Wybierz swój język

Ukraińska Częstochowa

 

Ukraina stala sie piatym panstwem oprocz Polski, Ameryki, Afryki i Australii, w ktorym powstalo Sanktuarium Matki Bozej Czestochowskiej. Znajduje sie ono w Mariupolu i od zeszlego roku chodza tam piesi pielgrzymi. Autorka opowiesci miala szczescie brac udzial w tej pielgrzymce.

 

Mariupol - Miasto Maryi

 

Nazwa Mariupol, z jezyka greckiego tlumaczy sie jak „miasto Maryi”. Miesci sie ono na wybrzezu Morza Azowskiego, na terenie Obwodu Donieckiego czyli na Donbasie (Doniecki Basen Weglowy). Miasto super-industrialne. Gdzie nie patrzec, wielkie zaklady przemyslowe jak potezne smoki bezlitosnie ziona swymi paszczami z ognia.

Tym samym powietrze jest przenikniete wyziewami. Na ulicach brudno i nieprzytulnie, wielka ilosc pijanych ludzi, a takze narkomanow czy innych wykolejonych ludzi. „Pustynia Duchowa”, tak mawiaja o Wschodniej Ukrainie kaplani pracujacy tutaj. I rzeczywiscie, trudno uniknac smutku i wspolczucia, chwilami chce sie plakac ze slowami „Mateczko Przenajswietsza ratuj, przeciez to Twoje Miasto”.

Aby ratowac Swoje Miasto i swoj biedny lud, Matka Boza wezwala (ustami Biskupa) ojcow Paulinow z Czestochowy. Wiadomo, ze wlasnie ci ojcowie niegdys otrzymali od Wladyslawa Opolczyka niewielki kosciolek pod opieke i cudowny obraz na Jasnej Gorze. Zgodnie z legenda tenobraz mial namalowac sam sw. Lukasz na desce, ze stolu, na ktorym jadala posilki sw. Rodzina z Nazaretu. Do Polski ikona trafila z Kijowskiej Rusi w czasie tatarskich wojen, I podobno Wladyslaw Opolczyk znalazl ja na terenie pewnego zamku.

Pierwsza kopia Cudownego obrazu na ukraine dotarla uroczyscie 24 pazdziernika 2002-go roku. Zanim to sie stalo, byla uroczyscie poswiecona w czestochowskim klasztorze. W odpowiedzi na zaproszenie biskupa chrkowsko-zaporoskiej diecezji Stanislawa Padewskiego, ojcowie Paulini wyslali do Mariupola swoich dwu braci: o. Symplicjusza Berenta jako kustosza i o. Bartlomieja Golaba jako wikariusza.

Wlasnie oni przywiezli ze soba wspomniana Ikone. W pospiechu adaptowano prywatna posesje dla potrzeb klasztoru i kaplicy Matki Bozej Czestochowskiej, ktora 31 wrzesnia 2003-go roku poswiecil Biskup Stanislaw Padewski, ktory oglosil to miejsce miejscem pielgrzymkowym.

Z tego wlasnie momentu ojcowie Paulini i Biskup zaczeli marzyc, by to miejsce bylo uczeszczane rowniez przez pielgrzymow pieszych. Do tych marzen dolaczyli swe realne propozycje kaplani z Doniecka i okolic. Jednak ja dzisiaj chce wiecej uwagi chce poswiecic proboszczowi z sasiadujacej z Donieckiem Makiejewki. Mowa o ks. Jaroslawie Wisniewskim, ktorego losy sa mocno zwiazane z Bialorusia.

 

Misjonarz z duzej litery

 

Przyklad zycia w wierze i poswiecenia tego kaplana zadziwia wszystkich, kto mieli z nim do czynienia. Juz kilka lat ciezko choruje a lekarze sa chwilowo bezradni. Swe zdrowie on poswiecil Bogu w intencji otwarcia i umocnienia nowych parafii na Donbasie. Nazywaja go tutaj zartem i na serio „wielodzietnym tata”, bowiem co 9 miesiecy udawalo mu sie otwierac nowe parafie. Takim sposobem swiatlo dzienne ujrzaly wspolnoty z Jenakiewo, Toreza, Szachciorska, Slowianska i Miczurino.

Wlasnymi rekoma I za swe wlasne pieniadze otwieral nowe kaplice. Marzl, glodowal, chorowal. Jedno z przewleklych zaziebien  bylo oplakane w skutkach.

Pomimo choroby, ksiadz Jaroslaw wlaczyl sie aktywnie w organizacje pielgrzymki z Doniecka do Mariupola, to bylo rok temu. Wzdluz i wszerz objezdzil trase, wiodl pertraktacje w sprawie rozmieszczenia ludzi na noclegach, pisal i drukowal ulotki, rozsylal zaproszenia. Nakoniec sam poszedl pieszo. Pielgrzymi twierdzili, ze pokuta, ktora wzial na siebie ten kaplan przypominala im Droge Krzyzowa Pana Jezusa. Na jednym z odcinkow on stracil przytomnosc, a jedna odzyskawszy ja, poszedl dalej pieszo. Nawiasem mowiac, byl on jedynym pielgrzymem sposrod kaplanow, ktory wedrowal w czarnej sutannie przy strasznym skwarze. Ja osobiscie nie dalabym rady dojsc do konca, gdyby nie przyklad mestwa jaki dal ten kaplan.

Ks. Jaroslaw pochodzi spod Torunia. Ma za soba 17 lat kaplanstwa, z czego 16 przezyl w krajach bylego ZSRR. Jego misyjne zycie rozpoczelo sie na Bialorusi we wsi Indura na Grodzineszczyznie. To wlasnie tam, nawiasem mowiac, on przezyl swoja Msze sw. Prymicyjna. Bialorus odcisnela w sercu kaplana mocne pietno, i wlasnie tam na Bialorusi on przyjal ostateczna decyzje, ze poswieci swoje zycie dla kosciola na Wschodzie. Nie mala role w podjeciu takiej decyzji odegral takze biskup Tadeusz Kondrusiewicz. Pozniej, kiedy biskupa przeniesiono do Moskwy, on skierowal ks. Jaroslawa do Rostowa nad Donem. Nastepna parafia byla w Batajsku i w Azowie. W rezultacie powstalo w okolicy 13 parafii. Potem w zyciu ks. Jaroslawa nastapil epizod syberyjski. Pod opieka ks. Biskupa Jerzego Mazura on pracowal w Irkuckiej diecezji, w Chabarowsku, na Sachalinie, w Czicie i na Kamczatce. Wielu z nas pamieta glosny skandal 2002 roku, zwiazany z eksmisja biskupa Jerzego Mazura i kilku innych kaplanow. W grupie wypedzonych byl takze ks. Jaroslaw Wisniewski. Deportowano go wtedy do Japonii i na terytorium lotniska wyprowadzili pod konwojem jak zloczynce. W Japonii on przezyl 5 miesiecy, potem podjal prace na Donbasie.

W chwili obecnej wiadomo, ze ks. Jaroslaw opuszcza Ukraine. On modlil sie o to do Matki Bozej Czestochowskiej na zeszlorocznej pielgrzymce do Mariupola. W tym roku kaplan szedl z intencja dziekczynna, wdzieczny za to, ze Ona go wysluchala. 13 maja on otrzymal dekret zwalniajacy z mozliwoscia podjecia pracy w innym miejscu. W swoim slowie pozegnalnym przed Obrazem MB Czestochowskiej – Czarnej Madonny, on powiedzial: „Ja zrozumialem, ze czas mojej poslugi na Donbasie dobiega konca, ale mam tez poczucie, ze moja posluga jeszcze sie komus bardzo przyda.”

 

Pielgrzymka Donieck-Mariupol

 

Pielgzrymka rozpoczela sie 21 wrzesnia celbracja Mszy swietej w donieckim kosciele p.w. Sw. Jozefa. Msze sw. sprawowal biskup Marian Buczek w obecnosci siedmiu kaplanow I jednego diakona. Otrzymawszy blogoslawienie Biskupa 45 pielgrzymow, w srod ktorych 5 kaplanow, diakon i siostra zakonna, ruszylo w droge.

Na poczatku wedrowki ogloszono z duma, ze naszapielgrzymka ma miedzynarodowy charakter, bowiem w nim brali udzial oprocz obywalteli ukrainskich takze pielgrzymi z Polski, Rosji i z Bialorusi. Milo bylo tez spotkac swoich ziomkow, ktorzy osiedlili sie na Donbasie. Na pielgrzymce szedl na przyklad pan Jozef Szymanowski, rodzony brat naszego stalego czytelnika i dobroczyncy ze Slucka, pana Stanislawa Szymanowskiego.

Z pierwszych krokow bylo zrozumiale, ze isc bedzie nielatwo. O 11 z rana temperatura siegala 40 stopni. Ziemia na polach pekala od skwaru jak an pustyni. Najtrudniejszym zadaniem okazala sie wedrowka po ulicach miasta Doniecka., tym bardziej ze wedrowalismy w samo poludnie. Skwar, smog i nieskonczona ilosc samochodow stworzyly warunki dla ciezkiej pokuty, bez ktorej jak wiadomo, nie mozet sie spelnic zadna pielgrzymka. Jednak nasza mlodziez, ktora stanowila polowe grupy, jakby nie dostrzegajac tych trudnosci wesolymi piesniami zadziwiala przechodniow, ktorzy nie przywykli do takiego widowiska.

Szlismy 5 dni, srednio po 30 km w dzien. Pielgrzymi z Polski na przyklad powiedzieli, ze przejsc 300km po polskich drogach bylo duzo lzej niz tutaj 150 km. Jednak za wszystkie te trudy Pan Bog sowicie wynagrodzil swoja laska. Ktos, kto chocby jeden raz wedrowal na pielgrzymce, bez trudu zrozumie co ja mam na mysli. Potem dusza dlugo teskni po tego rodzaju lasce. Znam wiele osob, ktore twierdza, ze caly rok zyja w oczekiwaniu na kolejna pielgrzymke. Nawiasem mowiac pielgrzymka byla zorganizowana na medal zarowno w sensie duchowym jak i praktycznym. Nie sposob zapomniec Liturgie we Wschodnim Obrzadku, ktora dla nas sprawowal kaplan Lubomyr Szurmakewycz, ktory wedrowal razem z nami. Mielismy duzo szczescia jeszcze dlatego, ze dla nas odprawil w drodze swa prymicyjna Msze sw. O. Walery Jakubczyk z Zakonu Paulinow.

Prawdziwym odkryciem Ameryki dla mnie byl czwarty dzien pielgrzymki a dokladnie finisz wedrowki. My dotarlismy do stanicy Oktjabr w Nowoazowskim powiecie, gdzie spotykal nas Prawoslawny kaplan o. Aleksander Szkumat ze swymi parafianami, ktorzy przyniesli obfite podarunki: miod, mleko i ziemniaki. Wladze odmowily noclegu naszym pielgrzymom w swieckich budowlach, totez batiuszka przyjal nas na cerkiewnym podworcu. Pielgrzymi spali wewnatrz cmentarza przykoscielnego pod golym niebem, nie warto chyba opisywac na ile to byla romantyczna noc tym bardziej, ze niektorzy mieli pozwolenie, by przenocowac wewnatrz cerkwi. Wszyscy byli mocno zdziwieni, gdy ujrzeli procz prawoslawnych ikon wewnatrz swiatyni takze katolickie obrazy i figurki, na dodatek wewnatrz cerkwi staly lawki dokladnie tak samo jak w kosciolach. Zdziwionym pielgrzymom kaplan chetnie wyjasnil, ze jego parafia nalezy do jurysdykcji Patriarchatu Kijowskiego. Pielgrzymi pozostali niezmiernie wdzieczni temu ksiedzu za przyklad wiary i goscinnosci, a takze za jego obecnosc i wspolna modlitwe na Apelu Jasnogorskim.

Wsrod najbardziej wzruszajacych momentow pielgrzymki chcialabym wymienic, te chwile gdy liczni czlonkowie Legionu Maryja rozdawali przechodniom medaliki i obrazki oraz ulotki dotyczace obrony zycia nienarodzonego. Tak wiec na jednym z odpoczynkow zblizyl sie do nas samochod wypelniony mlodzieza, w tym pewien mlodzieniec ktory wymachujac obrazkiem Pana Jezusa Milosiernego bardzo prosil: „Dobrzy ludzie, podarujcie nam jeszcze kilka obrazkow”. Rozdalismy obrazki dla wszystkich pasazerow i wyjasnilismy ich znaczenie. Chlopcy pozostali razem z nami na liturgii a na nastepny dzien mielismy okazje zobaczyc jeszcze raz ich samochod towarzyszacy nam w drodze przez pewien okres czasu...

I nareszcie Mariupol! Przykleknelismy wszyscy na asfaltowa droge. Kierowcy samochodow na ten widok zaczeli zwalniac i hamowac. Przechodnie reagowali roznie, ktos sie przezegnal, ktos zaplakal, ktos inny udal, ze nic nie widzi, lecz slabo im to wychodzilo, bo slowa, ktore dzwieczaly z megafonow, nie pozostawialy nikogo obojetnym: „Jestesmy pielgrzymami, wedrujemy z Doniecka do Mariupola 5 dni. Idziemy, by poklonic sie Matce Bozej Czestochowskiej. Modlimy sie w swoich intencjach a takze w intencjach wszystkich napotkanych ludzi, tzn. takze i w waszych! И вот, наконец, Мариуполь! Niech bedzie pochwalony Jezus Chrystus”.

Nareszcie stoimy u wrot upragnionej kaplicy. Spotykamy Cudowny Obraz Czestochowski. Chlebem i sola witaja nas ojcowie Paulini i miejscowi parafianie. Oto wlasnie te najnardziej wzruszajace chwile pielgrzymki, kiedy nie sposob powstrzymac sie od lez. Wrazenia tak wielkie, jakbysmy dotarli do „polskiej Czestochowy” i tak jakbt nas przeniesiono na Jasna Gore prosto w objecia naszej najlepszej mamy jaka jest na swiecie, serce napelnione radoscia, pokojem i niewyslowiona wdziecznoscia wobec Boga.

 

Halina Kalewicz

Minsk - Bialorus