AMERYKAŃSKA CZĘSTOCHOWA
DOYLESTOWN - DZIEŃ MARTINA LUTERA KINGA
W dniu 2014-01-19 20:05 Stybor Marek napisał:
Drodzy Bracia,
Propozycja na ostatnią minutę,
Jutro jakbyście chcieli, powstała spontaniczna inicjatywa, żeby pojechać do Amerykańskiej Częstochowy na małą pielgrzymkę. Wyjazd z domu braci Kapucynów o 8.15 AM - po drodze kawa w Polskiej Parafii u Radka:) i dalsza droga do Częstochowy.
http://www.czestochowa.us/component/option,com_frontpage/Itemid,1/
Mam nadzieję, że Paulini pozwolą nam odprawić Mszę Św. po polsku przy obrazie.
Przy Sanktuarium jest kawiarenka polska. Jeżeli będzie otwarta, to zjemy gołąbki....
1. Marek Stybor
Marek Stybor to Franciszkanin Konwenturalny pochodzący z Brodnicy. W przeszłości misjonarz w Kenii i Tanzanii, a obecnie duszpasterz akademicki w amerykańskim KUL-u czyli CUA(Catholic University of America) w Waszyngtonie. Pomimo tak odpowiedzialnej funkcji znalazł czas, by uczynić taki hojny gest wobec 3 kolegów z kapucyńskiego Kolegium, w którym przebywam od trzech tygodni.
Podobnie jak wielu Polaków w ojczyźnie i wszyscy polonusi w USA posiadałem sporą wiedzę o amerykańskiej Częstochowie z prasy i internetu. Tym niemniej odwiedziłem Wikipedię, by sobie tę wiedzę odnowić.
2. Wikipedia
Oto, co znalazłem w źródle, które nie jest organem kościelnym, ale podchodzi do wszystkich spraw rzeczowo jak przystało na encyklopedię:
28 września 1953 r. władze diecezjalne udzieliły pozwolenia na założenie klasztoru z Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej na terenie archidiecezji Filadelfia'.
W dniu 6 listopada 1953 r. Stolica Apostolska wydała akt erekcyjny, pozwalający na założenie nowego klasztoru i przeszczepienie' zakonu paulinów na amerykańską ziemię.
W grudniu tegoż roku "Zoning Board" w Doylestown wydaje akt "special exemption" pozwalający na użycie zakupionych terenów pod budowę klasztoru i Sanktuarium.
Wkrótce potem, paulin, ojciec Michał M. Zembrzuski, zakupił obszar ziemi w pobliżu Doylestown z zamiarem budowy kaplicy poświęconej Matce Boskiej Częstochowskiej w celu zbliżenia Polonii do swoich polskich korzeni katolickich.
26 czerwca 1955 roku została otwarta tymczasowa Kaplica Matki Bożej Częstochowskiej w Doylestown. Urządzono ją w dawnej pofarmerskiej stodole i służy ona celom kultu po dzień dzisiejszy. Kaplica wyglądała bardzo ubogo i prymitywnie. Ale jak powiedział ks. kardynał O'Hara do o. Michała Zembrzuskiego, dodając mu odwagi:
Wszystkie wielkie rzeczy powstają z małych. Nasze zbawienie poczęło się w stajni Betlejemu.
Kaplica została przebudowana na sanktuarium dla uczczenia tysięcznej rocznicy powstania państwa polskiego w 1966 roku.
Pierwszą zorganizowaną grupę pielgrzymią kaplica ta gościła w dniu swego otwarcia z parafii św. Wawrzyńca w Filadelfii.
16 października 1966 roku sanktuarium zostało poświęcone przez arcybiskupa (późniejszego kardynała) John Joseph Krol.
Kazanie w języku polskim i angielskim wygłosił bp Władysław Rubin — delegat Prymasa Polski na uroczystości milenijne w Stanach Zjednoczonych. Głównym celebransem miał być kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Polski, który nie przybył na uroczystości, ponieważ nie otrzymał paszportu od władz Polski. Do ostatniej chwili był z nadzieją oczekiwany przez Polonię.
Nieobecność Prymasa Polski na uroczystościach milenijnych w Stanach Zjednoczonych zaznaczana była pustym fotelem, a na nim biało-czerwone kwiaty i cierniowa korona. Był to dla Ameryki symbol niewoli i prześladowania Kościoła w Polsce.
W uroczystości brał również udział prezydent Stanów Zjednoczonych, Lyndon B. Johnson z małżonką i córką. Witało go, według doniesień prasy amerykańskiej, około 140 tys. Amerykanów polskiego pochodzenia przybyłych na te uroczystości. Był to pierwszy przypadek w historii Polonii amerykańskiej, że sam prezydent wziął udział w uroczystościach polonijnych. Pierwszy też raz w historii Kościoła Katolickiego w Stanach Zjednoczonych prezydent uczestniczył w uroczystości poświęcenia Kościoła.
3. O. Radek
Ojciec Radek to kapucyński kapłan z zapałem naukowym. Ukończył kolegium językowe w Silver Spring, które ja dopiero zaczynam i jest dla mnie jak „starszy brat”. Od pierwszego dnia pilotuje mnie i po koleżeńsku podpowiada „co gdzie leży” i „jak to się je” zarówno w Kolegium Lado jak i w kapucyńskim Kolegium czyli domu formacyjnym kleryków, w którym jako się rzekło, mieszkamy. Wcześniej o. Radek studiował w Krakowie i w Rzymie. Ma wiele kompetencji na to, by wkrótce napisać doktorat i stanąć w kolejce po laury, bo przecież doktorat to otwarte drzwi do kariery. Papież Franciszek lubi zakonników i do grona 8 kardynałów, którzy mają reformować watykańską kurię „dokoptował” kapucyna właśnie, kardynała z Bostonu, z którym o. Radek jest na ty. Jak zresztą wszyscy pozostali kapucyni z Waszyngtonu. O. Radek nie lubi spekulować na te tematy, bo jest skromny i ma poczucie humoru, ale w drodze do amerykańskiej Częstochowy robiliśmy mu docinki na ten temat, na co on kiwał głową z politowaniem i wyraźnie cierpiał.
4. O. Zygmunt
Kolejny bohater naszej pielgrzymki i zarazem kolega z Kolegium Lado na siódmym stopniu studiów. Od niego dowiaduję się dodatkowych szczegółów o studentach i wykładowcach. Z nim wspólnie dotarłem do kolegium po raz pierwszy. Zygmunt jest bardzo koleżeński i jak chleb prosty. Wszyscy kapucyńscy klerycy żartują sobie z niego, a on z nich. Wspólnie z Radkiem oraz poprzednimi studentami LADO wypracowali dla Polaków opinię „smart people” czyli „cwane bestie”. W tym wypadku należy to uznać za komplement. O. Zygmunt spędził wiele lat na misjach w Bułgarii i pobyt w Waszyngtonie traktuje jako odpoczynek po wielu latach zmagań na misjach. Przyznam, że dla mnie ten czas ma podobny wymiar.
Oboje mamy sobie wiele do powiedzenia i okazuje się, że los polskich kapłanów w Rosji, Bułgarii czy nawet w Afryce ma wspólny mianownik.
Tym mianownikiem jest totalne wycieńczenie fizyczne, a zwłaszcza psychiczne. Powiem od razu, że każdy z nas pomysł spędzenia kilku godzin w amerykańskiej Częstochowie przyjął z aplauzem.
5. O. Przeor
Dzwoniliśmy, a dokładniej dzwonił do klasztoru w naszym imieniu pomysłodawca. Zmęczył się, bo przy telefonie była sekretarka. Nagrał się więc i spróbował się połączyć z dwoma kolejnymi osobam,i jakich numery miał w telefonie. Powstało w pewnym momencie wrażenie, że do tej twierdzy dobijamy się jak przysłowiowi Szwedzi 408 lat temu.
Jakież było nasze zdziwienie, gdy w pewnym momencie sam Przeor nagrał się o. Markowi i życzliwie zaprosił nie tylko na Mszę, lecz również na obiad do klasztoru. Sam otworzył nam zakrystię i przygotował paramenty liturgiczne. On również osobiście zaprowadził nas do refektarza. Po drodze okazało się, że każdy z nas ma jakichś wspólnych znajomych. Chodziliśmy po klasztorze jak pawie. Z dumą, że nas przyjmują jak prawdziwych pielgrzymów. W drodze do refektarza napotkaliśmy po cywilu o. Bogusława, który miał nas przejąć po obiedzie i oprowadzić po całym terenie. Jak się dowiedziałem za chwilę, amerykańska Częstochowa posiada teren dwukrotnie większy niż Watykan, bo aż 80 hektarów. Kto wie, czy nie więcej niż ta polska Częstochowa.
6. O. Bogusław
O. Bogusław pochodzi z Modlina, więc gdy się dowiedział, że jestem Rypiniak to podał mi rękę i z zapałem podwójnym przystąpił do dzieła.
Opowiedział nam i pokazał wszystko to, o czym pisze Wikipedia.
Nie ma to jednak jak oglądanie oczami. W Wikipedii wspomniano o wielkim tłumie w 1966-m roku. Mowa tam o amerykańskim prezydencie, który był na poświęceniu świątyni w 1966-m. O. Bogusław dopełnił to informacją o dwu wizytach Karola Wojtyły na parę lat przed wyborem na papieża. Był w Doylestonie również Prezydent Reagan co upamiętniono pomnikiem obok świątyni. Reagan siedzi na ławeczce z polską kucharką i wcina placki ziemniaczane. Za jakiś czas powstanie pomnik trzech Franciszkanów, którzy tu ze mną wcinali polską kaszankę. Pomyślałem sobie stojąc przy pomniku. Sam kaszanki nie jadłem, więc mnie tam nie będzie. Wcinałem natomiast orzeszki solone, jakie stały obok refektarza w pokoiku na rekreację.
Amerykańska Częstochowa posiada Muzeum, księgarnię dużych rozmiarów, wielką kawiarenkę, 20 stacji różańcowych z mandżurskiego granitu, ogromny cmentarz Polonii, na którym leży około 16 tysięcy zmarłych, w tym połowa to żołnierze. Dominantą cmentarza jest pomnik husarza, który znalazłem ze wzruszeniem w pewnej broszurce jeszcze w trakcie pracy w Taszkiencie. Wzruszyłem się też, gdy odgadłem rękę autora. Był nim ten sam artysta, którego przepiękny pomnik katyński stoi nieopodal Satui Wolności w Jersey City w pięknej zatoce naprzeciw Nowego Jorku.
7. Indianie
Spośród licznych opowieści o. Bogusława, który poświęcił dla nas całe 3 godziny najbardziej wbiła mi się w pamięci opowieść o twórcy amerykańskiej Częstochowy o . Zembrzuskim. Po pierwsze był on jednym z 16-tu paulinów, o których dopomnieli się Węgrzy w okresie międzywojennym. Nasza Częstochowa kwitła, a ich klasztory pustoszały. Jeden więc natchniony mnich węgierski wypomniał Polakom, że 600 lat wcześniej podarowali nam 16-tu mnichów i pora ich zwrócić. Polacy odnieśli się z powagą do tej prośby. Tych 16-tu odrodziło zakon pauliński na Węgrzech, a w latach 50-tych znaleźli się w tarapatach. Jakiś nieznany nikomu człowiek uprzedził o. Zembrzuskiego, że jeśli nie zwieje, to zginie i ten dotarłszy do Watykanu spotkał Prymasa Tysiąclecia i otrzymał polecenie, żeby się udać do Ameryki i stworzyć tam Amerykańską Częstochowę.
Ten Boży człowiek miał na wyznaczony cel 300 dolarów i błogosławieństwo prymasa. Z zamkniętymi oczami wycelował palcem w mapę USA i gdy utknął na przedmieściach Filadelfii to zrozumiał, że musi tę sprawę omówić z miejscowym biskupem. Ten się zaśmiał, gdy dowiedział się o całej sprawie, a najbardziej był speszony, gdy usłyszał nazwę miejscowości Doylestown. Znał to miejsce jako wzgórze tubylczych Indian. Najsłynniejsze w okolicy pogańskie uroczysko. Skomentował to słowami: „Poganie czcili Boga w ogniu, wy go tam czcijcie w Trójcy”. Stąd dekoracja górnego kościoła.
Na tle mosiężnej rzeźby przedstawiającej Trójcę - ikona Częstochowska poświęcona przez Jana XXIII-go. Paulini posiadają jeszcze dolną kaplicę jako żywo przypominającą oryginał. Tam również jest ikona poświęcona tym razem przez Jana Pawła II, a na cmentarzu jest najstarsza kaplica z obrazem poświęconym przez Piusa XII-tego. Pielgrzymów o. Bogusław intryguje opowieścią o czwartej ikonie, którą zobaczymy później, jak będziemy w niebie.
8. MartIn Luter King - patron Pielgrzymki
Na pożegnanie o. Bogusław jako odpowiedzialny za media wziął wywiad dla miejscowego radio z o. Zygmuntem, a potem ze mną.
W nagrodę zamiast gołąbków zjedliśmy pozostałości tortu, jaki dzień wcześniej wcinali Paulini z okazji dnia św. Pawła Pustelnika, który się czasowo zbiegł z ważną dla Ameryki datą. Nasza pielgrzymka była możliwa dzięki temu, że 20-go stycznia wszyscy Amerykanie mają dzień wolny od pracy. Jest to dzień Martina Lutera Kinga, który oddał życie w ten dzień właśnie w obronie praw swych współbraci Afro-Amerykanów.
Żartowaliśmy sobie w drodze, że choć zapewne w tych stronach doktor Martin nie bywał, to jeśliby znał historię i tytuł Czarnej Madonny, to bez wątpienia znalazłby powód do odwiedzin.
Nawiasem mówiąc, kątem ucha obiła mi się informacja, że narasta tendencja w środowisku afroamerykańskim, by wstępować w szeregi katolików.
9. Za wolność naszą i waszą
Jest to niezrozumiały fenomen i być może nie da się go zbadać, tak jak nie wiadomo, dlaczego Guadelupska Madonna tak zafascynowała Indian.
Tym niemniej proszę niniejszym, ktokolwiek przeczyta tę opowieść, byśmy się modląc w polskiej czy to amerykańskiej Częstochowie o wolność dla naszego narodu nie zapominali o tym, że wiele innych narodów czuje się w swej ojczyźnie i poza nią w roli tzw. „Murzynów”.
Coś takiego przeżywa zapewne też Kijów, bo gdy to piszę w ciepłym pokoiku klasztornym, tysiące Ukraińców marznie na Majdanie polewanych przez Berkut sikawkami z wodą i rozstrzeliwanych gumowymi kulami snajperów.
Ktoś, kto jak ja kocha historię, ten pamięta, skąd ta ikona trafiła do Bełza, a potem do Częstochowy. Wędrówka Czarnej Madonny została spowodowana przez barbarzyńców ze Wschodu. Tak zwanych Tataro-Mongołów.
Ich godnymi uczniami i następcami, którzy od wieków Polskę i całą Europę, a ostatnio świat cały karmią smrodem broni chemicznej i pokładami gazu, a przez nie zniewalają kogo się tylko da, są urzędujący w Kremlu Satrapowie.
To są tajemniczy i mimowolni współtwórcy tej polskiej i amerykańskiej Częstochowy.
10. Epilog
Złapałem się na myśli, że niewola Murzynów i Polaków przyniosła ten sam efekt: zwarta i umotywowana diaspora. Na takie oto tematy gawędziliśmy sobie w trakcie spontanicznej pielgrzymki. Są to niekończące się Polaków rozmowy na antypodach. Im dalej od Ojczyzny, tym więcej w nas patriotyzmu, pobożniejsze są nasze myśli.
Skąd ten fenomen?
ks. Jarosław Wiśniewski
Waszyngton, 23 stycznia 2014