Wybierz swój język

WYCIECZKA W GÓRY

OPOWIEŚĆ NOSTALGICZNA


Moje przygody z Uzbeckimi gorami zaczęły się niefortunnie od poszukiwania toalety.

Mieliśmy jechać z grupą śpiewającej młodzieży z Towarzystwa Świetlica Polska zwykłym pociągiem podmiejskim. Chciałem sprawdzić tą trasę, bo nasza “kościelna młodzież” też się czasami wybiera w gory i hamulcem do częstszych wyjazdow jest drożyzna. Taksowkarze proponują wycieczki za 30-40 dolarow, wynajęcie autobusu na jeden dzień kosztuje 200 dolarow. W Uzbekistanie to spora suma zwłaszcza dla studentow, ktorzy jak zwykle grosza przy duszy nie maja. Myśmy pojechali tam i z powrotem 8 osob za 5 dolarow za całą grupę. Tyle kosztowały nasze bilety za pociąg. Wyszło tanio i podniośle. Pociąg był pełen niezwyklej bohemy. Dźwięczała gitara, ludzie bez skrepowania śpiewali piosenki opowiadali sobie żarty. Pociąg elektryczny nazywany popularnie “elektryczką”, zbudowany gdzieś w Rydze w czasach sowieckich, wedle wzorca lat 70-tych przesuwał się z szybkością 30 km na godzinę. Jak to powiadają miejscowi: “kłaniał się każdemu slupowi”, czyli często się zatrzymywał na wszystkich przystankach. Po długim otwartym wagonie wędrowali przygodni sprzedawcy wody mineralnej, cukierkow, piwa, papierosow i uzbeckiego kurdu czyli okrągłych wielkości przepiorczego jaja oscypkow.

Siedzenia wykonane z drewna przypominały troszeczkę staroświeckie ławki opływowych kształtow spotykane niegdyś w parkach. O dziwo tworczej reki chuliganow się tu nie czuło. Ławki nie były porysowane scyzorykami, sprayem czy długopisem. Szyby były wszędzie całe, podłogi wymiecione i umyte.

Powrociły do mnie skojarzenia z Chin, gdzie rownież panuje duża wstrzemięźliwość obyczajowa w tego rodzaju środkach transportu. Nie widać też ani tutaj ani tam popularnych w Europie grafitti i innych przejawow nadmiaru wolności.

Wszystko jak w starych sowieckich czasach.


1. Nostalgiczna elektryczka


Przebudziła się we mnie nawet na chwile znana tutejszym ludziom nostalgia za stabilnością czasow Breżniewa. Wtedy wszystko było tanie, zarobki znośne, dzięki handlowi ropą ZSRR stał się potentatem w wielu dziedzinach, niemalże jedyną oazą dobrobytu w całym obozie państw sowieckich.

Był to dobroduszny wodz, autor względnego dobrobytu. Miał zakończonych kilka klas podstawowki ale był dobrym żołnierzem i sprytnym wodzem partyjnym. Urodził się w hutniczym miasteczku Kamienka na Dnieprem, gdzie mieszkała 30-tysięczna polska diaspora. Dziś to miasteczko z racji na polską diasporę dostało imię polskiego czekisty Feliksa i nazywa się Dnieprodzierżyńsk.

Po wojnie kierował czas jakiś Republiką Kazachstan, co dla niektorych oznaczało honorową zsyłkę. Zesłał go rodak ze wschodniej Ukrainy podejrzliwy dziwak Nikita Chruszczow. Gdy jednak wygłupy Chruszczowa w kraju i za granicą sięgnęły apogeum Breżniew się koledze odwdzięczył i izolował od polityki. Rozpoczynał swe rządy w okresie agresji na Pragę, więc gołąbkiem pokoju nie był. Doprowadził jednak kraj do stanu pozytywnej stagnacji zwanej po rosyjsku “zastojem” lub względną stabilizacją. Był to rownież czas względnej wolności rownież religijnej.

Chodziły plotki, że jego mama była Baptystką.

Ponieważ słowo Baptysta w czasach sowieckich było uniwersalne dla wszystkich nieprawosławnych wyznań rownie dobrze mogła być ona luteranką lub katoliczką.

To właśnie za jego czasow pozwolono kandydatom do kapłaństwa z rożnych republik studiować w Rydze w seminarium, jakaś liczba parafii katolickich otrzymała w tych czasach rejestracje, pewna liczba więźniow sumienia opuściła łagry.

Niestety na starość przyzwolił on w przeddzień moskiewskiej olimpiady na długoletnią afgańską kampanię wojenną. Akceptował też poczynania Jaruzelskiego podczas stanu wojennego w Polsce.


2. Zero seksu


Jedynym zaskoczeniem dla mnie osobiście były w tym pociągu toalety.

W czasach Breżniewa był popularny żart, ze “w ZSRR seksa niet“.

Rzeczywiście na tle zachodniego wyuzdania moralnego tworczość sowieckich autorow, powstające w tym czasie filmy, kreskowki czy obrazy były nad podziw poprawne pod względem obyczajowym. Do dziś można wiele z filmow tej epoki z dobrym skutkiem dydaktycznym pokazywać dzieciom i młodzieży.

Pod koniec naszej przygody w gorach chorzystki dały temu wyraz wspominając dziecięce pieśni tamtych czasow. Wiele osob mojego pokolenia nigdy nie zapomni optymistyczny hymn:


“Solniecznyj krug, niebo wokrug,

eto rysunok malcziszki.

Narysował on na listkie

i podpisał w ugołkie:

Pust’ wsiegda budet sonce,

pust’ wsiegda budiet niebo,

pust’ wsiegda budet mama,

pust’ wsiegda budu ja”.


Wielu z nas zna rownież w oryginale:


“W lesu rodiłaś Kołoczka w lesu ona rasła

I dniom i lietom strojna ja, zielionaja była”.


Dzieci mojego pokolenia oglądały bajkę z Krokodylem, Babcią Szapoklak i “misiem uszatkiem” zwanym Czeburaszka. Powiem dla ciekawości, ze Czeburaszka to jedna z najbardziej lubianych zabawek w Japonii. To oddalony prawzor Miszki z moskiewskiej olimpiady.

Wilk i Zając w kreskowce “Nu zajec pogadi” pojawili się dużo poźniej i ich wyczyny to szczyt chuligaństwa na jakie sowieccy autorzy mogli sobie wtedy pozwolić.

Mniej znane są w Polsce serie filmow młodzieżowych pt. “Jeralasz”. Po tatarsku słowo Jeralasz znaczy tyle samo co bigos lub kapuśniak. Były to filmy o wszystkim i o niczym. Zwłaszcza o rożnych sytuacjach w szkole, ktore się źle kończyły dla urwisow.

Sowieccy ludzie wedle lansowanej literatury to wzorzec poprawności obyczajowej.

W ZSRR ludzie posiadali ogromne kolekcje książek, dzieci chodziły na zajęcia z pianino, skrzypiec, czy baletu. Nie było kościołów ale istniał dekalog dobrego komunisty. Wiele osob mi to opowiadało, ze w ZSRR był porządek i względna sprawiedliwość. Kultywowano pracowitość a nawet pracoholizm, zdarzały się filmy gloryfikujące wielodzietność, szacunek dla rodzicow i starszych no i oczywiście bohaterstwo wojenne.

Ciekawy choć przygnębiający i psychodeliczny był film “17-cie mgnień wiosny” z nieśmiertelnym Stirlitzem. Jakoby kręcony na faktach historycznych.

Od czasu gdy na scenie pojawili się pisarze Bykow i Simonow można się było dopatrzeć w tych filmach minimum ideologii i maksimum moralizatorstwa właśnie.

Może dlatego w sowieckiej mentalności jest dużo niespodzianego ascetyzmu, wiele spraw dotyczących zwykłych przyziemnych potrzeb ludzkich pozostało tabu do dziś.

Takim tabu są rownież do dziś kalecy, bezdomni, psychicznie chorzy, sieroty.

O tych tematach nie mowiło się publicznie.

Do tematow tabu należały też takie tematy jak narkomania i prostytucja.

Publiczna tajemnica była za to i jest do dzisiaj korupcja.

Choć nie sposob się obyć bez śmietniska i toalety, to jednak o tych rzeczach w sowieckiej mentalności mało kto się troszczy.


3. “Zrobić siku w mieście”


Gdy wędruję sobie po Taszkiencie to z jednej strony mam uczucie, ze jest to miasto piękniejsze od Warszawy a z drugiej strony, gdy chce oprożnić kieszenie albo “zrobić siku w mieście” nie mam szans, musze to rzucać pod nogi i sikać gdzie się da, dziękować Bogu zieleni jest sporo. Krzewy i drzewka maja tu podobne przeznaczenia jak na wsi lub w lesie.

Tak więc zdarzył mi się kłopot nie pierwszy raz w życiu.

Wypiłem z rana nieopatrznie sporo surowego mleka i gdy wsiadłem do elektryczki po kilkunastu minutach trzęsącej jazdy koniecznie musiałem odwiedzić toaletę.

Wiadomo, że kiedy trzęsie to pewne procesy się przyśpieszają. Ludzie w pociągach na całym świecie chętnie korzystają z wagonow restauracji i jeszcze chętniej odwiedzają wychodki. W naszej elektryczne było mnostwo przygodnych handlarzy piwem. Bywa, ze ktoś kto wypił nazbyt dużo piwa nie tylko sika ale i wymiotuje. Już w epoce renesansu mowiło się: “Nic co ludzkie nie jest nam obce.”

Uzbekistan, o ktorym złośliwi wyrażają się, ze jest to kraj “rozwiniętego feudalizmu” tych odrodzeniowych haseł nie zna i znać nie chce. Zresztą, czego się można spodziewać za kilka dolarow. Żadnego komfortu. Żal wielki…

Mowię o tym, by przypadkowi turyści mieli to na uwadze, gdy do nas nieopatrznie przybędą. Wszystkie ubikacje w elektryczne były we wschodnim stylu czyli do siedzenia “w kucki“.

Nie byłoby w tym nic strasznego, takich toalet sporo spotkałem rownież w Chinach i w Japonii. Do wszystkiego można przywyknąć gdyby nie dwie osobliwości. Wszystkie toalety były zamknięte szczelnie na śruby, nie miały klamek a kiedy używając noża dostaliśmy się do środka to okazało się, ze “metalowa muszla” też jest “zaśrubowana”!!!

Pociąg jedzie niemal 3 godziny i wszystko może się zdarzyć. Po raz kolejny dzięki moim studentom ze “świetlicy” przekonałem się, ze w Uzbekistanie każdą trudność można pokonać. Okazało się, że maszynista ma swoją własną “europejską” toaletę, ktora niedrogo wynajmuje pisze o tym, bo choć to sprawa blacha, potrzebowałem pilnie odwiedzić to miejsce. Jedynie pomysłowości studentow zawdzięczam, ze mogłem podrożować do końca zamiast wysiadać w poszukiwaniu wychodka.

Dla sprawiedliwości dodam, że na największych szlakach turystycznych do Samarkandy i Buchary, dokąd kierowane są oficjalne potoki turystow pociągi są super piękne i super drogie. Można się w nich czuć dużo lepiej niż w pociągach polskich.

Ja jednak jechałem w zupełnie innym kierunku. Tam turystyka ma perspektywy ale na razie jest praktykowana przez “tubylcow” w sposob heroiczny.

O tym będzie poniżej.


4. Starsza para


Jakiś czas towarzyszyła nam starsza para, ktora wybrała się na dwa dni w gory. Oni mieli wysiąść w dawnym osiedlu niemieckim w Gezelkencie i stamtąd dalej jechać taksowką. Była jakaś sprzeczka miedzy nimi i mężczyzną. Dowiedziawszy się, że jestem kapłanem zanim wysiadł człowiek ten bardzo prosił, bym mu pobłogosławił na dalsza drogę. Prosił też, bym “odpuścił grzechy”. Rozmowa była wzruszająca ale nie zobowiązująca. Dla niektorych tutejszych osob słabo zorientowanych w wierze sam fakt spotkania i rozmowy z kapłanem, bez względu na to jakiego on jest wyznania to wielka przygoda i honor. Traktowani jesteśmy w niektorych wypadkach jak sam Dalaj Lama lub papież. Dla takich egzaltowanych ludzi sam fakt spotkania bez względu na treść rozmowy już ma znamiona spowiedzi i błogosławieństwa. Nie dokonałem nad tym człowiekiem żadnego obrzędu ani nie przeprowadziłem żadnej sensownej “rozmowy duchownej”, ale ten przesadny człowiek uznał, ze otrzymał wszystko o co prosił i cieszył się jak dziecko ze spotkania, ktore dla mnie osobiście nie miało żadnego głębszego sensu ani wydźwięku. Zagadkowi są ci ludzie ze wschodu.


5. Koncert “expromptum“.


Studenci na codzień prywatnie są muzykującą rodzinką.

Mama, syn i troje corek. Byłem u nich na kolędzie a potem oni dwukrotnie odwiedzali ze mną moją parafię w Angrenie i dawali sympatyczne koncerty dla moich ludzi. W międzyczasie zorientowałem się, że mimo polskich korzeni śpiewają często w cerkiewnym chorze w prawosławnej katedrze. Z czasem dostrzegłem, że raczej maja się za prawosławnych mimo, ze sporadycznie widuje ich w kościele na polskiej Mszy. Gdy zanucili po polsku “hej Sokoły” nagle gwar w pociągu ucichł i gdy skończyli ludzie nagrodzili ich szczerymi oklaskami. Wszystko było niespodziane i niewymuszone. Nikt nie wstawał nie anonsował, nie kłaniał się ani ruszał z miejsca w jakikolwiek ostentacyjny sposob. Po chwili ludzie gwarzyli jak przedtem a moi studenci opowiadali sobie anegdoty wszelkie.


6. Wspinaczka


Przyjechawszy na miejsce przeszliśmy tory, by popatrzeć na sztuczne jezioro z betonu, w ktorym źrodlana woda mimo 40 stopni ciepła na dworze była lodowata.

Nabraliśmy w 5 litrowa butle wody, z ktorej miał być obiad i poszliśmy w przeciwnym kierunku za tory. Część turystow niosła swoje tobołki na wybrzeże tego zbiornika. Inni podobnie jak my przeszli przez tutejsza autostradę w miejscu gdzie setki stoisk z lepioszkami, mlekiem miodem i innymi łakociami proponowały dla podrożnych tanie wiejskie produkty na iście “odpustowych straganach”. Skojarzenia z lat dzieciństwa gościły w mej głowie cały czas. Aż korciło zaśpiewać “kolorowe jarmarki” Laskowskiego. Pieśń w wersji Rodowicz jest znana dobrze rownież w tych krajach. Często się łapię na myśli, że Uzbekistan to kraj, w ktorym czas się zatrzymał 50 lat temu i tylko niektore oznaki nowoczesności jak tanie chińskie telefony komorkowe czy wszędobylskie koreańskie małe samochodziki: Tico, Matiz, Damaz i Nexia, psuja krajobraz zapełniony przedpotopowymi lepiankami, owcami, kozami, osłami i krowami, ktore niefrasobliwie wędrują sobie nie tylko po bocznych uliczkach ale potrafią też jak w Indiach wtargnąć na autostradę.

Nie dziwi to i nie denerwuje nikogo. Żaden napotkany milicjant nie zwracał na to uwagi. Ludzie tez skakali przez barierki pośrodku autostrady bez skrepowania na druga stronę.

Moi przyjaciele kupili u pewnej starej Uzbeczki 4 zwiędłe lepioszki własnej roboty.

Jakiś czas pięliśmy się w gorę po krętej i dziurawej asfaltowce.

Potem zeszliśmy na nieoznakowany szlak, ktory kontrastował brakiem choinek. Zamiast porosłych mchem kamieni i igliwia pod nogami zadziwiał obecnością zeschniętej na kamień i startej stopami wędrowcow na pył gliny przemieszanej z zaschła trawą. Nie czuło się też tradycyjnego dla gor rześkiego, chłodnego powietrza. Skwar taki sam jak u podnoża gor.

Kilkakroć przyłapałem się na myśli, że się lękam upaść po stromym zboczu i potoczyć 100 lub 200 metrow w doł. Żadnych zabezpieczeń, choć widać, ze ludzi chodzi tu sporo. Podobnie jak w Polsce nieznajomi mowią tu sobie “dzień dobry” i uśmiechają się przyjaźnie.


7. Opowieści Olgi


Jedna z uczestniczek wyprawy wiekowa, bo pod 60-tke Olga zaczęła snuć opowieść o znajomych dwu lotnikach śmigłowca a zwłaszcza o jednym, ktory widząc popłoch wśrod pasażerow miał sadystyczny nawyk “zwielokratniać” ryzyko, by krzyk w samolocie wzrastał.

Olga z wykształcenia jest hydrologiem ale ma dodatkowa pasje.

Ona kocha cerkiew i pracuje jako wolontariuszka ucząc starcow podstaw języka cerkiewnosłowiańskiego. Z zawodu jest geodetą-hydrologiem i gory, w ktorych się szwendaliśmy obeszła niegdyś wzdłuż i wszerz jako naukowiec. Teraz jest na emeryturze i ma wygląd zgorzkniałej ale ideowej osoby. Widok gor bardzo ją zmienił i uszlachetnił. Z każdą chwila jej nastroj sie poprawiał i ta ascetyczna, samotna kobieta wręcz kwitła na oczach.

Zdążyła mi opowiedzieć historie pewnego Ukraińca, ktory najadł się uzbeckich oscypkow i ponieważ są one wykonane domowym sposobem bez zachowania norm higieny ręcznie człowiek ten zatruł się tak bardzo, że istniało ryzyko śmierci. Uprzedzała mnie, bym kupował tylko w sklepie a nie na bazarach czy na straganach od przypadkowych ludzi.

Gdyśmy wracali Olga zadała mi parę pytań i zadowolona odpowiedziami opowiedziała mi troszkę o sobie. Ma przyjaciołkę w Petersburgu, ktorej nie odwiedza, bo jej emerytury ledwie starcza by kupić sobie skromne jedzenie i czasem się wybrać w gory. Jej budżet jest na tyle skromny, ze jak twierdzi wystarczy kupić jedną niepotrzebną rzecz, by portmonetka okazała się pusta. Użyła nawet metafory, że ten niepotrzebny wydatek tworzy dziurę, przez ktora wycieka reszta pieniędzy momentalnie. Nabrała do mnie zaufania, obiecała, że odwiedzi kościoł, i że przyniesie mi do poczytania książkę węgierskiego autora Kalmana Miksata, ktory pięknie wypowiada się o kościele w powieści “Parasol św. Piotra”.


8. Siłacz Pieskow


Po drodze nad strumyk w ulubiony zakątek moich przewodnikow podziwiałem skaliste zbocza owalnych kształtow pokryte ciemnego koloru mchem oraz liściaste gaje. Drzewka niewysokie podobne do głogu czy akacji. Sporo jeżyny, ktora w tym roku ze względu na ochłodzenie klimatu owocuje znacznie wolniej.

Na szczycie sąsiedniej gory placyk do lądowania śmigłowcow i flaga uzbecka. Siedemnastoletni Eugeniusz powiadomił mnie, ze to punkt obrony pogranicznej. Kilka kilometrow stąd ciągnie się kazachska granica.

Zauważywszy na mej piersi krzyż jeden z przypadkowych turystow pochwalił mnie niespodzianym komentarzem: “zuch, krzyż nosi, prawosławny”. Gdy obecne kobiety wyjaśniły mu ze jestem katolickim księdzem nie zmienił się na twarzy ani nie zaczął uciekać w panice, mimo, że i takie reakcje można spotkać zwłaszcza wśrod “rasowych prawosławnych”. Nie pluł i nie klął w moja stronę. Zajął raczej postawę egzaltowanego mężczyzny z pociągu. Przedstawił się, ze się nazywa Pieskow i że jest emerytowanym sportowcem w walce grecko-rzymskiej. Zwiędłe sporych rozmiarow mięśnie potwierdzały słowa siłacza. Zdjął czarne okulary i pokazał “limono” jakie nabił sobie kilka dni temu potknąwszy się na prostej drodze. Na chwile zrobił się niewinny i bezbronny jak dziecko, ktore prosi mamę o oznaki wspołczucia.


9. Ognisko


Młodzież (cztery chorzystki) udała się w kierunku strumienia a Eugeniusz wspolnie z mama i z Olga zajęły się przygotowaniem ogniska na polanie i rozkładaniem przywiezionych z domu potraw. Na ukrytym w czasie poprzednich wycieczek sporych rozmiarow metalowym garnku Eugeniusz gotował kompot z jeżyny i ze źrodlanej wody. Ja natomiast zdrzemnąłem się, bo poprzednia noc spędziłem na lotnisku odprowadzając kolegę na rejs do Moskwy…

Gdyśmy się pokrzepili jajkami z lepioszkami i owocowym ragu(taki sobie bigos bez mięsa) chorzystki rozpoczęły koncert na cześć Julii, ktora tego dnia miała imieniny. Jedna z wykonywanych pieśni był cerkiewny wariant pieśni Ave Maria.

Słuchając wąchałem podarowane mi zioła: cze bure, miętę i tymianek.

Trochę się zakręciło w głowie.

Podroż rzeczywiście była przydatna.

Tak wiele się dowiedziałem o swoich starych znajomych w przeciągu jednego dnia.

Dowiedziałem się tez co nieco o gorach, do ktorych jako Pomorzanin zbytniego pociągu nie czuje. Tym niemniej żyjąc w Taszkiencie nie sposob zyc bez gor i ich nie poznawać.

W drodze powrotnej chorzystki zmieniły repertuar.

Śpiewały bez ustanku przedszkolne motywy z rożnych dziecięcych filmow rysunkowych głównie sowieckiej epoki.

Nic dziwnego, że moja opowieść tak niespodzianie zamieniła się w nostalgię z czasow dziadka Loni Breżniewa i jemu wspołczesnych dinozaurow.

Nastroj był na tyle wesoły, ze siedząc w pociągu dziewczęta wychylały głowy i machały wszystkim przypadkowym ludziom. Niektorzy przyjaźnie odpowiadali w ten sam sposob.


Ks. Jarosław Wiśniewski

Taszkient 2-gi sierpnia 2010

www.xjarek.net