Boże Ciało na wysokich tonacjach
Dzis na badaniach mialem cisnienie 105 na 65 ponoc niskie ale to nie przeszkodzilo mi przezyc Boze Cialo na wysokich tonacjach. Mialem glosic kazanie wiec zaczalem od szperania w internecie. Na zsylce wiersze-Boze mialo od razu jako pierwszy wyskoczyl mi Franciszek Karpinski. Dalej nie szukalem. To bylo to co potrzeba. Pan Bog wedrujacy po ulicach by sprawdzic jak zyja Jego owieczki. Ten, ktory dla nas specjalne dal sie zamknac w scianach kosciolow ale nie przestaje marzyc, by byc wsrod dzieci swoich, nie przestaje marzyc, ze oddamy mu siebie i serca w zamian za to co On Podarowal nam. Szybciutko to przetlumaczylem na rosyjski i bez wiekszego trudu slowa same splotly sie w rym podobnie mi poszlo z angielskim tekstem choc ani jeden ani drugi literackich walorow nie ma ale to juz geniusz Karpinskiego, ze udalo sie napisac cos tak cudownie prostego, ze dobrze brzmi w kazdym przekladzie.
Opowiedzialem w kazaniu legende o Leonardo da Vinci, o tym, ze ponoc do twarzy Jezusa i Judasza pozowal jeden i ten sam czlowiek tylko w roznych okresach swego zycia. Twarz Jezusa da Vinci robil na poczatku wieloletniego projektu, Judasza na sam koniec i model z dobrego chlopca przeksztalcil sie w czlowieka z ulicy. Oto los ludzi, ktorzy przyjaznili sie z jezusem wrecz upodobniali a potem zdradzali jak Judasz. To moze tez byc los kaplana. Wspomnialem, ze wlasnie za kilka dni bedzie inauguracja roku kaplanstwa na czes Jana Vianneya patrona proboszczow. Wspomnialem o biskupie Jezu, ktory jako kleryk trafil do obozu koncentracyjnego i pewien faszysta chcac pozartowac z kleryka zmusil go by ten podwieszony glowa do dolu za nogi recytowal z pamieci lacinski tekst Mszy sw. Taka "sucha Msza sw." ma tez wielki walor tak samo jak "chrzest krwi". Jest jeszcze tyle miejsc na swiecie gdzie nie ma parafii z kosciolami i nie ma eucharystii, ktora moznaby czcic i w takich sytuacjach przy braku kosciolow i ksiezy ludzie zaczynaja adorowac odlegle o dziesiatki i setki kilometrow miasta, gdzie byc moze zyje eucharystyczny Jezus. Taka misyjna dygresja. To wlasnie utrudniony dostep do eucharystii powoduje wiekszy glod Chrystusa.
Na Mszy bylo okolo 30 siostr kalkutek, ktore sie do nas zjachaly z wielu krajow azjatyckich na rekolekcje i zaczynaja od jutra. Pol kosciola blyszczalo od bieli ich sari. bylo 6 dziewczynek do sypania kwiatkami i tyluz ministrantow z czego polowa w czerwonych dzieciecych sutannach. Parafian tez ze 30-tu co dla stolicy ani duzo ani malo w tym muzulmanskim kraju.
Oltarzyki przygotowywali rodzice dzieci pierwszokomunijnych drugi mlodziez trzeci lektorzy (glownie kobiety sredniego wieku - to u nas zwarta formacja) i koreanczycy. Jeden z oltarzy ten koreanski byl na rezydencji biskupa od strony pokojow goscinnych czyli na moim oknie, spodobal mi sie bo byl naprawde w azjatyckim stylu. Jedna z parafianek pol dnia spedzila ukladajac 3 ikebany.Inny oltarz lektorski byl na oknie sali widowiskowej, widnial na nim obraz Serca Jezusa. Oltarz mlodziezowy na galerii prowadzacej na chor mial autentyczne galezie winogrona i ostatni pierwszokomunijny w bocznym oltarzu kosciola polegal na pieknej dekoracji obrazu Jezusa Milosiernego.
Oczywiscie nie ma tu mowy o robieniu oltarzy na miescie. Tego zwyczaju nie udalo sie wprowadzic w czasach wzglednej swobody wiec i teraz, gdy wszelkie wyznania sa na cenzurowanym nie ma na to szans. Ty nie mniej nasz kosciol jest obok tzw. trasy prezydenckiej pieknie sytuowany w centrum miasta i widac nas podworzec jak na dloni i niektorzy przechodnie zaciekawieni procesja podeszli jako widzowie uczestniczyc w procesji. Dziewczynki sypaly kwiaty bardzo obficie i az mi zametnialo w oczach od ilosci roz fruwajacych w powietrzu. Nawiasem mowiac sypanie papierowaych kwiatow to stary chinski zwyczaj pogrzebowy. Troche mi sie to skojarzylo. Dwie ewangelie spiewal proboszcz i dwie pozostawil dla mnie.
Zaczelismy o 18.00 i zakonczylismy o 20.30. To tez ani duzo ani malo. Tuz przede Msza zerwal sie gwaltowny wicher i deszcz pokropil nasze dekoracje ale tez oswiezyl powietrze i gdy procesja wyszla na podworko pogoda byla wysmienita. Powolutku ciemnialo i swiece robily nastroj jak na procesji fatimskiej. Niektorzy parafianie robili zdjecia wiec fleszki aparatow dodatkowo urozmaicaly wieczor. Cala uroczystosc przebiegala jak na moj odbior w sposob prosty ale uroczysty, bez nerwow i zbednej pompy.
Gdy nioslem monstrancje to zauwazylem, ze patrzac oczami na Hostie widze kacikiem oczu przez szkielko droge przed soba wiec nie spuszczajac oka z Pana moglem isc nie potykajac sie co zrodzilo w mej glowie niezwykla metafore, ze kiedy sie patrzy na Eucharystie, to ona w zaden sposob nie przeslania swiata i mozna wedrowac z lekkoscia i poczuciem "Bozej Obecnosci".
xJarek 11 czerwca 2009 Taszkient