Wybierz swój język

OPŁATEK W JERSEY CITY

 

Na Chrzest Pański dotarłem do Jersey City z pomocą taszkienckich przyjaciół na godzinę przed  czasem. Trwała łacińska msza święta wedle starego obrządku. Modlił się stary 80-letni kapłan. Widać było, że sił ma niewiele, chudziutki jakby z muzeum figur woskowych, żywa relikwia.

W ławkach siedziało około 100 osób. Miałem nadzieję, że na polskiej Mszy świętej będzie po dwakroć więcej, ale się przeliczyłem. Tym niemniej tak wiele osób przewinęło mi się przed oczyma, że mam zwykły oczopląs i nie wiem, czy uda mi się odtworzyć wszystko to, co udało mi się zobaczyć przede Mszą, na mszy i po niej, na polonijnym opłatku.

Wzruszające było to, że dwa stoły na tej polskiej imprezie zarezerwowano dla łacinników i dla Filipińczyków. Takiego kosmopolityzmu bym się nigdy nie spodziewał ,a mimo to takie są realia i jak przyznał proboszcz Józef, bez tych ludzi najstarszy kościół w New Jersey trzeba by było zamknąć z braku finansów!

 

1. Bliźniaczki

Cztery siostry rodem z Legnicy to najaktywniejsze osoby, jakie znam w Jersey City. Należą do ruchu Solidarni 2010 i są pierwszą rodziną, jaką zapoznałem w USA. U nich spędziłem Nowy Rok. Od nich dostałem zaproszenie na opłatek, jaki miał się odbyć 12-go stycznia. Najstarsza Urszula mieszka koło Jersey City razem z siostrą w dwupiętrowym domku w Cecauck. U nich zostawiłem do czytania pierwsze egzemplarze swej książki o Ukrainie. U nich również w noworoczny wieczór zapoznałem proboszcza Józefa Urbana pochodzącego z Podlasia. To człowiek, o którym wiele słyszałem w młodości oraz którego jako kleryk widywałem w Białymstoku.

 

2. Siostra Proboszcza

Przede Mszą jedna z bliźniaczek uprzedziła mnie, że być może będę głosić kazanie, bo Proboszcz wszystkim gościom ustępuje miejsca. Przebiegły mi mrówki po plecach, ale byłem gotowy na wszystko. Poprosiłem jedynie, by mi pokazano toaletę. Przy okazji spotkałem gosposię, czyli rodzoną siostrę proboszcza z gipsem na ręce. Ucieszyła się, gdy powiedziałem, że jestem kolegą kursowym księdza Zieziuli, który ich często odwiedza.

 

3. Proboszcz Jurek Zasłona

Ponieważ do Mszy zostawało sporo czasu zaszedłem na chwilę do sąsiedniego kościoła, który z definicji miał być kościołem włoskim. Mniejszy, kameralny, wypucowany. Spotkałem tam młodego proboszcza rodem z diecezji łomżyńskiej. Był trochę zaintrygowany spotkaniem. Podał mi swój numer i prosił o odwiedziny w innym czasie…

 

4. Andrzej Bielak

Przypadkowo w ten dzień właśnie na plebanię zagościł ksiądz Bielak starszy wiekiem, ale młodszy święceniami kolejny kolega z Podlasia, a dokładniej z seminarium w Białymstoku. Wychowanek i przyjaciel ks. Urbana.

Nie było czasu na pogawędki. Przyjechał w jakiejś sprawie, którą szybko załatwił i jak się zjawił, tak zniknął. Dostał książkę i złożył ofiarę. Żadnych sentymentów. Taka jest ta Ameryka. Podobno świeccy są o niebo lepsi niż księża. Coś musi być na rzeczy. Muszę się mieć na baczności, by się nie stać takim bezlitosnym i formalnym jak moi koledzy…

 

5. Staruszkowie z Pensylwanii

Wróciłem na  Plebanię, a tam dwoje staruszków gawędziło o nagłym ochłodzeniu i swej trudnej podróży z Pensylwanii. Ciekawe, jak ci Polonusi poszukują parafii, w jakiej mogliby się czuć dobrze. Czasem mają takie pod nosem, ale byle głupstwo wyprowadza ich z równowagi, więc parafie amerykańskie są z reguły nie tyle terytorialne co personalne. Dziwne czasy, dziwne zwyczaje… Każdego dnia  czegoś nowego się uczę.

 

6. Opowieść o Chrzcie Litwy

W kazaniu opowiedziałem jak w Białymstoku świętowaliśmy 600-lecie Chrztu Litwy. Temat był na czasie, bo ta niedziela była niedzielą Chrztu Pańskiego…

 

7. Pan Bóg nie zapomniał

Opowiedziałem też o pretensjach Polonii na Wschodzie, że Polska ich zapomniała i swej metodzie pocieszenia. Twierdziłem szczerze, że „Pan Bóg o nich nie zapomniał”, bo posłał im polskich księży…

Całe kazanie było trudne do ogarnięcia, ale ta ostatnia fraza, na której urwałem, spodobała się wielu osobom…

Bogu dzięki. Kto wie, te same uczucia być może ma Polonia w USA. Oby tak było.

 

8. Nauczycielka polskiego

Na spotkaniu opłatkowym najwięcej się starała nauczycielka polskiego, która prowadziła Wiktoryny, zabawy i zapowiadała kolędy. Porównywałem ten opłatek z opłatkiem w Silver Spring. Brakowało mi bardzo dzieciaków, których u księdza Jana było tak wiele. Tutaj skromniutko. Sami parafianie przyznają, że to klub seniorów…

 

9. Sierota z Giżycka

Podchodziłem z opłatkiem, gdzie się dało i starałem się zamienić z każdym słów parę. Po udanym kazaniu miałem dobry humor. Ludzie chętnie brali moją książkę i z 30 sztuk, jakie przywiozłem z Polski zostało tylko kilka.

 

10. Japończycy z Tarnopola

Najciekawiej mi się gadało z pewną rodzinką rodem z Tarnopola, której syn się ożenił z Japonką. Młoda para, bardzo sympatyczna. Dziadkowie szczęśliwi i dumni z syna…

 

11. Dwie panie z Łap

Wiodło mi się tego dnia na spotkania z Białostoczanami. Dwie panie przy jednym stole pochodziły z miasteczka Łapy. Obie miały silny akcent i były czymś strapione. Tym niemniej udało się zamienić słów kilka. Wigilia to dobry czas, zwłaszcza dla diaspory. Jest okazja by powspominać i pogawędzić po polsku!

 

12. Krysia z Wadowic

Z innych okolic była pani Krysia rodem z Wadowic. Przypadła mi do serca. Krzątała się jak mrówka, chciała zabrać do domu na obiad. Wykręciłem się sianem, ale zapisałem sobie numer i obiecałem, że kiedyś wpadnę. To kiedyś miało nastąpić pod koniec lutego. Już wszystko domówione. Byłem na Mszy, jaką zamówili Sybiracy. Kazanie głosił generał. Po Mszy jednak zostałem porwany na antyrosyjską demonstrację Ukraińców. Przeprosiłem więc Krysię. Była wyraźnie zakłopotana, bo zrobili wiele przygotowań i zakupów na tę okazję.

 

13. Pan z toruńskiego obozu

Bardzo się do mnie też kleił staruszek, który znał mój rodzinny Rypin i był na wojnie w obozie koło Iławy, a potem w Toruniu. Widywałem go potem w wielkim starym cadillacu w mundurze marynarza.

 

14. Profesor z muszką.

Na opłatek przyszli też nowi parafianie z grupy tradycjonalistów. Ten ruch obejmuje i starsze osoby, ale też jest młodzież. Ciekawe, że grupują się głównie tam, gdzie są Polacy mimo, że tradycjonalistami są różne inne żywioły, w tym Filipińczycy. Taka grupa istnieje również w Silver Spring. Taka koalicja pomaga przeżyć finansowo. Jako się rzekło, nie łatwo w Ameryce opłacić wszystkie media. Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem, że te same problemy, co ma kościół na Wschodzie, występują również w Ameryce. Nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewał, a jednak…

Tradycjonaliści zajęli trzy ogromne 8-osobowe stoły spośród dwunastu okrągłych, jakie były pod kościołem. Połowa z nich to Filipińczycy i ekscentrycy wszelakiej maści, w tym również jakiś profesor znający parę słów po rosyjsku. Bardzo mu zależało, żeby coś do mnie powiedzieć w tym języku i by zrozumieć moją odpowiedź.

 

15. Poszukiwania Siostry Fidelmy

W ten dzień Waldemar, mąż pani Urszuli, obiecał mi, że odszuka moją ciocię Fidelmę Klutkowską. Jakimś cudem domyślił się, że ona może być Felicjanką z Lodi. W tym mieście bywał w przeszłości z proboszczem i po kilku telefonach i rozmowach z tą siostrą, zawiózł mnie do klasztoru. W drodze opowiedział o swych życiowych perypetiach. O tym jak siedem lat dzieciństwa spędził w Cieplicach na Dolnym Śląsku. O swym pobycie w Szwecji i przeprowadzce do USA…

 

16. Pomnik Katyński

Po opłatku Solidarni zawieźli mnie pod Pomnik Katyński. Napstrykali zdjęć. Nie spali poprzedniej nocy, bo byli na urodzinach. Chcieli odpocząć, a ja im trochę psułem te plany, bo miałem zaproszenie do innego miasta w New Jersey do Clark. Równo o trzeciej w południe do Witolda Rosowskiego zadzwonił dr Stanisław organizator polonijnego opłatka w Clark. Słyszałem te rozmowę i widziałem rozterkę na twarzy Witolda.

Tym niemniej pojechaliśmy… jak żółwie - kierowca był zmęczony, co p. Witek skwitował pod koniec podróży w niewybrednych słowach.

 

17. Molo

Przed wyjazdem Solidarni pokazali mi molo z pięknym widokiem na Nowy Jork i na kawiarenkę w której niedawno miał spotkanie z Polonią minister Macierewicz…

 

18. Opłatek w Clark

Na tym opłatku było wpisowe i to niemałe, bo 40 dolarów. Domyślam się, że podobnie było w Silver Spring i Jersey City. Każdy Polonus musi dobrze zaplanować, by nie rozrzucać się pieniędzmi na tych opłatkach. Ja jednak po raz trzeci trafiłem na opłatek bezpłatnie. Księża mają jednak przywileje…

Zgodnie z zapowiedzią udzielono mi głosu. Nadal byłem w formie, mimo że podróż z Waszyngtonu była męcząca.

Swoją opowieść zacząłem od pieśni Anny German “Nadzieja” - śpiewałem po rosyjsku, a potem podałem kilka przykładów z życia Polonii na Wschodzie, w tym opisałem postać Waltera Ciszka misjonarza Jezuity pochodzącego z Chicago, który niemal 20 lat spędził na Syberii.

Moja wypowiedź zelektryzowała obecnych. Chyba trafiłem w dziesiątkę. Opowiedziałem jak zwykle o losie kresowych i uzbeckich dzieci i studentów z polskich uczelni i ogólniaków.

Udało się skopiować ulotki polonijnego liceum i rozprowadzić pozostałe kilka egzemplarzy książek. Pan Nowak zaprosił mnie na spotkanie Sybiraków. Pan Malcherczyk do Klubu  Podróżników. Pan Jacek Majchrzak obiecał powiesić apel liceum na stronie Kongresu Polonii Amerykańskiej oraz inne moje komunikaty, co robi pilnie do dzisiaj.

Z każdym z tych Panów widywałem się po kilkakroć i utrzymuję kontakt telefoniczny. Niespodzianką była znajomość z Bogdanem z Filadelfii, który mi dał namiary do Romana, szefa Polonii waszyngtońskiej…

 

19. Księża kapelani

Na opłatku byli dwaj kapelani. Oboje w moim wieku. Jeden z nich z diecezji łomżyńskiej ma stanowisko kapelana przy ONZ, drugi kapelana Kongresu Polonii i pracuje w Newark. Ten ostatni obiecał, że zaprosi do swej parafii…

 

Epilog

Tak oto moje życie, dzięki Polonii z Jersey, powolutku się toczy.

Czasami jest mi tu w Ameryce smutno i głupio. Nie mogę się doczekać mych misji w Papui, tym niemniej widzę, że nic się nie da przyśpieszyć. Poznając ludzi w Ameryce, widocznie pełnię jakąś posługę, o jakiej nigdy nie marzyłem i jakiej bym sam sobie nie zaplanował ani nie wymyślił…

Pan Bóg, On sam potrafi człowiekiem wstrząsnąć, z błota wyciągnąć i postawić na nogi…

 

Waszyngton 16-ty marca 2014