12 maja uplywa 40 dni od smierci Papieza - na Wschodzie data symboliczna. Ludzie na Wschodzie modla się dluzej, ich liturgia odpowiada mentalnosci, zdarzenia docieraja dluzej do swiadomosci i refleksje przychodza w sposób niespodziany i nietypowy. Na pogrzebach na Wschodzie można napotkac ludzi "wyjacych z bolu" a obok nich zupelnie pijanych i obojetnych, wrecz wesolych sasiadow. Jaka była Ukraina w chwili gdy plakala Polska, sprobuje na kilku stroniczkach opowiedziec.
1. Patrzac z daleka.
Znajoma z Polski napisala mi, ze teraz w kraju trwa prawdziwy "papieski boom". Ulice, szkoly i Akademie chca mieć imie Jana Pawla II. Ludzie pisza wspomnienia, wydaja ksiazki i czytaja je chetnie.
Wedle slow pewnej dziennikarki z Doniecka miejscowy dziekan przebywajac w Polsce wyznal, ze nie potrafi się wzruszyc smiercia Papieza w takim samym stopniu jak to czynia mieszkajacy w Polsce rodacy. Powiedziano mu wtedy: "Bo ty mieszkasz w innym kraju". Ja również mieszkam w innym kraju, na tym samym "czerwonym Donbasie", co wiece,j 2 lata nie odwiedzalem ojczyzny. Mój poglad na zycie i smierc Papieza jest również nieco skrzywiony, a może po prostu inny. Moje reakcje spoznione a lzy jeśli plyna to wedle slow samego Wojtyly "nie na zewnatrz".
2. Sobota... "przedwczesne lzy".
Dziesiec lat temu na Nowy Rok Papiez mocno zachorowal i zdaje się nie moogl odczytac poslania "Urbi et Orbi" zdarzylo mi się po obejrzeniu noworocznych wiadomosci z Moskwy w klasztorze w Miedniewicach, przeslyszalem się i pragnalem sprawdzic...wydalo mi się, ze tam była mowa o smierci Papieza. Siostry klaryski z mego powodu cala noc sluchaly wszystkiie stacje radiowe, by się przekonac czy nie zartuje. Owszem mialy prawo się na mnie gniewac.
Podobna historia zdarzyla się w Makiejewce. "Ciocia Katja", kobieta prosta i wiekowa przybiegla w sobote z rana i widac nie do konca zrozumiawszy co się mowilo o chorobie papieza poprosila wszystkich, by odmowili Aniol Panski za "zmarlego Papieza". Ja nie sprawdzajac poswiecilem Ojcu swietemu pare cieplych slow w porannym kazaniu wspominajac jak mi podpowiadalo serce nie smutne a wrecz humorystyczne historie z bigrafii Papieza. Historie jakie mu się trafialy z mlodzieza w gorach czy na jeziorach. Wiadomosc przyjalem pogodnie (prawie tak jak smierc rodzicow) i nawet nie sprawdzalem. Panike zaczely siac pewne osoby z wieczora slac mi SMS-y z kondolencjami byl nawet telefon z Rosji, pewna dawna parafianka plakala opowiadajac swe odczucia i pytajac mnie co dalej w kosciele. Byłem znuzony, nie wiedzialem co rzec i po prostu polozylem sluchawke nie powiedziawszy nic.
3. Niedziela... "kazanie sykstynskie".
Z rana w niedziele urzadzilem skromna dekoracje w naszej malutkiej kapliczce. Portet papieza, kwiaty i Paschal. Niedzielne kazanie było inne niż sobotnie. Zebralem z pamieci notatki o Jego tworczosci. Chcialem pokazac jak wiele miał talentow i jak stopniowo wszystkie sublimowal dla Kosciola przenoszac jezyk poezji na jezyk teologii, bogaty jezyk dramatu na jezyk lapidarnych encyklik.
Zakonczylem fragmentami z poematu "Tryptyk Rzymski", zwlaszcza tekst o kaplicy Sykstynskiej zabrzmial wiarygodnie i wzruszajaco choc czytalem po polsku a miejscowi nie wszyscy ten jezyk rozumieja. Były lzy w oczach, nie doszlo jednak do szlochow. Zaproponowalem dla chetnych, by pozostali po Mszy sw. Posluchac glos Papieza z dysku "Abba Pater". Sposrod 50-ciu zebranych parafian pozostalo 10 osob. Na koniec obeszlismy stacje "Drogi Swiatla", których tekst wyslal nam Biskup z Charkowa na Wielkanoc z komentarzem, ze jest wola Ojca Swietego, by procz Drogi Krzyzowej, była tez Droga Swiatla.
4. Pielgrzymka Zwiastowania.
Noca wyruszylem do odleglego Zaporoza odebrac fisharmonie dla kosciola w Jenakiewo i kopie cudownego obrazu MB Czestochowskiej.
Obraz wlasnie wedruje po naszej diecezji i przyszla kolej nawiedzenia parafii na Donbasie. Odbieralem obraz z rak klerykow z Pawlogradu. To dniepropitrowski obwod. Ojcowie kapucyni z Dniepropietrowska wyslali do tego miasteczka kaznodzieje z obrazem, aby mi ulatwic sprawe i bym się w nocy nie blakal po milionowej Metropolii. Pawlograd mniejszy i kosciol odnalezc nietrudno. Dwaj klerycy spotkali mnie na trasie do Doniecka. Ladnie modlili się we dwojke w osieroconym kosciolku , w którym od miesiaca nie ma już kaplana. Odspiewali "o Maryjo zegnam cie", pogasili swiatlo zamkneli kosciol i "zapakowali" obraz obok fisharmonii na mala ciezarowke GAZEL, jaka za 80 dolarow wynajal mi parafianin Zenia. Odbylo się to w pelnym powagi milczeniu, bez fanfar kwiatow, przemowien...Matka Boza wyruszala w tzw "robocza wedrowke", nie triumfowac a raczej misjonarzowac. Ojcu swietemu tez zdarzalo się odbywac "stacje drogi krzyzowej" zamiast misyjnej turystyki. Majac w pamieci wspomnienia z dziecinstwa o pierwszej wedrowce ikony a także z Seminarium jej Druga Pielgrzymka do Bialegostoku i inne relacje chocby podroze MB Fatimskiej w Rosji moglem się postarac o wieksza ilosc "pompy" czy tez jak mowia miejscowi "pokazuchy". A jednak wypadlo skromniej niż w Rosji. Była 4 nad ranem. We trojke, zmordowani ja kierowca i Paulin majac za soba calonocny rejs i 600km wloczegi dojechalismy o 8 nad ranem, by sprawowac Msze sw. Zwiastowania.
Był 4 kwietnia, trzeci dzien zaloby. Również w Ukrainie ogloszono tzw. "traur"...
5. Rekolekcje Czestochowskie
Wszystkie 4 dni przed pogrzebem Ojca swietego w mej parafii w Makiejewce trwaly rekolekcje Nawiedzenia Ikony Czestochowskiej. Miałem nadzieje, ze uda się polaczyc logicznie te dwa wielkie zdarzenia, ze mój "ludek Bozy", moje "malenkie stado" stanie się pobozniejsze.
Owszem w poniedziałek kaplica podobnie jak w niedziele była pelna. We wtorek przyszlo 20 osob w srode i czwartek jeszcze mniej. Zegnajac się kobiety, kazda z osobna dlugo pisaly prosby w ksiedze pamieci a gdy ikona była już w samochodzie...(po raz pierwszy wieziono ja w samochodzie osobowym, do którego z trudem weszla otulona kocykiem na tylnym siedzeniu) poprosilem by wyciagnely chustki i pomachaly nam jak to się robi w Fatimie. Kobiety uczynily to chetnie i serdecznie.
Obraz papieza zaostal sam w kaplicy oczekujac na kolejne zdarzenia.
6. Dziwy w Bachmucie.
Paulin pochwalil Makiejewke za to ze ludzie serdeczni i kaplica przytulna, ciepla...a ja miałem niedosyt. Byłem soba niezadowolony, bo zabiegane wszystkie te dni z powodu innej waznej sprawy. Sto kilometrow dalej jest miasteczko Artiomowsk, dawniej zwane Bachmutem...stara kozacka stanica, najodleglejsza z tych co pamietaja Wielka Rzeczpospolita Obojga Narodow...W tym miescie niespodzianie zwrocono nam kolejny drugi juz na Donbasie starozytny kosciol.
Przeor z Mariupola dowiedziawszy się o tym zgodzil się by ojciec Laurenty przedluzyl swój pobyt w moich parafiach i by również w Artiomowsku odbyly się rekolekcje Maryjne, aby obecnosc ikony uswietnila moment zwrotu swiatyni wiernym. Tym sposobem Misja Maryi, miala się polaczyc z ostatnia misja Papieza.
7. Ostatnia misja Papieza.
Wlasnie wtedy w te dni odwiedzajac po urzedach odleglego miasta odczulem wielkosc Ojca Swietego. W nieklamanych i nieudawanych gestach urzednikow, którzy nad podziw zmobilizowali się jak nigdy przedtem, by nam pomagac.. Dwa lata wspolnie z parafianami walczylem na wszelkie sposoby o zwrot kosciola, wielokroc wydawalo się to niemozliwe. Ponad 2000 elektronicznych listow 700 listow pocztowych z apelem o pomoc w tej sprwaie do urzednikow, dziennikarzy i biznesmenow wszystkich szczebli pozostawaly bez echa. Owszem mój parafianin i sponsor z fabryki Mebli Forte dodawal mi odwagi i niezmiennie twierdzil ze "nam to się uda", lecz majac bagaz kompleksow z Rosji "dmuchalem na zimne" i czulem ze lekko nie będzie! 14 marca sesja Rady Miejskiej wydala wprawdzie dokument o zwrocie kosciola lecz nie raz bywalo w post-sowieckich krajach, ze od decyzji do jej realizacji droga bywala dluga i ciernista. Chce powiedziec z radoscia, ze się mylilem.
Wszystkie starania odbywaly się na tle trwajacych rekolekcji maryjnych tzn. z zapleczem modlitewnym...a także w atmosferze pogrzebu "Pontyfika"(tak tutaj nazywaja Papieza).
Urzednicy byli niesamowicie grzeczni i usluzni. Robili wszystko co w ich mocy, by inauguracja kosciola odbyla się w 9-ty dzien po smierci Papieza.
Sam pogrzeb relacjonowaly az 3 centralne Kijowskie kanaly TV. Po raz pierwszy odczulem konkretnie, ze nie mieszkam już w Rosji. Oficjalny Kijow zachowal się swietnie.
8. Przepowiednia chinczyka.
W piątek gdy ikona wedrowala po parafii Gorlowka w mojej kaplicy w Makiejewce zebralo się 7 osob. Msza sw. Zakonczyla się około 10.00 transmisja pogrzebu miala być o 11 czsu kijowskiego. Zaproponowalem, by przezyc ceremonie wspolnie przed telewizorem. Nie udalo się, patrzylismy we trojke: ja, organista i pani Alla, która wlasnie przyjechala do mnie z Rosji, by obejrzec swój rodzinny Artiomowsk i niespodzianie znalazla się w wirze zdarzen tak niespodziewanych.
Gdy relacja konczyla się, musialem odjechac bowiem pobieram lekcje chinskiego i mój nauczyciel się niepokoil. Gdy zjawilem się w jego domu i wyjasnilem powod zwloki wlaczyl telewizor i obejrzelismy pogrzeb do konca. Ciekawy był komentarz Chinczyka ateisty. "A teraz papiez będzie ten kto prowadzil pogrzeb". Gdy spytalem dlaczego, odpowiedzial: "w Chinach tak jest przyjete, ze tron obejmuje ten kto na ceremonii był najblizej trumny". Potem sledzil jakis czas relacje chinskich gazet w internecie i z duma oznajmil, ze "Patriotyczny kosciol chinski" zlozyl gratulacje nowemu papiezowi z Niemiec!!!
9. Dziewiaty dzien
W niedziele 10 kwietnia do Artiomowska pojechalismy autobusem. 15 osob z Makiejewki 10 z Doniecka i tylez z Gorlowki. Ikona była na przednim siedzeniu. Wszyscy odmowili koronke, bosmy wyruszyli o 15.00 a potem spiewalismy rozaniec. Przed nami był samochod Biskupi i ksiedza Jana Piszczyka, który od 2 miesiecy przejal obowiazki proboszcza w moich parafiach dojazdowych w Gorlowce i Jenakiewo. W ich samochodach było jeszcze 7 osob z Gorlowki. Takim sposobem polowa zebranej w kosciele publicznosci to byli przyjezdni z innych parafii goscie. Gospodarze, niesmiali i nieprzywykli do wielkich wydarzen odbierali uroczystosc jako cudowne zwyciestwo Matki Bozej i Papieza. Takie były tu komentarze. Wlasnie wypadl 9-ty dzien smierci Ojca swietego. Wedle miejscowej tradycji 9-ty i 40-ty dzien smierci to chwile najbardziej uroczyste. Zanim ks. Biskup Padewski z Charkowa wyglosil kazanie poprosil bym odczytal Testament Papieski. Tam były slowa o Matce Bozej i o Milosierdziu. Ks. Biskup opowiedzial nam przypowiesc o slepcu, którego szydercy wyprowadzili na pustynie "by glosil poezje" wielkim tlumom. Gdy slepiec zakonczyl i oczekiwal reakcji tlumu uslyszal tylko glos kamieni, które zawolaly chorem "pieknie". W tym momencie kazanie biskupie urozmaicil trzask pekajacego balonika. To była czesc skromnej dekoracji na jaka było nas stac.
Wszystko było bardzo proste ...klucze dano nam w przeddzien uroczystosci. Cala sobote pucowalismy podlogi sciany i pokoiki na strychu w dobudowanym sztucznie pietrze (jakis czas kosciol był biurowcem). Parafianie dwoili się i troili wspolnie z polskim personelem fabryki Forte. Dyrektor osobiscie biegal z miotla w dloni a jego pomocnik zabijal gwozdzie gdy nasze kobiety wieszaly firanki pod "prowizoryczny oltarz". Kosciolek choc ma wyglad rudery to jednak zachowal swoja godnosc zranionego zabytku. Wlasnie spelnilo się kosciolowi 144 lata co przeciez jest liczba biblijna. W 1923 roku urzadzono tu sklad artyleryjski, potem klub, wreszcie biuro i na koniec "Towarzystwo Pszczelarskie". Ostatni gospodarze kosciola na naszych oczach w sobote wynoscili ogromne cegly z wosku.
Farbami z guaszu zrobilem napis na glownej zawilgoconej scianie kosciola "odbuduj mój kosciol Franciszku", bo rzeczywiscie 150 lat temu pierwszymi misjonarzami byli tu minoryci. Ufam w sercu, ze ktos z nich przeczyta mój tekst i wlaczy się w odrodzenie wspolnoty.
W centrum uwagi była ikona Czestochowska i obraz Papieza, który wraz z Paschalem zabralem do autobusu jadacego na uroczystosc z Makiejewki.
10. Kolacja w Weronie.
Owszem, był tez i koncert. 13-to letnia Diana zagrala nam na skrzypkach utwor Wieniawskiego i kilka innych utworow. Grala na podworku, bo w srodku było zbyt chlodno. Pozostalo tylko kilka osob posluchac paralelnie koncert oraganistow z Makiejewki i z Jenakiewo, którzy podziwiali instrument przywieziony z Zaporoza.
Nie wiem jakie wrazenie wywarla na ludzi uroczystosc, byłem upojony sukcesem, zmeczony od niewyspania i zaszokowany iloscia zdarzen. Dalem się wepchnac do samochodu, który powiozl mera miasta, konsula, biskupa i pieciu kaplanow na kolacje do...Werony.
Na uroczystosci skromnie siedziala dyrekcja kafejki o romantycznej nazwie. Trzy panie, które szczyca się polskim pochodzeniem zabraly "cala smietanke" do siebie. Owszem kolacja była swietna...takie zwyciestwo Kosciola, przytlumilo pogrzebowa atmosfere "dziewiatego dnia". Zapomnielismy nawet dac dyspozycje co maja czynic przyjezdni pielgrzymi. Mlodzi katolicy, skad mogli wiedziec ze w takich chwilach można i trzeba adorowac ikone. Szybko zjedli przygotowane kanapki i napoje i zaczeli poszukiwac "zagubionego pasterza".
Telefon z kosciola zepsul mi troche nastroj. Nie powinienem był pozostawiac ich samych "na placu boju". Pytania jednak były konkretne: "Co z fisharmonia, z obrazem papieza, co Czestochowska ikona???"
I tu nadeszla niespodziana idea. Ponieważ parafia w Artiomowsku jeszcze niewielka i rekolekce mialy się odbywac wieczorami, gdy dzieci wroca ze szkoly a parafianie z pracy... miejscowi grekokatolicy mieszkajacy na wsi poprosili Biskupa by pozwolil ikonie wedrowac z rana w ich pobliskich parafiach.
Rekolekcjonista uznal to za swietny pomysl. Biskup tez się ucieszyl. Papieza mamy jednego a ikona czczona jednako w obu obrzadkach. Opatrznosc nas nie opuscila. W tej pomylce pasterza był zamysl Bozy. To do mnie doszlo gdy jeden z greko-katolikow pochwalil Polakow: "nasz kosciol się ostal dzieki dwom Polakom, to byli Szeptycki i Wojtyla".
Epilog
W nastepnym tygodniu gdysmy oczekiwali na konklawe pod wrazeniem zbratania jakie na Wschodniej Ukrainie dokonalo się miedzy greko-katolikami i rzymokatolikami odczytalem parafianom po ukrainsku tekst wypowiedzi Papieza Jana Pawla II do Biskupow obu obrzadkow w nuncjaturze w Kijowie. Glowna mysl tej wypowiedzi była taka: "kochajcie się"!
Po dwu tygodniach zaproszono mnie na kolejne rekolekcje do greko-katolickich parafii w powiecie Aleksandrowskim. Z tej okolicy maja po raz kolejny przybyc robotnicy, by przeprowadzic potrzebne remonty kosciola. Rok temu pomogli mi w Jenakiewo teraz chca to uczynic znowu.
Oto glowne motywy z powodu, których nie majac "polskiego spojrzenia" na sprawe "odejscia papieza" zdecydowalem się ulozyc te ukrainska opowiesc o naszym "wschodnim odbiorze" papieskiego poslania, jego misji i testamentu, który jak wiemy co kilka lat się wzbogacal i tak naprawde jest "otwarta zywa ksiega" nie tylko dla Polski lecz i w samych zabitych zakatkach Europy i swiata.
Ks. Jaroslaw Wisniewski
PS.
Kosciol w Artiomowsku pilnie potrzebuje remontu dachu (był pozar i belki sa osmalone, trzmaja się na "slowo honoru"), Trzeba zlikwidowac pomieszczenia na poddaszu, by przywrocic kosciolowi akustyke i sakralny wyglad. Robotnicy, których zaprosilem to ludzie wierzacy i jak poprzednio w Jenakiewo ufaja na moje slowo, ze kiedys uciolam "grosz jakis" i wynagrodze ich trud.
Wiem, ze dla wielu z Was taka prosba jest klopotliwa, bo sami klepiecie biede. totez prosze o przekazanie mego listu dalej. Jesli sie uda o publikacje w mediach.
Apeluje również do wolontariuszy. Zbliza się lato i każdy kaplan jak również swiecka osoba chetna do pomocy w duszpasterstwie, katechizacji lub przy remoncie swiatyni będzie na wage zlote. Elementarne "spartanskie warunki", talerz zupy i dach nad glowa znajdzie się dla kazdego. Moc wrazen misyjnych i innych gwarantowana.
Owszem, jak mawiaja Rosjanie "swiete miejsce puste nie bywa" i jeden realny sponsor w osobie Prezesa Warminskiego Oddzialu Stowarzyszenia Rodzin Katolickich wspomniany w tekscie Pan Dyrektor Firmy Forte Piotr Niczyporowicz robi wiele, bym nie zalamywal rak ale realnie patrzac jeden sponsor dla tak wielkiej inwestycji to za malo.
Zakoncze banalnym ale realnym apelem do wszystkich: "poświęcenie i gorliwość misjonarzy to nie wszystko. Aby ich dzieło misyjne mogło przynosić owoce potrzebne jest realne wsparcie. Dlatego zwracam się z prośbą do wszystkich, którzy dobrna do konca tekstu - wspomóżcie moją pracę misyjną".
Oto numer konta:
79 1500 1344 1113 4010 0139 0000
KREDYT BANK S.A.
II Oddzial KB SA w Białymstoku