Wybierz swój język

PIECIU TREBACZY

HEJNAL SAMARKANDZKI

 

Od pewnego czasu otrzymuje listy od Pana Jerzego Skoryny z Meksyku, ktorego trapi sprawa hejnalu Mariackiego. Podobno gdy Armia Generala Andersa stacjonowala Uzbekistanie pewien tubylec Uzbek poprosil polskich zolnierzy, by na glownym placu Samarkandy wykonali hymn Mariacki ale w calosci. Ponoc znalazl sie taki zolnierz, ktory to potrafil zagrac, ale intrygowalo go pytanie po co? Okazalo sie, ze wsrod Uzbekow lub powiedziec dokladniej wsrod Tiurkow istnieje legenda, ze upadek Imperium Tamerlana dokonal sie na skutek przeklecia, ktore rzucil na wojowniczych Nomadow polski trebacz z Krakowa, ktoremu nie dano dograc do konca hejnalu zabijajac strzala. Jest legenda, ze poki polski trebacz nie zagra tego hymnu w stolicy Tamerlana los turanskich plemion bedzie przesadzony na niekorzysc i nie odzyskaja one niepodleglosci.

Nie udalo mi sie niestety uzyskac zadnych informacji o danej legendzie i o domniemanym koncercie na glownym placu w Samarkandzie, gdzie lezy mogila Tamerlana. Znam natomiast inna legende. Ponoc archeolodzy sowieccy po raz pierwszy otwarli grob chana Temira 22 czerwca 1941 roku i wlasnie w ten dzien na Zwiazek Sowiecki napadli Niemcy dajac nadzieje grupie patriotow na upadek Sowieckiego Imperium i na odzyskanie upragnionej wolnosci.

 

1. Dziwny telefon

 

Latem tego roku zadzwonil do taszkienckiej kurii pewien kaplan kielecki, ktory od 18 lat pracuje pod Grodnem. On mial tez duzo pytan w sprawie Samarkandy i zolnierzy Andersa. Ciekawila go miejscowosc Jakobak. Wedle slow kaplana jego wujek, ks. Jan Chrobenski - Chrabaszcz, kapelan wojenny zmarl wlasnie pod Samarkanda i ks. Leszek chcial traffic na jego grob. Pomimo licznych wizowych trudnosci udalo sie ksiedzu Leszkowi dotrzec do Samarkandy, odszukac grob wujka i nawet zlozyc kurtuazyjna wizyte Biskupowi w Taszkiencie i pani Konsul.

Bylem swiadkiem tych spotkan i powiem, ze to bylo wzruszajace jak opowiadal nam ten ksiadz historie swych poszukiwan jeszcze z lat kleryckich. W rodzinie z oczywistych powodow nie bylo pelnej wiedzy o zolnierzach Andersa tym bardziej o losach kapelanow. Mowilo sie najpierw, ze mlodziutki 36 letni Kaplan z Grodzienszczyzny zginal w Katyniu, potem ze na Syberii az w koncu ze w Uzbekistanie.

 

2. Bialoruska Czestochowa

 

Ks. Leszek ze wzgledu na pamiec o swym wujku podjal sie pracy w Kopciowce, czyli w tej samej parafii pod Grodnem, w ktorej x. Jan Chrobenski - Chrabaszcz w latach 30-tych rozpoczal budowe kosciola i nie doprowadzil jej do konca. Kosciol w czasach sowieckich zamieniono na mlyn i aby go przywrocic do celow sakralnych najpierw trzeba bylo zebrac wspolnote, zarejestrowac i zdobyc niemale srodki na prace remontowe i budowlane. Patronka przedsiewziecia byla MB Czestochowska i ksiedzu Leszkowi udalo sie za zgoda Biskupa Grodzienskiego uruchomic trase pielgrzymkowa. Parafian jest obecnie 800 osob co dla podmiejskiej wioski nie malo. Wszystko wskazuje na to, ze modlitwa z nieba towarzyszyla tej sprawie. Ksiadz Leszek widzac, ze na Bialorusi jest juz w dostatku powolan miejscowych planuje powrot do Polski ale na zakonczenie swych staran upamietniajacych osobe wujka postanowil odwiedzic Uzbekistan.

 

3. Groby zolnierzy

 

Ksiadz Leszek dzieki pomocy Franciszkanina ojca Stanislawa Rochowiaka OFMConv, odnalazl grob swego wujka. Byl zaskoczony, ze mogily sa dobrze oznakowane i utrzymane. Sekret polega na tym, ze nasi zolnierze umierali najczesciej w zapomnianych kiszlakach posrod prostych Uzbekow, wyznawcow islamu, ktorzy szanuja zmarlych i nie niszcza cmentarzy.

Inna sprawa, ze podobne cmentarze istnialy tez na terenie miast np. w Margellanie pod Fergana. Wladze sowieckie urzadzily na tym terenie baze samochodowa.

Ponoc zabobonni kierowcy starali sie swe samochody zawsze stawiac pod sciana parkingu, by nie trwozyc zmarlych zolnierzy. Ambasada oraz pan Cieslicki, ktorego firma “Budmex” opiekuje sie cmentarzami wojennymi staral sie wiele lat, by odnowiono w tym miescie cmentarz ale sprawa utknela w biurokratycznej machinie uzbeckich ministerstw.

 

4. Zaproszenie

 

Wracajac z Taszkientu ojciec Stanislaw z ksiedzem Leszkiem odwiedzili jeszcze Yangi Yul, gdzie rowniez jest kilka cmentarzy. Widac bylo, ze miedzy tymi dwoma kaplanami powstala wiez sympatii. Ksiedza Leszka trudno nie lubic za jego rubaszna prostote. Kilkakroc padaly slowa zaproszenia do pracy na tej nowej misji. Ksiadz Leszek bronil sie koronnym argumentem, ze nie lubi podrozowac, tym nie mniej czerwienil sie bardzo potwierdzajac, ze taka mysl jest bardzo logiczna i byloby ironia losu, gdyby w bezposrednim sasiedztwie z mogila wujka jego siostrzeniec zajal sie duszpasterstwem w Samarkandzie na przyklad.

Ja mysle, ze czytajac moja opowiesc zaczerwieni sie niejedna kaplanska buzia w Polsce.

Tak wielu z nas w czasach PRL-u deklarowalo gotowosc, by isc na koniec swiata i sluzyc wygnancom i uczcic pamiec wypedzonych Polakow. Owszem byli tutaj latem dwaj ksieza na motocyklach z taka wlasnie intencja, by uczcic pamiec. Pamiec jednak zobowiazuje do czegos wiecej. Wdzieczni Bogu za “nasza niepodleglosc” moglibysmy wspomniec znane haslo: “Za nasza i wasza wolnosc”. Sowieckie republiki w tym rowniez Uzbekistan nie bez przeszkod ze strony dawnego gospodarza siedzacego w Kremlu powoli sie podnosza. Oni nadal sap o tamtej stronie “Schengenu”, ktory jest nowa forma dyskryminacji wzgledem wielu narodow, ktore chca zyc wedle europejskich norm. Zachowanie wielu politykow na Wschodzie przywraca status-quo z roku 1989 z ta roznica, ze granica jest teraz nie na Odrze a na Bugu. Tym nie mniej wspominajac rocznice upadku berlinskiego muru i naszej niepodleglosci warto zdac sobie sprawe, ze procz kwiatkow na mogilach i zniczy “po tamtej stronie”, nowej “zelaznej kurtyny” warto pomagac tym “polonusom i europejczykom”co pozostali i pragna budowac nowe zycie.

Jeszcze tak wiele kosciolow na Wschodzie czeka, by je z ruin podniesc i tak wiele mogil kaplanskich na “Golgocie Wschodu”wzywa wrecz krzyczy dopominajac sie zadoscuczynienia i modlitwy. Dopominaja sie, by ich misja trwala i by na ich kosciach wrocila wolnosc, i by powstal na nowo zrujnowany kosciol.

 

5. Samarkandzki kosciol

 

Wracajac do tematu hejnalu, to chce zwrocic uwage, ze miejscowy neogotycki kosciol pw. Jana Chrzciciela ma przepiekne formy i tylko jedna wieze. Stoi w centrum miasta ale nie na placu wielkim lecz na bocznej malo uczeszczanej ulicy nieopodal pomnika Tamerlana. Podobienstwo z kosciolem Mariackim jest jednak uderzajace. Mysl o tym, by zabily na tej wiezy dzwony lub by zagrano tam hejnal, sama sie naprasza. Gdyby ten hejnal tutaj zagrano to byc moze zebrani przy pomniku turysci mogliby go uslyszec.

Tekst, ktory pisze dawno chodzil mi po glowie i zdawalo mi sie, ze rozwine opowiesc na kilka stroniczek. Tym nie mniej korzystajac z rocznicowej chwili pragne go zadedykowac rodakom na calym swiecie z okazji jubileuszu odzyskania niepodleglosci w takiej skroconej formie.

Piekna jest ta wiara, ze ofiara trebacza mogla wplynac na losy imperium Tamerlana.

Tak rzeczywiscie bylo. Po jego smierci nie udalo sie utrzymac tego wielkiego panstwa a miasto Samarkanda nigdy nie odzyskalo swojej swietnosci.

Podobnie jak Krakow stalo sie ono stolica duchowa Uzbekistanu, ale polityczna stolica stal sie potem, afganski Girat, Buchara i Qoqand.

 

6. Nowa stolica

 

Z chwila pojawienia sie Rosjan w tych okolicach w 1865 roku, role stolicy zaczal spelniac prowincjalny Szosz dzisiejszy Taszkient. W Taszkiencie w okolicach pomnika Tamerlana (jest ich dzis tak wiele jak niegdys pomnikow Lenina - to samo z nazwami ulic) i Hakimiatu, czyli Urzedu Miejskiego stoja dwie niewysokie wiezyczki nazywane kurantami. Bija o 12.00 jakas melodie, nigdy nie mialem okazji jej uslyszec. Kto wie moze i tutaj kiedys hejnal Mariacki zabrzmi. To stac sie moze tylko pod warunkiem, ze nasze relacje z Uzbekistanem beda poprawniejsze, bo jak na razie od kilku lat Ambasada kieruje “pelniacy obowiazki”.

Nie ma bezposrednich rejsow do Warszawy ani jakies konkretnej polityki o wspolpracy.

 Owszem Polska Ambasada przestawia w tym roku interesy Unii Europejskiej w Uzbekistanie ale wkrotce ktos nas zamieni i rozmowy o hejnalach i wolnosci beda znacznie utrudnione.

 

Pieciu Trebaczy

 

Gdysmy sie z ksiedzem Leszkiem zegnali to wreczyl on Biskupowi gruba papke dokumentow archiwalnych dokumentujacych dokonania i losy ks. Chrobenskiego-Chrabaszcza. Pozostawil tez sporo obrazkow MB Czestochowskiej a na jednym z nich liste 5 kaplanow, ktorzy wspolnie z ks. Chrobenskim-Chrabaszczem jako kapelani stacjonowali z wojskami Andersa i pozostawili na zawsze w tym kraju swe kosci. Byli to ksieza: Piotr Gul, Holynski Antoni, Stefan Radkiewicz i Franciszek Sorys.

Dwoje z nich sa na cmentarzu w Guzarze, jeden w Kenimech, ostatni w Dzambule. Najprawdopodobniej juz poza granicami Uzbekistanu (Kirgizja lub Tadzykistan).

Ksiadz biskup Jerzy Maculewicz odprawil za kazdego z nich Msze sw., a ja udalem sie do Ambasady, by dalej szperac w dokumentach, bo podobno zmarlych kapelanow posrod 3000 zmarlych w Uzbekistanie zolnierzy gen. Andersa bylo wiecej.

Niestety niczego nie znalazlem. Moze gineli w Aszchabadzie, w Teheranie czy w Ziemii Swietej. Na zalaczonej mapce sa liczne dodatkowe polskie cmentarze wojskowe. Kto wie, moze uda sie z czasem cos dowiedziec i o nich. Mnie jednak nurtuje pytanie, czy wielu jest jeszcze w Polsce i na swiecie takich kaplanow, ktorzyby przez pamiec o tych poleglych kapelanach podjeli sie jakiejs misyjnej sprawy jak zrobil to ks. Leszek.

Przeciez to takie logiczne, by nie zapominac komu jestesmy dluzni swa wolnosc i by ten katolicki hejnal na szlaku gen. Andersa i calej Golgoty Wschodu dograc do konca!