem kiedyś cale kazanie na imieniny. Wyszukałem wiadomość, ktorej ona nie znała, ze jej patronka obsługiwała włoskich emigrantow zwłaszcza w USA a jej rodzice mieli plantacje wiśni. Nawet dowiadywałem się czy nie dałoby się w tym czasie kupić i posadzić ale ponieważ to jesień i wiśnie trzeba sadzić wiosną wybito mi to z Glowy.
Siostra jest średniego wzrostu bardzo sympatyczna jak większość Kenijek. Karnacja twarzy czarna z rożowym odcieniem. Duże idealnie okrągłe i wyraziste oczy, łagodny niewielki spłaszczony regularny nos. Uśmiech o polowe krotszy niż w wypadku Emily czy Marii Gonza. Podobnie jak siostra Lilian Paul poprosiła o dodatkowy rok namysłu przed ślubami wieczystymi. Jest już 6 lat w zakonie. Pochodzi z wielodzietnej rodziny z okolic Nairobi. Do zakonu przyciągnęła ja naturalna pobożność oraz pomoc Kaplana Hindusa, ktory pokazał jej klasztor. Rodzice byli przeciwni ale nie utrudniali drogi wyboru. Nim wstąpiła długo chorowała ale odebrała te chorobę jako znak. Do dziś jest podatna na rożne schorzenia. Miała diagnozę anemia i zatoki. Tym niemniej Pan Bog jak zechce to zrobi z chorego lekarza. Tak przecież było wielokroć. Sama Matka Teresa, jeśli się przyjrzeć z boku filigranowa i żaden wzor zdrowia. Sterana życiem kobiecina. To jednak czego dokonała starczy na kilku siłaczy a może i kilkuset. Nie będę się rozpisywał, bo już mam jeden artykuł w całości poświęcony niezwyklej historii powołania tej siostry. Kto zechce lekko znajdzie na mojej stroniczce. Opowieść nazywa się “”Obrazki z Kenii.
11. Francia z Astany
Krajanka siostry Cabrini siostra Francja. Solidnej budowy ciała i bardzo subtelnej osobowości człowiek. Jej uśmiech też bym zaklasyfikował do rangi “średnio-kenijskiej”. Gdy się cieszy to macha rękoma. Bardzo jej pasuje stroj sari choć pewnie jeszcze lepiej by pasował wschodnio-afrykański wielobarwny atlas z geometrycznymi figurami. Wiem, ze Kenijki tańczą na nabożeństwach i jest to taniec bez wulgaryzmow. Kenijki staja w jeden rządek. Machają dłońmi nad głowami czasami skłaniając się do stop Ida rytmicznie kilka krokow naprzod i kilka do tylu.
Taniec ubogacany jest piskiem podobnym do dźwiękow jakie wydaje dziecko gdy kładzie paluszek na wargi i udaje samochodzik wydobywając słowo blym-blym-blym.
Siostra Francja była mistrzynią w wyszukiwaniu dla mnie zajęć dodatkowych. Najczęściej ona właśnie inicjowała odwiedziny u chorych miedzy innymi u Ilony Estonki i u Tatiany Jasieńskiej polskiego pochodzenia lekarki psycholog.
Władając hiszpańskim zaprzyjaźniła się z pewna panamska rodzina. Przekazała mi ten kontakt i dzięki niemu dwukrotnie była w Taszkiencie sprawowana hiszpańska Msza święta na ktora przybyli wszyscy znani nam Latynosi.
Pol roku temu wyjechała do Astany na zastępstwo ale z czasem okazało się, ze to na dłużej. Ma rodzonego brata Kaplana, ktory się nazywa Bonifacy. Jej tez poświęciłem parę słów w innych artykułach.
12. Irena z Rwandy
W rozmowie z siostra Cabrini dowiedziałem się czegoś o co pytałem Irenę osobiście ale nie dostałem odpowiedzi. Pytałem się czy ona jest Tutsi czy Hutu, bo cały świat wie o strasznej bratobojczej wojnie, ktora wynikła na tle tego właśnie podziału. Tutsi na ile pamiętam SA wysocy, przystojni pochodzą z połnocy z okolic Ugandy, Kenii, Tanzanii. Irena jest niewysoka stad Cabrini wyciągnęła wniosek, ze Irena jest Hutu. Irena długo pracowała w Rosji. Nieźle włada rosyjskim ale akcent ma inny niż ktokolwiek ze spotkanych siostr. Choć nigdy się nie przyznała do znajomości francuskiego to jednak mam wrażenie, że jej angielski jest zdeterminowany afro-francuskim. Uśmiecha się jeszcze bardziej zagadkowo niż Kenijki. Im dalej od Indii tym uśmiech siostr bardziej zdawkowy. Oczy wielkie jak u Francji ale tak samo subtelne. Dzięki siostrom nauczyłem się lekceważyć kolor skory i dostrzegać te same niuanse jakie widoczne SA na twarzach żółtoskorych Koreańczykow czy jakiegokolwiek Europejczyka. Cztery czy nawet sześć kategorii charakterow ludzkich lekko dostrzec rownież w sercach tych oddanych sprawie ciemnoskorych siostr. Irena jest melancholiczka z domieszka sangwinika. Widziałem ją w akcji gdy trzeba było się Bronic od nachalnych mężczyzn a także w obcowaniu z dziećmi. Udało się jej nauczyć dzieciaki afrykańskich tańcow i zaprezentować na dniu katolika.
Siostra 9 miesięcy czekała na wizę do Pakistanu i otrzymała ja nareszcie tej wiosny.
Podobnie jak siostry Francii brak mi Ireny w krajobrazie klasztoru. Nie ma ludzi niezastąpionych ale te dwie siostry zrobiły na mnie wielkie wrażenie.
13. Laeti Christie z Pakistanu
Kolejna melancholiczka to siostra Laeti Christi.
Na jej przykładzie mogłem obserwować nie tylko melancholie ale wręcz rozpacz. Siostra źle znosiła nasz klimat i dostała okrutnych boli w stawach. Trafiła do międzynarodowego szpitala gdzie nawet sprawowałem namaszczenie chorych. Siostry dyżurowały nocami i zdawało się, ze może być bardzo źle. Trzeba było zastosować leczenie hormonalne. Jak zwykle w takich wypadkach depresja się pogłębia. Widziałem walkę tej siostry ze słabością i boj był nie na żarty.
Przez cały ten czas jej pobytu a trwało to kilka miesięcy widziałem jak uśmiechała się oczyma ale twarz zamarła w bolu.
To był dla mnie przykład na to, ze bycie siostra w zakonie to rownież walka podobna do tego co wiemy o siostrze Faustynie.
Fizycznie rożniła się od hindusek i Afrykanek. Dobrze zbudowana ale bardziej arystokratyczna z subtelna domieszka krwi perskiej lub arabskiej. Być może i to i drugie tez.
Ponieważ choroba nie ustępowała siostry odesłały Laeti Christie do Pakistanu w rodzinne okolice tzn. Karaczi
14.s. Lili z Astany
Kolejna hinduska, ktora na dodatek była przełożona w Taszkiencie przez długie, długie lata mieszka obecnie w Astanie i zgodnie z własną prośbą nie piastuje żadnych funkcji. To musiało być dla niej zabojcze. Czuło się, że krzyż przełożeństwa jej nie pasuje. Owszem niosła go dzielnie ale muskuły na jej twarzy niemal zastygły w jakimś grymasie, ktorego nie nazwiesz uśmiechem. Pracowała jak każda inna siostra. Widywałem ją objuczoną zakupami i gotującą na kuchni. Radości jednak jej to nie dawało. Teraz gdy ją ujrzałem na zjeździe rekolekcyjnym ujrzałem nowego człowieka. Jej ziemista twarz stała się na powrot pogodna. Karnacja skory jakby ciemniejsza ale młode, życzliwe oczy nie dały szans na wątpliwości: wyjazd do Kazachstanu siostrze dopomogł. Ma około 50 lat ale wygląda tylko na 40-ci.
Z opowieści Antona z Nigerii, Jaqueline, mulatki i innych osob wiem, ze siostra Lili wspierała wiele osob na wszelkie sposoby rownież parafian nie ograniczając się biednymi z ulicy. Jest troszkę wyższa od Marii - Gonza ale tez niziutka. Serce ma niewątpliwie wielkie. Znała osobiście Matkę Teresę więc dobrze wie po co jest w zakonie i jak ma się zachować.
15. Przełożona z Astany
Przełożona w Astanie jest obecnie jedna z najwyższych wzrostem siostr rodem z Polski. Przypomina mi trochę misjonarkę św. Rodziny siostrę Ingę. Może to jakieś dalekie krewne a może po prostu podobne geny. Spędziła w Taszkiencie ponad dwa miesiące czekając na wizę do Kazachstanu. Wiele siostr zetknęło się ostatnio z rym problemem. Maja go rownież kapłani.
Słabo znam te siostrę i długi czas się nawet nie domyślałem, ze jest Polką, bo konsekwentnie zwracała się do mnie po angielsku. Ma pewnie ze 35 lat wiec cale życie jeszcze przed nią.
16. Przełożona z Ałmaty - Salwia
Siostrę Salwię spotkałem w Korei. Była przeznaczona w 2002-m roku na Sachalin i przetrwała tam 3 lata. Przedtem bywała w Mongolii i w Rosji. Dzięki niej dowiedziałem się sporo szczegołów o mojej dawnej parafii w Jużno-Sachalińsku i w okolicy. Dowiedziałem się, że siostry przejęły projekt dokarmiania biednych w pewnej kafejce na obrzeżach miasta z czasem jednak przekoczowały do Kościoła w centrum. Mieszkały w tym samym domu gdzie ja mieszkałem 3 lata.
Salwia rownież należy do starszej gwardii i zna dobrze osobiście matkę Teresę. Jej twarz z latami stała się niemal kamienna. Owszem może się śmiać od ucha do ucha, bo jest hinduska ale robi to rzadziej niż inne siostry. Coś takiego jak zmęczenie widać bokiem nie omija rownież naszych siostr. To chyba tak w życiu musi być, ze człowiek za swe wybory jakąś cenę płaci. Lata płyną, powab znika i przychodzi to co najpotrzebniejsze w człowieku: mądrość.
17. Hinduska w Ałmaty - Rosario
Siostra Rosario to jedna z nielicznych jeśli nie jedyna hinduska, ktora miamla pozwolenie na korzystanie z krzesła podczas modlitw. Ostatnio coraz częściej widziałem ją w okularach i bez uśmiechu. Oznajmiła mi, że pojedzie wkrotce do Ałmaty i mowiąc to nareszcie uśmiechnęła się szczerze ale połgębkiem.
18. Siostry z Kabulu
Siostry w Afganistanie nie maja parafii, do ktorej mogłyby uczęszczać i ktorą mogłyby misyjnie wspierać. Na Msze uczęszczają do Ambasady Włoskiej. Zauważyły, że gdy jada na Mszę to ich znajomy taksowkarz głośno włącza radio. Gdy pytały czemu to robi to się przyznał, że w ten sposob zagłusza ich modlitwę. Zauważył, ze odmawiają rożaniec i musiał zdjąć z siebie podejrzenie, ze stal się chrześcijaninem poprzez wspolne odmawianie modlitw. Dla muzułmanina przyjecie wiary to bardzo prosty obrzęd. Wystarczy trzykrotnie powtorzyć sentencje “Lam Allah il Allah Rasul Mohammed Allah”(Jest jeden Bog a Mahomet jest jego prorokiem ). Widocznie ten biedny człowiek sobie wyobrażał, ze usłyszawszy kilkakroć Ojcze Nasz lub Zdrowaś Mario zostanie chrześcijaninem, co stanowi w tych okolicach bezpośrednie ryzyko dla życia. Toteż warto zwrocić uwagę na to, że żaden inny zakon ani męski ani żeński nie odważył się podjąć jakiekolwiek misje w Afganistanie nawet pod płaszczem sojuszniczych wojsk NATO.
Probowali owszem protestanci z Korei ale zakończyło się to śmiercią jednego i deportacja kilkunastu zakładnikow. Wymuszono rownież ewakuacje wojsk Koreańskich z Kraju. Jakże niezwykły jest charyzmat Matki Teresy, ze jednak jej wspołsiostry są tam tolerowane.
Przełożona z Kabulu pochodzi z Irlandii. Ma na imię Martyna.
Jest dość wiekowa i troszkę przypomina z wyglądu moją babcię Jadwigę.
Jakiś czas myślałem, ze jest z Polski
Pamiętam twarze większości siostr naszego regionu, bo przyjeżdżają często do Taszkientu całymi Tabunami na rekolekcje, ale nie kojarzę w jakich państwach konkretnie pracują. Zapamiętałem jeszcze jedna charakterystyczna twarz z plamką na czole tak charakterystyczną dla hinduskiej urody. Wygląda na to, że tę plamkę niepotrzebną u chrześcijan siostra ma od urodzenia ale to tak wygląda jakby nosiła dekorację z jakiegoś kultu hinduistycznego. Nie wiem jak ma na imię ale jest chyba juniorystką.
W chwili gdy pisze opowieść dostałem wiadomość, że siostra Placyda już dostała wizę i wkrotce dołączy do grupy siostr, ktore wykonują jedną z najtrudniejszych misji
19. Podobna do Premy
Procz powołań z Polski, Kenii, Włoch, Pakistanu, Irlandii czy z Indii spotkałem kilka siostr z Niemiec. Jedna zaskakuje wysokim wzrostem i swoim chudym szkieletem. Inna ma twarz jakby była bliźniaczką obecnej matki generalnej.
20. Prema
Po niedawnej zeszłorocznej kapitule, po rezygnacji Matki Nirmali na stanowisko generalnej wybrano siostrę z Niemiec o imieniu Prema. Wychudzona, blada piegowata, z wyrazistym i dość owalnym nosem niczym się nie wyrożnia spośrod innych siostr i jej skromność jest wręcz przesadzona. Mowi cicho i uśmiecha się zdawkowo. Czymś nawet w zachowaniu przypomina mi siostrę Maje. Spotkaliśmy się rok temu na rekolekcjach Tajwańskich i miałem z nią połgodzinną rozmowę w obecności ojca Madeja z Turkmenii i jakiejś innej siostry z zarządu.
Prosiliśmy o większą obecność siostr na Ukrainie, bo oboje z Andrzejem kiedyś tam pracowaliśmy i obu nas ten temat intryguje. Potem zrobiono nam kilka sympatycznych zdjęć.
21. Siostry na Sachalinie
Wspominałem już o siostrze Salwii czyli o pierwszej przełożonej, ktora zanim trafiła do Jużno - Sachalińska pracowała w Nowosybirsku i w Ulan Bator czyli w Mongolii.
Spotkałem ją po raz pierwszy 8 lat temu w Korei w domu zakonnym w Ansanie.
O tym by je sprowadzić na Sachalin marzył śp. ksiądz Benedykt Zweber Proboszcz sachaliński.
Pierwsza lokalizacja parafii na Sachalinie naprowadzała na myśl, że tego rodzaju zakon mogłby się tu osiedlić. Dosłownie dwie ulice dzieliły dom siostr od największego wysypiska śmieci w mieście i codziennie można było spotkać bezdomnych pielgrzymujących obok parafii św. Jakuba w te i z powrotem.
Z czasem pobudowano piękny kościoł w centrum i stary budynek parafialny stal pustka. Owszem mieszkałem w nim ja i organizowałem czasami ferie dla dzieci.
Testament jednak księdza Zwebera wypełnił Kaplan Joseph McCabe, ktory jakiś czas pracował w Indiach i znał dobrze kardynała z Kalkuty. Sprawa przyjazdu siostr na Sachalin dokonała się wiec poza procedurami w sposob przyspieszony.
Jak już wspomniałem siostry przejęły opiekę nad małą restauracją na obrzeżu miasta gdzie karmiono już od ponad roku po 3 razy w tygodniu grupę 60-ciu najbiedniejszych mieszkańcow miasta i bezdomnych.
Z czasem w kafejce dokonano remontow i siostry były zmuszone do przywożenia jedzenia ze swego domu na podworko. Karmiły ludzi pod gołym niebem ale to się nie podobało mieszkańcom i władzom miejskim wiec stołówkę przeniesiono na teren nowej parafii.
22. Siostry w Ansanie
Gdy odwiedzałem siostre Salwie w Ansanie to miałem okazję przyjrzeć się prowadzonemu przez nie domu starcow.
Misato położone o poł godziny drogi metrem od Seulu. Piękne, nowoczesne a mimo to jakaś grupa ludzi bez opieki się nazbierała. Nie wiem w jakich okolicznościach starcy trafiają pod opiekę siostr. W tej kulturze podobnie jak i w Uzbekistanie starzec to niemal święty człowiek. Widocznie skok cywilizacyjny spowodował pewną oziębłość wobec tradycji i duchowe zubożenie, ktorych skutkiem jest lekceważenie tradycji. Może się mylę, tym niemniej w Korei siostry i bracia MC maja dość dużą reprezentacje. Przestronny kilkupiętrowy dom w Ansanie zrobił na mnie wrażenie. Nie zwiedzałem go w środku. Jedynie nocowałem w parlatorium a potem miałem tam Msze świętą dla pacjentow. Piękna, przestronna kaplica na kilkadziesiąt do stu miejsc siedzących. Sterylnie czysto i nowocześnie. Msze poranna sprawowałem z księdzem Jurkiem Pallotynem.
Za jakiś czas zostałem zaproszony rownież do Inczonu.
23. Siostry i bracia w Inczonie
W tym portowym miescie działają Az dwa domy zakonne.
Do siostr w Inczonie zawiozła mnie na taksowce pewna studentka z Chabarowska o katolickim imieniu Wiktoria. Jej rodzice mieszkają na południu Korei w mieście Taegu, lecz na prośbę mej parafianki z Chabarowska poźniejszej siostry karmelitki w Usolu Koreanki Julii, Wika bardzo się starała, żebym w Inczhonie czul się dobrze.
Szukaliśmy w mieście wszystkie 4 kościoły, ktorych fundatorem był wspomniany wyżej śp. ks. Benedykt Zweber MM. Byliśmy u braci MC a na nocleg dotarliśmy do siostr.
Ich dom wydal mi się skromniejszy niż w Ansanie ale profil działalności podobny. Siostry się cieszyły, ze przyjechałem, bo następnego dnia miała być niedzielna Msza święta a ich kapelan był na urlopie.
Z trudem Bakalem koreański tekst Mszy świętej ale staruszki odpowiadały na dialogowane fragmenty Mszy tak jak gdyby nic się nie stało. To było wielkie przeżycie więc byłem wdzięczny siostrom za gościnę.
Nieopodal portu jest zwykła prywatna posesja przypominająca domek jednorodzinny, w ktorej urzęduje kilku MC braci. Nie widziałem ich w działaniu, po prostu pobyłem chwilkę w ich domu po zachęcie przełożonego z Seulu, ktorym był w tym czasie kulejący na jedna krotszą nogę energiczny brat Franciszek.
24. Brat Franciszek
Brat Franciszek pomimo kontuzji nogi miał bardzo trzeźwy umysł. Zastałem go na zastępstwie w Pusanie w 2002-m roku. Zaproponował, bym kilka dni się zatrzymał w klasztorze, bo ten dom funkcjonujący przy ogromnej parafii na wybrzeżu rownież przeżywał deficyt kapelana. Naliczyłem w tym domu okolo30-tu starcow i przez kilka dni już rozpoznawałem konkretne twarze. Dzień zaczynał się od kąpieli. Oprocz osob starszych było tu sporo inwalidow: beznogich i chorych psychicznie. Bracia umiejętnie obsługiwali każdego z nich myjąc tradycyjnie mydłem i gąbką całe ciało włączając intymne części. Jedynie młodsi pacjenci myli się samodzielnie.
Byłem z początku onieśmielony ale gdy dostrzegłem jak umiejętnie to robią i ile przy tym jest śmiechu sam zacząłem wykonywać dyżury z radością.
Bracia owszem zakładali gumowe fartuszki na odzież ale i tak wychodzili z prysznica całkowicie mokrzy. Tak samo mokry wychodziłem i ja.
Brat Franciszek skontaktował się z siostrami w Ansanie i po kilku dniach one mnie z dworca autobusowego zabrały do siebie na jeden nocleg, potem już musiałem sobie sam radzić, bo siostry niedwuznacznie dały do zrozumienia, ze ich główna misja to chorzy a nie księża turyści.
25. Siostry w Rzymie
Do Rzymu trafiłem jesienią w roku 2007 z misją specjalną.
Miałem zawieźć dokumenty, ktore by mogły zachęcić siostry do otwarcia drugiej wspolnoty na Ukrainie a konkretnie na Donbasie. Sponsorem i inicjatorem spotkania z siostrami był Franco Vecchi, ktory w przeszłości pracował w Kalkucie jakiś czas jako wolontariusz. Poznajomiłem się z nim na Ukrainie, bowiem zapoznał na Donbasie swa przyszłą małżonkę Nataszę. Dawałem im nawet ślub.
Siostra przełożona w Domu Generalnym, ktora była z pochodzenia zdaje się Horwatka przeprosiła, że mimo iż dom w Rzymie ma status Generalnego to jednak decyzje podejmowane są w Kalkucie.
Nawet nie przyjęła tłustej paczki z dokumentami i radziła najpierw spotkać się z siostrami w Kijowie a następnie wysłać wszystko do Kalkuty.
Pomimo, ze to spotkanie zakończyło się fiaskiem, to jednak siostra pozostawiła na mnie mile wrażenie. Podobnie ich skromny budynek, ktory choć niedaleko Koloseum przenosił swoją atmosferą i stylem do dalekich Indii.
Coś co dodatkowo ujmowało, co rownież dostrzegłem w Taszkiencie, ze przełożone w tym zakonie nie maja maniery przełożeństwa. Nie są zrutynowane i dystyngowane. Nie wyrożnisz w tłumie kto najważniejszy. Tak samo jak wszystkie inne pokorne i strudzone. Zajęte sprawą obsługi biednych.
26. Siostry w Kijowie
Dom w Kijowie ujrzałem wkrotce po powrocie z Rzymu
Był rok 2007-my, głęboka jesień. Zbliżały się chłody więc w podworku klasztoru, ktory mieścił się nieopodal dworca autobusowego siostry ustawiły pomarańczowego koloru obszerny namiot. Wewnątrz namiotu dwa rzędy stolikow i krzesełka na żelaznych nożkach.
Przełożona szybko zrozumiała o co ja proszę i dala mi maszynkę do pisania bym napisał do Kalkuty, nawet sprawdziła mi tekst. Potem była Msza święta w malej kaplicy. Opowiedziałem siostrom jakie maja obyczaje bezdomne dzieci na Donbasie. Prosiłem by się modliły o powołania, by starczyło siostr rownież dla nas.
27. Ojciec Noel
Młody Kaplan zafascynowany postacią Nehru, Gandiego i… Małgorzaty z Kortony.
Bardzo mi polecał film o niej i nawet w ramach rekolekcji pokazywał go siostrom.
Wspolnie odwiedzaliśmy miasto i w trakcie wędrowki miałem okazje posłuchać niektorych wspomnień zwłaszcza drugiego gościa z Indii, ktorym był abp Thomas Maranarampil SDB,
28. Bp Thomas Maranarampil SDB
Biskup Thomas przyjechał spod nepalskiej granicy na tzw. Dzień Katolika 9 maja 2010. Był pierwszym, kto mi opowiedział jaki zwyczaj miała Matka Teresa gdy otwierała nowe fundacje. Przychodziła mianowicie incognito i przez plot rzucała medaliki Niepokalanej na ten plac, ktory był miły jej sercu. Nie sposob oprzeć się wrażeniu, ze Teresa musiała znać historie Maksymiliana Kolbe i pierwszej jego fundacji w Niepokalanowie.
29. Kardynał Oswald Gracias
Po odwiedzinach w Domu Generalnym siostr powędrowałem w poszukiwaniu “znajomości” na Watykan. Pewien hiszpański monsinior o nazwisku Melchior Sanchez w Kongregacji kardynała Pouparda ds. kultury powiadomił mnie, ze właśnie zakończył się konsystorz, i ze do każdego kardynała można podejść z gratulacjami i poprosić o wstawiennictwo w ważnych sprawach. Akurat tytuł kardynała otrzymał metropolita z Bombaju, zaprzyjaźniony z Matka Nirmala. Udało się, byłem pierwszy w kolejce do gratulacji. Zdążyłem wszystko opowiedzieć kardynałowi nawet jego sekretarzowi o słowiańskim imieniu Stanisław. Umowiliśmy się, ze wszystkie papiery odeślę do Bombaju na wskazany adres…
Niestety, po znajomości tez się nie da.
Siostry po śmierci matki nie maja takiego boomu powołaniowego, żeby wszystkim potrzebom zaradzić. Jedyne wyjście: pisać, pisać!
30. Kardynał Ranchi
To właśnie ten kardynał jako młody biskup towarzyszył matce Teresie w szpitalu, ktory w ciągu doby stal się sterylnie czysty. W oczekiwaniu na Matkę personel odnowił cały budynek a studenci odbywający praktykę w szpitalu zainicjowali krotka prelekcje. Wedle świadectwa kardynała każdy obecny chciał się jej dotknąć w milczeniu. Gdy była prelekcja to tez trwała grobowa cisza mimo ze słuchaczy było multum.
To było jakieś misterium obecności…
31. Abp Ozorowski
Moj metropolita wspominając odwiedziny w Moskwie i w Petersburgu opowiadał jak zastał siostry w ktorymś z rosyjskich klasztorow przy praniu. Widział jak się oblewały nawzajem wodą w dużym korycie do prania jakby Male dzieci w piaskownicy.
Widział też twarze bezdomnych odwiedzających siostry. One za bramą klasztoru się odmieniały ze strapionych i nikczemnych w jakieś lampki choinkowe, ktore z daleka święcą.
32. Założycielka
O Matce Teresie oczywiście wiem z książek.
Każdy z nas wie cokolwiek z telewizji.
Ktoregoś razu, gdy opatrznościowo powstała parafia Matki Teresy w Jenakiewo na Donbasie w Ukrainie to przewertowałem dużo literatury na jej temat zwłaszcza rosyjskojęzycznej po to by stworzyć broszurkę i wystawę jej poświęconą.
Tym niemniej spotkanie z siostrami i braćmi Misjonarzami Miłości, z biskupami i kardynałami z Indii a także z Polski, to była szczegolna okazja do refleksji nad ta postacią.
Matka Teresa urodziła się 26 sierpnia w Skopje w dzisiejszej Macedonii. Podobno odwiedzała to miejsce i mowiła tam płynnie po macedońsku. Zapewne zna rownież serbski. Jej ojczystym językiem jest jednak albański.
Rodzice z dwojką dzieci resztę życia spędzili w Albanii.
Bratu udało się emigrować w czasach komunizmu, założył rodzinę i mieszkał w Palermo na Sycylii. Nigdy nie afiszował się, że jest bratem tak niezwykłej osoby, poki sama Matka Teresa nie zrobiła mu reklamy odwiedzając go pewnego razu.
Rodzicow i siostry, ktora się nimi opiekowała w czasach komunizmu Teresa nie mogła odwiedzać, nie udało się tez zrobić zaproszenia i zorganizować spotkanie we Włoszech. Tragiczny to był czas i zapewne tak po ludzku Matka wiele wycierpiała właśnie ze strony komunistow. Stad być może jej wielka determinacja w momencie tworzenia placowki w Polsce a potem w ZSRR.
W samej Albanii jest obecnie Aż 6 domow zakonnych. Wiele instytucji szkol, parafii nosi jej imię. Czas robi swoje i Az trudno uwierzyć, ze w ojczyźnie Matki Teresy jest teraz takie przebudzenie. Nawet typowo muzułmańskie miasta “wracają” do katolicyzmu, bo osoba błogosławionej przypomniała dla wielu, że islam w Albanii podobnie jak komunizm był narzucony ale ludzie w głębi serca pozostawali chrześcijanami.
Warto ten szczegoł nawrocenia Albanii, ten wręcz fenomen zbadać kiedyś dokładniej.
Matka Teresa miała wielu wspołpracownikow i sympatykow. Jan Paweł II był dla niej jak brat. Ufał jej niesamowicie i dawał pewne wskazowki. Ona była jego legatem w wielu sprawach. Jej ustami papież głosił z mocą temat ochrony życia od narodzin Az do śmierci. Były rownież osoby, ktore w sposob mniej spektakularny ale bardzo owocny wspołpracowały zwłaszcza w “podboju” imperium zła.
Wspomniana w opowieści siostry Placydy Jean Patrick i jej siostra to duchowne corki Teresy. Matka im bardzo ufała stąd możliwość powstania pierwszego filmu o pracy siostr, ktory przyniosł Zgromadzeniu taka popularność i wiele powołań.
Jean Patrick na ile dobrze zrozumiałem to siostra kapłana w Zgromadzenia MC.
Moje doświadczenia i obserwacje niewątpliwie maja wiele defektow i nie są tak bardzo osobistym dokumentem jak wspomniany film. Tym nie mniej zachęcam wszystkich czytelnikow mojej stroniczki do pogłębienia wiedzy o siostrach w kolejnych odcinkach mojej opowieści-świadectwa.
Dalej będzie o wolontariuszach, rodzinach i dzieciach objętych opieka siostr w Taszkiencie, następnie o chorych i bezdomnych w Uzbekistanie, ktorymi się siostry opiekują na codzień. Bardzo tez zachęcam do przestudiowania opowieści o Kenii, ktora stworzyłem na podstawie słów pewnej juniorystki o imieniu Cabrini.
Rośnie pokolenie siostr Afrykanek bardzo przejętych losem kościoła i misjami a to znaczy, ze Matka Teresa dokonała niesamowitego skoku jakościowego. Jej siostry z Afryki martwią się nie tylko o los Afryki czy Azji. Ich niepokoi rownież los Ameryki pod rządami bezbożnikow…
Ks. Jarosław Wiśniewski
22 lipca 2010