Wybierz swój język

KAPUCYŃSKI "KOLEDŻ"

NA BROOKLANDZIE W WASZYNGTONIE

Niemal trzy miesiące potrzebowałem na to, by opisać cię w kapucyńskim seminarium, do którego trafiłem prawem kaduka. Skierował mnie tutaj mój papuaski biskup, dawny wykładowca tego koledżu William Fey, u którego mam wkrótce podjąć pracę jako misjonarz.

Kilkakroć wspominałem, że boję się niepokoić Boga swoimi marzeniami. Wcześniej lub później wszystkie się spełniają. Marzyłem między innymi, by zamieszkać w dużym mieście, a najlepiej w stolicy jakiegoś państwa i by na jakiś czas powrócić do Seminarium. To pierwsze marzenie spełniło się jeszcze w Uzbekistanie, ale na dokładkę, bym już nigdy nie dokuczał, dostałem pobyt w sercu Waszyngtonu na terenie studenckiego kampusu. Kapucyńskie kolegium sąsiaduje z kolegium mariańskim, z Małymi Siostrami, Sanktuarium Jana Pawła II, Narodowym Sanktuarium i Unickim Sanktuarium oraz dwoma innymi klerykatami: Seminarium św. Jozafata i Jana Pawła II - czyli waszyngtońskim oddziałem Seminarium Duchownego, w którym uczą się studenci pierwszych roczników - czyli Filozofii.

CUA - czyli Katolicki Uniwersytet Ameryki, to najbardziej szanowana katolicka uczelnia USA powstała w 1888-m roku. Jednym z kilku jej kapelanów jest mój rodak z Brodnicy o. Marek Stybor, dawny misjonarz z Tanzanii i Kenii. Dobry duch, przyjaciel studenckiej młodzieży. 

I. Klerycy

Kapucyńskie Seminarium lub jak to wolą mówić w Ameryce po prostu Koledż, leży na szczycie jednego z wielu waszyngtońskich wzgórz. Nieopodal ostatniej siedziby Lincolna i anglikańskiej Parafii św. Pawła mającej siedzibę na pobliskim cmentarzu. To najstarszy kościółek w okolicy  i najstarsza nekropolia. Budynek koledżu z czerwonej cegły, typowy dla starej zabudowy stolicy ma jakieś 150 lat i był kazarką w czasach wojny secesyjnej. Potem dobudowano kaplicę i dwa skrzydła. Gdy się patrzy od strony Harewood Road NE to widać tylko jedno piętro. Tak naprawdę jednak pod parterem jest jeszcze cała kondygnacja dzierżawiona przez pewną organizację walczącą z torturami na świecie. Koledż ma też wysokie poddasze, na którym mieszkają starsi klerycy i Rektor.

Ja natomiast mieszkam na parterze. Moje okna skierowane są na Taylor Street. Nic jednak prócz parkingu i wysokich platanów z mego okna nie widzę.

 

1. Prawnik Andrzej

Andrzej jest chudziutki i sztywny jakby kij połknął. Ma wykształcenie prawnicze, ukończone 30 lat i kilkuletnią praktykę w Białym Domu. Pewnego dnia porzucił jednak karierę i poszedł za św. Franciszkiem. Szczegółów tego nawrócenia nie znam. Klerycy chętnie opowiadają o sobie, ale ja póki co krępuję się pytać. Choć niby wszystko rozumiem…

 

2.Sąsiad z Salwadoru

Intryguje mnie postać sąsiada z Salwadoru. Jest bardzo cichutki. Ma na drzwiach białobłękitną flagę i portret biskupa Romero. Naprawił mi pewnego razu komputer - innym razem podarował mi małą ikonę Jezusa z drewna. Gdy patrzę na niego w kaplicy, to widzę wielką ranę na szyi. Szrama ma długość kilku centymetrów i wygląda tak, jakby ktoś próbował mu głowę ściąć maczetą…

 

3. Filip White - Irlandczyk

Dwa pokoje dzielą mnie od Irlandczyka. On również wywiesił flagę na swych drzwiach i sporych rozmiarów pluszowego krokodyla. Jak przystało na Irlandczyka jest łysawy, ma kozią bródkę. Jest bardzo szeroki w barach, ale nogi ma krótkie. Wygląda, jakby zajmował się wrestlingiem. Spotykam go czasem o północy na stołówce. Ja chodzę po sok pomarańczowy, a on o tej porze robi sobie drugą kolację. Klerycy mają dostęp do wszystkich pomieszczeń całodobowo. Klasztor jest zamknięty na zamki z kodem, większość kleryków posiada również samochody, co na początku było dla mnie szokiem.

 

4. Don Kichot

O tym kleryku z twarzą don  Kichota wiem najmniej, bo jest najcichszy. Często go widzę, jak zapala świece w kaplicy, więc pewnie ma funkcję zakrystianina. Jest mało rozmowny, podobnie jak i ja.

 

5.Miguel Grubszy z Salwadoru

Przeciwieństwem Don Kichota jest rubaszny brat Miguel z Salvadoru. Bardzo krzykliwy, rubaszny, okrąglutki. Niskiego wzrostu, łysawy Sanczo Pansa z bródką. Jemu zawdzięczam spotkanie z krewnymi w Linden. Razem z bratem Rafałem zawiózł mnie nocą po ośnieżonej drodze i już z daleka rozpoznał polski kościółek św. Tereski, bo wisiała na parkingu wielka polska flaga. Spostrzegawczy gość. Przedstawił mnie sekretarce na plebanii, oddał w dobre ręce wikariusza i bez śniadania czy kawy, czym prędzej czmychnął.

 

6. Mały Mulat z pretensjami

Jeden z najmłodszych kleryków, zdaje się z Salwadoru, sympatyczny łysy Mulat dokuczał mi na początku, gdy słuchałem muzyki na komputerze, bo w klasztorze jest silna akustyka. Tym niemniej to dobra dusza i sarkastyczna. Lubi nosić ładne skórzane buciki i dziwną pomarańczową czapeczkę w azteckim stylu, na której wystają dwa czerwone rogi. Takie sobie tutejsze poczucie humoru. W zestawieniu z habitem budzi to dwuznaczne skojarzenia, ale w świecie studenckim zarabia sobie zapewne punkty. Profesorowie taktycznie milczą. Taki strój nikogo prócz mnie chyba tu nie rusza.

 

7. Brian

To kolejny Irlandczyk odzyskany z protestanckiej wspólnoty Metodystów. Jako pierwszy wyjaśnił mi, jak korzystać z pralni i zabrał do ZOO na wycieczkę, by obejrzeć słynną chińską Pandę. Byliśmy potem w China Town w chińskiej restauracji oraz jeden raz w kinie. Pochwaliłem go za jego muzykalny talent, bo rzeczywiście gra nieźle na gitarze basowej każdą środę, gdy mamy wieczorną mszę z udziałem świeckich studentów.

 

8. Roshan - Sri Lanka

Jeden z najbardziej pobożnych kleryków, tutejszy hacker i pracownik jakiegoś z Urzędów na Kapitolu. Podobnie jak Andrzej porzucił karierę urzędnika i  poszedł za Franciszkiem - radykalnie jak tylko można. Jedyny kleryk, który nie ma komputera w pokoju, bo twierdzi, że internet rujnuje powołanie podobnie jak i telewizja. Trudno mi się z nim nie zgodzić, choć udało mi się go przekonać pewnego razu, że warto traktować internet instrumentalnie, by wyciągnąć ludzi i zapraszać na kościelne akcje, czy choćby informować, gdzie i kiedy jest Msza Święta.

 

9. Tage Danielsson

Tage to wysoki, chudy, ciemny blondyn. Nosi maskę poważnego, zatroskanego czymś człowieka. Gdy mnie jednak widzi, stara się uśmiechać.

Z nazwiska i imienia w żaden sposób nie  przypomina Polaka, ale deklaruje, że nim jest. Widocznie od strony mamy. Zna kilka polskich słówek i wyraźnie sympatyzuje Polsce. Ma światopogląd ortodoksyjny, lubi msze łacińskie i nie cierpi protestantów. Przed seminarium zakończył studia prawnicze. Pochodzi z Filadelfii, jest jednym z nielicznych tubylców czyli rdzennych Amerykanów. On również mieszka na moim skrzydle na parterze. On również mnie strofował za głośną muzykę w pokoju. Ściany naszych cel są niestety cieniutkie i akustyczne. Każde kichnięcie słychać u sąsiada. To jedyny niedostatek tutejszych warunków. Coś podobnego miałem w Taszkiencie, więc miałem czas przywyknąć.

Tage chodzi spać wcześnie, a wstaje o piątej rano. Nic dziwnego, że mój komputer mu przeszkadzał.

 

10. Rafael z Meksyku

Rafael to typowy Meksykanin. Łysawy, ascetycznie chudy, dość wysoki z gęstym zarostem na twarzy. Brak mu tylko sombrero, panczo i gitary. Bardzo serdeczny dla wszystkich, mimo zatroskanej miny stara się pomagać zawsze, gdy tylko jest o to proszony. Konsoliduje latynoską diasporę.

Zaangażował się w pomoc dla  Konstantego, zagadkowego Rosjanina, który studiuje coś w CUA i bardzo chciał w naszym klasztorze zamieszkać.

To Rafał właśnie razem z Miguelem stał się moim Aniołem stróżem w drodze do Linden na pogrzeb mego wujka w New Jersey. On również pomagał mi kupować bilety przez internet na autobus do Nowego Jorku, gdy miałem na to pilną potrzebę.

 

11. Jonathan

Trzeci z kolei Irlandczyk, niewysoki, rudy, zadbany. Obsługuje w każdą niedzielę Parafię Najśw. Serca Jezusa na 14-tej ulicy razem z Roszanem. Zaprosił mnie tam pewnej niedzieli i pokazał plebanię. Jest na starszym roczniku i za rok pewnie stanie się diakonem.

 

12. Subdiakon Manuel

Manuel to kolejny Latynos zdaje się rodem z Dominikany.

Towarzyszył mi pewnego wieczoru na dworzec, mimo że był chory. Po tej wyprawie bardzo mi sympatyzował. Opowiadał pewnego razu w kazaniu o swej karierze sportowca w Kick boeingu czy też te kwan do.

Niewysoki wzrostem - chudziutki okularnik.

 

13. Subdiakon z gitarą

Czwarty Irlandczyk - jeśli dobrze liczę - dość wysoki, łysawy i rudy brodacz. Powoli, dzięki tym kilku klerykom, rysuje się w mej wyobraźni celtycki archetyp. Ten się wydaje najbardziej rasowy. Świetnie radzi sobie z gitarą, ale jest cichy i zamknięty w sobie. Podobnie jak Jonatan zbliża się do święceń. Po nich zapewne się całkiem otworzy.

 

14. Jan Paweł Kuźma

Jan Paweł jest wysokim, krępym blondynem. Słowiańskie rysy zawdzięcza słowackim przodkom, podobnie i nazwisko. Jesienią złoży śluby wieczyste i przyjmie diakonat. Jest cichym i wstydliwym człowiekiem. Często widzę na jego twarzy wypieki.

 

15. Obijoma z Nigerii

Obijoma gra w zespole muzycznym na tam-tamach. Mieszka w Ameryce od 20 lat. Zbliża się do święceń kapłańskich. Ma każdy poniedziałek dyżur w katolickim szpitalu „Krzyża Świętego” na Silver Spring. Pochodzi z Nigerii z plemienia Ibo. Jego imię oznacza w rodzimym narzeczu „Człowiek o dobrym sercu”. Imię odpowiada tej postaci całkowicie.

Nie jest gadatliwy. Mimo solidnego wieku (ponad trzydzieści), łysawej fizjonomii i wysokiego wzrostu ma naiwny i dobry charakter.

 

16. Akola z Kamerunu

Akola jest przeciwieństwem Obijomy. Obaj  mieszkają na moim piętrze, ale pochodzą z różnych krajów Afryki. Akola z Kamerunu. Jest dość zapalczywy i gadatliwy. Ma gęste kudłate włosy i słaby wzrok. Z pięciu metrów nie odróżnia twarzy. Lubi czytać nowości, interesuje się polityką i dużo wie o Rosji. Razem z Andrzejem obsługuje w niedzielę kapucyńską parafię w Baltimore, gdzie - jak inni klerycy - ma pewne obowiązki katechetyczne i wspólnotowe.

 

17. Tomasz Coi - sanitariusz

Pochodzi z okolicy Gwan Dong. Sam sobie pichci i czasami częstuje mnie koreańską kuchnią. Uczy się już 3 lata na sanitariusza i za rok być może pojedzie na misje do Papui jako brat zakonny.

 

18. Christofer - Marine

Jeden z najdziwniejszych kleryków. Krzykliwy i rubaszny, czasem nawet chamski lub po prostu grubiański. Maniery wyniósł z wojska, gdzie spędził parę dobrych lat jako komandos.

 

19. Tomasz z Indonezji

Najmłodszy kleryk, który dotarł do nas w lutym. Malutki wzrostem, chudziutki i wystraszony. Lubi pogadać i siedzieć na kuchni, ale nadal ma kompleks podobny do mojego. Kompleks przybysza. Niewiele wiem o nim.

 

Epilog

 

Jak widać, seminarium jest kolorowe, wielorasowe. Są tutaj Latynosi, rasowi Azjaci, Irlandczycy, Słowianie, klerycy z Afryki i Mulaci. Wynika to zapewne z braku tubylczych powołań. Być może taka formuła otwartego na świat klerykatu była tu od dawna.

Taki jest właśnie kościół i myślę, że to wielki dla mnie honor, iż mogę tu mieszkać. Mam wiele wrażeń i obserwacji. Czasami się buduję, czasami gorszę. Pewnego razu poproszono mnie, bym klerykom wygłosił świadectwo. Spodziewałem się 10 osób, bo to było  dobrowolne. Przyszło jednak około 30 osób, a to znaczy, że byli prócz kleryków również profesorowie i goście.

Podobnie jak klerycki, różnorodny jest skład profesorski. Ciekawi są tu tercjarze, studenci, kucharze i goście. Ten temat jednak zostawiam na potem.