Wybierz swój język

STULECIE MATKI TERESY - CZĘŚĆ DRUGA

 

Gdy jesienią 2009 roku byłem na rekolekcjach Cor Unum na Tajwanie, ktore poświęcone były w dużej mierze dokonaniom Matki Teresy, usłyszałem wiele potrzebnych rzeczy o tej mężnej kobiecie. Brat Jesudas i inni świadkowie jej pracy zgodnie twierdzili, że posiadała dar zjednywania ludzi. Przyciągała jak magnes do swojej posługi innowiercow i nawet otwartych wrogow kościoła.

Pewien kardynał z Indii opowiedział jak odwiedzając dwie zranione przez fanatykow wspołsiostry w szpitalu na terenie stanu, w ktorym katolikow jest bardzo Malo spowodowała swa obecnością nagłą przemianę w ludziach. Gdy w przeddzień wizyty jako młody biskup informował władze szpitala kto ma ich odwiedzić odniosł wrażenie, ze ten prowincjonalny szpital przypomina zapuszczona kazarce albo przytułek dla bezdomnych. Gdy jednak przybył z nią nazajutrz było tak czysto jak w luksusowym szpitalu w stolicy. Studenci, ktorzy odbywali praktykę w szpitalu i personel poprosili nieśmiało o spotkanie. Aula pękała w szwach. Matka Teresa opowiadała jakieś oczywiste rzeczy a oni słuchali jak zaklęci pomimo, ze nie było wśrod nich wierzących chrześcijan. Ja mam wrażenie, ze taka hipnotyzującą role do spełnienia maja nasze siostry rownież w Środkowej Azji. Czy im się to udaje? Raczej tak. Wzbudzają podziw i konsternację swoim pojawieniem się zarowno wśrod katolikow, muzułmanow, czy niewierzących. Pociągają swoim przykładem rownież młodzież.

 

Wolontariusze

 

Nasze siostry Matki Teresy w warunkach Taszkientu chętnie i umiejętnie angażują młodzież do wspołpracy. Polega to głównie na pomocy w prowadzeniu niedzielnej szkołki lub wakacyjnych rekolekcji oazowych. Przy okazji sama młodzież uczestniczy w rekolekcjach i czuje się ewangelizowana. Bardzo zrożnicowany jest zestaw narodowościowy. Mamy wśrod wolontariuszy: Koreańczykow, Żydow, Ukraińcow, Euro-Uzbekow, Afro-Uzbekow, Ormianki, Azerow, Polakow, Tatarow, Niemcow etc.

Chociaż zajęcia z młodzieżą ma głównie proboszcz to jednak sporadycznie poprzez oazę i wspolne wyjazdy w teren wszystkie osoby wspołpracujące z siostrami są mi lepiej lub gorzej znane. Podobnie i siostry chwilami jako jedyne znajdują sposob, by to czego uczymy na katechezie zastosować w życiu.

 

Nata

 

Niewysoka dziewczyna z krotką fryzurą w okularach.

Pierwszy raz napotkałem ja po kilku dniach pobytu w Taszkiencie gdy trzeba było odwiedzić parafie w Angrenie. Natasza jechała z gitarą i uczyła 7 staruszek młodzieżowych oazowych pieśni ze skserowanych ulotek, ktore sama przygotowała.

Skutek takiego śpiewania był oczywiście mizerny, ale trzeba było pogratulować Nataszy tej odwagi i entuzjazmu jaki wykazała w tak beznadziejnej sprawie.

Miała wygląd zwyczajnej studentki w dżinsach i w niebieskiej koszulce w białe paski.

Intrygowały jedynie oczy zmrużone i zamyślone. Robiła wrażenie roztargnionej i to wrażenie się pogłębiło, gdy poznajomiłem się z jej mamą. Okazało się, że mimo rożnicy wieku wyglądają jak siostry. Maniery te same, rzecz oczywista. Mamę spotykałem dużo rzadziej ale rownież tak jak w wypadku corki widywałem ją raczej w domu siostr niż w kościele. Ciekawa para.

Kolejny raz w życiu miałem okazję dostrzec jak to dzieci torują rodzicom drogę do kościoła. Zdziwiłem się trochę gdy spostrzegłem, że Natalia w przeciągu tygodnia bywa wciąż w domu siostr, mimo, że studiuje i że mieszka na odległym od centrum Czelanzarze. Jedno i drugie bardzo czasochłonne zajęcie.

Żartowałem nawet, że może ma aspiracje, by stać się częścią tego zakonu, ale czułem, że to nie dal niej. Nazbyt ambitna mi się zdała, by dać się zamknąć w tak twarde ramy wyłącznie dla posługi biednych…

Dla Natalii przygoda wspołpracy z siostrami zakończyła się wielkim przywiązaniem do kościoła. Dla Koreanki Natalii pośrod rożnych form wolontariatu  takich jak dokarmianie biednych, nauka pieśni, wspolne przezywanie uroczystości Wielkanocy i Bożego Narodzenia stało się zalążkiem na drodze powołania zakonnego. Ostatecznie za radą siostr a może księży pojechała do Kazachstanu przyjrzeć się rownież innym zakonom. Ostatecznie wybor padł na siostry Słowa Wcielonego jakie mają swe domy w Tadżykistanie i w kazachskim Czymkencie. W sierpniu 2010 będzie składać pierwsze śluby czasowe i otrzyma stroj zakonny. Co ciekawe mama ten wybor akceptuje mimo, że jej wiara nie jest silna a przywiązanie do corki niezmierne.

Pod koniec sierpnia 2010 są planowane w Taszkiencie jej obłóczyny.

 

Uliana

 

Uliana na pewnie ze 23 lata. Blondynka, dobrze zbudowana z rumiana twarzą i wiecznie roześmiana. Sama się śmieje i innym potrafi podnieść humor. Jest lekarzem pediatrą.  Ma wrodzony talent obcowania z dziećmi.

 Jej mama pochodzi z Ukrainy, chodza do kościoła od dawna.

Na spotkaniach z dziećmi organizowanych systematycznie przez siostry jest niezastąpiona, jak mama. Mało tego że sama dużo pracuje potrafi też mobilizować wokoł idei pozostałą młodzież. Ma więc charakter i talenty lidera. Rok temu na oazie zabawa w powołanie zakończyła się humorystycznym pisaniem “podań do zakonu” na ręce Biskupa. Sam Biskup żartu nie zrozumiał, zabawy nie pochwalił, a nawet się mocno obruszył, bo jedna z dziewcząt nieopatrznie opowiedziała o tym rodzicom i ci przestali ją puszczać do kościoła. Kiepskie żarty. Inna mama natomiast na odwrot. Przyjąwszy żart za dobrą monetę przyprowadziła swoją nieletnia corkę do siostr z komentarzem, że mogą ja wziąć na wychowanie. To z kolei się Ekscelencji bardzo spodobało i rozbawiło. Długo i wielu osobom opowiadał z zadowoleniem o tym nieporozumieniu.

Czym się przygoda zakończy w wypadku Uliany, jeszcze nie wiadomo, ale już  teraz widać, ze dla niej to tez nie żarty.

 

Max

 

Brat Uliany parę lat od niej młodszy. Bardzo przystojny blondyn, ktory gdy się krepuje lub złości zaczyna się czerwienić i solidnie jąkać. Pragmatyczny i chwilami wulgarny. Tym niemniej jako ministrant od dziecka zaangażowany w kościoł ma do kapłanow szczegolny stosunek, pewnie dlatego, ze rosł bez ojca. Siostry dla niego też są wyrocznią. Nigdy imm nie odmawia, gdy o coś proszą. Stara się jak może być pomocny mimo, że sceptycznie patrzy na świat i na parafie rownież. Mama Uliany i Maksyma od roku przebywa na zarobkach w Pradze.

Pojechała, by zdobyć środki na studia zagraniczne dla syna.

Wygląda jednak na to, że Maksymowi na studiach nie zależy. Za granice pewnie by prysnął, możliwości są, ale jak twierdzą inni konieczność studiowania mu się nie uśmiecha. Pomaganie siostrom jednak jest tym rodzajem hobby, ktore go uszlachetnia.

 

Justyna

 

Corka emigranta Nigeryjczyka Antona.

Wysoka, dobrze zbudowana niemal tego samego wzrostu i korpulencji co Uliana. Jej mama to mulatka z domieszka Kenijskiej i chyba uzbeckiej krwi. Ciekawa uroda. Podobno wśrod kościelnej młodzieży odnalazła się od niedawna. Trudno jej było zwłaszcza znaleźć wspolny język z Nataszą Koreanką. Wyznała, że ma kompleksy na tle rasowym, ale pobyt w kościele zwłaszcza pośrod ciemnoskorych siostr pozbawia ją ich. Uczy się w kolegium dla pielęgniarek i chyba marzy by być jak Uliana lekarzem pediatra. Ma podobne jak Uliana cieple podejście do dzieci. Jej własna rodzina jest wielodzietna stąd być może naturalne ciepło jakie z niej emanuje i nieprzesadzona w niczym pobożność.

 

Rodion

 

Syn wykładowcy uzbeckiego pochodzenia o imieniu Aziz. Podobnie jak tato niewysoki i przystojny człowiek. Nie narzuca się, ale jest uczynny i zawsze dobrze poinformowany. W kościele porusza się jak we własnym domu. Sadzac po imieniu mama Rosjanka i sam chłopiec z wyglądu metys, Uzbek po ojcu. Podjął studia w Niemczech w Kolonii ale na każdych wakacjach dyżuruje na codzień w zakrystii jako ministrant i jako wolontariusz u siostr.

 

Ignat

 

Wychowanek letniej oazy, lider młodzieży nieformalnej uprawiającej RAP.

Z pochodzenia Żyd, co chętnie podkreśla. Ma spore talenty aktorskie. Oaza 2009 była dla niego początkiem drogi do kościoła. Zaprzyjaźnił się na  oazie z klerykiem Żydrunasem. Od tej pory systematycznie widzę go w kościele. Młodzież parafialna też go szybko zaakceptowała. W sposob płynny włączył się w akcje opieki nad dziećmi. Podobnie jak Uliana posiada naturalny dar i ciepło ojcowskie pomimo swych 19 lat. Taki sobie muzyk, ktorego pociągnęło do codziennego pobytu w kościele środowisko młodzieży pomagającej siostrom.

 

Witalik

 

Tancerz, człowiek małomowny i zakompleksowany, syn naszej parafianki Koreanki.

Niewysoki i chudziutki jak Michael Jackson.

W tańcu i śpiewie wyraża siebie i okrywa się jako ciekawa i nie ordynarna osobowość. Przeszedł przez oazę i znalazł w parafii podobnie jak Ignat drugi dom. Lubi bardzo śpiewać w chorze i pomagać siostrom jak reszta młodzieży.

 

Sergiusz

 

Syn neofitow, ktorzy 3 lata temu całą rodziną przyjęli chrzest. Bialutkie włosy z loczkiem. Jeden z ojcow Franciszkanow ze względu na fryzurę nazwał go “Czubkiem”. W dzieciństwie był bardzo otyły jak pulpecik ale z każdym dniem robi się coraz bardziej przystojny. Wspolnie z bratem dyżuruje w kościele na zmianę jako zakrystianin. Dorośleje na oczach i trudno przewidzieć jak dalej potoczą się jego losy. Uczestniczy w zespole beatowym przy parafii, regularnie pomaga siostrom.

 

Misza

 

Starszy brat Sergiusza, Michał, (Rosjanie mowią Msza), dużo mniej angażuje się w muzykalna działalność grupy i rzadziej pomaga siostrom. Jest introwertykiem i melancholikiem w odrożnieniu od młodszego brata sangwinika. Ma ciemne włosy i pociągła twarz. Trudno w nim dostrzec podobieństwo do młodszego brata. Mam dziwne przeczucie, ze chłopiec ma powołanie kapłańskie i często mu o tym wspominam. Obraca to w żarty, ale pewnie rozważa na serio.

Jego rodzice po części mają polskie, po części azerskie korzenie w rownych proporcjach. Wakacje często spędza w Azerbejdżanie z rodzicami ale w tym roku poszedł na piesza pielgrzymce do Bolszowiec, franciszkańskiego sanktuarium maryjnego niedaleko Halicza w obwodzie stanisławowskim (przemianowany po II wojnie światowej na Iwano-Frankowsk)na Ukrainie. Można przypuszczać, że pobyt na Ukrainie stanie się dla niego natchnieniem do jeszcze większego zaangażowania.

 

Marina

 

Uczęszcza do kościoła rzadziej i jest małomowna.

Krotko strzyżona blondynka. Na pierwszy rzut oka nieśmiała.

Często ją widzę w towarzystwie mamy.

Ma niemieckie korzenie. Jej mama jest stałym bywalcem w kościele.

Jak i reszta młodzieży uczestniczy w przygotowaniu kościelnych spektakli i w siostrzanych akcjach dla potrzebujących.

 

Eliasz

 

Ma pochodzenie w rownych proporcjach tatarskie, rosyjskie i ukraińskie.

Jest bardzo wysoki i otyły podobnie jak jego zmarły tato. Blondyn, strzyże się krotko na jeżyka. Nieznacznie się jąka. Mieszkał ze mną na oazie w tym samym pokoju. Mogłem z bliska się przekonać, że to roztropny i uczynny a przy tym mądry chłopak.

Chodzi do kościoła w kratkę. Dopingowany przez mamę uczestniczy we wszystkich akcjach kościelnych. Przyjaźni się od dziecka z Sergiuszem, uczyli się jakiś czas w tej samej klasie, stąd rownież i przyjaźń rodzicow. Uczestniczył w oazie, pomaga siostrom.

 

Igor Metys

 

Ojciec chłopca jest Żydem, ale nie mieszka z mamą Igora, ktora jest Koreanką. Rysy koreańskie są wyraziste, o jego żydowskim pochodzeniu świadczą tylko jego deklaracje i niesamowity intelekt. Zadziwia swoim obyciem. Procz Korei odwiedzał Izrael i wiele krajow europejskich, co dla obywatela Uzbekistanu jest nie lada gratką. Lubi zajmować pozycje lidera i gadać bez przerwy o jakichś niepotrzebnych rzeczach. Zna dobrze angielski, rosyjski, uzbecki i koreański. Pan Bog nie poskąpił talentow, ale na moje tradycyjne i być może natrętne żarty o kapłaństwie reaguje alergicznie. Żadne z rodzicow nie jest związane z kościołem i mam wrażenie, ze dla Igora kościoł to nie religia a po prostu hobby. W wielu punktach jego zachowanie pokrywa się z zachowaniem Maksyma, choć jego staż jako katolika jest krotszy, zaledwie 3 lata. Przyjął chrzest w Korei ale nie stara się iść głębiej. Nie spowiada się i nie przyjmuje komunii. Jest pyszałkowaty i przemądrzały. Tym niemniej w kościele dyżuruje każdy dzien. Wie co gdzie leży i w każdej chwili może zastąpić zakrystianina. Śpiewa w chorze kościelnym, w zespole beatowym, sporadycznie pomaga siostrom.

 

Oksana

 

Oksana to kolejna tubylcza Koreanka, ktora lubi chodzić swoimi drogami.

Ma długie, rozjaśnione na żółto włosy. Studiuje jako hobby język hiszpański.

Bardzo jej to imponuje. Wiele lat pracowała jako księgowa w banku.

Stoi troszkę na uboczu, bo jest dużo starsza niż pozostała młodzież.

Opowiadała na kolędzie, że jej rodzice regularnie chodzili na nabożeństwa do pewnego protestanckiego kościoła dal koreańskiej diaspory. Męczyła się tam i długo po modlitwie bolała ją głowa. Po pewnej sprzeczce z rodzicami udała się do kościoła i miała długą rozmowę z ojcem Krzysztofem. To kardynalnie zmieniło jej życie. Razem z Oksaną do kościoła przyszła też jej mama lekarz z zawodu. Ojciec naukowiec i brat pisarz-historyk maja dystans do kościoła i widać ich bardzo rzadko.

Tym niemniej Oksana pozostaje w sercu kościoła i na ile pozwala jej praca uczestniczy w życiu parafii i wspolnoty siostr jako wolontariuszka. Pomagała mi przy organizacji dwu hiszpańskich Mszy świętych jakie miały miejsce w tym roku zima.

 

Ormianki

 

Ania i Sonia to dwie rodzone siostry, ktore powoli wchodzą w dorosłość od dziecka uczęszczają do kościoła. Są bardzo sympatyczne. Ania chuda jak szkielet podobna jest do taty. Sonia jest pełniejsza i troszkę przypomina otyłą mamę. Pochodzą z Gruzji i wioski Cchaltpila, dobrze mi znanej z początkow mojej pracy w Rostowie nad Donem. Mam  z ich rodzicami wielu wspolnych znajomych. Ania pracuje w banku, Sonia ostatnio przyjęła funkcje sekretarki w kościele i robi to zawodowo co nie przeszkadza traktować te prace jako misje. Podtrzymuje rodzinne relacje z siostrami i z cala opisana powyżej grupa młodzieży.

 

Taszkient 19 lipca 2010

Ks. Jarosław Wiśniewski

www.xjarek.net