Rodzimy Turkiestan
Byc moze do kogos z Was doszly wiesci o mojej przeprowadzce do Taszkientu.
Oto krotki felieton dotyczacy mojego nowego zycia w Uzbekistanie.
Prosze sie podzielic ta opowiescia z sympatykami misji.
Mieszkam przy tzw. „Polskim Kosciele”, tak jest nazywana w miescie rzymsko-katolicka parafia.
Moje obecne „zadanie specjalne” polega na tym, zeby zadbac nieco o nadszarpniete zdrowie, korzystajac z osobliwosci tutejszego klimatu.
Moi przelozeni nie nadwyrezaja mnie obowiazkami parafialnymi. Siedze wiec sobie w kurii jak „paczek w masle” i po troszeczku zaczynam tesknic za powazniejsza robota, jaka jeszcze niedawno wykonywalem na Ukrainie czy wczesniej w Rosji.
Widac wyraznie, ze „harowa misyjna” choc uciazliwa ma swoje plusy.
Nasz Kosciol, piekny jak z bajki. Ma podobne rozmiary jak kosciol w Doniecku ale plac koscielny duzo obszerniejszy. W powietrzu wyczuwa sie entuzjazm, ktory spowodowal taka niesamowita budowle, ktora kipi ideami i dzialaniami nie tylko w swerze budowlanej.
Gdy to pisze wyczuwam obecnosc pewnej dziewczyny uzbeczki, ktora stala u poczatkow agencji prasowej AGNUZ, znanej calej rosyjskojezycznej publicznosci dawnego Zwiazku Sowieckiego.
1. Nowa Misja
Kosciol jest stary i nowy jednoczesnie.
Powstal niespelna 100 lat temu.
W podobnym okresie powstawaly w sasiedztwie koscioly w Ferganie, Andizanie , Samarkandzie i w Termezie.
Obecnie siec parafialna odnawiana jest bez pospiechu, bo spowolnienie spowodowane jest wymogami politycznej poprawnosci wobec panujacego islamu identyfikowanego z narodowoscia uzbecka.
Polacy sa tu goscmi, choc wiadomo, ze los juz dawno rozrzucil ich po ogromnych obszarach dawnego Rosyjskiego Imperium.
Tak, pozostala mi na zawsze smykalka do historii.
To mi bardzo pomaga lecz czasami i udrecza.
Z historii dowiedzialem sie, ze pierwszymi chrzescijanami na tym terenie byli assy6ryjczycy-nestorianie. Obecnie zamieszkuja oni glownie okolice Bagdadu, czyli Irak.
To ci sami ludzie, z ktorych bierze poczatek rodzina mej parafianki z Makiejewki o imieniu Ninelli.
Lubie jak zawsze podrozowac.
Pierwszy miesiac w Uzbekistanie uplynal mi w nieustannych wycieczkach.
Sprzyjala temu pogoda i mysle, ze zrobilem trase nie mniejsza niz w trakcie wedrowki z Doniecka do Mariupola.
2. Pierwsze wedrowki
Najpierw zapoznawalem stolice.
Pierwszy spacer byl calkowicie pieszo. Przewedrowalem dobrych 10 km na poludnie Taszkientu w strone Angrenu i nieszczesnego Andidzanu. Nie mialem w kieszeni ani jednego suma(miejscowa waluta, jeden dolar = 1390 sum). Trzeba bylo ten sam dystans wedrowac pieszo, z powrotem do kosciola, choc z powodu upalu (3 pazdziernika!)isc bylo nie lekko.
Chodzilem pol dnia i nie napotkalem ani jednej swiatyni ani meczetu, co mi sprawilo duza przykrosc.
Pewnego razu autobusem numer 1 dotarlem do klasztoru „siostr kalkutek”(od Matki Teresy), ktore sie u nas opiekuja bezdomnymi. Ci ludzie glownie koczuja na cmentarzu Botkina. Siostry ich karmia i robia im pranie. Bardzo by sie wlasnie takie siostry przydaly na Donbasie.
Dzieci, ktore odwiedzaja dom siostr, bardzo przypominaja mi moich urwisow toksykomanow z Makiejewskiej parafii.
W kazda niedziele dzieci procz chleba otrzymuja jeszcze lekcje z katechizmu i spiewu. Przeplatane jest to wszystko zabawa.
Szkoda, ze nic takiego nie robilismy w Makiejewce.
3. Nowe doswiadczenia
Innym razem niewiadomymi numerami autobusow zablakalem sie na Czorsu, co w tutejszym dialekcie znaczy zapewne „stare miasto” i wracalem 8-mym tramwajem (w Taszkiencie jest 27 linii tramwajowych i 4 linie metro)
Wysiadlem na pieknym stylowym dworcu kolejowym (sylwetka miala zapewne kopiowac architekture Samarkandy z czasow arabskich).
Jeszcze innym razem pojechalem we wschodni kraj miasta w okolice Fabryki Traktorow TTZ. Mam nadzieje, ze dzis buduje sie tu traktory, bo dawniej pod szyfrem Fabryki Traktorow kryla sie zwykle wytwornia czolgow.
Stamta w ten sam wieczor dobrnalem na zachodni kraniec miasta.
Tam na tzw. Bekobadskim masywie ujrzalem barwnie odziane kobiety w calej krasie miejscowego folkloru i co najwazniejsze jeszcze jeden meczet, podobny do tego jaki dekoruje stare miasto.
4. Goscie z Bawarii
Nawiasem mowiac, w pierwszym tygodniu mego pobytu do Taszkientu zawitala delegacja z Renowabis, organizacji wspierajacej katolikow na Wschodzie. Odwiedzajac Czorsu, napotkali oni nietrzezwego mezczyzne, ktory im chetnie wyjasnil, ze trzy zawiniatka stojace przed meczetem to nieboszczycy, za ktorych wlasnie odbywa sie w srodku modlitwa i zaraz na „nosilkach” beda w pospiechu „leciec” na cmentarz, bo wedle tradycji, pogrzeb ma sie odbywac w tempie expresowym. Mowiac szczerze niektore pogrzeby na Donbasie juz odpowiadaja muzulmanskim standartom. Nie wiem jak w Uzbekistanie ale na Ukrainie narod sie bardzo spieszy, by czym predzej trafic na stype.
W miescie jest sporo cmentarzy, zwlaszcza muzulmanskich. Najwiekszy cmentarz europejski jest polozony za miastem w miejscowosci Otosaraj w tym samym poludniowym kierunku, czyli na trasie do Andidzanu.
Obecnosc Bawarczykow byla dla mnie bardzo korzystna, bo ks. Biskup zabral mnie z nimi na przyczepke do stylowej Restauracji „Karawan”. To naprawde szczescie zobaczyc stylizowany uzbecki dom, w ktorym centralne miesce zajmuje podworzec. Na nim pod scianami rozstawione lawy szerokie na tyle, ze mozna na nich wygodnie siedziec „po turecku”, czyli wlezc z butami i siedziec na poduszkach. Dla kazdego klienta przewidziana jest uzbecka fufajka.
W kaciku wierci sie mlynskie kolo pedzace wode ze sztucznego koryta. Na kole rozmieszczone gustownie gliniane dzbany ktore wode przelewaja z „pustego w prozne”. Szum wody i brzmienie tradycyjnej oryginalnej muzyki z przewaga egzotycznych bebnow, cymbalow i swoistych uzbeckich skrzypiec tworzyly niesamowita atmosfere dla nowicjusza.
5. Goscie z Lotwy
Moj kolega Franciszkanin, ktorego pamietam z czasow mego pasterzowania w Kalmucji, i ktory pomogl mi przy podejmowaniu decyzji o przyjezdzie do Uzbekistanu, zabral mnie na spacer do Alajskiego Bazaru (od alowa Oloyi-Wysoki).
Bylo tam wielu sprzedawcow ale kupowac nie bylo komu.
Sprzedawcy jak aktorzy w wielkiej dyscyplinie oczekiwali na wizyte prezydenta Lotwy. Na ulicach dyzurowaly tlumy milicji w ciemnozielonych mundurkach i kilkoro cywilow ze spluwami w stylowych futeralach. Gdyby nie komentarz kolegi, moglbym ich pomylic z gitarzystami.
Obok bazaru miesci sie Instytut Goetego. To czesc historii tego kraju.
Zeslancow niemieckiego pochodzenia jest tutaj coraz mniej ale slad jaki wycisneli oni w kulturze kraju i katolicka wiara, ktora wyznawali, nie zniknie nigdy.
6. Jezyk uzbecki
Jeszcze odwiedzilem lotnisko i sporo innych ciekawych miejsc.
Szukalem podswiadomie krajobrazow z miejscowym kolorytem czyli meczetow i cerkwi.
Powiem krotko, miasto dosc chaotycznie zabudowane, ale zywe i piekne dzieki swym mieszkancom, ktorzy je zaludniaja. Piekny tez zdaje sie byc ich jezyk, ktorego przez 3 tygodnie nie sposob ani oswoic ani sie z nim obyc. A przeciez tak bardzo tego pragne.
Poki co z trudem nauczylem sie powitania, ktore brzmi jak w Izraelu czy w Turcji.
Trzeba tylko rzec „Salom” i w odpowiedzi uslyszysz „Assalom Alejkum”. Do widzenia po uzbecku Hair a dziekuje – Rahmad. Nawiasem mowiac, ta wiedza bardzo mi sie przydala, doslownie wczoraj wracajac z kolejnej wycieczki, trafilem na ulewe i w samym srodku miasta przestaly dzialac semafory.
Ujrzalem w ulewie malucha moze piecioletnigo, ktory z nadzieja w oczach patrzyl na mnie i o cos po uzbecku prosil. Nie, nie byl to zebrak. Intuicja podpowiedziala mi, ze nie potrafi sam przedrzec sie na druga strone ruchliwej ulicy. Na wschodzie kierowcy nie szanuja przechodniow i sam juz na sobie doswiadczylem tego, ze trzeba tu byc bardzo ostroznym. Tym niemniej ulice przeszlismu skutecznie i zaplakany chlopczyk nagle wykrzyknal w moim kierunku z radosnym wyrazem twarzy RAHMAD!
Ja tez bylem szczesliwy, ze moglem mu pomoc, i jak echo powtorzylem Rahmad, obiecujac samemu sobie, ze teraz musze koniecznie wziac sie za nauke jezyka by na przyszlosc szybciej orientowac sie w takich ekstremalnych sytuacjach.
7. Wycieczki za miasto
Pierwsza podroz za miasto byla do Angrenu, Almalyku, Buki i Bekobadu, bardzo mile nazwy, nieprawdaz?
13-tym tramwajem od samego kosciola za pol godziny jazdy dotarlem na samo poludnie stolicy do najwiekszego bazaru, ktory nazywa sie Kujluk.
To najtanszy rynek w miescie, bowiem chlopi z okolicy moga przywozic swoj towar i nie sterczec w korkach srodmiescia. Tym sposobem mozna tu zrobic zakupy taniej niz gdziekolwiek i tlumy sa niesamowite. To tez jest przyczyna, ze wiele autobusow podmiejskich ma tu swoje koncowe przystanki.
Tutaj po raz pierwszy popilem z ceramicznej miseczki dziwnie sporzadzone mleko.
W wiaderku plywaly jablka i pewne specjaly z roznych swiezych traw.
Ja dlugo szukalem swojego przystanku i gdy znalazlem to atmosfera bazaru trwala nadal. Kierowcy wrecz wydzierali sie na cale gardlo w poszukiwaniu pasazerow.
8. Uzbeckie Busy
Spodobaly mi sie tutejsze busiki. Czy spodobalem im sie ja? Watpie.
W jerdnym z busikow przysiadl sie do mnie nastolatek koreanczyk (jest tu tez sporo potomkow zeslancow pochodzenia koreanskiego z czasow stalinowskich). Mial bujna grzywe a w niej mnostw beztroskich insektow. Bez skrepowania strzasal na mnie swoje weszki. Nie mialem sie gdzie od nich schowac, bo busik maly i nabity po brzegi a robic awantury nie mialem zadnego zamiaru.
Wszy jak sadze to synonim biedy a ja od ludzi biednych nigdy nie chowalem sie a raczej z nimi sie utozsamialem. Tym niemniej pielegniarka, ktora jest nasza parafianka i chetnie pomogla mi znalezc lekarstwo prosila mnie bym byl ostrozny, bo wedle jej slow „tego bogactwa” w Uzbekistanie pod dostatkiem.
Tym nie mniej, podobaja mi sie tutejsze busiki i kierowcy, bo dla nich kazdy pasazer na wage zlota i zawsze sa zadowoleni nie pytajac kto jestes skad i po co.
Ponadto podrozujac takim sposobem wspominam beztroskie pierwsze lata kaplanstwa, kiedy to nie majac samochodu, polowe zycia spedzalem w trasporcie publicznym, obserwujac ludzi, przysluchujac sie im i nie martwiac sie o drogie w utrzymaniu i ciagle psujace sie samochody parafialne.
9. Blogoslawienie Koreanki
Na Bazarze w Bekobadzie, na samej granicy z Tadzykistanem, wyraznie spodobalem sie pewnej Koreance, ktora sprzedajac mi narodowe potrawy wypowiedziala pochlebstwo, ktorego bardzo potrzebowalem:”Masz bardzo znajoma twarz”. Szczerze powiedziawszy, twarz Koreanki tez wydala mi sie znajoma. Przypominala mi te liczne mile i prostoduszne parafianki z Sachalina, ktore czestowaly mnie podobnymi potrawami i wypowiadaly podobne slowa.
Moj pobyt na Sachalinie stymulowal czesc europejczykow do pojawienia sie w kosciele, tym niemniej wiekszosc parafian stanowili koreanczycy.
Slowa koreanki, nie wiem na ile szczere, tym nie mniej ja odebralem jako blogoslawienstwi i proroctwo, ze jeszcze czeka mnie wiele takich spotkan, ze gdziekolwiiek nie rzuci mnie los, znajde choc jednego zablakanego w swiecie katolika, lub przyjaciela, ktory bedzie potrzebowal mojej kaplanskiej poslugi i swiadectwa.
Proroctwo zdaje sie spelniac, bowiem w czasie ostatniego pobytu w Angrenie, gdzie obsluguje tworzaca sie dopiero „podziemna” wspolnote katolikow, udalo mi sie nawiazac kontakt z podobna „nielegalna” wspolnota koreanczykow-protestantow.
I my i oni, modlimy sie jak pierwsi apostolowie po Zmartwychwstaniu w wieczerniku, za zamknietymi drzwiami.
10. Osobliwosci Jurysprudencji
Tak, tak. Nie dziwcie sie, takie wlasnie jest prawo.
Jesli wspolnota nie zebrala stu podpisow na dokumencie zalozycielskim (statucie) i nie potwierdzila ich notarialnie, uwazana jest za nielegalna a znaczy wszelkie zebrania modlitewne moga byc zabronione.
Dostali w skore zwlaszcza protestanci, ktorzy sie nie chca pogodzic z takim stanem rzeczy a co „gorsza”, ewangelizuja tubylcow, co tutejsze prawo definiuje jako prozelityzm, ktory jest karalny sankcja uwiezienia albo cofniecia rejestracji, jesli ja sie nawet uda uzyskac.
Najciekawszy dla mnie byl przepis zabraniajacy obywatelom Uzbekistanu pojawiania sie w miejscach publicznych w stroju duchownym.
Zakaz dotyczy tak chrzescijan jak i muzulmanow.
Wladze lekaja sie muzulmanskiego fanatyzmu i cierpia na tym rowniez Chrzescijanie.
Z drugiej strony jako obcokrajowiec moglbym obejsc ten przepis, albo po prostu uzywac koloratki, ktora jest mniej drazliwym elementem ubioru. Tym nie mniej lepiej sie miec na ostroznosci. Liczy sie duch a nie litera prawa.
Latwo mieszkajac tutaj, domyslec sie co sie kryje za niektorymi literami.
Was gdy list bedziecie czytac, tez prosze o taki drobiazg: „Czytajcie miedzy wierszami”, bo nie wszystko da sie powiedziec do konca.
A jednak, jestem i bylem romantykiem.
Nie przestaje wierzyc, ze uda mi sie po nitce do klebka nazbierac setke w Angrenie a moze i w innych ciekawych miejscach.
Postanowilem skorzystac z internetu, bo intuicja podpowiada mi, ze ogloszenia do gazety czy do TV nikt nie zaakceptuje a na roznych „wolnych” stroniczkach to i owo da sie zawiesic.
Ostatnio wieszam niewinny tekst: SZUKAM KATOLIKOW albo KATOLICY ODEZWIJCIE SIE. Mialem juz jednak jedna przygode na Taszkienckim Forum.
Pewien cynik podszywajacy sie pod logo z diabelkami, skarcil mnie, ze na takim Forum AGITOWAC NIE WOLNO.
Prosze, wspierajcie nas modlitwami, by Duch sw. Podpowiedzial skuteczny sposob do wyzywania i ewangelizacji.
Bede bardzo wdzieczny
11. Ojczyzna dziennikarki Loli
Na koniec dotarlem do miasteczka Czirczik.
Stad pochodzi wspomniana we wstepie Lola, albo Leyla (po uzbecku – tulipan), dziewczyna, ktora wyjechala na Ukraine, by...przyjac chrzest!
Obecnie jest organistka w Artiomowsku, w kosciele ktroy Opatrznosc Boza pomogla mi odnalezc i odzyskac 5 lat temu na Ukrainie. Teraz my zamienilismy sie miejscami.
Pisze te opowiesc w biurze, w ktorym rodzilo sie jej chrzescijanskie serce, w katolickie agencji AGNUZ. Nawiasem mowiac zapraszam wszystkich znajacych rosyjski do odwiedzin na stroniczce catholic.uz...to tez pamiatka staran niezapomnianego ojca Krzysztofa Kukulki.
Spodobal mi sie Bazar w Czircziku. Tutaj ujrzalem jak przebiega procedura pieczenia uzbeckiego chleba. To sie odbywa w glinianym piecu, ktory ma forme wielkiego dzbana.
Dzban stoi na wozeczku pod ktorym podkladany jest ogien a cienkie placuszki z maki zreczna kobieta przylepia do wewnetrznych scianek goracego dzbana. One lgna do scianki na kilka minut a potem trzeba je lowic, by nie spadly na dno „pieca”, bo tam moga sie przsmarzyc albo spalic od goraca.
Siadlem sobie jeszcze na autobus nr 1. On krazyl po calym miescie wiec moglem ujrzec meczet na wzgorzu i wiele opuszczonych i zapuszczonych czteropietrowek. Krajobraz jak po bitwie. Tutaj tez jak w Angrenie, gdy europejczycy zaczeli wyjezdzac, mieszkac w nich nie bylo komu. Uzbecy preferuja rodzinne domki z duzym podworcem. Ich rodziny sa wielodzietne i zaden blok ich nie satysfakcjonuje.
Jazde kontynuowalkem szostym busikiem. Dotarlem nim do osiedla Troickoje. Tam odwiedzilem prawoslawny klasztor meski.
Na podworcu rozbijal kamienie pewien mnich dwie osoby zebraly a jeden pijany dziadek lezal sobie w najlepsze przed wejsciem do cerkwi i...spal. Nikt nie zaklocal snu „sprawiedliwego”.
Widok klasztoru ucieszyl mnie choc w srodku obraz nedzy i rozpaczy. Zdaje sie bracia nie sa bogaci.
Tym nie mniej sa na swiecie jeszcze prawoslawni chrzescijanie, a znaczy i dla katolikow znajdzie sie miejsce.
Bog zaplac Czyrczyk.
Bog zaplac Uzbekistan!
DOBRZE, ZE JESTES.
Jaki jestes...
Post Scriptum
Kazdy raz gdy opisuje moje wspomnienia zadaje sobie pytanie: „Czy warto”?
Czy warto trapic ludzi, takimi „glupstwami”, przeciez maja swoje ulozone europejskie zycie.
A wiekszosc moich czytelnikow to jednak Europa. Kogo ma niepokoic nasz „zapluty i zgnily wschod”. Pan Kaczynski wprawdzie obudzil sie i slusznie oburzyl zdarzeniami w Gruzji, ale jak widze, Europa i to przebaczyla Rosji a teraz bestia rozzuchwalona juz na nic nie patrzy i dziala dalej...
Dlatego mysle ze warto to robic tzn. pisac, poki sie zyje.
Dokumentowac klamstwo i bestialstwo,wzgledem mniejszosci.
W Europiea znaczy i w Polsce, etniczna i religijna mniejszosc to przedmiot dumy i troski. Tutaj, deptanie praw „braci mniejszych” to norma.
Wiec bede pisac, tym bardziej, ze „zle nie spi” i po „dyplomatycznym odsunieciu” abp Kondrusiewicza od kierowania rosyjskim kosciolem mamy kolejna nowinke ze Wschodu.
Kolejny atak nozem w plecy. Tym razem niestety, wyrazenie „noz w plecy”,nie jest to alegoria.
ZAMORDOWANO DWU JEZUITOW W MOSKWIE w najlepszym gangsterskim stylu zostali zasztyletowani u siebie w domu. Jeden z nich Otto Messmer to moj znajomy, rodzony brat biskupa z Kirgizji i proboszcza z Karagandy a takze czterech siostr eucharystek, to naprawde dzielna rodzinka i bedzie im go mocno brak, choc z drugiej strony dla takiej rodziny brat meczennik to najpiekniejszy dar Opatrznosci i niesamowita reklama dla kosciola na Wschodzie.
KGB-isci na prawde nie wiedza co czynia. Bylem kiedys w moskiewskim domu Jezuitow.
Tam naprawde nie ma co krasc, zwykla komunalka ze starymi rupieciami, wiec motyw byl inny i jedyny. Ja czuje ten smrod z Lubianki...
Totez kolejna awantura w Moskwie, ktora mnie do glebi duszy dotknela, bo spotkalem tego kaplana w 1995 roku w Warszawie na lotnisku, gdysmy wspolnie lecieli na tydzien do Fatimy. Pamietam go jakoprzystojnego i skromnego chlopca.
Pamietam reportaz z Nowosybirska z jego slubow wieczystych jakie miely miejsce calkiem niedawno, bo w 2001 roku.
Pamietam slowa jego wzruszonej mamy wypowiedziane przed kamera katolickiej syberyjskiej telewizji. Ta kob ieta oddala kosciolowi trzech synow i cztery corki!!!
Smierc mlodego Jezuity syna zeslancow z Karagandy, dzielnego jezuity, powinna dotknac wszystkich nas.
Co do mnie to jak wspomnialem we wstepie, troszcze sie glownie o to „obysmy zdrowi byli”, lecz po takich wiesciach to i zyc sie nie chce, jakos wstyd przed kolegami, ktorzy w taki sposob odchodza tam, a ja jeszcze tu...jak turysta, spaceruje po Taszkiencie...
Nawiasem mowiac, jestem wiecej niz pewien, ze sp. Otto tez niejednokrotnie spacerowal po ulicach Taszkientu. Bo dla niego caly Turkiestan (piec sredniozajatyckich republik post-sowieckich), to jedna wielka ojczyzna, ktora zyje w ten sam sposob i. tak samo sie cieszy gdy dzieje sie tu dobrze ale tez w podobny sposob oplakuje swe tragedie.
Od dzisiaj zaloba trwa we wszystkich kosciolach Kazachstanu, Kirgizji, Tadzykistanu, Uzbekistanu i Turkmenii. Nie wspominam o Rosji, bo tam temperatura emocji od lat jest wysoka. Mysle, ze zaloba powinna dotrzec i do Polski, to bedzie po drodze, bo drugi wspolbrat meczennik pochodzil z Ekwadoru i jego trumna zapewne bedzie przelatywac nad Polska.
Jedynym grzechem tych chlopcow, byla opieka na studentami z Instytutu sw. Tomasza z Akwinu.
Tak samo jak w Katyniu ginela inteligencja, tak i dzis w Moskwie „musi ginac”.
Ja tymczasem jeszcze raz dziekuje Bogu za Uzbekistan i caly Turkiestan, bo tutaj choc nielekko, jak na razie nie sztyletuja ksiezy.
Ks. Jaroslaw Wisniewski