Za godzine ruszam w droge. Prosze o szturm modlitewny. Nie jest to pierwsza oaza na Uzbeckiej ziemi tym nie mniej pierwsza pod moim okiem. Okiem, ktore dawno oazy nie widzialo, wiec wszystko co dla innych jest normalne dla mnie bedzie "bozym eksperymentem". Nie rwalem sie na ten wyjazd, przyjalem prosbe by sie tym zajac "z posluszenstwa" i zwykle tak bywa, ze gdy robimy cos dla kogos bez swojego ja, wlasnie to wychodzi najlepiej, zwlaszcza gdy jest to dzielo kosciola, zwlaszcza gdy chodzi o lokalny kosciol, o taki malutki, ktory dopiero w zalazku sam siebie poznaje i nie rozumie dokad zmierza iczym sie to wedrowanie zakonczy.
Pierwsza zglosila sie dzioweczynka podlotek z Navoi Katja. Przyjechala wczoraj wieczorem pociagiem, nocowala w kurii i bardzo sie zmartwila, ze wstawac trzeba bedzie o piatej rano. Duzo dzieci sie zdziwi i pod tym wzgledem bedzie to oaza niezwykla. Jak juz pisalem odsypiac bedziemy po poludniu wiec powinno sie wyrownac. W Uzbekistanie wiekszosc ludzi na wsi tak postepuje a my przeciez ruszamy na wies.
Z rana o 8-mej odprawilem ekipe animatorow, ktorzy maja wszystko przygotowac na miejscu. Rozlozyc srodki czystosci w pokojach, zakupilismy 200 litrow wody pitnej w 40-tu 5-cio litrowych butlach. To jedna z najwazniejszych rzeczy. Do kazdego z 4 pokojow trafi po 10 butli czyli 5 litrow na dzien...
U kazdego dziecka bedzie ze soba standardowa torebka przez plecy wielkosci biblii, bedziemy z nia chodzic po gorach. W srodku bedzie tez mala butelczyna z woda i pewne rekwizyty zwiazane z kolejnym dniem oazy. Procz tajemnieczek rozanca beda katechezy sakramentalne. Wiele dzieci to katechumeni i przyda im sie wiedza o sakramentach do ktorych sie przygotowuja. Kazde dziecko ma pozwolenie rodzicow na wyjazd o ile nie jest pelnoletnie. Polowa dzieci to wlasnie ta kategoria wiekowa. Potem przybyla trojka dzieci z Angrenu Angela, Ravszan i Fidullin, to wspomniana "tatarska grupa", sladem za nimi Tatarzyni z Almalyka: Andrzej z mlodszym bratem Piotrkiem. szescioro przyjezdnych. Czekamy na dwojke z Samarkandy i 10-tke z Fergany. Wiekszosc to chlopaki wiec taki sobie "poprawczak", dobrze ze mam do pomocy klerykow.
Koreanczycy maja ze soba zabrac elektryczna "koszewarke" czyli garnek do gotowania ryzu i ostra kapuste kimczi zapas na 10 dni. Oni nie wszystko europejskie moga jesc wiec pomyslelismy i o tym.
W przeciagu godziny powinni nadejsc miejscowi. Biskup chce im urzadzic krotka pozegnalna modlitwe. Zawiezie nas na miejsce koreanski busik Hyunday.
Tyle szczegolow. Reszte jak obiecywalem opowiem po powrocie...
O MODLITWE PROSZE
x. Jarek, Taszkient